ja zawalilam rok temu diete, bo sluchalam pani dietetyczki i staralam sie bardzo, zeby najmniejszy batonik nie znalazl sie w moim menu. Efakt - 2 tygodnie wzorowej diety, totalna zalalamka i 2 tyg. obzerania sie czym popadnie. Dzisiaj uwazam, ze nie pomoze mi nawet najlepiej ulozona sieta, jesli nie jest ulozona dla mnie - pewnych rzeczy po prostu nie jestem w sobie zmienic, co poradze na to, ze uwielbiam jesc, pichcic, probowac nowych smakow, ze bardzo lubie slodycze i fast foody - od czasu do czasu. Nie da sie nagle komus powiedziec, ze od dzisiaj ma przestac lubic to, co lubil do tej pory, i zaczal jesc to, czego szczerze nienawidzi.
Teraz stosuje 1200 kcal, jem drobne slodycze jak mam ochote, chudne i nie czuje tego ciaglego strasznego napiecia pt. "przez kilka tygodni nie bede mogla zjesc nic slodkiego!!!".