Wracać...bo będe zsyłać koszmarne sny :P
Wracać...bo będe zsyłać koszmarne sny :P
Oj góry, jak ja je uwielbiam
Misiu mam nadzieję że wykorzystałaś ten czas na maxa
A jak mnie nie odwiedzisz to słowo ciałem się stanie, Misio góry górami , ale juz chyba dość co?
Dzien dobry
Misio chyba lubi zaszaleć
Zamieszczone przez Misio
Misio - no ja kocham twoje teksty Kochana każada z nas tak ma !ja czasem pytajac sie Rafala w czym mam isc - zamiast z nim rozmawiam z sama soba zadaje sobie pytanie po czym Rafal nie ma nawet okazji słowa wydobyc ja juz odpowiadam
ja musze nawet bez wyboru cosik w zyciu zmienic - najlepiej powrocic do diety i teraz przeciez zaczyna mi sie oszczedzanie na maxa z powodu znieszczesnej kolizji
miłego dnia Słonko aaaa gdzie ty Kochana grubniesz ??? przeciz cwiczysz!! no polecam pozostanie przy cwiczonkach
Katarinko, jakie pyszne pyszności pychotliwie pychotliwe mi tu zostawiasz
A grubnę jak zwykle w brzuchu. W ostatnich dniach jest to spowodowane zapewne @, która się zbliża na palcach i myśli, że nie zauważę. No i..... oj, jak mi wszyscy gratulowali, kiedy wytrzymałam w diecie podczas wielkanocy. A podczas tych trzech dni "niebytu" na forum ZŻARŁAM więcej kalorii niż powinnam. Jednego dnia przekroczyłam limit o 100 kcal, ale drugiego o 800.... trzeciego zaś o 1000......... wiecie, bardzo trudno jest trzymać dietę, kiedy mama Tomka gotuje i piecze i smaży i wszędzie tak pachnie... i ten kajmak cholerny.....
Pierwszego dnia byłam zadowolona, drugiego powiedziałam sobie, że to ostatni raz, a trzeciego zaczęłam się poważnie niepokoić. Wczoraj byłm twarda i dzisiaj też będę. I jutro. No, teraz już wróciłam do swojego własnego wiktu, więc się łakomstwu nie dam. Tyle czasu się nie poddałam, to i teraz nie dam się zmiażdżyć trzem dniom z kajmakiem Swoją drogą dobry tytuł na sztukę o współczesnych kobietach "Trzy dni z kajmakiem. Dramat w trzech aktach".
Opis sztuki:
Współczesna, uniwersalana opowieść o trzech kobietach, których udane życie pełne przyjaźni i miłości nieustannie zakłócane jest przez kompleksy. Każda z nich pragnie zrzucić zbędne kilogramy. Wspierane przez bliskich spotykają się z ogólnym zrozumieniem i pomocnymi dłońmi. Wszystko idzie jak po niskotłuszczowym maśle. Trzy miesiące odchudzania przynoszą zaskakujące optymistyczne skutki. Nastaje maj i długii weekend. Kobiety wyjeżdżają w ramach urlopu do swych rodzinnych domów. Tam spotykają matki swoje i matki mężów. Piwo, chleb prosto z pieca, domowe pierogi nie są w stanie zaćmić zamierzeń. Wszystkie nieugięcie odmawiają strawy. Na stole pojawia się kajmak.... tu zaczyna się nasz dramat. Zapraszamy do kin.....
Na podstawie tej dramatycznej sztuki jeden z najbardziej cenionych autorów kina grozy nakręcił horror okrzyknięty horrorem roku. Obraz noszący tytuł "Spotkanie z pomocnymi dłońmi" opowiada o życiu małego miasteczka. To ciche spokojne miejsce nigdy nie zostało świadkiem tak wstrząsających wydarzeń: pewnej nocy na ulicach pojawiają się odcięte, złośliwe, niepokorne dłonie. Pomocne dłonie.... zapraszamy do kin.
Także tego..... czyli wróciłam. Wcale po górach nie chodziliśmy, bo lało. W sobotę, kiedy to pogoda była zdatna do eksploatacji w celach turystycznych, zrobiliśmy sobie sześciogodzinny spacer po obrzeżach Kielc, wdrapaliśmy się na Kadzielnię, poleżeliśmy na ławce w parku, z dumą pogapiliśmy się na stadion Korony, pokluczyliśmy po cmentarzach... wybraliśmy się też do kina na Sen Kasandry (nowy Woody Allen).
Ogólnie jesteśmy nieszczęśliwi, że trzeba było wrócić do Wawy....
Aha, deszcz by nam zbytnio nie przeszkadzał w wędrówkach, tylko jakoś tak nie mieliśmy odpowiednich ubrań. A konkretnie butów. Mnie się glany przedziurawiły kilka miesięcy temu, a jego porządne, wojskowe buty zaczęły upijać....
Romciu, ja już lecę, pędzę, aby Cię odwiedzić!!!!! Natychmiast!!!!
Dziś mam ambicję zacząć ćwiczenia na uda i na biust. A6W skończyłam, ale również mam ambicję, aby codziennie robić 21 dzień serii. No.
rozbawił mnie Twój post baaardzo się cieszę że wyjazd sie udał, szkoda tylko że pogoda nie dopisała
Witaj Misiu
Widzę że wypad się udał, no i super A tymi trzema dniami się nie martw wierzę w Twoją silną wolę (udowodniłaś to nie raz)
No wreszcie jesteś...pisz ewiecej takich postów , przez te dwa dni jeszcze cobym miała co czytac, jak mojego Tomcia niet
Buziaki
Oj, czas mi przecieka między palcami... takie jest podsumowanie ostatnich miesięcy. Niby wiem, że tak się dzieje i że to złe i straszne, ale nie umiem tego zmienić. Czasem nie umiem, czasem mi sięnie chce, czasem się boję, a jeszcze czasem zwyczajnie mam depresję. Czasem też czas sam mija w sposób niezrozumiały i mam podejrzenia, że mam zaburzenia czasoprzestrzenne. W sensie, że mrugam powieką, co zwykle zajmuje nanosekundę, a rzeczywistość się przestawia o dwie godziny.... jeszcze, żeby w tył.... ale nie, kurka wodna, zawsze do przodu. A nie, nie zawsze. Jak na coś czekam, to w tył idzie, jak na złość.
Jestem oburzona na siebie samą, gdyż nie mam pieniędzy, chwilowo mnie nawet na kartę miejską nie stać, a niebieską sukienusię sobie kupić musiałam! Taką śliczną zawiązywaną na karku. Podejrzewam, że to również zawirowania, tym razem psychiczne. Ja wiem, że nie mogę kupić, ale tajne moce władające moimi neuronami same wysyłają impulsy magnetyczne do rąk, które to ręce sięgają do portfela. Ja nie chce, ja się bronię, ale co mogę zrobić, kiedy demony przechwyciły moje synapsy??
Czasem jednak dogaduję się z mózgiem. A przynajmniej się staram. Wiem, że trzeba jeść woooolnoooo, bo do mózgu późno dociera, że się jest najedzonym. Do mojego dociera zdecydowanie zbyt późno, to pewnie przez wspomniane moce, które bawią się w nauronach. Przez to impulsy przekazujące stan najedzenia muszą jechać (biec, podrygiwać??) okrężną drogą, przez nerkę, kolano, stopę, podłogę, windę - jeśli jest -w górę i w dół, drugą stopę i dopiero do mózgu. Więc ja tak staram się jeść wolno (to jest strasznie trudne) i co chwila pytam swojego mózgu: "Czy już jesteśmy najedzeni?". On zwykle twierdzi, że nie, więc ja go przekonuję: "Ale jesteśmy, tylko Ty jeszcze o tym nie wiesz". On się oburza, bo w końcu jest mózgiem. I tak w kółko. Czasem znajdujemy złoty środek.
Dzisiaj robię pychotliwą sałatkę. Pierś z kurczaka (ugotowana najlepiej w bulionie), ogórek surowy, kilka pierścieni ananasa, niecała torebka ryżu, koperek w ilości znacznej, łyżka majonezu.... wymieszać. PYCHOTA! 100 g ma 79 kcal, sama w pocie czoła liczyłam dodając, mnożąc, dzieląc, różniczkując i całkując. A należy to docenić, bo jestem humanistką
No i zjem sobie dzisiaj pierogi. 4 albo 5, zależy od kondycji mojego mózgu.
Zakładki