-
He, ja też jak myślę o sobie w kostiumie to też na razie jestem mocno zniesmaczona Ale do lata będzie dobrze. Musi być chociaz ostatnio stwierdziłam, że jak mi jeszcze raz ktoś powie, że schudąłm to chyba rzucę w cholerę to odchudzanie Naprawdę jakaś dziwna jestem, bo tego typu komplementy działają na mnie demobilizująco. A chyba powinno być odwrotnie
Teraz lecę zobaczyc co na innych wątkach, mam nadzieję, ze ta dziewczynka 12 lat 177cm/50 kg. już się zmyła. No to uciekam, zobaczymy jak się Marlenka cały tydzień sprawowała Jak źle to oj, oj, oj....
-
Dzień całkiem, całkiem I bezwyskokowo (łącznie 1100 kcal.), i samo zdrowe jedzonko ( marcheweczka, szpinak, kotlety z selera i inne pyszności, czyli to, co tygrysy lubią najbardziej, kiedy nie są na etapie jedzenia wszystkiego, co leży pod ręką ), a nawet ponad godzina ćwiczeń. To akurat zdarza się wyjątkowo rzadko - ostatnio było chyba w ubiegłą sobotę. Więc generalnie jestem dziś zadowolona, mam nadzieję, że cały weekend jakoś się ułoży, bo te dni, kiedy wracam do domu są dla mnie najgorsze.Wałęsam się po domu i tylko myślę, co by tu wtrąbić (żeby się przy okazji do pracy nie brać...), a zawsze ktoś wpadnie/albo ja do kogoś a wtedy to już wiadomo - ciasteczka i inne pokusy.
Wiosna przyszła więc mobilizacja jest - trzeba będzie niedługo zrezygnować z przykrywających ciałko i sadełko sweterów
buziaczki
-
a ja zaniedbałam ....forum a przede wszystkim siebie....juz nic nie obiecuje bo u mnie sie tylko na wielkich słowach konczy ...
-
witam
Właśnie zaczynam się cieszyć cudownie przedłużonym weekendem
Z radości aż za dużo zjadłam, więc nie martw się marlenko, nie jesteś sama Czasem zastanawiam się jak to było możliwe, że jeszcze jakieś 2 miesiące temu pięknie trzymałam tysiąca, a za największy wyskok mogłam uważać zjedzenie 200 kalorii ponad przydziałowy 1000 średnio raz na cztery tygodnie Teraz to jest średnio tak : 3-4 dni 1000-1100, jeden koło 1400 i jeden koło 1600 Baaaaaardzo rozsądnie, nie ma co... Ale tak naprawdę to wcale mnie to nie martwi Jak nie będę ważyła tych swoich wymarzonych 50 kilogramów, to świat się nie zawali Cieszę się wiosną, piękną pogodą, ciepełkiem ( wreszcie!) i jestem dla siebie wyjątkowo miła i wyrozumiała
Dzisiaj zamierzam troche poćwiczyć, coby jakoś ukoić leciutkie wyrzuty sumienia z racji zjedzenia tych 600 nieprzewidzianych w limicie kalorii ( ale muszę przyznać, że zakupiony przez mamitę ptyś był tego warty ).
Dzielę się więc swoim optymizmem wiosennym i mam nadzieję, Marlenko, że i Tobie jakoś uda się wyjść z chwilowego dołka. Buziaczki
-
Aha, i nie mów, że u Ciebie tylko na słowach się kończy, bo ciekawe kto zgubił te 10 kilogramów
-
Trochę mnie nie było, ale właściwie nie bardzo miałam o czym pisać, bo na diecie raczej bez zmian. Przez parę dni chciałąbym trochę bardziej ograniczyć węglowodany, żeby nieco poskromić apetyt , ale specjalnie katować też się nie będę, bo to bez sensu. Teraz uciekam na obiad (kapuśniaczek i kotlety sojowe), może się nawet zmobilizuję do ćwiczeń, bo pogoda bardzo zachęcająca.
Nie wiem, jak u Ciebie, Marlenko, ale trzymam kciuki, żeby udało Ci się wszystko uporządkować i przemyśleć.
buziolce
-
oh kochanie ja byłam teraz w takiej depresji...
do niczego ...
w czarnych barwach wszystko widziałam...
ale postanowiłam sie pozbierac i spróbować od nowa...
inspiruja mnie słowa Kartezjusza jakie dałam sobie jako motto w profilu ...
uda sie???
jutro dam Ci linka na nowy post ...bo zakładam...
-
jestem chora głos mi wysiadł
-
Witaj!
Cieszę się, że wreszcie jesteś
Depresja... pozostaje mi tylko trzymać kciuki, żeby jak najszybciej udało Ci się wyjść z dołka <przytul>
Słowa, które wpisałaś jako swoje motto są rzeczywiście piękne. Mnie przez ostatnie tygodnie udało sie chyba tak właśnie wszystko sobie naświetlić. Tak naprawdę dieta nie jest już dla mnie specjalnie ważna, jest gdzieś obok, bynajmniej nie w centrum mojego życia. A pomogła mi szczera rozmowa z kimś BARDZO MĄDRYM, kto uświadomił mi, że mój wieczny perfekcjonizm jest moim największym błędem. Nie muszę być idealna, bo nawet bym nie potrafiła. Najważniejsze jest zaakceptowanie swojej naturalnej skłonności do błędów i porażek. Nobody's perfect...
To, że schudłam w żaden sposób nie wpłynie na moje życie, jeśli ciągle będę wymawiać sobie najdrobniejsze uchybienia.
Polubić siebie z wszystkimi zaletami i wadami.
I w żaden sposób nie uzależniać nastroju od powodzenia lub niepowodzenia diety.
Tyle tylko mogę poradzić od siebie.
Pozdrawiam cieplutko
-
Ufffff, jestem kompletnie wypompowana...
Świąteczne porządki w dużym stężeniu...
Na szczęście już skończyłam, więc dla odmiany mogę się zająć pracą intelektualną Tylko, jak zwykle, nie bardzo mam chęć
Trochę dzisiaj i wczoraj było nie bardzo dietowo, ale z drugiej strony musiałam podjeść, bo nie miałabym siły trzepać tych dywanów i myć okien Tak się przynajmniej pocieszam Jak zwykle zresztą, hi, hi... dietowy leniwiec się ze mnie zrobił
A poza tym bardzo miło, pogoda dopisuje, święta się zbliżają i w ogóle jakoś tak się wiosennie i radośnie zrobiło
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki