To i ja sie pochwalę. Ja tak sobie powolutku, bez specjalnych wyrzeczeń, ale efekty też powolutku , ale są. Zaczęłam na początku kwietnia z wagą ok 95 kg, teraz mam 89,5. Prawdę mówiąc to w ogóle tego nie widać, ale spodnie sprzed trzech miesięcy mogę zdjąć bez rozpinania (no, tego ,trochę sie męczę przy tym zdejmowaniu, ale można). A co stosuję? Nie jem prawie wcale cukru, bardzo niewiele pieczywa, kaszy, ryżu, makaronu, ziemniaków - prawie wcale. Chociaż ostatnio na młode ziemniaczki w niewielkich ilościach pozwalam sobie (młode mają mniej kalorii i mniej węglowodanów). Jem znacznie więcej niż kiedyś ryb, warzyw i owoców. Prawie zawsze w miseczce, w której kiedyś spoczywały czipsy i orzeszki do pogryzania - leży rzodkiewka, kawałki kalarepki, marchewki, ogórka. No i ruch - jezdżę na rowerze, prawdziwym nie stacjonarnym. W czerwcu wyszlo mi średnio ok 10 km dziennie.
Kasandro, nie chcę Cię straszyć, być może jesteś wyjątkowym wyjątkiem, ale takie szybkie schudnięcie (10 kg w kilka tygodni) zazwyczaj szybko wraca z solidną nawiązką.