-
Oj dziewczeta mnie tez przeraza wizja tego, ze juz do konca zycia bede musiala byc na diecie, a przynjamniej uwazac na to, co jem i w jakiech ilosciach czasami mysle sobie-dosc zaczynam jesc normalnie, ale za chwile pomysle o tym, ze nie moge tego zrobic bo zaraz wskocza mi kg i co wtedy??Nie po to mecze sie przez tyle czasu zeby cos zrzucic, alby pozniej popasc w zapomnienie i machnac reka...no coz..taki juz moj los..niektorzy nie musza sie martwic tym ze przytyja jak zjedza bo maja swietna przemiane materii, a ja..niestety nie naleze do tych osob
-
nawiazujac do tytulu tego tematu musze powiedziec ze3 dla mnie terazniejsze odchudzanie stalo sie sposobem na zycie. chce schudnac jeszcze pare kilosow ale nie przeraza mnie mysl ze trwa to tak dlugo. przegadal sama siebie i stwierdzilam ze ja sie nie odchudzam tyko zdrowiej zyje jem itd. przez to przy okazji chudne. tez czasem walcze z checia zhjedzenia ciastka czy cos takiego. jednak zamiast tego zjem jedna dwie kostki czekolady. i juz . to samo jest z bialym pieczywe. zamiast trzech kromek jem jedna. uogolniajac nie stresuje sie ze czegos mi nie wolno . i to u mnie zdaje egzamin. nie czekam z wytesknieniem na dzien w ktorym skoncze diete. bo ja jej nie skoncze. mysle ze taki sposob jest najlepszy. wiem ze moge dzibnac wszystko ale wszystko tez licze i skrupulatnie organizuje. po prostu. przynajmniej nie czuje sie tak jak na kopenhaskiej kiedy jedzenie mi sie snilo a po skonczeniu rzucilam sie na placki ziemniaczane.
-
pris a powiedz mi z jakiej wagi startowalas? bo ja gdzies z 83...
i powiedz widzisz po sobie tak faktycznie ze schudlas? bo ja niby widze.... troche po ciuchach... ale wlasnie nie bardzo.. to znaczy ze moj obraz siebie w mojej glowie jest taki sam jak te pare kilo wczesniej
mi sie tak wydaje ze 65 kilo przy naszym wzroscie to tak idealnie... oczywiscie zalezy niby od czlowieka no ale tak teoretycznie przynajmniej... oby udalo nam sie to sprawdzic
moja kumpela ma tyle co my i wazy 59 i jest no baaardzo chuba plaska i wogole... wiec 65 powinnobyc ok... ale ja sie troche pogubilam jednak w calej tej diecie odchudzaniu itp... kiedys bym sie dala pociac zeby wazyc 70 a teraz patrze w lustro i widze GRUBASA
ech ale sie rozgadalam
pozdrawiam
wiek - 22
wzrost - 177
-
Dla mnie jeszcze straszne jest to, ze zalozylam sie z chlopakiem, ze na poczatku lutego bede wazyc 50 kg. Myslalam, ze mnie to zmobilizuje ale jakos nie bardzo to dziala. No i kg nadal nie spadaja i nie zdaze!!!!!!!!!! Juz nie wiem co mam robic ale nie chce, po prostu nje moge mu powiedziec ze nie schudlam. Nie dlatego, ze on chce zebym ja schudla bo nigdy mi nawet czegos takiego nie powiedzial, tylko dlatego, ze znowu zobaczy, ze kolejna moja dieta to kolejna moja porazka. Nie moze tak byc. Jestem zalamana. Musi sie udac.
Wam to powiem. Przysiegam Wam, ze nie bede przekraczac tych cholernych punktow. Wreszcie zaczne sie pilnowac diety. Musze w koncu schudnac, nie po to ciagle mysle o jedzeniu i mecze sie zeby to zaprzepascic. O nie!!!!!!!!
-
a wiecie ze to racja. ja schudlam na razie 7 kilo. startowalam z 77,7 . owszem ubranka wisza ale jak sie popatrze na siebie wiecie bez ubranka to nie widze. zauwazam tylko wielkie biodra i uda. okropnosc!
-
Limecia, słonko, przeciez schudłas całe 3 kg! Przy Twoim wzroście to na pewno widać Faceci to wzrokowcy, bardziej się liczy Twój wygląd niz wskazówka na wadze Ale, oczywiście, życzę powodzenia w liczeniu punkcików, ja na razie trzymam się kalorii, bo już wyrobiłam sobie oko i nawet nie muszę większości rzeczy ważyć.
-
hej, dziewczyny, więcej optymizmu!
to nie jest tak, że po odchudzaniu całe życie trzeba myśleć o jedzeniu. nie, nie, absolutnie, nie. z takim podejściem to rzeczywiscie można się pochlastać, a nie odchudzać. czas odchudzania jest po to, żeby NAUCZYĆ SIĘ jeść prawidłowo. bo tak naprawdę dieta odchudzająca nie jest niczym innym, jak powrotem do prawidłowego odżywiania (nawet jeśli nigdy się tego nie robiło). to nie jest (a przynajmniej nie powinien być) wymysł całkowicie z kosmosu, polegający na odmawianiu sobie wielu produktów (np. chleba,makaronu, ziemniaków, słodkiego), który chce się porzucić po osiągnieciu wymarzonej wagi. wszystko jest dla ludzi i wszystko jeść się powinno, tylko w odpowiednich ilościach. a dieta to nie tylko "dieta odchudzająca" ale przede wszystkim sposób odżywiania. więc jeśli właściwie wykorzystacie czas odchudzania, to potem utrzymanie wagi nie będzie Wam sprawiało trudności, bo po protu prawidłowy sposób odżywiania będziecie miały "we krwi" i nie trzeba będzie jakoś wybitnie się skupiać, żeby wiedzieć ile należy zjeść i czego w ciągu dnia, żeby dobrze się czuć.
druga sprawa - to nie jest tak, że całe życie będziemy musiały sobie odmawiać smakołyków, bo mamy tendencję do tycia. a jeśli tak jest, to znaczy, że obecnie stosowana dieta nie jest do końca dla nas właściwa. jedzenie powinno być przyjemnością, a nie wywoływać wyrzuty sumienia. nawet jeśli zjadło się batonika czy czekoladę. moim zdaniem nawet będąc na diecie (odchudzającej) nie powinno się odmawiać sobie smakołyków - kawałka czekolady, ciasta czy kawałka pizzy. bo to, czego sobie odmawiamy, z czasem kusi coraz bardziej. a jeśli raz na jakiś czas, sporadycznie, zaspokoimy "głoda", to waga będzie nadal spadała (albo utrzymywała się, w zależności co chcemy osiągnąć). nie trzeba sobie wszystkiego odmawiać, tylko trzeba nauczyć się NIE OBŻERAĆ. nauczyć się jeść słodycze - jesli czekolada, to kostka, a nie tabliczka; jeśli baton to jeden w tygodniu, a nie jeden na godzinę; itd. poza tym jesli nie je się słodyczny np. przez miesiąc, to potem one wcale nie smakują - czekolada np. ma smak słodzonej margaryny, paskudztwo. nie odmawiam sobie niczego będąc na diecie, ale nie potrafię już, po prostu NIE POTRAFIĘ zjeść więcej niż 2-3 kostki czekolady.
za pierwszym podejściem do odchudzania w pół roku zrzuciłam 12 kg. utrzymałam wagę przez dobry rok. dopiero potem wróciły 4kg. dlaczego? bo zamiast jeść tyle, ile rzeczywiście mi w ciągu dnia potrzeba (bez odmawiania sobie), zaczęłam jeść wszystko, co wpadło mi w ręce. z nudów. na dodatek najczęściej były to tosty i cola. na szczęście w porę się opamiętałam. i jedno Wam powiem - zdrowe odżywianie i jedzenie w ilości, którą jest się w stanie spalić w ciągu dnia, po prostu poprawia samopoczucie i dodaje energii do życia! nie odmawiam sobie tosta, kiedy mam ochotę, ale wszystko z umiarem.
wykorzystajcie czas dietowania na naukę zdrowego odzywiania, tak, aby Wasz organizm nauczył się jak i ile ma jeść. jeśli zdrowe odżywianie wejdzie w nawyk, to potem nie będziecie musiały myśleć o jedzeniu, "samo się będzie jadło" we właściwych ilościach i nie marząc skrycie o pustych kaloriach.
-
ewunia startowałam z 75-76kg, w wakacje dotarłam do 70kg. Było super, ale potem.... popuszczałam cugli stopniowo, oszukując się bezczelnie, ale teraz stwierdziłam że trzeba spojrzec prawdzie w oczy. TYJĘ a jestem NIBY na diecie. To się kupy nie trzyma! Twój wynik jest imponujący, a obecne 69kg - daj spokój... musisz wyglądać szałowo, nie wiem skąd skrzywiony obraz..? Ja przesadzam też, ale w przeciwną stronę, kilo w dół a czuję się jak Claudia Schiffer Połowiczny wynik tak cieszy że skutki widać teraz. Cholera. Niby ćwiczę, czuję się bardziej fit, ale tłuszcz jak był - tak jest.
A yasminsofiję podziwiam...
Omega83 sama racja, ale tak najtrudniej Tzn efekty diety widoczne po dłuższym czaise, co niemobilizuje, plus łatwo stopniowo z kostki czekolady robić coraz więcej, coraz więcej... Ja tak robiłam. Ze złym skutkiem, oszukiwałam sama siebie.
Na diecie od zawsze na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]
-
werek ja wiem, ze sa wzrokowcami. Ale jak juz mowilam on naqwet nie chce zwebym sie odchudzala ale ja sie zalozylam ze stane na wadze i bedzie 50 czyli tyle ile sobie wymarzylam, nie za duzo, nie za malo. AKurat dla mojego wzrostu. Wtedy bede sie juz dobrze czula. I nie chce zeby tgo sie skonczylo klapa czyli jak zwykle tym, ze ktos sie zapyta ile waze a ja bede sie wstydzila powiuedziec. Nawet moja mama nie wie ile waze. Normalnie az mi sie ryczec zachcialo. Tylko mi nie mowcie ze nie jest tak zle bo ja wiem ze nie waze jakos tak strtasznie duzo ale mam juz dosc bycia taka hm...dobrze zbudowana i tego ze ludzie nigdy mi nie powiedza ze jestem szczupla ale tez nie powiedza ze jestem fruba bo bedzie mi przykro :/ No raz mi kolega powiedzial, ze powinnam schudnac i wreszcie przejzalam na oczy i stwierdzilam, ze fakt te faldy na brzuchu sa oblesne. No niech ktos da mi sile. W sumie do lutego to nie tak duzo czasu, moznaby sie spiac i wytrzymac te pare miesiecy odchudzania.
-
przyznaje calkowicie racje omedze. tylko taki sposob i takie myslenie doprowadzi do tego ze wyleczymy sie z obzarstwa i ciaglego myslenia o jedzeniu. omega napisala to ci ja chcialam wyrazic.
a tak przy okazji: za co pris?
wiecie ja juz po prostu mam dosc ciaglego zaczynania i konczenia diet. dosc mam wracania do wagi bo mi sie wydaje ze zawsze bede szcupla. nie chce juz tak dalej. wiec stweirdzilam ze trzeba ostro sie odciac i zaczac w inny sposob. moze po prostu doroslam.na poczatku bylo cholernie ciezko, ale daje rade a kazdy dzien w ktorym czuje sie dobrze i wdze efekty to nagroda i motywacja by nie rezygnowac z tego co osiagnelam. mysle ze diete powinno zaczac sie od " odchudzenia" glowy z mysli o " pysznym jedzonku" ktorego nam nie wolno.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki