Z człym szacunkiem dla Tusiaczka (i uznaniem praw autorskich) zaczynam opozycyjny post, żeby nie zginąć pod wcześniejszymi wiadomościami. Myślę, że warto spojrzeć na drugą stronę zagadnienia tzn. kwestie motywacji osób odchudzających się. Osobiście mam dużo samozaparcia w wielu dziedzinach życia, ale nie jestem typem wilka samotnika, zdolnego do długotrwałych wyrzeczeń bez nagrody i zachęty. Kiedy ma się przed sobą min.20kg do zrzucenia trudno jest wytrzymać 3 tygodnie na 1000kCal żeby schudnąć 3-4 kg (jak się uda). Przy majej wadze (89kg) tego nawet nie widać. Jeść się chce strasznie a efektów nie widać! Diety restrykcyjne to nie sposób na życie i rzeczywiście osobnego wysiłku wymaga nauczenie się utrzymywania wagi. Tym nie mniej przynajmniej ja potrzebuję od czasu do czasu spektakularnych sukcesów. Zamierzam to udowodnić na własnym przykładzie. Dziś zaczynam Dietę Cambridge. Liczę na zrzucenie 6-7kg przez następne 3 tygodnie. A do końca roku będę ważyć 70kg.
Rękawica rzucona, co Wy na to?
Duncana Waleczna Herbu "I want it all and I want it NOW!!!"
Zakładki