-
Witajcie kochane czemu tu znowu taka cisza
Odezwijcie się, co u was słychać. Dobrze czy źle , wszystko jedno. Razem damy radę, a każda z osobna tylko w coraz większą frustrację wpadamy.
Mnie też kilka dni nie było. Przepraszam. Teraz będę już zaglądać regularnie.
Cieplutko pozdrawiam i czekam na was.
-
Witam!
U mnie ....Ale wiecie, dzisiaj poniedziałek, więc jak zwykle zaczynam od poczatku....
Zauważyłam, że jesteście też w dziale pamiętniki, o matko, ile mam zaległości, a komputer tylko w pracy....Zwolnią mnie wreszcie......
Gorąco pozdrawiam wszystkich, będę zdawać relacje codziennie, mam nadzieję, że będą to relacje optymistyczne, a nie czerwienienie się ze wstydu......
Buźka
-
Tak, Aia, poniedziałek...
Ja też... znowu, a raczej wciąż. Trochę do nadrobienia, jak to zwykle po weekendzie - dlaczego tak jest? Od poniedziałku do piątku super i mam wtedy wrażenie, głębokie przekonanie nawet, że to jedyny właściwy sposób odżywiania, te warzywka i inne, a potem przychodzi weekend... i zaczynam to olewać... aż do poniedziałku.
Chciałabym, żeby mi się te zdrowe żywnościowe klimaty wpoiły tak na stałe, żeby mój mózg się krzywił na myśl o spaghetti, żółtym serze, cieście, a nie tylko moja mina (że niby niedobre, a cała reszta... :P (mniam, daj trochę!
No to Dziewczyny do dzieła! Aia, Siba, Szane, Nanto...
OD PONIEDZIAŁKU
-
A ja sie musze pochwalic !! Nie wiem jak mi to wyszlo, ale weekend mialam swietny !! Niedziele to zawdzieczam Jado ( tu do nas nie zaglada ale ma swoj pamietnik na dziale pamietnikow) , bylysmy na takim "spacerku" , ze dzis ledwo noziami ruszam , jak wrocilam do domu to mi sie nawet jesc nie chcialo, wciagnelam tylko kulke Zottarelli , potem wieczorem winogrona i finito, a na spacer poszlam na czczo i objadlam na nim Jado z jablka Mowie wam dziewczyny , jak weekend to tylko gdzies w pole , jak najdalej od budek z lodami , goframi itp , no i od swojej lodowki. Jest taki etap, ze zjadloby sie sie konia z kopytami a jak sie go przetrzyma i jeszcze troche pomeczy to potem juz nic sie nie chce !!
Dzis chociaz rano ciezko sie bylo rozruszac, ale zaliczylam godznke z psami i marsz z jednego konca Sopotu na drugi i z powrotem , teraz jeszce pokrece sie po okolicy w celu zalatwienia paru spraw i ide piechotka na dzialke. Nie moge zmarnowac wczorajszego wysilku i pozwolic miesniom na lenistwo
Szaneczko- witaj!!Jak milo widziec twoj wpis i czuc nowa sile , jeszcze moze nie taka jak kiedys, dopiero taka budzaca sie , ale i tak znacznie przewyzszajaca sile nas wszystkich.
Aia- nie czerwien sie Moze jak nie mozesz dac sobie rady z dieta to tylko ogranicz to co jesz o polowe. To juz cos . I ruch!! Jakims maniakem ruchu sie robie !! On pozwala mi zjesc sobie to co lubie bez wiekszych wyrzutow sumienia, kiedys jak zjadlam mozzarelle to lapalam takiego dola, ze konczylo sie na zjedzeniu calej pozostalej zawartosci lodowki.
Kenzo- Jak caly tydzien sie trzymasz a jeden dzien w tygodniu troche odpuscisz to nic sie nie stanie. Ale tylko jeden dzien !!
Papa!
-
Siba- gratuluje!!
Ja wracam jako córa marnotrawna - tzn. w sobotę i piątek było ok. ale niedziela...ojej ile tego było no ale dziś już lepiej...mam teraz dietę ŻP, to etap wstępny jedzenia normalnego, bo zauważyłam, że mam problem taki, że jak już nie waże i licze kalorii to daje sobie taki upust... dlatego koniec z liczeniem kalorii, teraz zastanawiam się ile bym miała jeść żeby nie tyć, przecież nigdy w życiu tak nie jadłam!!!
-
KenzoFlower, masz rację, czasami to zdrowe żarcie daje takiego powera, że człowiek cudnie się czuje, je mniej i zdrowo i wcale nie jest ciężko, a wręcz niemożliwe wydaje się poprzednie jedzenie ("o matko, jak ja mogłam tak się obżerać, przecież to było bllllllllleeeeeeeeeeeeee i rozpychało żołądek, a jaaaaaakie niezdrowe.....")....Wtedy planuję juz jakie stare ciuchy będę wkładała na siebie, bo przecież nie będą już obcisłe i będą leżały wręcz przecudownie....Planuję, że jak zrzucę 10 kg to kupię sobie zawaliste dzinsy....I że to będzie już wkrótce......A później przychodzi chwila, moment, impuls, słabość (jak zwał, tak zwał) i zaczyna się zwykłe obżeranie.....I dla odmiany człowiek czuje się obwisły, ociężały, ospały, niezadowolony z siebie....A podobno jesteśmy istotami myślącymi.... Toż to nie ma sensu.....
Dobra, przestaję zrzędzić i po raz 357 postanawiam:!!!!!
1. Jeść 1500 kcal (maksymalnie);
2. Jeść to, na co mam ochotę, ale mieszcząc się w limicie;
3. Ćwiczyć codziennie rano 20 minut (ale po 20 minutowym spacerze z psiną, który traktuję jako rozgrzewkę);
4. Starać się nie jeść w założonym limicie słodyczy, a na pewno ich nie kupować! (czyli jak trafi się jakaś wyjątkowa kawa z kumpelą, to jedną drożdżówkę zamiast np. drugiego śniadania mogę zjeść, ale przestaję kupować tony s łodkości w sklepie na domowe obżarstwa....słowo daję, że jak kupuję na moją trzyososbową rodzinkę słodycze, to wygląda to tak, jakbym robiła zakupy świąteczne... a my to jemy za jednym posiedzeniem....o matko...ile to kasy i jakie niezdrowe.....);
5. Po 19-20 nie jem już normalnych posiłków, a jak mnie przypili, to ewentualnie nektarynkę lub jabłko (lepsze to, niż napad na lodówkę);
6. Piję dużo czerwonej herbatki (lubię, a kiedyś nie cierpiałam, polecam BioActive).
Coś jeszcze?...Rozważę łażenie na aerobic, ale pomyślę, bo teraz już nie dojadę tam rowerem (robi się ciemno, a trzeba jechać polami, a tam o zmroku jest nieprzyjemnie....). Pomyślę, a póki co, będę ćwiczyć w domu!
Sibko, congratulations! Fajnie, że tak się dotleniasz na świeżym powietrzu, zwłaszcza z forumowiczką! Pozdrawiam gorąco Jado! Ja też lubię łazić, ale u nas w wolne dni dzikie tłumy ludzi chodzą po lesie, nie mogę swobodnie puścić psa, bo się niektórzy boją i trzęsą z daleka na jego widok (zaznaczam, że pies jest w kagańcu i nie zwraca najmniejszej uwagi na ludzi, ale co zrobić.....Ludziska myślą, że duży pies ma tylko jeden cel w życiu "zjeść wszystkich ludzi na świecie" ). Więc wolę łazić po okolicznych polach i łąkach, gdzie spotykam co najwyżej innych psiarzy. A jak jest z życiem ludzko psim u Ciebie, kochanie?....
Nantosvelta, zawsze wracaj do nas po szaleństwach jedzeniowych, słowo daję, że w grupie łatwiej! Ile masz jeść, żby nie tyć?....Podaj proszę swoje wymiary i wiek, to Ci powiem. A na razie może spróbuj nie smarować chleba masłem (zamiast tego może twarożek, chrzan, czy ketchup), pieczywo jeść wyłącznie razowe, na obiady nie smażyć, ewentualnie dusić w jednej (dosłownie, ja odmierzam) łyzce oleju, no i nie jeść żadnych słodkości. Na razie oczywiście, żeby łatwiej było kontrolować wagę. Albo nie robić tych wyrzeczeń, tylko jeść połowę tego, co zwykle (dopychać się warzywami, jabłkami, wodą, herbatkami ziołowymi). I dobrze byłoby ćwiczyć....chociaż z 15-20 minut w domu....
Szane? Co słychać?....Chyba zaraz wpadnę do Ciebie w odwiedziny...
Pozdrawiam gorąco wszystkich!
-
Aia- ja to mam te szczęście w nieszczęściu, ze następnego dnia tak mi niedobrze, że nawet nie myśle o jedzeniu, bo zaraz reakcja zwrotna się pojawia
Tak było wczoraj- dziś natomiast rano biegunką (po raz pierwszy w życiu chyba coś takiego miałam, zaszkodził mi widocznie kawałeczek spróbowanego kabanosa po wypiciu mleka :P) no ale na szczeście minęło...teraz czuje głód na szczęście z ćwiczeń jestem zadowolona...
Aha, mam 18lat, 164 wzrostu, waże nie wiem ile ok. 64-66kg. chciałabym dojść do 60kg...ale tak mi trudno
-
Nantus- biedaku , dobrze, ze juz ci przeszlo. Taki maly przelocik moze nawet dobrze robi bo jelita sie oczyszczaja.
-
Zważyłam się dziś rano. 64kg. Mam 164(czasami mówią że 165:P) więc niby nadwaga jest, niby nie ma, zależy jak na to patrzeć. Wg. bmi mam, bo młoda jestem:P, ale wg. mnie nie mam, bo w końcu mam grube kości i moja mama np. wg. bmi ma nadwagę a wg. pomiarów jakiśtam ma niedowagę.
Tak czy inaczej rzucam dietkę, dziś jestem z siebie dumna- nie nażarłam się!!!!!!!!! To pierwszy krok by uniknąć jojo , jeszcze sporo przedemną...
-
Witajcie Moje Kochane!
Wracam, bo się za Wami stęskniłam Ogromnieeee!
Miałam nie wracać póki nie zcznę czegoś w koncu z sobą robić a nie tylko mówić...
I w sumie to nie rozpędziłam się na dobre, ale za to wróciłam na siłownię
Teraz mam trochę gorszy dojazd tam, bo firma przeprowadziła się w inną część Warszawy...wiecie co?To w ogóle jakaś ironia losu...wcześniej jak wracałam, to mialam tę siłownię po drodze z pracy...więc zero problemu...a nie chodziłam tam za często, a od sierpnia to w ogóle a teraz jak mam ją kompletnie nie po drodze i musze stać w tych cholernych korkach, żeby tam dojechac po pracy to, mimo wszystko tam jeżdzę.Pewnie sobie myslicie,ze mogłabym chodzić, gdzies blizej mojej pracy.No tak, to tez wzielam pod uwagę i sprawdziłam 2 siłownie...jedna to w ogóle jakas totalna poraża z bieżnią "dla dzieci" napędzaną nie elktrycznie a nożnie!!a druga siłownia jest tak zajebiscie droga (bo licza tam czas na bipa tzn od wejscia za bramkę)czyli mycie sie,szatnia itd.w sumie niezly sparin,bo trzeba tak sie spieszyć, że w ogole to chodzenia mija sie z celem...
Tak więc wróciłam na stre śmiecie i dobrze mi z tym...
A co do diety...nie nie katuje sie niczym....wyznaję zasadę Aii,"jeśc wszystko ale w rozsadnych ilosciach"...a w ogole teraz jestem na etapie salatek...wiec jest ok...waze nadal 68kg,bo za silownie wzielam się dopiero w tym tyg. ale mam nazieję,że teraz pojdzie juz to z górki....
A co tam u Was Kochane?
Sibko, Szane.....i inne dziewczyny napiszcie jak Wam idzie w ta jesień...czy wygrywa kocyk i lózeczko w pojedynku z silownia/ruchem czy na odwrót?
Sciskam Was mocniście!I czekam na wiesci...
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki