Kochane Wiedźmy!
Z okazji wiadomo jakiej dla Nas - całe pole tulipanów!
http://www.7warstwa.home.pl/psl_wroc...3/tulipany.jpg
Wersja do druku
Kochane Wiedźmy!
Z okazji wiadomo jakiej dla Nas - całe pole tulipanów!
http://www.7warstwa.home.pl/psl_wroc...3/tulipany.jpg
Tak! Cyc piękny, pupa zgrabna, nogi cudo, włos gęsty, głowa stabilna, stopy eleganckie, paznokcie zdrowe, brzuch cud-ideał!
hahaha, a wiecie, że ja, w związku z moim mieszaniem dat, cyfr i innych takich, wmówiłam HA, że to wczoraj był mój dzień kobiecości!!!! hahahaha :D I dostałam dwa kwiatki doniczkowe! Pieęęęękne! I niskopienne. Czyli takie, jakie chcę wielce!
Bo wiecie, ja kocham kwiaty tak naprawdę. Ale w domu rodzinnym zawsze było ich od zasrania (naprawdę nie potrafię inaczej tego określić). I musiałam od nich chyba odpocząć.
Muszę też znaleźć pomysł na mojego aloesa. Nie chcę mieć mieczy w sypialni. W związku z tym, postanowiłam go wykorzystać maksymalnie. Bo i tak rzadko używam, a odkąd go rozsadziłam, to mam teraz dwie doniczki. Więc powoli chcę go zużyć. Postanowiłam do maseczek na twarz, ale w połączeniu z np drożdżami, albo jogurtem i bananem. Albo zjem w koktajlu :) Jeszcze muszę pomyśleć jak dokładnie. Bo wiecie co? Wcale nie działa zbawiennie np na moją wysypkę krostową. (czyli zawsze, gdy zjem coś mlecznego). Skóra jest napięta, ale zaczerwienienie nie schodzi. Na zmarszczki również średnio. Wręcz wydaje mi się, że efekt jest odwrotny.
Widzę, Freyra, że również we włosach siedzisz? Po przeczytaniu artykułu o włosach, zaczęłam o nich bardziej intensywnie myśleć. Bo kiedyś dbałam regularnie. A teraz? Jak sobie przypomnę, czyli nie często. Potrafiłam po bieganiu głowy nie myć przez całą noc, bo po co na noc myć włosy, skoro rano muszę to zrobić ponownie. No. A sól z potu? A jeszcze po stresach z tamtego roku, przerzedziły mi się bardzo mocno. A tak chciałam wam pokazać, że mogę mieć rozpuszczone! Już nie :( Ostatnio podcięłam 15cm, bo strasznie zniszczone były te końcówki. A tak pięknie wyglądały wcześniej :( No ale. Postanowiłam już więcej się nie stresować już tak strasznie. Ostatnio było trochę stresowych napięć we mnie, ale wiecie... Innego typu. Nie dotykających mnie bezpośrednio.
Więc kupiłam się dla moich włosów cuda niewidy z Green Pharmacy. Szampon, balsam po myciu (na włosy) i zamierzam wprowadzać drożdżowe maseczki raz w tygodniu. I znowu pobawić się olejami. Myślę też o szamponie z "zabójczymi" odżywkami, które kiedyś używałam i robiły moim włosom naprawdę dobrze. A potem przeszłam na szampony typowo ziołowe (czyste) i zrobiło się siano :P To nie na moje kłaki. Tak, seria z GP jest ziołowa, ale na bazie olei. Umyję włosy szamponem nagietkowym, a na to ten balsam na bazie olei i ziół.
Mogę mieć cienkie i mało, ale chcę mieć ładne i zdrowe:)
taaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaak!!!!
:party:
Właśnie tak!
Brawo, brawo, brawo!
łaaaaaaaaaaał!Cytat:
A mówiłam wam, że Córa idzie we wrześniu do szkoły u nas na wsi? Ograniczam kontakt z eks-teściową. I w związku z tym Młoda się musi usamodzielnić. Powoli nam to idzie, ale wczoraj zrobiła sobie na kolację pierwszą saamodzielną jajecznicę. Co prawda pod moim okiem, ale zawsze krok do przodu. Ufff... niedługo będę miała dorosłą córkę!
:D
A w ogóle to miałam ostatnio tonę przemyśleń nt posiadania dzieci i psów :D
Summa summarum - syty głodnego nie zrozumie. Głodny sytego też nie.
:D
i popędziła :)
Miałam biegać wczoraj. Nie dało się. Znajomy nas nawiedził dobry. Dobry człowiek. Nie było jak i kiedy. Ale nadrobię:)
Zarąbiście!!!!!!Cytat:
Ale ale! Znalazłam sobie fajne zajęcia na silce! Wprowadzenie dla kobiet początkujących na cięzarach. Była juz pierwsza lekcja, ale tylko pierwsza więc wiele nie straciłam. Prowadzi babeczka, zajęcia trwaja 20-30 minutek a potem mogę iść na zajęcia ukierunkowane na zdrowy kręgosłup. Od razu, w jednym ciagu. W czwartki. Kurde, trochę mi to koliduje z innymi rzeczami ale spróbuję się lepiej zorgaizować. Może się udać.
Ale ci zazdraszczam!!!!
Idź! Idź i siłkuj!
tak jest!Cytat:
A skoro mnie nie pociąga na poziomie podświadomym to widocznie jest powód, chociaż może nie wprost. I MUSZĘ to szanować. To jest ta kobieca wiedźmowa mądrość. Idę za nią.
Dobra myśl! Są ludzie, gdzie choćby człowiek się rozpadł, to nie ukręci z tego loda.
Hm.
:)
Moja micha.
Moja micha ładna i zgrabna. Oprócz pączka po drodze (G ma zakaz przynoszenia ich do domu), 4 pysznych mega ptysiów (do kawy. 2 byłyby ok. 4 to za dużo. Muszę sobie jakieś kary wymyślić), i jednego ciasteczka, którego nazwy nie pomnę.
Postanowiłam sobie pozwalać na słodkość. No kurde, nie mogę bez tego na dzień dzisiejszy. ALE. Są kryteria. Tego dnia kaloryczność nie może przekroczyć 1800 (a z pączkiem przekroczyła! I z 2 dodatkowymi ptysiami też!). Ma to być jednostka słodkości (1 ciastko, 1 ptyś, żadnych pączków, jeden czekoladowy cukierek. J E D E N).
Wiecie co? Głupie te kryteria.
Albo robię coś poważnie z tym brzuchem, albo się nie wygłupiam z takimi pierdołami....
Muszę się zastanowić.
Zaczęłam już z moją głową pracować, aby zaakceptowała i nie bała się brzucha jak marzenie.
I muszę odstawić kawę.
Wielbię ją.
Zwłaszcza tą obecną.
Obie.
Druga okazała się Arabicą, ale o nucie kwiatowej, a nie owocowej. Pycha.
Ale...
Naprawdę nie czuję się dobrze. Gorzej widzę. Przenośnie i dosłownie.
Raz na jakiś czas wypiję. Ale nie codziennie.
Dobra, jestem.... korzystając że mam 2 dni L4
No niestety znowu zatoki....Tym razem dostałam gorączkę i SAMA poprosiłam J żeby mnie do jakiegoś lekarza zapisał. W pracy myslałam, że zejdę, że mi twarzoczaszke rozsadzi.... naprawdę sama nie wiem jak wysiedziałam do końca.
Kurde, jak weszłam do lekarza to moja pierwsza mysl była - zabiję J!
Wchodze a tam jakiś młodziutki nowy lekarz.... Kurde! ja się wstydzę! Kurde, ja która chodziłam do lekarza ginekologa, faceta! normalnie nie wiem co się ze mną dzieje....
Siedziałam jak na szpilkach a on mnie przepytywał na wszystkie strony.... musiałam się przyznać, że poprzednie 5 czy 6 razy sama leczyłam zatoki :lol:
No i skończyło się na antybiotyku i innych takich. I mam zakaz biegania, przynajmniej dopóki nie skończę leków. No to jest dramat!
Ja nie skończyłam planu pod połówkę! Ja jeszcze chciałam te podbiegi parę razy trzasnąć! Nie bawię się tak.
Kuźwa, i jeszcze spojrzałam teraz w grafik J i się wkurzyłam. Planowałam przyjechać już w czwartek a tu klops. J pracuje czwartek piątek i do tego jeszcze ma popołudniówki!!!! Nosz kurde. Nie wiem jak ja to teraz zorganizuję.
A jesli chodzi o przyjazd to planowałam sama i tak raczej zostanie.
Za to J biegnie z nami Color Run.
Chociaż... sama już nie wiem... w grafiku te dwa dni ma na szaro... jakby urlop miał? już sama nie wiem... muszę dopytać jak wróci.... Ale i tak przyjadę sama.
Shin, ale chcesz kiełki czy listki jarmużu bo to dwie różne rzeczy? Nie gwarantuję, że kupię bo nie wiem czy będą.
Niobe, nie wiem co prawda o kogo chodzi ale trzymam kciuki ;D
Tak, siedzę znowu we włosach :)
Przeczytałam ten artykuł i olśniło mnie dlaczego zawsze dążyłam do długich włosów i czemu najlepiej się z nimi czuję (rychło w czas hehehe).
Zaczęłam pić drożdże i robić z nimi różne czary mary. Trochę muszę poeksperymentować z tym co im służy bardziej a co mniej bo do tej pory działałam dość chaotycznie. Jestem też ciekawa czy takimi zabiegami moje naturalne nabiorą więcej połysku tak bym nie musiała barwić ich henną a jedynie przepłukiwać ożywczo. I, wiem, że to zabrzmi może dziwnie ale mam trochę siwych włosów i strasznie je lubię, i nie przeszkadzają mi a nawet chciałabym żeby je było bardziej widać. To znaczy żebym nie musiała ich przykrywać kolorem.
Zaczęłam sobie zapisywać w zeszyciku co i jak robię, po czym jest dobrze a po czym niekoniecznie, i czy dieta była ok. Na razie widzę, że przestały wylatywać więc chyba jestem na dobrej drodze.
No i miałam taką nadzieję, że do tej chelfy wyskoczymy jak przyjadę bo to nie to samo co przeglądanie na necie co mają ciekawego.
Interesują mnie olejki i jakiś suchy szampon.
Tak, ja tez odrobinę zaniedbałam... bo w pospiechu ile razy szłam spać z mokrymi, po biegu też nie od razu myłam, bo przecież wieczorem albo rano będę ćwiczyć, nieraz je wyszarpałam rozczesując pospiesznie.... uzbierało by się więcej grzeszków :)
Najlepszy moment żeby się zająć tematem póki są jeszcze w miarę krótkie.
Muszę zapisać wiadomość bo mi myszka przestała działać i chyba reset konieczny :D
Piękne kwiaty Niobe!!!! Wszystkiego dobrego dziewczęta w nasze święto.
A dzisiaj w ogóle jest niezwykła noc :)
Na drugiej półkuli będzie całkowite zaćmienie słońca które rozpocznie się 9 marca a skończy ....8 marca... tak tak! Magia!
A księżyc wejdzie w nów w znaku ryb. Czyli mamy kolejny czas przemian. Dobrych przemian. Zostawiania i ucinania tego co złe :)
Kulminacja między 2 a 3 w nocy. Jesli nie możecie pomedytować o tej godzinie to warto przed snem się odpowiednio nastroić i niech się dzieje!
A propos nart... co prawda samo jeżdżenie jakoś może mnie nie kręci (bo poza nartkami dziecięcymi nie zjeżdżałam hahahaha) ale ostatnio przeczytałam artykuł o skitouring'u i tak! tak, to bym chętnie chciała spróbować! Wycieczki górskie na nartach, podejścia i zjazdy, zero ludzi poza grupą z którą idziesz/jedziesz i ewentualnie przewodnikiem, cudne widoki! to coś dla mnie ! :D
Czyli kolejna rzecz na listę moich marzeń do zrealizowania hehehehe...
To ja idę medytować.
Shin, nie przypomniałaś mi żebym sobie wyczarowała męża jakoś tak ze wsi obok a nie 100 kilometrów ode mnie. Kurde! Jeszcze coś ważnego? Muszę się skupić :meuh::meuh::meuh:
a wiecie co, wiecie, wiecie, wiecie?
Spełniam jedno z moich talentów opuszczonych przeze mnie wiele lat temu!
Rysuję!!!!
Jest książka "The Creative License: Giving Yourself Permission to Be the Artist You Truly Are "
Nie mam pojęcia jak na nią trafiłam. Chciałam wam podesłać co babeczka mówiła o niej, ale nie mogę znaleźć. Cena tej książki w PL... 80zł.... + koszty przesyłki, bo sprowadzana.......... I to jest tania wersja... Ja mam specjalną skarbonkę, do której co miesiąc wpada trochę grosza i jest właśnie na tego typu wydatki. Czyli normalnie w życiu nie kupię, ale z tej skarbonki mogę. Tym bardziej, że nie wiem czy mi się to spodoba, czy nie rzucę tego w diabły i mi się znudzi. Po miesiącu rozmyślań, poprosiłam znajomego, aby mi zamówił z amazona i przywiózł. Bo on ze Szkocji. Wtedy koszt książki to ok 60zł. Ale była tam opcja książki używanej, gdzie z kosztami wysyłki wyniesie mnie 40zł! No to, to już coś, nie?
I on mi przywiózł tą książkę i dał w prezencie :lol:
Okazuje się, że nie jest używana, po prostu jest STARA. Wydana 10 lat temu. I dlatego uznana za używaną.
Jest świetna!
Jeszcze mistrzem mnie nazywać nie można, ale nie poddaję się. I na dodatek rozumiem 97% z tego co tam jest napisane :D Wow! Nieźle! Czytam wolniej niż polską książkę, ale to nic nie szkodzi.
No i, skoro się tak nastawiłam, to świat sprzyja, prawda? I w poniedziałek w kiosku znalazłam coś takiego:
http://www.artterapia-kolekcja.pl/index.html
ej..... wiecie co? Coś zjadło dalszą część mojego pisania....
co ja tam....
Aaa, że myślałam o zrobieniu prenumeraty tej gazety o rysowaniu, tak samo jak zaprenumerowałam moje nitki na drutach, ale okazało się, że te rysunkowe rzeczy (są tam też medytacje/wizualizacje!), będą wydawane przez 2,5 ROKU! To trochę za długo. Może mi się jednak z deczka znudzić. Więc domówiłam sobie pierwszy numer (bo drugi i trzeci był) i resztę będę pilnowała na bieżąco. (dlaczego "bieżąco" pisze się przez 'ż' a nie 'rz'? Czy to nie jest od 'brać'?)
i normalnie cieszę się wielce :)
A, znalazłam też coś takiego: http://joemonster.org/art/35398/10_r...iciel_jedzenia
....
dużo rzeczy się u mnie zgadza! Nie wszytko, ale spora część. Nazywam się Shinden i jestem wielbicielką jedzenia.... :P
hahahaha :D
Kurczę, ale wiesz, w przypadku D to nie jest taki straszny problem. Jego nic nie trzyma tam gdzie jest, a domek w górach zawsze można mieć :D
Ale tak, przy kreacji warto to dodać. Albo dodać, aby mieszkanie razem nie stanowiło problemu.
"skitouring" - łaaał! Nie wyobrażam sobie, abym mogła to przetrwać :D Kurczę, za dużo sukienek noszę. Muszę jak hinduski, sukienka + spodnie!
Ale to jakieś chore rozleniwienie we mnie. Nie wiem co mnie zjadło.
Znaczy się, ja się domyślam. Wykładałam karty kobiecie w ciąży. Kilkakrotnie. Jakiś czas później jakaś inna babeczka od kart, powiedziała mi, że tego się raczej nie robi, bo "czytając" wchodzi się w pole informacji danej osoby, a tam siedzi już świadomość przyszłego dziecka i łatwo jest ściągnąć na siebie niechciane śmieci. Bo to dziecko jeszcze nie zakotwiczone w ciele.
No. Nie sypiałam dobrze. Wręcz bardzo źle.
A ostatnio śnił mi się człowiek, który dla mojej podświadomości jest autorytetem w kwestii rozwoju. I ten człowiek mówi mi, że poprzyczepiały się pode mnie pasożyty i trzeba to oczyścić. Nie mogłam sobie rano przypomnieć, co on mi mówił. Więc w drugą noc, śniły mi się te podczepione pasożyty... Myślałam, że to bardziej zapowiedź czegoś, ale przed kolejnym snem sobie przypomniałam o tym pierwszym śnie.
Więc wczoraj, oprócz medytacji kreacji, zrobiłam oczyszczanie aury.
No. Dziś spałam.
Więc może to to mnie tak pożarło w głowie.
Co do włosów - też lubię moje siwki!!! Chociaż, wolałabym, aby zostały tylko na głowie, bo ... laser ich się nie ima ;)
A w ogóle to mam na głowie mój własny kolor. Chyba. Milion czasu nie nakładałam henny, a i tak nakładałam jako mieszankę z cassi. Nie widać odrostów. Chociaż na końcówkach widzę jeszcze złoto-rudy odcień.
Na moje cienkie włosy działa świetnie miód. To już mam sprawdzone. Beznadziejnie kozieradka, całkiem dobrze drożdże, ale nakładane na włosy. Tylko trzeba zagęścić. Będę próbowała zagęszczać mąką ziemniaczaną. Super zadział też ten balsam z Green Pharm nagietkowy. Zobaczymy jak to będzie działało na dłuższą metę. Myślę też o kupieniu serum. Jest blog babeczki z cienkimi włosami. I ona pisze, że dla jej włosów to działa świetnie. Tylko nie wszystkie. Polecała takie, które jej włosów nie obciążyły, a zabezpieczyły końcówki.
Też przestały mi lecieć garściami. To dobrze. Szkoda, że na głowie zostało kilka piór i aż proszą się, aby je ściąć.
Ale zawijam w ślimaczka i trzymam takie jakie są. Przed latem znowu podetnę trochę.
Bieżąco to raczej od bieżyć czyli biegać - na bieżąco - coś biegnie, toczy się w tej chwili więc ż wymienia się na g :)
Ja mam pierwszy numer tej art terapi czy jak to się tam zwie, fatalne kredki są, jesli reszta też będzie podobna to lipa :D
Nie wiem jaki typ rysunku Cię interesuje Shin ale kiedyś bawiłam się w szkice ołówkiem i powinnam mieć gdzieś w pdf podręczniki do nauki szkicowania.
Na zagęszczenie włosów znalazłam kiedyś przepis z imbirem w roli głownej: kawałek korzenia kroi się drobno i miksuje z odrobiną wody - potem trzeba przecedzić przez gazę i wcierać codziennie wieczorem, można owinąć ręcznikiem żeby więcej ciepła wytworzyć na głowie.
Sama wcieram i chyba działa bo kitkę mam grubszą :)
Frey, zobacz zdjęcia które dodałam z ostatniego CT na endo. Ten największy w czerwonej czapce to D. Biegacz http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/love.gif Zaczynam i kończę dzień z jego wiadomościami. I jesteśmy umówieni na bieg w Kamiennej. D też biegnie. Super, w razie mojego zgonu zaciągnie moje zwłoki do sztolni. Shin, jakby co to pomóżcie z TeDe mu je tam zakopać. Chcę spocząć na biegowej trasie http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/rules.gif
Frey, w razie awarii to bierz Juniora ze sobą do Wro. Ja nie biegnę to ogarnę dzieciaki. Będą się dobrze bawić z Córą.
A ja jakiś czas temu zmieniłam sposób mycia włosów. I przyznam, że robi różnicę. Szamponem myję tylko skórę głowy. Bardzo delikatnie, żadnych gwałtownych ruchów http://dieta.pl/grupy_wsparcia_xxl/i.../icon_wink.gif Potem spłukuję. Na długość (bez skóry głowy) nakładam odżywkę, ale spłukuję tak nie do końca, zostawiając cienką warstwę na kosmykach. W mokre końce wcieram delikatnie serum olejowe. Moje włosy bardzo lubią takie traktowanie. Szampon i odżywkę też mam z olejami. A po ułożeniu spryskuję leciutką mgiełką nabłyszczacza.
Samo olejowanie już przestało odpowiadać moim włosom. Nawet sesa robi mi krzywdę, a bardzo ją lubię i nigdy nie było po niej żadnych problemów.
Co do rysowania to ja jestem wybitnie nieutalentowana. Córa też kupiła tę gazetkę z kredkami ale nawet nie zaczęła rysować. Już chyba nie zacznie...
Wiesz Shin, jak tak czasem czytam to co opowiadasz o... nie wiem jak to ująć... o tych wszystkich sprawach duchowych... kurde... czy to dobrze, że je nie jestem świadoma tego co się dzieje u mnie w tle?
Bo... od pewnego czasu mam dziwne uczucie podczas zasypiania. Nie rozumiem tego. Ale widzę wyraźnie, że coś się dzieje.
Powinnam to zostawić tak jak jest?
--------------------------------
Wczorajsza micha:
- kawa
rower
- jabłko na szybko w samochodzie
- owsianka z owocami, czekoladka z bombonierki
- pęczak z borowikami
- 2 kromki z żółtym serem i kiełkami, ogórek
Zauważyłam, że po treningu rannym nie mam potem apetytu przez cały dzień.
A wogóle to mam zakwasy! Boli mnie obszerny boczny i prosty uda! Szok! Ja już nie pamiętam kiedy czułam te mięśnie. Zazwyczaj bolą te mniejsze. Tym bardzie nie rozumiem, bo w czasie jazdy owszem miałam kłopoty z wydolnością (tempo jakie narzucili chłopcy było zabójcze), a nie z siłą mięśniową. Nie czułam, żebym jakoś mięśnie forsowała, nawet na tych długich podjazdach przy sporym obciążeniu.
A ja mam dzisiaj w planach targanie żelastwa na siłce. Zrobienie wykroku czy przysiadu jest niewykonalne. http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/666.gif A ze sztangą to już kosmos jakiś. Chyba muszę iść do okulisty jakiegoś bo nie widzę tego http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/666.gif
Albo skonsultować to z farmaceutą.Oh, wait! Wrrr... F nie bardzo przyjmuje do wiadomości co do niego mówię. On uważa, że wszystkie przeszkody są do pokonania i wszystko zależy od nas. Kuźwa! Jeśli zależy ode mnie to ja nie chcę pokonywać żadnych przeszkód. Ehhh.
dlaczego się notka nie dodaje? nananaa...............................
dziewczyny poddaję się. nie mam już na to siły. Notkę zapisałam, ale nie chce się wkleić. Wyskakuje jakiś błąd.
Trudno.
najważniejszy jest link
Zakwasy? Uważaj, to może być coś innego - Trójka - polskieradio.pl
przesłuchajcie. To tylko 4minXsec.
wrócę jutro :)
a jeśli wkleję po kawałku?
Najpierw prywata.
Ratuuuunkuuu!!!
Jak wiecie, nasz biegowy vegenerat zrobił zebrę. I ja zapragnęłam. Trochę jego przepis zmodyfikowałam i dodałam jajka (bo ja też mam przepis na zebrę, ale wersja normal. No i coś tam jeszcze pozmieniałam, bo miałam tylko szklankę mąki ryżowej. Jak nie trudno się domyślić, wyszedł zakalec na prawie 3cm............
A to miało być ciasto z okazji dnia mężczyzny (jak powiedziałam, że chłopaka, to dostałam opierdziel)
Jak HA zobaczył moją minę, to powiedział, że mi pomoże i robimy drugie z mojej mamy przepisu. Pomógł. Ładnie wyrosło i równie ładnie ... opadło Zakalec już nie jak "na palec", ale jednak. HA zobaczył smutną minkę i stwierdził "pierd*&^lę. I tak zjem". Obkroiłam dookoła, bo się nadaje, ale środek idzie do śmieci.
Co zrobiłam nie tak? To jest babkowe ciasto. Na jakiejś wysokości ma dziurki, jakby proszek był źle wymieszany? Ale mieszałam dokładnie jak nie wiem co! Z mąką najpierw! Wszystko robiłam robotem.
Dlaczego mi nie wychodzi? ... Coś mi się wydaje, że ta zebra nigdy mi nie wychodziła Macie jakiś przepis na zebrę?
działa!
Sprawa druga.
Słuchajcie mnie teraz bardzo uważnie.
Tu jest link.
Proszę tam wejść i przesłuchać audycji. trwa 4minXsec.
To co ważnego tam powiedzieli to o tym, dlaczego nie jest dobrze robić przerwy dłuższe niż 48h od ostatniego treningu. I ty by się zgadzało. Bo mogłam sobie zrobić w krótkim odstępie czasu 20km, 25km, potem 30km. Luzik. Pod warunkiem, że w między czasie biegałam. A wczoraj z ledwością dokończyłam 15km. Nogi mnie bolały. Wszystko mnie bolało. A dziś rano nie mogłam podnieść się z łóżka. Nie mam zakwasów. Mam ból wszystkiego.
I tu mi się Pan X przypomniał.
Ostatnio znowu coś mu się zrobiło. Tym razem w łydkę. I to aż siniak mu wyszedł. Coś z przyczepami. To aż nie do pomyślenia. Nie mogłam tego ogarnąć. Przecież 5km to on miał obcykane. I to luzem. A tu zwiększył do 7km i od razu kontuzja?
Nooo,..., jak się biega raz w tygodniu to właśnie tak wychodzi.
dlaczego nie chciała się wkleić całość, to ja nie wiem
Ja tam strasznie lubię targanie żelastwa, oczywiście jako uzupełnienie biegania :D
Też zaczęłam ostatnio targać i znowu zaczynam ruszać większe obciążenia co mnie cieszy.
Za to mam (chyba od zawsze) problem z przysiadami. Na lewą nogę muszę uważać z kolanem i chyba za mocno obciążam prawą stronę przez co od roku podczas przysiadów ciągnie mnie prawy pośladek. Doszło do tego, że na jakiś czas musiałam zrezygnować. Przysiady zaczęły przypominać jakieś dziwne wygibasy kulawego.
Dzisiaj za to chyba odkryłam jedyny rodzaj przysiadów, który (na razie) nie sprawia mi bólu w żadnej części. Czyli przysiad z wymachem cieżarkiem.
No to chyba w przyszłym miesiącu poszukam sobie jakiegoś kettla (10kg?) bo wymachy takim zwykłym wielkim na drążku są niewygodne w uchwycie. Dzisiaj mi się prawie omsknął przy ostatnim podrzucie. Wiecie co by było jakby mi z zamachu wypadło takie żelastwo 10 kilowe? :lol: zmasakrowałabym chyba pół domu hahahaha...
Niobe, pytanie czy chcesz świadomie dostrzegać to co się dzieje obok :) Bo jeśli tak to możesz to zaprosić do swojego życia, jeśli nie, to podziękuj, a jak nie wiesz, zostaw. Zrozumienie przyjdzie jak wszystko, w swoim czasie.
E tam zdjęcia, zdjęcia ja widziałam ale to nie to samo co na żywo :D
Micha dawno nie wrzucałam:
Sn: musli, gruszka, 2 łyżki jogurtu greckiego
kawa z mlekiem
Śn II: jabłko, 2 marchewki, 2 wafle ryżowe z maslem orzechowym
Potem: 2 ciasteczka owsiane domowe bez cukru, 2 wafle ryżowe z masłem orzechowym, sok buraczkowy
Obiad: domowa bułeczka razowa, chana masala
Przed ćwiczeniami: 1 ciasteczko owsiane jw
Kolacja późna bo muszę za godzinę wziąć antybiotyk: sałatka (sałata lodowa, pomidorki, papryka, ogórek, feta, awokado) kromka razowca sucha, mleko z drożdżami
Prawda, ja już w jakiejś książce chyba w Gallowayu czytałam o tym że 3 treningi tygodniowo to jest minimum żeby iść do przodu i robić postępy i takie tam w tym stylu...
Może dlatego miałam takie dobre efekty na początku biegania? teraz mam chaos bo praca, dom, itp.czasem dzień po dniu a czasem 3-4 dni przerwy.
A propos przerwy, ja nie wytrzymam! Czuję się dobrze, katar schodzi, błagam pozwólcie mi pobiegać na luzie, troszeczkę w sobotę! plisssss!!!!!
Rozsądek mi podpowiadał, że w poniedziałek dopiero ale ja nie wytrzymam!
Jeszcze jedno i lecę po prysznic :)
Jest ok, powinnam dotrzeć w czwartek, dam znać jak kupię bilety.
Co do mycia włosów to od dawna tak robię Niobe :) Najczęściej metodą OMO (odżywka, mycie, odżywka). Raz w tygodniu po olejowaniu myję włosy na całej długości. W tej sposób nie przesuszam ich na długości a myję tylko skórę głowy która się np spociła w trakcie ćwiczeń.
No i dość często po myciu wcieram napar z lnu razem z olejkiem wzmacniającym. Kupiłam tym razem kokos, tamanu - takie małe olejki z firmy Mirion albo Marion (?), które świetnie sprawdzają się na umyte włosy jako wygładzenie, nabłyszczenie i nawilżenie, w ogóle nie przetłuszczają włosów :)
Dobra lecę się myć.
:D
włosy - oleje
tak, mi typowe olejowanie też dobrze nie robi. Ale łączenie oleju np z dożywką - super.
holender! że też nie wiedziałam, że macie! Ja domówiłam, ale zapłacę jak za zboże :/Cytat:
Co do rysowania to ja jestem wybitnie nieutalentowana. Córa też kupiła tę gazetkę z kredkami ale nawet nie zaczęła rysować. Już chyba nie zacznie...
Dziś pokazałam HA moje jedno dzieło. W sensie, narysowałam to co mamy w szafce :mrgreen: Bardzo mu się podobał styl ;)
Freyra za książkę dziękuję. Typowe książki o szkicu są dla mnie za sztywne. Nudzą mnie i mam wrażenie, że uczą mnie przerysować, ale nie rysować. A w mojej książce mam dokładnie to czego potrzebowałam. I narysuję wszystko co zobaczę. Ale jeszcze nie całkiem. Jeszcze się uczę.
Gazetkę lubię. Kupiłam część 4. Było 6 flamastrów. Co do jakości, nie wiem, nie znam się. Może złe, może dobre. Rysują. Niczego więcej od nich nie wymagam. Zresztą mam stertę swoich kredek, flamastrów i kolorowych długopisów. Ważniejsze jest dla mnie to, że w jakiś sposób zmusza mnie to do systematyczności, są naprawdę fajne medytacje. A w trzeciej części była do pomalowania jednosłowna afirmacja: "oddycham". Piękne :) I część, gdzie były indyjskie wzory były mega super wzory, które z chęcią zrobiłabym jako tatuaż :D
hm. Nie wiem. To zależy. Wiedza pociąga za sobą odpowiedzialność. Z wiedzą nie możesz udawać, że nie wiedziałaś. Z wiedzą bierzesz pełną odpowiedzialność za to co stwarzasz, co się wydarza. Trudniej zwalić winę na innych jeśli wiesz jak coś działa.Cytat:
Wiesz Shin, jak tak czasem czytam to co opowiadasz o... nie wiem jak to ująć... o tych wszystkich sprawach duchowych... kurde... czy to dobrze, że je nie jestem świadoma tego co się dzieje u mnie w tle?
Bo... od pewnego czasu mam dziwne uczucie podczas zasypiania. Nie rozumiem tego. Ale widzę wyraźnie, że coś się dzieje.
Powinnam to zostawić tak jak jest?
Natomiast, jestem zdania, że jeśli z jakiś przyczyn nie czujesz się bezpiecznie, to trzeba to pozamiatać.
Jak chcesz to podeślij nam na priv i opisz sytuację. Na pewno coś zaradzimy.
Żartujesz, prawda?Cytat:
Wczorajsza micha:
- kawa
rower
- jabłko na szybko w samochodzie
- owsianka z owocami, czekoladka z bombonierki
- pęczak z borowikami
- 2 kromki z żółtym serem i kiełkami, ogórek
Co to za micha?!
Ile to miało kalorii? Dwie?!
Jeśli tak będziesz jadła, to lada chwila napadnie cię demoniszcze i piekliszcze i się zapadnie to co budujesz!
Ja wiem, że moja micha to zuo. Jak miałam gnoma w głowie to żywiłam się głównie kanapkami..... 3x dziennie biały chleb + obiad. Ostatnio zrobiłam na obiad trzy rodzaje ugotowanego już starego makaronu (!!!) + łosoś sałatkowy + pomidorki koktajlowe + mozarella. No dobra. Smaczne nawet było. Ale stary makaron? I to trzy rodzaje?! Cieniuśki, spagetti grubszy i kokardki..........
Waga ładna. 58.3kg. Jeśli wszystko dobrze pójdzie, to marzy mi się zejść do 57.9 do niedzieli. Postaram się. Muszę powoli, bo szybkość mi szkodzi. Na głowę mi szkodzi.
I ja wiem, że jem słodkość. Ostatnio prawie się popłakałam jak zjadłam pinguini kokosowe..... Z rozkoszy! Nie mogę sobie nie dać raz dziennie. Nie mogę, bo potem przez pół nocy śni mi się, że jem torty, ciasta, desery.... Mówię wam, jestem nienormalna :D Wiem, że miałam dni, a nawet miesiące, gdzie ciało się przestawiło i nienawidziło słodkiego. Ale...., znowu się w ciele cukrowy szoł zrobił. Ale ok. Póki waga nie idzie w górę, póki się uspokoiła. Pozwalam.
Proszę. Proszę, proszę, proszę. Proszę, jedz trochę bardziej kalorycznie.
to nie jest normalne. Nie przy takim wycisku jaki miałaś! Co innego, jeśli nie chce ci się jeść przez godzinę. Ale cały dzień?Cytat:
Zauważyłam, że po treningu rannym nie mam potem apetytu przez cały dzień.
hahahah ;D brawo! Normalnie, cieszę się jak nie wiem co!Cytat:
A wogóle to mam zakwasy! Boli mnie obszerny boczny i prosty uda! Szok! Ja już nie pamiętam kiedy czułam te mięśnie. Zazwyczaj bolą te mniejsze. Tym bardzie nie rozumiem, bo w czasie jazdy owszem miałam kłopoty z wydolnością (tempo jakie narzucili chłopcy było zabójcze), a nie z siłą mięśniową. Nie czułam, żebym jakoś mięśnie forsowała, nawet na tych długich podjazdach przy sporym obciążeniu.
byłaś? Byłaś, byłaś, byłaś? I co? Opowiedz!!!Cytat:
A ja mam dzisiaj w planach targanie żelastwa na siłce. Zrobienie wykroku czy przysiadu jest niewykonalne. http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/666.gif A ze sztangą to już kosmos jakiś. Chyba muszę iść do okulisty jakiegoś bo nie widzę tego http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/666.gif
moja droga, coś się ruszyło! Przyciągasz ich coraz prędzej! I każdy kolejny coraz lepszy :DCytat:
Albo skonsultować to z farmaceutą.Oh, wait! Wrrr... F nie bardzo przyjmuje do wiadomości co do niego mówię. On uważa, że wszystkie przeszkody są do pokonania i wszystko zależy od nas. Kuźwa! Jeśli zależy ode mnie to ja nie chcę pokonywać żadnych przeszkód. Ehhh.
:lol:
to by się sąsiad zdziwił!!! :mrgreen:
a micha. No. chyba nie wrzucam? Chyba mi wstyd:P
No to z dzisiaj
- podówjna kromka z białego chleba + wędlina sojowa + masło + ser żółty + rukola (bo na drogę wzięta)
- 2 kromki z tym samym
- trochę owoców banan + papaja + pamelo + mango. Chciałam z ryżem, ale przypaliłam. Więc zalałam płatki orkiszowe mlekiem sojowym czekoladowym + woda. Prawie rzygnęłam. Wiecie, od dwóch miesięcy jakoś, nie mogę jeść płatków. Odrzuca mnie niemiłosiernie
- kalafior z wody
- pieczone fryty z mojej frytownicy + kotlety z czarnej fasoli z pieczarkami i cebulą + kalafior z wody
- słonecznik
- dwa kawałki zakalcowatej zebry
leć. Ale uważaj na oddech, dobrze?
oł jeaaaaa!!!
czemu mi mówi, że nie ma 50 znaków? Idę już lepiej spać :D
aaa. No widzisz. Dziękuję :)
hmmm, imbir na włosy?
Zapamiętam.
Narazie zajmę się drożdżami. Ale będę pamiętała o imbirze również.
Byłam. I wiecie co? Ja chyba muszę się do tego przekonać.
Było nas 7 dziewczyn, wszystkie początkujące. Ola ustawiła w małym okręgu potrzebne do ćwiczeń zabawki, kazała stanąć każdej przy jednej "stacji" i robiłyśmy ćwiczenia po kolei zmieniając się zgodnie z ruchem wskazówek zegara. Fajny patent. Dwie serie po 30 sekund i ostatnia seria 45 sekund. A ona nas pilnowała, poprawiała, tłumaczyła.
Te ćwiczenia gdzie była sztanga czy hantle szły mi całkiem fajnie. I to z trx też super. Linki podwieszone na bramie, zaczepia się stopy, każda stopa osobno, podciąga do góry zadek czyli całe ciało opiera się na łopatkach. I podciąga się w takiej pozycji złączone nogi do siebie. Matkooooo, pracuje wszystko, brzuch, pośladki, uda i łydki!
Najgorzej mi szły odwrócone pompki bo mam bardzo słabe ręce. No i deska bo nie była ta zwykła, tylko taka co z przedramion przechodzi się do wyprostu rąk jedna po drugiej i znowu na ugięte przedramiona. I tak w kółko. Ciężko.
I mam do was pytanie. Też w kontekście regularności treningów.
Spotkałyście się kiedyś z opinią jak bieganie na bieżni przekłada się na bieganie w terenie?
Oczywiście, nic nie zastąpi biegu po wsi czy po lesie! To kwestia emocji i miłości do tego rodzaju biegania!
Ale wczoraj tak dobrze mi się biegło na bieżni na siłce i tak sobie myślę czy by nie korzystać z tego częściej. Ja się po prostu boję biegać przy deszczu czy wietrze z powodu mojego kręgosłupa. Jak zmarznę to potem strasznie mnie boli. I w takie paskudne dni jak dzisiaj mogłabym iść potruchtać na bieżni bo siłkę mam pod domem. Myślicie, że jest to pełnowartościowy trening czy tylko takie bezsensowne marnowanie energii? Pomoże to w budowaniu bazy pod bieganie w terenie? Zmęczyłam się i spociłam, nie mogę powiedzieć, że nie. A ja mam największe problemy z wydolnością więc może mieć sens takie bieganie? Czytałyście coś kiedyś na ten temat?
Shin, nie mam przepisu na zebrę. Ostatnio w ogóle mało piekę bo nie mam dla kogo. Sama upiekę to sama zeżrę. A tego nie chcemy, prawda?
Moja micha nie jest taka biedna jak wygląda. Ja się przestałam bać tłuszczu i dodaje go do wszystkiego. Jak borowiki to duszone na maśle. Jak kromeczki z serem to z masłem. Jak warzywa to z olejem. Kasza z masełkiem. Dużo kaszy.
Nawet jak nie mam apetytu to jem.
Skoro Frey przyjeżdżasz w czwartek to ja biorę wolne w piątek żebyśmy mogły się sobą nacieszyć. Może być? http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/love.gif
Sprawy duchowe... na razie zostawię moje wieczorne towarzystwo w spokoju. Nie czuję się tak całkiem komfortowo, ale może dlatego że to dla mnie nowe. Nie boję się. Niech tak będzie.
Coś jeszcze chciałam ale nie pamiętam co.
aaaa! Wiem.
Frey, a ja uważam, że powinnaś poczekać z bieganiem. Ja wiem, że Ślęża i że tęsknisz i że cię nosi... Ale kurde, jak nie wyleczysz do końca to za chwilkę będziesz miała to znowu.
-------------------------------
Wczoraj:
- owsianka z owocami, kawa
- duża kalarepka, jabłko
- 3 ptasie mleczka
- warzywa na patelnię z olejem lnianym i makaronem
siłka
- jabłko
- 3 kromki z żółtym serem i warzywami
Byłam na czymś takim!!! Byłam! I niestety to był ostatni dzień tego kolesia :(
ależ bym chciała, aby były takie zajęcia gdzieś bliżej!!!
Znajoma biega na bieżni. Tak dobrze obcykała funkcje jakie tam są, że potrafi zejść z niej upocona i zmęczona jak nie wiem co. I widzi progres w kwestii wydolności. Jak to się przekłada? Zobaczymy za tydzień na biegu. Będziecie miały okazję pogadać.Cytat:
I mam do was pytanie. Też w kontekście regularności treningów.
Z tego co czytałam kiedyś, to nie jest to zły pomysł, aby raz na jakiś czas wejść na bieżnię. Coś tam trochę inaczej pracuje, bo leni się mięsień, który ma cię przesunąć do przodu (bo przesuwa ci nogę taśma), ale nie jest to z uszczerbkiem jakimś znaczącym dla biegu w terenie. Ja bym biegała, ale nie zastępowała całkowicie.
a to przepraszam!!!Cytat:
Moja micha nie jest taka biedna jak wygląda. Ja się przestałam bać tłuszczu i dodaje go do wszystkiego. Jak borowiki to duszone na maśle. Jak kromeczki z serem to z masłem. Jak warzywa to z olejem. Kasza z masełkiem. Dużo kaszy.
Nawet jak nie mam apetytu to jem.
Tak, tak, tak. W takim razie wszystko ok. Myślałam, że wszystko "na chudo".
oł jeaaa!!!Cytat:
Skoro Frey przyjeżdżasz w czwartek to ja biorę wolne w piątek żebyśmy mogły się sobą nacieszyć. Może być? http://dieta.pl/grupy_wsparcia/images/smilies/love.gif
Frey przygotuj się, że zabierzesz ze sobą laptopa :D
No tak, faktycznie, Ju biega na bieżni. Zapomniałam.
Noooo, te piekielne maszyny mają takie funkcje i programy, że będę mogła robić podbiegi bo w terenie nie bardzo mam jak. Moja parkowa górka jest ciemna jak biegam wieczorem. A ja nie umiem biegać w dzień. No nie umiem i już. Królowa Nocy! A przewaga podbiegów na bieżni jest taka, że nie ma konieczności robienia zbiegów. A ja się zbiegów boję bo masakrują stawy. I interwały można sobie cudnie ustawić. I tempówki. Nie zwolnisz bo lecisz z bieżni :666: Ale z biegania w terenie na pewno rezygnować nie chcę :love:
A w ogóle to mam dzisiaj takie zakwasy, że rano błagałam kota, żeby sam sobie posprzątał kuwetkę. Kucnięcie okazało się niemożliwe, sprzątałam na kolanach :666:
hahahaha :D
Jak byłam po raz pierwszy (i jedyny:( ) po takiej obwodówce, to żeby wstać, musiałam zsunąć najpierw nogi z łóżka w pozycji leżącej, a potem się sturlałam. Niestety nie utrzymałam się na rękach i wylądowałam na podłodze :D
A ja się dziś na interwałach chyba przeziębiłam....
Frey, a propo kaszlenia, to po poprzednim treningu kaszlałam jak gruźlik... Ale nawdychałam się strasznego dymu z kominów. Był taki pas dymu i przebiegałam przez niego dwa razy.
A dziś nie było kaszlu (wolałam już biec w dzień), ale ... kurde, chyba jednak przeziębienie mnie dopadło. I to tym razem nie katar i zatoki, ale niżej... Zimno było.... A ja jeszcze z interwałami wyskoczyłam.... Ale miałam kwiatka w kieszeni przecież... Sama narysowałam przecież. Już się najadłam witamin, herbatka z miodem i cytryną była. Nie chcę być chora, dobra?
micha
4 kromki białego chleba + wędlina soj + ser żółty (chyba powinnam sobie napisać na czole: żółty ser robiony jest z mleka!
tuńczyk w sosie własnym + brokuł + sałata lodowa + kapka oleju z suszonych pomidorów
kawa czarna + kinder p.
bieg
2 papryki nadziewane kaszą gryczaną białą + pieczarki + cebula i sos pomidorowy nie zagęszczany
słonecznik
1 kawałek ciasta
nie pobiegnę jutro. Pierwszy raz od ... co najmniej pięciu lat (a tak naprawdę to więcej - ZNACZNIE więcej) zachorowały moje dolne drogi oddechowe. ... Nie wiem jak to się leczy. Nie pamiętam.
Nie pobiegnę jutro. Muszę szybko dostać się do lekarza. Musi postawić mnie na nogi do niedzieli.
dzisiejsza micha z dużą dozą słodkiego
- 4 kromki białego z wędliną sojową, z łososiem wędzonym, sałatą rzymską, rukolą
- kawa + kinder p.
- burger z piersią z kury grilowaną bez sosu
- zupa ogórkowa ze śmietaną
- kawa czarna + 2 kawałki makowca
- łyżeczka nutelki (jakie to obrzydliwe!!!)
- 2 kromki z białym serem, cebulą, pomidorem, masłem
- słonecznik
Oj, tak bardzo mi przykro. Tak bardzo!
Ale pójdź do lekarza, proszę...
Micha:
- owsianka z owocami, kawa
- kotlety mielone z indyka, rzodkiew biała z jogurtem i majonezem do smaku, kilka orzechów pekan
- bułka słonecznikowa żytnia z żółtym serem
rower + 5 km na bieżni
- rosół z kaszą jaglaną
Zdrowiej Shin!!!!! nie możesz teraz chorować!!!!
Ja dzisiaj po pierwszym biegu, takim spokojnym i krótkim. Nogi ok tylko serce takie trochę roztrzęsione po lekach. Ale za to - nie kaszlałam i nic nie zażywałam. Co prawda dalej mam katar ale znośny, sporadyczny... może jako przeżyję? i dobiegnę do mety? hehe
Za to do mojej wagi nie mam już sił... czemu, no czemu ta franca nie chce zejść w dół?
Micha:
2 szkl. czystka + błonnik
Śn: musli, 1/2 gruszki, 2 łyżki jogurtu nat.
Kawa czarna
Ś. II: hmmm... chyba nic :)
Obiad: kotleciki ziemniaczane z niespodzianką hehehe, brukselka duszona z buraczkami, 2 boczniaki
Podwieczorek: jabłko, 2 wafle ryżowe z masłem orzechowym
Po biegu: smoothie (jabłko, 1/2 banana, seler naciowy, szpinak) - młody mi wypił chyba z 1/3 mam nadzieję, że jutro nie dostanie uczulenia :/
Kolacja: białko z ml. sojowym
wiecie, walczę.
gorączka przychodzi tylko wieczorem i max 37
nic mnie nie boli. Kataru nie ma. Pali mnie tylko poniżej gardła. Słodki syrop cudownie łagodzi. (waga up!) Jak biorę głęboki wdech to nic nie świszcze, nie śpiewa w płucach czy oskrzelach. Ale jak kaszlnę, to czuję smak tego co tam jest. Kaszel mokry i odrywający. Boli wtedy. Ale tylko na tym małym odcinku. Jakby wciąż gardło, ale poniżej migdałek.
Walczę. Miodek, czosnek i rutyna. Medytacja, wizualizacje, spokój.
Wiecie, jak siada gardło, tzn, że jest problem z wyrażaniem siebie :D
A ja co robię przez ostatni tydzień?
Wyrażam siebie! Poprzez rysowanie, malowanie, robienie na drutach!
I widać mi coś wywaliło emocjonalnie Blokada na wyrażanie siebie ;)
Szkoda mi było dzisiejszego biegu. Ale.... Ale tylko trochę i tylko przez chwilkę. To było dziwne. Nie zależało mi. Za to mam super czapkę i komin (żarówkowo RÓŻOWY!!!) z brubeka :)
A na Ślęży śnieg!
Ale za tydzień ma być 14stC!
micha
- 4 kromki białego chleba (nie duże, końcówka chleba) z wędliną soj., pasztetem soj., pomidor, czosnek, sałata rzymska
- 1 pałka wędzona nogi kury i pół bułki
- kawa czarna _ kinder p.
- ziemniaki + pierś kury w cieście naleśnikowym + kiszona kapusta z cebulą
- kawa czarna z kinder p.
- pałka kurowa i pół bułki
Chooooooooraaaaaaaaaaaa!
Dziś na 19:45 mam lekarza. Walczyłam o tą godzinę jak lwica. Razem z HA. Godziny zmieniały się jak w kalejdoskopie. Stado ludzi, takich jak ja, czatowało na wolne terminy. Internet twoim przyjacielem :)
Dziwna ta choroba. Nawet da się ją polubić. Ale nie nocą. Noce są ZUE. I to właśnie w nocy podjęłam decyzję, że MUSZĘ iść do lekarza. Nie dam sobie sama rady. Znaczy się daaaam.W końcu. Poproszę o antybiotyk. Wiem, że mnie osłabi, ale nie na rekord biegnę, nie?
Plusem jest to, że z nosa nie cieknie (ale jakiś śluz mam. I to dużo. Ale nie wiem gdzie on idzie. Do żołądka chyba. Czasem wyplujkę wykrztuszę. Gdzie trzeba zaznaczyć, że ja nie umiem ich wypluwać, a teraz mam taki wyrzut, że już dwie złapałam :P (i mistrzem obrzydliwości dnia dzisiejszego zostaje:? Shin-czin-pluj!).
Gorączki też nie ma. Max 37, ale wieczorem. Nie ma tragedii. Czuję się nieźle (pod warunkiem, że nie muszę oddychać zimnym powietrzem). Tylko nie mogę pić nic ciepłego. Ani w ogóle przełykać. Jedzenie źle pogryzione nawet sprawia mi ulgę. Łykam jak gęś.
wczorajsza micha:
-4 wąziutkie kromki chleba z mąki razowej z wędliną soj + pomidor + czosnek + rukola
- malutkie 4 kotleciki z kury z surówką z kiszonej kapusty i cebulą + sałatka (puszka tuńczyka w sosie własnym + sałata lodowa + widelec majonezu)
- kawa czarna + kinder p.
- omlet z 2 jaj z dużą cebulą + 2 ząbki czosnku + ogórek korniszon
- 1/4 pamelo
- 2 kałduny z soczewicą i cebulą + sos pomidorowy zagęszczany soczewicą :D
-słonecznik
Zrobiłam nowe zamówienie na kawy. Będziecie miały do spróbowania jeszcze jeden rodzaj dodatkowy. I nowy sposób parzenia - kawa po wietnamsku. Robi się ją z mleczkiem skondensowanym słodkim. Myślę, że po biegu (lub przed) będzie super.
HA bierze wolne na piątek. Choć przyznam, że miałam nadzieję, że część czasu spędzimy same. I myślę, że tak zrobimy. Możemy w piątek po śniadaniu pojechać sobie na miasto (helfy i inne takie sklepy, czy co tam będziemy chciały. Wiecie co? Nie mam pomysłu na obiady.
W piątek makaron? W sobotę burger? ;)
ej, piszcie co jecie, bo nie mam pomysłów :P
A wiecie, że kinder p. ma w sobie mleko? Nie? To zobaczycie jakie stado kropek mam na twarzy :D Stado wielkich krostowych krop!!! Będzie wstyd dziś u lekarza ;) I nie wiem, maskować to czymś, czy to bez sensu, bo doktorka i tak będzie mnie macać przecież. To może lepiej, aby sobie od korektora rąk nie pobrudziła ;)
W piątek zawiozę Córę rano do szkoły i przyjadę do was. Pod wieczór muszę ją odebrać i pojadę sobie do domu. Wy i tak położycie się wcześniej, będziecie potrzebowały czasu na ogarnięcie się. W sobotę sobie pobiegniecie, a ja przyjadę do Wro już po biegu. Mną się nie przejmujcie, ja nie biegnę to nie mam potrzeb. Może się uda że będę mogła zostać na noc z soboty na niedzielę to posiedzimy ciut dłużej. Ale nie wiem na pewno. Mam to pyszne wino jarzębinowe. Stoi od daaaawnaaaa i czeka na okazję. Frey, masz ochotę na kropelkę lub dwie? Bo Shin pewnie odmówi. A ja z chęcią bo dlaczego nie? Nie pamiętam kiedy ostatnio moczyłam dziób w winie :) Shin, mogę zostać?
W ogóle to dziwnie wyszło.
D. pracuje za granicą i bywa w Polsce raz na kilka tygodni. I będzie właśnie w ten weekend więc nie mogę się z nim zobaczyć bo jestem z wami. Ehhh... Następnym razem pewnie dopiero na bieg w Kamiennej (ale nie widzę go na liście startowej! muszę zapytać dlaczego). Shin, wiesz że jedziemy już w piątek? Wiesz? Jedźmy w piątek, dobrze?
Jak D mi powiedział, że tak rzadko bywa w Polsce to od razu chciałam z nim sobie odpuścić. Już urodziłam sobie w głowie milion problemów, zanim cokolwiek się wydarzyło. I już chciałam wiać. A wiemy wszystkie jak szybko potrafię biegać :mrgreen: Normalnie zrobiłabym to na 1000%. Powstrzymała mnie myśl, że to brat TeDe i głupio okazać się takim tchórzem :roll:
On powiedział na moje wątpliwości, że życie pisze różne scenariusze i może ma dla nas jakieś rozwiązanie... I... uwaga!!! ja mu wierzę. W końcu to on jest facet i to on jest od tego żeby coś wymyślić, jakoś to zorganizować i poszukać metody. Patrzycie i nie wierzycie, prawda? - co za zmiana! :mrgreen: Ja ubrałam sukienkę i oddaję mu władzę. Myślę, że mogę. Chcę.
Oczywiście, to wszystko na razie nie ma znaczenia bo nic nie zaszło. Jeszcze. I może nie zajdzie. Zatem nie martwię się na zapas. Ale gdyby jednak miało się coś zadziać... może się dziać.
Nibe, pewnie, zostawaj kiedy chcesz i na ile chcesz :)
ale czekaj czekaj. Ale jeszcze nie w ten, prawda? Jeszcze przed świętami gdzieś jedziemy?
(D, sukienki, itp)
wow. aż nie wiem co powiedzieć. Dwa dni nie wiedziałam co powiedzieć!
BRAWO!
Zadzieje się to co się zadzieje, a jak się nie zadzieje to się nie zadzieje. I się nic tym nie przejmuj. TeDe też nie przywiązuje do tego dużej wagi. Widziała możliwość i ruszyła machina, ale przecież ona dorosła i wie, że świat rządzi się swoimi prawami. Więc się nią nie przejmuj.
I jak się czujesz w sukience? Jak tam świat z innej perspektywy?
Dla mnie był początkowo przerażający i zewsząd węszyłam podstęp i że się wszystko zawali :D
Trzymam kciuki za to co najlepsze!
Ja na szybko.
Wino, chętnie! :D Dawno nie piłam. A nie, przepraszam, piłam grzańca ostatnio... ale to nie to samo :)
Trzymam kciuki też.
A teraz lecę się pakować bo coś nie ogarniam :)
Po powrocie z pracy uświadomiłam sobie, że moje ciuchy biegowe leżą od dwóch dni brudne w łazience i nabierają zapachu. Zapakowałam do pralki a tu płyn do prania się skończył. I do płukania też. Biegiem do sklepu.
Mam nadzieję, że przez noc wszystko wyschnie :)
Nie, na razie nigdzie nie jedziemy. Dopiero w kwietniu.
Jeszcze nie wiem czy mi w ogóle w sukience do twarzy. Póki co leży w szafie, wyprana i odprasowana. Gotowa na wielkie wyjście. Pewnie będę wyglądała głupio. I jestem za gruba. Ehhh...
No dobra... wracamy :)
Dzisiaj kurier przyniósł moją nową gosposię Berlinger Produkty
Nie chciałam nowej Kasi bo ta ma kilka dodatkowych zalet: szklany kielich, tarczę do ucierania i młynek do kawy (czy tam przypraw czy tam orzechów). Co by tu dzisiaj upichcić żeby ją przetestować? :mdr:
Aleeeeee!!!!!!!!!!!!! I co robiłaś? Co upichciłaś? Opowiadaj! Ja chyba znalazłam ten przepis na mazurka. Mam wątpliwości czy to on. Bo ja coś zmieniałam, tylko nie mogę sobie przypomnieć co :( mam za karę. Trzeba było od razu pisać przepis.
Właśnie upiekłam chleb. Wyszedł super. Już nie mogę się doczekać jutrzejszego śniadania :D
Nie znoszę jak dopada mnie leń i przestaję to robić, a w zamian jem jakieś g.
na dzień dobry coś fajnego :)
Na dole napisali, że próbowali i działa. BARDZO ciężko mi w to uwierzyć. Ale mam ziemię, mam banana. Dziś kupię kiwi, wsadzę w doniczkę i sprawdzę :)
Zrobiłam smoothie pietruszkowo-pomarańczowe. Lekko kwaskowe ale pycha!
Co prawda nie mam takiej wyciskarki jak Shin, ale już doszłam jak robić sok z twardych warzyw. Na przykład z surowego buraka albo marchewki. Najpierw muszę zrobić wiórki na tarce, a potem wrzucić do blendera.
Mam taki filtr, który zatrzymuje pestki i włókienka z warzyw, ale sorry, ja wolę sok z tymi drobinkami bo w ten sposób nie pozbywam się błonnika z warzyw i owoców jak to się dzieje w przypadku soków wyciskanych w maszynach. Te suche wiórki, które zostają Shin są cenne i ich marnotrawienie zniechęca mnie do kupienia takiej właśnie wyciskarki. To ja już wolę całe owoce i warzywa do gryzienia. Ale o tym przecież wiecie. Co innego koktajl z całych warzyw czy owoców. Może nie jest jedwabiście gładki, ale ma moc!
o kurde, ale numer! też jestem ciekawa czy da się coś takiego wyhodować :)
Ja dzisiaj smoothie z jarmużu, anansa, pomarańczy i selera :)
no wieeeem, że te drobinki roślinkowe są cenne. Ale ja i tak jem dużo warzyw, więc jak sobie raz na jakiś czas wycisnę i wypiję tylko sok, to bardzo nie zubożeję. To wszystko sprawa z dzieciństwa, gdy moja siostra wyciskała. I zawsze było za mało. A gdybym nie piła tego soku, to wcale bym w zamian za to nie jadła tych warzyw i owoców.
A ja dziś rzuciłam się na owoce, nie na sok. Banan, mango, jabłko + płatki migdałowe + rozwodniony..., jak to się nazywa? Nie chce mi się wstawać i sprawdzić. Nie galaretka. To drugie. W przedszkolu dawano jako kompot. I w wojsku też. No, kurczę, wyleciało mi z głowy.
A ja wczoraj zaszalałam na zakupach! Dostałam zastrzyk finansowy i .... I wcale nie planowałam takich zakupów. No nie planowałam. Ale przechodziłam obok fajnego sklepu. Weszłam, bo zawsze wchodzę. Przeszłam prędziutko, bo długo nie lubię, i wychodząc zobaczyłam! Sukienka! Czarno - biała. Już wzięłam dwa rozmiary, aby nie latać, ale .... patrzę obok, taka sama, ale biało-zielona. Taka jaśniutka zieleń. Blada. Normalnie to nie mój zestaw odcieni i kolorów, ale.... Hm... I wzięłam do przymierzenia. I kurczę kupiłam! Tą zieloną! I jeszcze bluzkę koszulową! Trochę prześwituje, więc będę musiała na ramiączkach bluzkę do tego nosić, ale to nic :D
Bo ja też noszę bluzki, nie tylko sweterki :D Lubię. Są bardzo kobiece. Bardzo ;)
I hura, hura, hura! Mam numer startowy na połówkę nocną!! Uffff!!!! Niobe, czy to twoja sprawka? Czy organizatorzy się zlitowali i dołożyli jeszcze setkę z hakiem?
Kisiel? :mdr:
Mam małego doła. Nie poszłam na siłkę do Oli bo jak wysiadałam rano z autka to dostałam ostrzeżenie od kręgosłupa. Błyskawica bólu. I teraz jak się lekko wygnę albo postawię krzywo nogę to mam taki błysk bólowy, że aż mi łzy w oczyskach się pojawiają. Cóż, biorę prochy i próbuję się ratować.
Kurde, Shin ja nie mam nic wspólnego z dodatkowymi pakietami. Ale baaaardzooo chciałam biec z Tobą i rzucałam wiedźmowe zaklęcia w przestrzeń. A wiemy, że ostatnio mam dryg do pozytywnych kreacji. Czary mary! :mdr:
Może bym wpadła jutro z herbatkami i wódeczką dla Taty? I na kawkę. Będziesz w domu? I nie rusza mnie bałagan przedświateczny ani nic. I obejrzałabym sukienusie. O.
Mat też się zapisał na nocną połówkę. Cholera, nie podoba mi się to.
W sumie to stwierdziłam, że nie chce mi się szykować nic ekstra na święta. Naprawdę nie mam serca do tego. Na śniadanie jadę do ojca i jego żony (już nie mogę mówić o niej Czarownica bo :arrow: ona na to nie zasługuje, nie jest czarownicą, my jesteśmy czarownicami!!!)
D. wraca z Austrii w nocy z soboty na niedzielę i nawet nie wiem czy się zobaczymy. Musi jeszcze wrócić do Niemiec do pracy, żeby mieć wolne na nasz bieg. Jakby co to upichcę na szybko moje legendarne muszelki. To zawsze działa :yes: :666:
A my z Córą zjemy normalny pyszny obiadek. I już. No chyba, że Młoda będzie chciała piec muffiny. Tylko kto je potem zje bo przecież nie ona. Nigdy nie je. Oczami by jadła, a jak upieczione to traci zainteresowanie. Szkoda, że ja tak nie mam. Ja mam ochotę zawsze :grrrrrr:
A wogóle to tak sobie myślę, że śniłam po nocach o Daario Naharisie i oto mój własny Daario się zjawił. KREACJA!!!
Siedzi cholernik na tym lodowcu i wysyła mi takie piękne zdjęcia. Strasznie fajnie mu w narciarskich ciuszkach. Jest taki... hmmm... smukły? :666:Chłopak-wąż, nawet w puchowych portkach i kufajce.
A wiecie co dziś zrobiłam? Kupiłam sobie kwiaty. Cały pęk żonkili. A co! Pierwszy raz sama kupiłam sobie kwiaty. Gupolek :penguin: Ale mówię wam, to bardzo poprawia humor. Polecam.
--------------------------------------------
Apeluję do wpisywania michy bo ja się przestałam kurde pilnowwać. A jak tam u was?
Micha:
- owsianka z owocami, kawusia
- pomarańcza, serek wiejski
- soba z warzywami chińskimi z olejem sezamowym
- omlet ze szczypiorkiem z twarożkiem i warzywami
Dziś dobrze, ale wcześniejsze dni... lepiej zapomnieć :meuh: