Wątek: masz ochotę sie napchać?wejdź tutaj!zabij kompulsa!

Zamieszczone przez tristania

a po drugie - -masz sliczny nick, czy to to, o czym myslę?

Nie wiem o czym myslisz ale jezeli o pewnej kapeli to dobrze myslisz

o tym właśnie

ja też sie zastanawiałam, dlaczego o bulimii a anoreksji tyle sie mówi, a kompulsach nadal mało, ale fakt - już zaczyna sie o tym mówić. jeszcze kilka miesiecy temu, gdy mówiłam o tym mamie albo kolezance - uważali to za wymysł i mowili, że mam po prostu znaleźć jakies zajecie, żeby nie myslec o jedzeniu, troche racji w tym jest, ale jesli człowiek CHCE to robić, nie pomoże nic. wszystko zaczyna sie w głowie i musimy CHCIEĆ PRZESTAĆ, to pierwszy i najważniejszy krok

a ja się pochwalę, że nie miałam napadu/kompulsa (jak zwał, tak zwał ;P) od 22 października i sobie chudnę ;D
i nawet mnie nie ciągnie do jedzenia

no widze ze tu wzgledna cisza i spokoj oby tak dalej.. zadajmy smierc kompulsom i tyle
Ja nie mialam napadu od 3 tygodni (chyba ) i jestem z siebie cholernie dumna
zczelam inaczej myslec... owszem lapie sie na tym ze bezwiedni siegam do lodowki np. po plasterek sera ale zaraz jak slysze odglos zamykanej lodowy zadaje sobie ytanie... czy ja naprawde jestem glodna? i jakos dzien za dniem mija

ja prawie depresji dostaję przez to żarcie.

doskonale cie rozumiem... ja tez caly dzien o niczym innym nie mysle tylko o jedzeniu... ale wole o nim tylko myslec niz sie zapychac nie myslac o niczym..
Glowa do gory

w tamtym tygodniu ciagle myslalam o czyms kiszonym i konserwowym.. oczywiscie sie tym zapchalam bo mozna ; >
a cos czuje ze ten tydzien stoi pod znakiem slodkich grzeszkow... (dobrze ze istniejha cukierki alpenliebe bez cukru o smaku karmelu z czekolada)

dupa dupa dupa blada wlasnie zezarlam cos czego nie powinnam.. co prawda do kompulcha to bardzo daleko (nie te ilosci) ale i tak jestem wsciekla, rozgoryczona i normalnie wrrrrrr. Znowu zawiodlam sama siebie a bylo juz tak dobrze.
Bo oczywiscie nie potrafie przejsc kolo lodowki bez jej otwierania :/ i tak o to moj zoladek stal sie o godzinie 24 szczesliwym posiadaczem sledzia w occie sztuk 1, plasterka sera hohland, blizej nieokreslonej ilosci metki tatarowej, jednej parowki drobiowej oraz kilku kawalkow piersi z kurczaka w sosie slodko kwasnym :/
Tym o to cholernie niemilym akcentem mowie wam dobranoc i ide sie uzalac nad swoja glupota.
(dzieki Bogu makowiec pozostal nie tkniety)

cóż..
też zwykle najgorzej mi walczyć o tej porze..
bo jakoś tak od 22.00 mega ciągnie mnie do kuchni..
aż mi się nóżki gotują...

wypijam tonę herbat.. potem wstaję co 2 godziny do łazienki... albo do rana męczę się w łóżku...

macie może jakiś pomysł?? nie-herbaciany?

chociaż - najbardziej motywuje mnie liczba kalorii w dzienniku )

chyba jedynym dobrym pomyslem bylo by opasanie lodowki oraz wszelkich miejsc gdzie kryje sie jedzenie jakims mega wytrzymalym lancuchem... chociaz znajac zycie to i tak bym sobie z nim poradzila :/

No tak..
mój tato zawsze mówi, że najlepsze odchudzanie to łańcuch na lodówce...
albo prosta receptura NŻ..
Ostatnio u mojego kumpla znalazłam super magnes na lodówce

"Kto w lodówce buszuje, ubrania rozmiar większe kupuje"
i chyba tez sobie taki sprawię...