Strona 2 z 134 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 12 52 102 ... OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 11 do 20 z 1340

Wątek: co mnie nie zabije to mnie wzmocni (start 11.02.08)

  1. #11
    marta777 jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    24-01-2008
    Mieszka w
    Piaseczno
    Posty
    0

    Domyślnie

    cześć! mnie też jest ciężko zmobilizować się do ćwiczeń, myślę że trzeba w takim wypadku poszukać takiego rodzaju aktywności fizycznej, która mimo wysiłku będzie sprawiać przyjemność, np pływanie, rower czy taniec, aerobik to dla mnie katorga, jeśli już to wybieram aerobik w wodzie, o wiele bardziej znośny

  2. #12
    solitude jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    26-02-2005
    Mieszka w
    Toruń
    Posty
    160

    Domyślnie

    Witam. jak dzionek dzisiaj mija? Mam nadzieje że rozpoczął się od jakiegoś zdrowego sniadanka
    A co do tego sportu... ja ogólnie to nie lubię i nigdy nie lubiałam ćwiczyć ale na aerobic pójde! i na wiosne zamierzam kupić sobie ... rolki

  3. #13
    Gofus jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    05-05-2005
    Mieszka w
    Morzyczyn
    Posty
    206

    Domyślnie

    Witam kobitki! z radością dołączam się do wspierania waszych zmagań. Życzę abyście wszystkie osiągnęły swój cel Jesteście w większości bardzo młodymi kobietami a więc macie większe pole do popisu i nie pozostaje nic innego jak zabrać się do roboty!
    Naurastenio, kochana doskonale cię rozumiem, choć moja historia była trochę inna. Ja zawsze byłam bardzo szczupła. zeszczuplałam nawet po dwóch ciążach bez większego problemu. Problem zaczął się jak zaczęłam pracować zawodowo, do tej pory nie wiem co spowodowało takie zmiany w moim postrzeganiu otaczającego mnie świata, ale zaczęłam zajadać stres i to dość efektywnie bo dorobiłam się dodatkowych 20kg. I nie miało dla mnie wtedy znaczenia że rujnuję swoje zdrowie bo żeby było weselej jestem cukrzykiem i to insulinozależnym, wbijałam w siebie więcej insuliny i żarłam keababy i hamburgery o słodyczach nie wspominając. Nie wiem też w którym momencie przyszło tak naprawdę opamiętanie, miałam trochę problemów zdrowotnych może to to? choć wcześniej też nie byłam zdrowa, tak czy siak schudłam. A ponadto nauczyłam się że jem aby żyć a nie żyję aby jeść. Poszukałam różnych sposobów wyładowania stresów, rozwijam się, uczę, dowartościowałam się i zmieniłam spojrzenie na świat. Dziewczyny każdy musi dojść do pewnego momentu w sowim życiu kiedy dotknie przysłowiowego dna i wtedy musi się podnieść, te podnoszenia nie są ani szybkie ani łatwe ale mam wrażenie że trwałe, i mocno wpływające na przyszłe życie. Uwierzcie mi jednak że wszelkie zmiany zawsze zaczynają się w naszym umyśle, tu właśnie często znajdziemy odpowiedź na pytanie dlaczego? Maruda ze mnie wiem, ale coś tak mi się nasunęło. Pozdrawiam.

  4. #14
    Awatar Misio
    Misio jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    05-02-2008
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    299

    Domyślnie

    O, jaki miły i mądry wątek. Ja też mam syndrom psychicznego grubasa. Ja z kolei zawsze przejmowałam się tym, że jestem gruba, a szepty kolegów zawsze jakoś do mnie dochodziły. Beczką nie jestem, podobno jestem całkiem ładna i nie widać po mnie moich kilogramów (bo jestem wysoka), ale jednak próba zakupu jakichś ciuchów doprowadza mnie do głębokiej depresji. Ciągle mniej lub bardziej świadomie wciągam brzuch, co np wkurza mojego Tomka, bo on nie widzi w moim brzuszku niczego złego. A wystarczy jedno, nawet przypadkowe dotknięcie, a ja się prostuję i wciągam powietrze. Czasem to jest po prostu niewygodne. Diet próbowałam wielu, jedna głupsza od drugiej. I tak lawirowałam od 74 kilo do 90, w kółko, średnio od jakichś 8 lat ważę 82 kilo. Teraz ważę (nie mam wagi, strzelam) 87, zaczęłam odchudzanie od 90. Jestem na diecie 1000 kalorii i pierwszy raz w życiu czuję, że postępuję rozsądnie z odchudzaniem. Zawsze byłam wyćwiczona, łaziłam po górach, byłam niesamowicie rozciągnięta (mostki ze stania, drapanie się nogą po głowie ). Ale rok temu nastąpił marazm, utyłam 10 kilo, stałam się nieruchawą kupą tłuszczu. Też było mi ciężko zacząć ćwiczyć (raptem tydzień temu). Pierwsze dwa dni bolało mnie nawet przy jakimś głupim byle ćwiczeniu. Od tygodnia ćwiczę sobie 15 minut dziennie, chodzę na spacery i już widzę ogromną różnicę. Serio, wolniej się męczę, jestem bardziej rozciągnięta. Ale co najważniejsze, mam niesamowicie pozytywne nastawienie do świata i siebie. A zawsze byłam typem raczej depresyjnym. Tym samym życzę wytrwałości i daję słowo, że dieta, ćwiczenia (chociaż na początku męczące) i to forum naprawdę pomagają. Pozdrawiem serdecznie.
    [url=http://straznik.dieta.pl/index.php]



    Stary, ale jary wątek Misia

  5. #15
    Linkinka_Becia Guest

    Domyślnie

    Neurastenio,
    musi się udać!
    u mnie problemy z wagą zaczęły się w 2 gimnazjum, miałam lekką nadwagę. A potem sama doprowadziłam się do otyłości i zerowej kondycji fizycznej. Płeć przeciwna nie jest w ogóle mną zainteresowana - prędzej usłyszę od nich coś w stylu "wieloryb" niż jakiś komplement. a ja dotychczas zamiast wziąc się za siebie - zajadałam smutki. Z samoakceptacją też nie jest najlepiej.

    marta777,
    mnie największą frajdę sprawiał basen, aerobik i siłownia, niestety z powodów finansowych aerobik i siłownia muszą na razie poczekać, a basen... wolę się na razie nie pokazywać w stroju kąpielowym. ale dzięki solitude przypomniałam sobie o moich rolkach więc to chyba będzie to - o ile jeszcze potrafię na nich jeździć

    solitude,
    jak na razie jest dobrze, po raz pierwszy od kilku lat zjadłam śniadanie jestem z siebie dumna rolki to świetny pomysł, pamiętam jak kiedyś śmigałam prawie każdego dnia. nie mogę się już doczekać aż będzie troche cieplej

    Gofus,
    dziękuję

    Misio,
    mam tak jak Ty, każde najmniejsze słowo na mój temat strasznie mnie dotyka. Pamiętam jak jakiś czas temu koleżanka (od tamtego momentu była koleżanka) nabijała się z mojego biustu. Co zrobiłam następnego dnia? zaczęłam szukać informacji na temat pomniejszania biustu Z ciuchami jest tak samo - jak tylko nie znajdę czegoś co mi się podoba w moim rozmiarze to wpadam w depresję i potem cały dzień chodzę zapłakana. Będę potrzebowała bardzo dużo wytrwałości, żeby nie rzucić tego wszystkiego

  6. #16
    Neurastenia jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    27-05-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    Witam dziewczyny

    Zdaję sobie sprawę, że pewnie co dziewczyna to inna historia związana z ciałem Tak naprawdę niewiele jest osób, które stanowczo mówią, że są ze sobą pogodzone i w pełni się akceptują. Oczywiście, ważny jest też dystans do siebie i nie wywalanie swoich kompleksów przed wszystko inne w życiu. No ja niestety taka nie jestem, ale walczę o lepszą siebie

    Gofus - przeraża mnie również to o czym piszesz, że w pogoni za swoimi nierzadko głupimi ideałami, potrafimy zniszczyć to co piękne wokół nas, ale także same siebie. Dręczymy otoczenie, jesteśmy odpychające, bo wciąż naburmuszone i niezadowolone. Ja potrafię cały dzień zepsuć sobie i mojemu Kochaniu, bo nie wcisnę się w jakieś spodnie, albo czuję niekomfortowo. Naprawdę jestem nieznośna. Ale czasami robimy jeszcze krok dalej, szkodzimy fizycznie swojemu organizmowi. Jak mam napady kompulsywnego obżarstwa, to wykorzystuję swoją wiedzę z zakresu dietetyki idealnie: pochłaniam wszystko co jest najbardziej niezdrowe, kaloryczne i odbije się na moim wyglądzie zewnętrznym, ale pozostawi ślad na narządach wewnętrznych... Nie wiem co z tym podnoszeniem... Bo tak jak pisałam, miałam parę zrywów i oczywiście, że czułam się fantastycznie, zaczęłam wychodzić do ludzi, rozwijać się, byłam otwarta na świat - szczęśliwa. Ale potem zawsze przychodził moment, kiedy zaczęłam znowu psuć, objadać się, popadać w przygnębienie. Zawsze panicznie poszukuję nowych motywacji, niestety czuję, że się wyczerpały: nie działa na mnie to, że wiem, iż poczuję się genialnie, że poprawi się stan skóry, moje samopoczucie, zmieszczę się w spodnie, będę pewniejsza siebie itd. Ale może jeszcze nie spadłam na samo dno i to dlatego :P Zwracasz jednak uwagę na ważną rzecz: "wszelkie zmiany zawsze zaczynają się w naszym umyśle, tu właśnie często znajdziemy odpowiedź na pytanie dlaczego?". Poważnie zastanawiałam się nad wizytą u psychologa, bo zgadzam się z Tobą. Być może moja psychika nie pozwala mi na polubienie siebie... Śmieję się przez łzy, że mam takie rozdwojenie. Z charakteru się lubię, lubię się za zainteresowania, inteligencję i ciekawość świata. Ale kiedy patrzę w lustro, czuje, że dziewczynie w środku źle dobrano powłokę, ciało. Że nie tak miało być. Głupie, wiem :P Ale czuję taki dyskomfort: "to nie ja", "ja tak nie wyglądam", "za dużo mnie", "ależ tragicznie wyglądam" itd. To wywołuje ciągłe uczucie konfliktu, niezgody... Co robić?

    Misio - Ha :P Fajnie, że jest nas parę Ty zwracasz uwagę na wpływ otoczenia na Twoją postawę. Pewnie myślisz jak postrzegają Ciebie inni, że mają Cię za grubą, mniej atrakcyjną przez wystający brzuch itd. Mówisz, że jesteś ładna i zgrabna. Mam to samo Są chwile, kiedy doskonale zdaję sobie sprawę z moich atutów (twarz, ramiona, piękny dekolt, tyłek itd.), ale szybko można nas z tego zachwytu wytrącić. Piszesz o wciąganiu brzucha, hehe. Mam to samo. To zresztą też mój newralgiczny punkt. Mój chłopak stara się mnie w ogóle tam nie dotykać, bo wszelki dotyk powoduje wręcz... paraliż Z tym, że tak jak wcześniej wspominałam, ja mam problem bardziej ze sobą i postrzeganiem mojego ciała przeze mnie samą. Ile razy Bartek powtarzał, że przesadzam, BA, większość facetów mi to mówi i się puka w czoło - nie pomaga. Ile razy słyszałam słowa zachwytu nad swoją osobą - i co? - spływa to po mnie, bo ja wiem lepiej Nie wiem czy macie to samo, ale dla mnie kilogram w górę to jest tragedia. Wręcz fizycznie to czuję i dziwę się, że nie widzą tego inni. JAK MOGĄ NIE WIDZIEĆ Przecież ciuchy ciasne i ogólnie taaaaaaka gruba jestem, a oni nic :P Z tym rozciągnięciem mam podobnie, zawsze lubiłam ruch i zachwycałam się możliwościami swojego ciała. Lubię czuć się też taka zbita, a nie jak galaretka Wiesz, ja jestem teraz w tym momencie, który nazywasz "nieruchawa kupa tłuszczu" (ślicznie ). Nie mogę się doczekać aerobiku i zakwasów, ale także poczucia zadowolenia z siebie. No i to o czym piszesz - "niesamowicie pozytywne nastawienie do świata i siebie". Dokładnie Nie musisz dawać słowa, ja wiem, że dokładnie tak jest Tylko trzeba zacząć i ruszyć zgniłe dupsko! A przede wszystkim - UŚMIECHNĄĆ SIĘ

    Miłego dnia walczące i silne KOBIETKI

  7. #17
    Neurastenia jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    27-05-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    Linkinka_Becia

    No to świetnie się dobrałyśmy :P Obie musimy walczyć o swoje marzenia Myślę, że w grupie raźniej i zawsze wygadać się można, co czasami pomaga. Wiesz, ja się przestałam przejmować co powiedzą o mnie inni, ale pamiętam takie zdarzenie, kiedy skusiłam się na nieco krótszą spódniczkę, a potem - kiedy wyszłam "na miasto" z Bartkiem, to ciągle go obserwowałam, czy nie patrzy na inne. Sama też non stop [sic!] się z innymi porównywałam i chyba nie muszę dodawać, że zawsze na niekorzyść :P Po paru godzinach nastało apogeum. Rozbeczałam się, zrobiłam ogromną awanturę chłopakowi, że się ciągle gapi w biusty i w nogi innych, że jak mnie nie chce, to niech sobie chudą znajdzie itd. Po prostu TRAGEDIA Umysł może zdziałać wiele na naszą korzyść, ale może być też zabójczy. Dlatego teraz - pełen OPTYMIZM kochana! I patrzymy w przyszłość z RADOŚCIĄ Nie chcę się tak łatwo znowu poddać! Nie ma smutków, jest MOBILIZACJA

    O tych rolkach też myślę, może sobie sprawię na wiosnę :P I pewnie się na nich zabiję :P Aha, i jeszcze masz OPIERNICZ za śniadanie! To podstawa! Powinno być najbardziej pożywne. Wiem, że jak się (przepraszam za wyrażenie) nażre na noc, to rano się już nic nie chce jeść, bo się czuje jak słoń, ale trzeba się zmusić, a odpuścić sobie kolację!

    A tak swoją drogą - u Ciebie też widzę dobre nastawienie - tak dalej

    PS A co z tym biustem masz Ja miałam zawsze za mały. Teraz jest w sam raz, ale przez dietę i ćwiczenia spadnie znowu i będzie decha Strasznie podatne jesteśmy na otoczenie, prawda? Chyba czas się jednak odciąć od "ikon mody" i pieprzonych ludzików, którzy krytykują innych, żeby podnieść swoją marną samoocenę. A my i tak jesteśmy najlepsze

  8. #18
    Gofus jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    05-05-2005
    Mieszka w
    Morzyczyn
    Posty
    206

    Domyślnie

    Hej laseczki! no pewnie że nie ma mowy o zmartwieniach czy dołkach. Bierzemy się ostro do roboty Nurastenio, kochaniutka nie wstydź się poszukać pomocy u specjalisty, ja też zawitałam i do psychologa i do psychiatry bo takie miałam doły, Dzięki ich pomocy uzmysłowiłam sobie źródła moich niepokojów i lęków, jest lepiej ale jestem jeszcze cały czas w drodze. Ciągle muszę czymś "zatykać stres", kiedyś to było jedzenie, słodycze teraz o matko aż wstyd się przyznać - zakupy Wstyd bo ja połowy z tych rzeczy nie potrzebuję a drugiej połowy wcale nie używam ale mam radochę że kupuję. Oj mówię ci kochana to masakra jest! tym bardziej że nie śpię na pieniądzach i naprawdę szkoda mi tej forsy tak bez sensu wydanej. Także ja tu będę się z jeszcze jednego nałogu wygrzebywać a wy mi słoneczka pomóżcie. Ok?
    Ponadto kochaniutkie samoakceptacja jest konieczna do osiągnięcia sukcesu, niestety nie da rady inaczej. Ja też mam syndrom grubasa, a brzuch?....hehe...to już u mnie schiza jest po prostu, nigdy nie pokazuję brzucha!!!!never! nie ma szans, nawet w spodniach czy spódnicy ciągle naciągam bluzki żeby go zakryć, i mogą se gadać że go nie ma jak jest! No ale wszystko pokonamy, poukładamy, przewartościujemy, opierniczymy się wzajemnie jak trzeba i już niedługo będziemy świętować! Dobrze kombinuję co nie?

  9. #19
    Awatar Misio
    Misio jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    05-02-2008
    Mieszka w
    Warszawa
    Posty
    299

    Domyślnie

    Fajno, żeśmy się tu zebrały wszystkie Co do wpływu otoczenia na mnie. Kiedyś to było przytłaczające, szczególnie pod koniec podstawówki (dzieciaki w tym wieku są przecież rozbrajająco szczere), jeden chłopiec z mojej klasy raz w życiu poprosił mnie na jakiejś zabawie do tańca tylko dlatego, żeby pokazywać kolegom nad moją głową różki z palców. To wszystko wpływa na psychikę. Jednak od czasu liceum, chociaż zawsze sama wprowadzałam się w depresję przez moją tuszę, przestałam zwracać uwagę na to, co mówią o tym inni. Może dlatego, że przestali. Jakoś tak się stało, że byłam pewna siebie i wszyscy mnie lubili i szanowali nie zwracając uwagi na to, że mam trochę kilo więcej. Na studiach było tak samo. Mój wygląd przeszkadzał tylko mnie i przestało mnie całkowicie obchodzić co na to inni. Ja sama siebie szanuję. Jeśeli komuś się nie podobam, to znaczy, że to jest jego sprawa. Jeśli ktoś ma problem z tym, jak wyglądam, to to jest jego, nie mój problem. Poza tym, tak jak Ty, Neurastenio droga, brzydka nie jestem Deprechy dostaję jedynie w sklepie z ubraniami, gdzie nawet rozmiar xl okazuje się L albo M, nie wiedzieć czemu. Od kiedy jestem z moim Tomkiem, w ogóle już nie zwracam uwagi (poza chwilami w sklepach) na to, że ważę ile ważę. Tylko, że...... okazało się, że mój styl życia i żywienia wpłynął źle na moje hormony, okres, lekarz powiedział, że koniecznie muszę coś zmienić, schudnąć. (Pomijając fakt, że jak mu powiedziałam ile ważę, to nie wierzył i kazał mi wleźć natychmiast na wagę). Więc sięodchudzam i przy okazji, co jest miłym skutkiem ubocznym i chyba naturalnym, odzyskuję jakąś radość z codzienności, dumę z siebie, pozbywam się poczucia beznadziei, które mi towarzyszyło przez ostatnich kilka miesięcy z powodów mi bliżej nieznanych. Tym samym pozdrawiam Was wszystkie. W kupie jest raźniej.
    [url=http://straznik.dieta.pl/index.php]



    Stary, ale jary wątek Misia

  10. #20
    Neurastenia jest nieaktywny Nowy na forum
    Dołączył
    27-05-2006
    Posty
    0

    Domyślnie

    Hej

    Tak dużo się tu udzielam, bo mam ferie i siedzę w domu , a nie chce mi się pracy pisać :P

    Gofus - tylko wiesz, ja mam nastawienie, że psycholog i tak mi nie pomoże i w ogóle ciężko będzie jakiegoś dobrego znaleźć. Jakbym zobaczyła, że mu zwisa co do niego mówię, to chyba bym udusiła, porżnęła nożem, zapakowała każdą część ciała do innego worka i zakopała w różnych miejscach No to niestety mnie zrozumiesz... Moje doły też czasami bywają przepastne... U mnie nie chodzi o stres, to wiem... Nie czuję go, w sumie jest moim sprzymierzeńcem, mobilizuje mnie. Chyba raczej będzie chodziło o presję bycia idealną dla siebie, dla innych. Bartek wciąż mi powtarza, że bardzo mu się podobam, że mnie w pełni akceptuje, że jestem fantastyczna! A ja wciąż mu nie wierzę i wmawiam sobie, że on chciałby dziewczynę: szczuplejszą, z ładniejszym i większym biustem, ze zgrabnymi nogami, ambitną itd. On jest zły, a ja wiem swoje Idiotka jestem, bo wiem, że mogę w końcu zniszczyć coś tak wspaniałego Natomiast wracając do Twojego problemu. Słyszałam o genie odpowiedzialnym za to, iż człowiek jest "nałogowcem". Walka z jednym nałogiem prowadzi do popadania w inne... Czyżby coś w tym było? To musi być masakra, bo skoro ja stoję przed lodówką myśląc sobie "zaraz zwymiotuję, tak jestem nażarta" po czym zjadam jeszcze dwa jogurty, śledzie w śmietanie, tosty z ketchupem i szynkę, no to Ty pewnie tak masz w sklepie... Najgorsze jest, że słyszymy rady "to zajmij się czymś, znajdź pasję". Naiwni Człowiek po prostu w środku się gotuje, tyle przez niego myśli przepływa - niepoukładanych myśli... Musimy się zastanowić czy mogłabyś zastąpić wizyty w sklepach, może masz jakieś ukryte talenty? CO do samoakceptacji... Z tym u mnie jest fatalnie i widzę to właśnie w aspekcie pracy... Nigdzie nie wysyłam CV, bo z góry zakładam, że nikt mnie nie będzie chciał, bo nic nie potrafię... A jak Bartek mnie zmusi i przejdę np. Assessment center, a potem wychodzi, że mam naprawdę dobre predyspozycje i jestem bardzo kreatywna, to nie mogę w to uwierzyć i zwalam na szczęście I jeszcze się denerwuję, jakie debilki dostają się na staże w radiu czy telewizji, tylko dlatego, że były uparte, a ja - dużo mądrzejsza (:P) siedzę w domu i czekam chyba na zbawienie Bardzo dobrze kombinujesz, wręcz wspaniale Ja szacuję, że przy Waszej pomocy, będę świętować za 3 miesiące, hehe. Super jesteście!

    Misio - hehe, wiesz co? Podoba mi się zdanie "od czasu liceum, chociaż zawsze sama wprowadzałam się w depresję przez moją tuszę, przestałam zwracać uwagę na to, co mówią o tym inni. Może dlatego, że przestali." A może dlatego oni przestali gadać, bo Ty przestałaś zwracać na to uwagę, co Często sobie same wmawiamy jakieś fakty! Wiem to po sobie, bo ciągle mi się wydaje, że inne dziewczyny mnie oceniają i krytykują, jestem wręcz o tym przekonana :P A potem w rozmowie wychodzi kompletnie co innego Jejku, one widzą rzeczy pozytywne, zachwycone są moim makijażem, zawsze nienaganną fryzurą. Nie ma na świecie samych ZOŁZ Jedna z koleżanek powiedziała, że dlatego tak jest, gdyż osoba, która siebie nie akceptuje (czyli ja :P) szuka u innych samych wad: "ma grube nogi, odstające uszy, gdzie ona tam ładna!?", a taka pogodzona w sobie, dostrzega pozytywy (i kurczę, jak rozmawiamy to niestety się to sprawdza w praktyce ). Sporo nas łączy Ja też w środowisku uważana jestem za przebojową, pełną siebie, otwartą. Tylko mało osób wie, co się kryje w środku Jesteś teraz krok dalej, szanujesz się To bardzo ważne, ja raczej gardzę sobą za brak silnej woli i ogólny brak odnalezienia się w życiu teraźniejszym. No i za oszukiwanie samej siebie... Pewnie to znacie "od jutra, będę liczyć kalorie, dam radę, będzie super" i wychodzi gufno No tak, hormony... znam to z autopsji... Ale jesteś na dobrej drodze i bardzo mnie to cieszy Chcę tak jak Wy

Strona 2 z 134 PierwszyPierwszy 1 2 3 4 12 52 102 ... OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •