Strona 49 z 51 PierwszyPierwszy ... 39 47 48 49 50 51 OstatniOstatni
Pokaż wyniki od 481 do 490 z 503

Wątek: Magiczny kociołek.

  1. #481
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek.

    Przyznam, że lekko mnie przeraża ten Twój entuzjazm. Biorąc pod uwagę to w jakiej stagnacyjnej gęstej zupie ja się duszę od pewnego czasu. Nie dzieje się nic, nie ma niczego. I mnie nic się nie chce. To nie jest MÓJ rok zmian.
    No cóż, czekam zatem na wiadomości jak już będziesz mogła powiedzieć.

    W sumie miałam coś powiedzieć, ale teraz znowu wydaje mi się to głupie. Zmykam do pracy. Mój niedokończony szef... ehhh...

  2. #482
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek.

    Nie. To nie tak.
    W twoim życiu dzieje się mnóstwo rzeczy. Nie poddałaś się z grupą i grupa dała pozytywny odzew. Wciąż istnieje i wciąż w niej jesteś. To nie zmiana? Pojechałaś do Poznania i przebiegłaś w kolorowym biegu szczęśliwości. Szkoda, że się wszyscy porozdzielaliśmy, ale co tam Cieszyłam się z kolorów! I nawet brałam Małą na plecy, bo jej kostka nawaliła. I na tych plecach z nią pobiegłam. (aha, Maja powiedziała mamie, że twoje dziecię to jej przyjaciółka No nie ogarnę dzieci, no )

    Wiesz, w tym roku jeszcze będzie się trochę sypać. To normalne. To co nie pasuje będzie odpadać. Czasem to będzie wyglądało jak wielki armagedon (Twoje auto), ale czasem takie rzeczy pojawiają się, bo już nie pasują do ciebie i czas wpuścić zmiany do środka. Trzeba wyzbyć się cynizmu i zniechęcenia i zacząć doceniać drobne rzeczy, które się dzieją.

    Jak G usłyszał o zmianach jakie zachodzą u naszego znajomego, to aż się zasmucił. Ja biegałam jak szalona i szczęśliwa, że się tak dzieje u niego, a on się smucił. Bo mu zazdrościł :P Bo on też by chciał, aby zmiany, które się dzieją w jego życiu też były tak spektakularne.
    Ale właśnie. To wszystko kwestia spojrzenia na to co się dzieje. Bo z jednej strony wszystko codziennie dzieje się tak samo: wstawanie godzinę po dzwonieniu zegarka, spacer z psem, praca, dom, obiad, granie, spacer z psem (nie wszystko w takiej kolejności). U mnie jeszcze gorzej jeśli chodzi o repertuar. Ale właśnie. To są granice, które sobie stworzyliśmy (które możemy zmienić, ale nie musimy), ale np na spacerze z Zochą spotkam dziwną panią z koszykiem (jest dziwna. Serio. Myślę, że jest wiedźmą) i pogada ze mną, albo w pracy G tak naprawdę ciągle jest coś nowego i nowych rzeczy się uczy, spotyka fajnych ludzi. Nic się nie zmienia?
    Pozornie.
    Bo właśnie spędzanie czasu z ludźmi w fajnym nastroju dostraja cię do zmian. Do dobrych zmian. Pod warunkiem, że wyłączy się cynizm i zniechęcenie. To nie życie ma ci się przytrafiać, to ty masz wyjść życiu na przeciw! Trzeba wyjść z zamku i doceniać małe, drobne rzeczy! Tylko życie w szczęśliwości przyciągnie do ciebie zmiany, których chcesz i które mają dać ci radość. Jeśli będziesz siedziała w zamczysku i nie będziesz nosa wystawiać stamtąd ze smutkiem na buzi, to jak myślisz, co przyciągniesz do siebie? Nikt na siłę cię tarmosić nie będzie.
    Zobacz, ostatnio jesteś kupką nieszczęścia. I nieszczęście dzieje się wokół (auto, myjnia). Rozpada się twój zamek. Bo to fałsz i kłamstwo. Nie potrzebujesz tego. To nie to daje siłę człowiekowi. Siedzenie w okopach nie uchroni cię przed armagedonem.
    Ale docenianie drobnych radości i nie rezygnowanie z nich z powodu zgorzkniałego bycia dorosłym, przyciągnie do ciebie więcej zdarzeń i ludzi, którzy pomogą ci jak przyjdzie czas. Ale jak przyjdzie a ty będziesz w ruinach zamku - nikt cię stamtąd nie wyciągnie. Radocha przyciąga radochę. Robienie rzeczy, które sprawiają ci przyjemność, przyciągnie do ciebie jeszcze więcej zmian, dobrych zmian, pozytywnych.

    Powiem to tak. "przepowiednia" jest dla wszystkich. W tym roku będą okazje. Im bardziej będziesz księżniczką czekającą na zbawienie, tym mniej okazji będzie. Bo do okazji trzeba wyjść. Z otwartym sercem i umysłem. A im bardziej będziesz otwarta i gotowa na zmiany, im bardziej będziesz spełniać swoje marzenia i cieszyć się nimi bez cynizmu i upartego spychania wszystkiego na zasadzie "rezygnuję to i tak mi nic nie da", tym bardziej będziesz zmieniać się ty i twoje otoczenie.

    Jedyną rzeczą jaką mają ci dać wszelkie drobne rzeczy (masaż, zrobienie pazurków, umazanie się smarem na rowerze!) to radość. Nic więcej. Radość. Jeśli w tym roku nie nauczysz się tej radości, to w przyszłym będzie tylko gorzej. Nie wiem dlaczego. Naprawdę nie wiem. Ale widzę co dzieje się u moich znajomych, u ludzi w moim otoczeniu. Sypie im się wszystko to co było kłamstwem i oszukiwaniem siebie. Sypie im się wszystko co wydawało im się, że jest fundamentem ich przetrwania, a było budowane na strachu i rezygnowaniu z siebie. Przetrwa tylko to co ma w sobie radość. Jeśli nie. To... To nie wiem co. Okaże się za rok.
    A sypie się dlatego, bo jest kłamstwem, a teraz jest okazja, aby to co się sypie posprzątać i stworzyć nowe! Nowe i oparte na nowych zasadach.

    Doceniaj drobiazgi i ciesz się nimi. Wpuść do swojego życia ludzi, którzy chcą w nim być.
    I kup auto nowe

  3. #483
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek.

    Masz rację. Oczywiście. Jak zawsze

    Ale nie mogę kupić nowego auta. Bo nie ma takiej potrzeby. To moja zachcianka. Zbyt droga by ulegać kaprysom. Obiektywnie mogę iść do salonu i wyjechać nowym autem. Ale nie mogę tego zrobić bo nie jest to decyzja, którą można podejmować na fali pozytywnych lub niepozytywnych emocji.
    Zamiast nowego auta zrobię dzisiaj coś innego. Dla radości. Drobiazg.

  4. #484
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek.

    Popełniłam sernik.
    Nie zwykły sernik.
    Jeden sernik.
    Ten sernik wychodzi tylko wtedy jeśli robimy go z G razem.
    Kiedyś próbowałam go sama upiec. Lipa wyszła.
    Ostatni raz robiliśmy go razem jeszcze jak mieszkałam w Miasteczku z rodzicami.
    Na 15stce w sobotę obiecałam G, że upieczemy Sernik. TEN. Moja wersja podziękowania, że mu się chciało, że się tuła ze mną i pilnuje Zochy.

    Wiecie co? Ten sernik jest tak dobry, że zapominam go zjeść z kawą. Pożeram go bez kawy. Ograniczyłam sobie już do jednego kawałka dziennie. Już nawet zmniejszyłam wielkość kawałka. Ale... To tylko złudne przekonanie, że to nie wpłynie na moją figurę. Pewnie by nie wpłynęło, jakbym biegała. A ja obecnie ni huhu.
    Muszę poprawić suwaczek. Mam ponad 59kg... Brzuch jak stodoła. Wiem, że to pewnie przez ser. Od dwóch dni się drapię. Nowinki na twarz wychodzą (znalazłam "panią z warzywniaka" z mega dobrymi jajami..... Tylko, wychodzi na to, że te jaja nie są dobre. Kury muszą być karmione jakimś gów&*em).

    No ale co chciałam powiedzieć? Że sernik jest idealny, ale jest też bombą kaloryczną. Nie ma w sobie nawet 1% fit. Raczej dużo fat
    Cukru może nie jakoś bardzo dużo, ale tłuszczu... I jajców....

    Puenta.
    Sernik jem do kawy. Jako drugie śniadanie (teraz, bo przez pierwsze dwa dni jadłam po dwa kawałki. Przypominam, że wcale nie malusie!), potem jem sałatkę z tuńczykiem (najczęściej buraczki), czasem z dodatkiem węgla z poprzedniego dnia (młody ziemniak lub makaron). A potem trochę truskawek, i już później obiad. ........ A potem jeszcze kolację..... między 20:00 a 21:15......... I to nie lekka przekąska. Wczoraj to były dwa jaja na miękko i 1,5 kromki chleba. Razowego, pysznego, ale z masłem. .... A potem 4 garście słonecznika nie łuskanego.

    Jestem arbuzem. Bąblem.
    Już widzę jak w lipcu zakładam strój kąpielowy.....

    Wkurza mnie ta huśtawka.
    Wkurzam się, biorę się za siebie, fajnie wyglądam, obżeram się, znowu rosnę, znowu się wkurzam.... I taki kołowrotek. Czy nie mogłabym przestać traktować jedzenia jako .... Jako jedynego źródła przyjemności?

    Przyznaję, że po weekendzie byłam słaba i chyba moja głowa chciała nadrobić, ale kuźwa, nie kaloriami, a białkiem powinnam to załatwić!!!

    Przepraszam, znowu smęcę.

    Ale z dobrych wieści, dostałam komplement. Chyba po raz pierwszy w życiu obcy, mężczyzna powiedział mi, że mam piękne perfumy (to nawet obok perfum nie leżało!) i że jak wrócił do domu to musiał zmienić koszulkę, aby żona nie zaczęła zadawać pytań. Bo się przytuliliśmy na przywitanie i pożegnanie i zapach przeskoczył, a nasze spotkanie było w tajemnicy przed nią (ale nie przed G i G był przy komplemencie! Wszystko wam opowiem niedługo!) I te perfumy tak mu się podobały, że na drugi dzień założył tą koszulkę do pracy Ależ przyjemnym to dla mnie było! .... I właśnie sobie uświadomiłam, że po tym, na drugi dzień zjadłam kalorii tyle ile po maratonie........
    Ja chyba nie umiem przyjmować komplementów od facetów, a na dodatek mam blokadę przed tym, aby uznawali mnie za atrakcyjną. Ja bym z chęcią worek założyła na głowę, aby tylko mnie nie widzieli..... Ale wiecie co? Tu nie chodzi o to, że nie chcę być atrakcyjna dla mężczyzn. Tu chodzi o coś zupełnie innego. Ale się wstydzę. I nie powiem. To dla mnie nowe odkrycie. Muszę to przemyśleć.
    Stąd moje ciągłe wahania brzucha.
    Coś wymyślę w tym temacie.

  5. #485
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek.

    Seeerniiiik! No weź!

    A co do źródeł przyjemności to JA mogę powiedzieć, że jedzenie jest moim głównym, jesli nie jedynym. Ale Ty? Ty masz HA, a Frey J. Innego źródła przyjemności nie potrzeba

    Cieszę się, że napisałaś to o męskim zainteresowaniu. Myślałam, że tylko ja mam coś nie halo na tym tle. Bo mam.
    Już dawno temu zauważyłam, że najczęściej moje napady zdarzają się wtedy, gdy jakiś fajny facet zaczyna się mną interesować. Chyba już wam o tym mówiłam? Czy nie?
    No, to jest tak, że kiedy zaczyna się koło mnie kręcić jakiś facet to ja robię skok na cukiernię. Bo drożdżówki oznaczają grubą dupę. A grubej dupy facetowi nie pokażę. A jak nie pokażę to on da mi spokój i będzie bezpiecznie. Bo na początku na pewno wciska mi słodki kit, a skończy się jak zawsze. To jem w samoobronie. I jestem w tym mistrzem świata!
    W tym tygodniu znów było źle. Dlaczego? Włosyyyyy!!! Przypomniałam już sobie, dlaczego zrezygnowałam kiedyś z tej płomiennej rudości. A teraz znowu faceci zwracają na mnie uwagę. Szczerzą się kurna jak gupi do sera. Bardzo wyraźnie. Przykuwam wzrok. No, to zadbałam o grubość dupy. Tak na wszelki wypadek.

    Miałam dzisiaj pobiegać, ale zjadłam trzytonowego arbuza i praktycznie czuję, jak mi w brzuchu chlupocze Nie sądzę, abym zdążyła to dzisiaj wysikac na tyle, aby dało się biegać


    Zastanawiałam się nad przejściem znowu na tłuszcze. Ale nie. Nie mogę. Nie leży mi to teraz. Kurde! Zaczynają się teraz młode warzywa. Ziemniaczki, kalarepka, fasolka... a na tej diecie je się mało warzyw, i też nie wszystkie. Niedługo moja koleżanka bedzie sprzedawać własne pomidory malinowe na skrzynki! Nie mogę z tego zrezygnować. I owoce. Teraz truskawki, za chwilkę maliny i czereśnie, krajowe brzoskiwnie i morelki, pierwsze śliwki. No nie.
    I trudno. Pojadę do Grecji z grubą dupą. Tylko muszę kupić jednoczęściowy strój bo nie wyjdę w dwuczęściowym. Potrzebuję się schować.

    Shin, dziękuję że odpuściłaś dzisiaj

    Frey, opowiadaj o swoim biegu!
    Ostatnio edytowane przez Niobe ; 11-06-2016 o 19:20

  6. #486
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek.

    Cytat Zamieszczone przez Niobe Zobacz posta
    Cieszę się, że napisałaś to o męskim zainteresowaniu. Myślałam, że tylko ja mam coś nie halo na tym tle. Bo mam.
    Już dawno temu zauważyłam, że najczęściej moje napady zdarzają się wtedy, gdy jakiś fajny facet zaczyna się mną interesować.
    Dobrze, że jesteś tego świadoma. Im bardziej świadoma tym lepiej można sobie z tym poradzić. Nie musisz być niewolnikiem tego wzorca. Tak jak i ja nie muszę być niewolnikiem mojego.
    U mnie, po raz pierwszy to odkryłam, nie chodzi już o ten głupi, dziwny lęk, że spodobam się jakiemuś mężczyźnie. Myślę, że mam to już przerobione. Potrafię fajnie wyglądać, jeśli chcę, i jednocześnie czerpać miłą przyjemność, że na ulicy mężczyzna się do mnie uśmiecha. Albo rowerzysta przyspiesza tylko po to, aby perfidnie obejrzeć mnie z przodu, a potem ponownie z uśmiechem wrócić na moje tyły (ja również na rowerze). Nie widzę już w sobie tego charakterystycznego wycofania się. ALE. Ale kuźwa mechanizm dalej działa. I dlaczego działa?
    No więc przypomniałam sobie dlaczego. Bardzo stare dzieje. MEGA stare. Tak stare, że o tym trzeba pogadać na żywo, a nie tutaj. Bo ja już w dzieciństwie bardzo źle reagowałam jeśli ktoś prawił mi komplement w kwestii wyglądu. Nie ważne kto, nie ważne jakiej płci. Uciekałam momentalnie. Nie lubiłam i nie chciałam. Co innego jak pochwalili za genialność, albo moja pracę. Ale nie wygląd. Nigdy wygląd. No. Ale to jak się spotkamy.

    Pracuję nad tym.

    Wiesz, nie myśl o tej tłuszczowej teraz. Wystarczy, że nie będziesz przesadzać. Te wszystkie młode warzywka teraz i owoce krzywdy nie zrobią. Tylko kwestia tego jak się je zrobi.
    Zresztą wiesz o tym.
    Poza tym. ....
    Zaraz wam opowiem love story. Bo już mogę. Ale to zaraz.

    Wyglądanie "dla innych" naprawdę ma drugorzędne znaczenie. Ciągle się z tym spotykam i ciągle o tym zapominam. Facet owszem, jest wzrokowcem, ale nie zawsze podoba im się to co nam się wydaje, że powinno.

    Pojadę do Grecji z grubą dupą. Tylko muszę kupić jednoczęściowy strój bo nie wyjdę w dwuczęściowym. Potrzebuję się schować.
    kup jednoczęściowy jeśli potrzebujesz. I do tego pareo do obwiązania w biodrach jak będziesz szła na spacery. Widziałam wiele kobiet "okrągłych", które jak szły przez plażę to nie było faceta, który się nie obejrzał. JA się obejrzałam i patrzyłam z zachwytem. To czym emanujemy pochodzi z głowy! A faceci lubią duże tyłki :P

    Shin, dziękuję że odpuściłaś dzisiaj
    Strasznie tego potrzebowałam. Naprawdę. I biorąc pod uwagę wczorajszy bieg, to nie wiem czy powinnam biec połówkę. Jest szansa, że sobie odpuszczę. Jeszcze zobaczę. Właśnie dostałam @ więc znowu się nie rozbiegam. No trudno. Zobaczę.

    Strasznie mi się wczoraj biegło. Bardzo ciężko. Wydawało mi się, że pędzę a ja się wlokłam. I jeszcze sobie trasę skróciłam, bo już zwyczajnie nie miałam siły. Może to przez tabatę dzień wcześniej? Może przez zjedzone lody 4h wcześniej? Może przez @ który szedł? Wszystko jedno. Mam słabe ciało i widzę to. Dziś w nocy całe ciało mnie bolało
    No nic.

    Nad wagą już odzyskałam kontrolę. Już spada w dół, chociaż obawiam się, że to może być odwodnienie.
    Wiecie co mnie najbardziej wkurza? Że jak obetnę sobie tłuszcze i/lub cukry proste to pół nocy śni mi się uczta złożona z tortów, ciast, kremów, lodów, a drugie pół to ociekające tłuszczem grilowane kurczaki (takie jak moja mama robiła) ze spieczoną skórką. ... Wkurzają mnie te sny.

    A w ogóle to wiecie, że "Truskawki zawierają stosunkowo dużo azotanów poprawiających krążenie krwi i ułatwiających dostarczanie tlenu do mięśni. Z badań wynika, że zjedzenie truskawek przed treningiem fizycznym przyspiesza spalanie kalorii i poprawia wytrzymałość organizmu"
    No, to na zakończenie.A teraz idę po kawę i górę truskawek i opowiem wam historię!
    Ostatnio edytowane przez Shinden ; 13-06-2016 o 10:19

  7. #487
    Awatar Shinden
    Shinden jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    08-02-2016
    Posty
    345

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek.

    No dobra. Dostałam pozwolenie opowiadania pięknej love story, która narazie rozwija się cudownie i napisałabym, że zakończyła się happy end'em, ale ..., tak naprawdę to dopiero początek, miejmy nadzieję, pięknej historii.

    Niobe, ty znasz Panią X i Pana Y. Frey, ty poznasz Pana Y jeszcze pewnie w tym roku. To jest to małżeństwo, o którym czasami pisałam. I mamrotałam na Panią X. I trzymałam kciuki za Pana Y.

    Aby bez sensu nie przedłużać, od razu przejdę do puenty: Pan Y się zakochał!!!

    Trafiło go. Zwariował. Jest jak nastolatek! Zachowuje się jak nastolatek i cieszy się jak głupi do sera!!! Dziewczyna jest ruda, trochę okrągła i jest PIĘKNA!!! Widziałam na zdjęciu jej oczy - już ją kocham! Mówię wam! Jest wiedźmą! Taką jak my! Dziewczyna nie jest nikim "nowym". Oni się już znali, ale nie widzieli się przez 28 lat!!! Znają się od ósmego roku życia! Ona go biła i chciała topić w Odrze, a on wyrył serce na jabłonce z ich inicjałami!
    Głupio opisywać tu więcej szczegółów, może jak się spotkamy, ale ... to wszystko wygląda na to, że całe swoje życie przygotowywali się do tego, aby ponownie spotkać się właśnie teraz. W tym roku. Wcześniej byłoby za wcześnie, a później za późno! Teraz!
    To jest jak historia z bajki!

    Jak jechał po raz pierwszy na spotkanie z nią, to zastanawiał się czy można kochać dwie kobiety na raz. Jak ją zobaczył to już wiedział, że jest to niemożliwe. Mówi, że spadły mu klapki z oczu. W kwestii Pani X. Że on widział co się dzieje, ale jakoś to sobie tłumaczył i akceptował. A teraz? Teraz widzi, że on nie żył. On był martwy. On się toczył. A odkąd spotkał się z Dziewczyną, to jakby otworzyła się jego dusza! Poczuł tak silną zmianę! On żyje! Oddycha! Jest szczęśliwy i chce tyle rzeczy zmienić! Tyle zrobić! Zwłaszcza te rzeczy, na które Pani X kręciła nosem. On jest pewien. Nie ma innego wyjścia jak bycie z Dziewczyną. Po prostu. Umarłby, gdyby zrobił inaczej. Nie poradziłby by sobie. Skrzywdziłby tym trzy osoby. Nie chciał zdradzać fizycznie Pani X. Chciał to zrobić jak mężczyzna. Z szacunkiem. Nie czekał miesiąca kłamiąc gdzie jedzie czy z kim ma się spotkać. W zasadzie był gotowy jej powiedzieć już po dwóch tygodniach. W zasadzie to już po tygodniu chciał jej to powiedzieć. Na piętnastce (na biegu) mijał tydzień. I on już był jakby mu skrzydła urosły. Nie jadł, nie pił, nie dziwota, że nie dobiegł do końca biegu i zszedł z trasy. Wiedział co należy zrobić i był w 100% pewien tego czego chce.
    Powiedział jej wczoraj. Pani X. Powiedział. I przyjechał do nas. Znowu Przechowujemy go raz na jakiś czas, bo sobie chłopak miejsca nie może znaleźć
    Wiecie co?
    Ostatni raz, gdy widziałam go tak szczęśliwego, to było jak opowiadał o tym jak był u ruskich na rybach, w totalnej dziczy i mieli surowego łososia, którego złowili, obtoczyli go w koperku, zawinęli w sreberko i rzucili w krzaki, aby "dojrzało". A po kilku dniach, kroili nożem i surowego wpierdzielali. Wtedy po raz pierwszy widziałam go odmienionego i szczęśliwego. I teraz ponownie!

    Wiecie czym był zachwycony? Że Dziewczyna ma znajomych! Bo Pani X nie ma. On stwierdził, że tak naprawdę, on ma tylko nas. Mnie i G. Bo Pani X ciągle coś nie pasowało. Jak ją zabierał do swoich znajomych to był tak spięty i wszystko było takie sztuczne, że więcej tego nie powtórzył. A potem z nich rezygnował. Jak on był u jej znajomych, to myślał, że umrze - tak było ą i ę i gadanie o pogodzie i bibelotach. W ten sposób, on nie ma nikogo i ona nie ma nikogo. Stwierdził, że po tylu latach wszyscy znajomi byli tylko na chwilę. Myśmy się uchowali, chociaż Pani X też tam miała obiekcje - pamiętacie pewnie. Opowiadałam o kwestii Zochy i innych tam. I on musiał powiedzieć nam o tym co się mu przydarzyło. Nikomu innemu. Bo tylko z nami jest tak blisko! A teraz chce, aby cały świat wiedział! I już nas zabiera na obiad w tym tygodniu, abyśmy się poznali. I wiecie co? On już się cieszy, bo jedzie z Dziewczyną na kajaki. Nie wie gdzie, nie wie z kim jeszcze. Ma to gdzieś. Jedzie z nią na weekend i tylko to ma znaczenie. Że razem. Z Panią X "razem" wchodziło w rachubę tylko jeśli to było ekskluzywne, pełen wypas i na pokaz. I jak usłyszał, że idziemy w góry, to on już zaczął kombinować, czy mógłby się dołączyć
    Wiecie czym się zachwycił w Dziewczynie? (poza milionem rzeczy, które opowiadał) Tym, że zdjęcia jakie mu przysyła są NORMALNE. Niektóre śmieszne, niektóre fajowskie, ale każde inne. Zdjęcia Pani X wszystkie są takie same. Wypozowane. Z podniesioną brwią.
    Wcześniej nie dodawał dwa do dwóch. Wcześniej nie zauważał, że jego żona to szlachcianka. A on człowiek z ludu.

    Pani X przyjęła informację.
    Obyło się bez krzyków. Przynajmniej narazie. Stwierdziła, że widzi, że on naprawdę wierzy w to co mówi. I że chyba istotnie nie ma innego wyjścia. Tak jak nie przepadam za nią, tak muszę stwierdzić, że zrobi jej to dobrze. Tak myślę. Dzięki temu, że jej bufor normalności odchodzi, będzie musiała się ogarnąć. Pracę ma, mieszkanie Pan Y jej zostawi. Będzie musiała bardziej oszczędzać (to kolejna złość Pana Y na nią. Kupowanie miliona pierdół. Kolejnych okularów, bo są po 2zł. Bez filtra, ale spoko, są tanie. To trzeba kupić. A w domu pięć par się już wala. To samo z ubraniami. Musi mieć kolejną rzecz, bo promocja. Nie ważne, że założy raz), ale tego też trzeba się nauczyć.

    No więc to jest ułamek tej historii, której nie mogłam powiedzieć wcześniej. Mega zmiana. Niech będzie szczęśliwa dla wszystkich.

  8. #488
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek.

    Jestem okropna. Po przeczytaniu love story pierwsza myśl, jaka mi przyszła do głowy to "czyli nigdy więcej nie będę musiała spotykać Pani To-jak-ty-masz-na-imię?"...
    Oczywiście, że się cieszę z takiego obrotu sprawy! Bo ja uwielbiam Pana Y. On jest taki normalny, taki nasz. Zasługuje na to co najlepsze dla niego. Nawet jak byliśmy ostatnio w górach u TeDe i robiłam rano chłopakom kawę to pierwszy kubeczek dostał Pan Y, a dopiero następny wręczyłam Daario. Zrobiłam to całkiem nieświadomie, dopiero mina Darka jak wyciągnęłam łapkę z kubaskiem w stronę Pana Y powiedziała mi co robię .
    No, niech się dzieje!

    -----------------------
    A jeszcze w temacie męskiego zainteresowania...
    Ja po prostu najbezpieczniej się czuję będąc niewidzialna. Tak mam od zawsze.
    Kiedy mój ojciec pił, a matka płakała i uciekała z domu albo podejmowała kolejną próbę samobójczą, ja ogarniałam dom i rodzeństwo. Po cichu, tak żeby nie narażać się ojcu, żeby nie wchodzić mu pod rękę, i żeby nie odbierać matce całkiem poczucia własnej wartości, tak żeby ona naiwnie mogła myśleć, że wszystko trzyma się kupy dzięki niej.
    Potem, gdy ojciec przestał pić, a ja dorosłam... nic się nie zmieniło.
    Ogarniałam klasę w liceum. Załatwiałam wszystko, robiłam dobrze. Ale nie byłam przewodniczącą. Przewodnicząca, Agnieszka, była do reprezentacji i do zbierania braw za klasę. Ja rządziłam po cichu, w cieniu, ale bardzo skutecznie. Czasem ludzie nie zdawali sobie sprawy, gdzie kończą się moje manipulacje i wpływy. Z tym, że działałam na korzyść klasy, nigdy w niecnym celu.
    Potem poszłam do pracy. Długo pracowałam w teamie z kolegą. Przyjaźnimy się do dziś. Jest kochany, ale strasznie bałaganiarski i mało ogarnięty. Więc ja ogarniałam. Żeby wszystko dobrze działało. I działało rak dobrze, że on dostał awans. Za moje zasługi. Spoko, nie mam żalu bo mnie nie interesowało to stanowisko. Są rzeczy, których nigdy nie chciałam robić i nadal nie chcę ich robić. Chcę robić to co robię. Tamto stanowisko było bardzo nie takie jak chciałabym. Ale dostał je bo wszyscy myśleli, jaki jest zajebisty. To ja byłam zajebista.
    Teraz też jestem zajebista. Robię swoją robotę po cichu, bez szumu ale skutecznie. Nie wychylam się, nie robię awantur tylko działam. Teraz już nie mogę się schować bo dokładnie widać efekty mojej roboty, ale na co dzień mam ciszę i spokój i swobodę. I wszyscy wiedzą, że tak ma być.
    Moje małżeństwo też to potwierdza. Nieodpowiedzialny mąż Piotruś Pan, i ja. I wszystko zorganizowane.
    Bieganie. Biegam najchętniej wieczorami bo ludziska siedzą w domach i nie zwracam na siebie uwagi. A na zawodach też lubię być w tym swoim ogonku, o ile nie jest to zbyt cienki ogonek, taki w którym widać każdą pchłę.
    Na rowerze pcha mnie na bezdroża, tam gdzie nie ma wielu osób. Jazda po mieście? Brrr...
    Taka jestem. Nie lubię , gdy zwracam na siebie uwagę. Nie mam mentalności gwiazdy choć lubię być naprawdę dobra w tym co lubię i lubię, gdy docenia się moją osobę. Byle niezbyt głośno.
    Ta moja ucieczka od męskiego wzroku ma głębszy podtekst. To nie tak, że ja się boję związków. Boję się, ale to nie jest cała prawda. Mi pasuje rola niewidzialnego bohatera. A że wiąże się z samotnością. No cóż.
    Ostatnio edytowane przez Niobe ; 13-06-2016 o 12:38

  9. #489
    Awatar Niobe
    Niobe jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Posty
    320

    Domyślnie Odp: Magiczny kociołek.

    Po przemyśleniach...
    Kurde, nie umiem tak jednostronnie. Super się stało. Super dla Pana Y. Ale mimo wszystko jest mi przykro z powodu Pani X. Musi jej być ciężko. Współczuję jej. Traci grunt pod stopami. Jakakolwiek by nie była, to traci miłość. Nikt nie powinien tracić miłości. Ale to oczywiście utopia. To takie trudne. Naprawdę mi jej żal. Mam nadzieję, że jednak nie jest z tym sama.


    Nigdy nie schudnę jak będę żarła tyle truskawek
    Ostatnio edytowane przez Niobe ; 13-06-2016 o 20:48

  10. #490
    Awatar Freyra_77
    Freyra_77 jest nieaktywny Znany na Dieta.pl
    Dołączył
    07-02-2016
    Mieszka w
    Bydgoszcz
    Posty
    176

    Apple28 Odp: Magiczny kociołek.

    Skoro obyło się bez krzyków i scen to może ona już dawno jest z tym pogodzona? Może jej zachowanie było w jakiś sposób celowe? Może chciała to sama skończyć ale brakowało jej odwagi i nie chciała brać tego na siebie, dawała za to świetny pretekst jemu?
    Dla mnie to bardziej logiczne wytłumaczenie.... Osoba, która dominuje, manipuluje i uzależnia od siebie kogoś innego a tym samym sama się uzależnia robiła by wszystko żeby zachować stan rzeczy, pozycję i ten dziwny sztuczny "twór" bo związkiem trudno to nazwać... A tu co? Nic? zero scen? Nagle takie zrozumienie?
    hmmm....
    ale oczywiście to moja ocena z bardzo odległej perspektywy bo w końcu nie znam ich na żywo , na szczęście hehe


    Mój bieg... jedna wielka masakra.
    Mało kilometrów, wystrzeliłam do przodu i po 3 górce zaczęłam się czuć hmmm... dziwnie..... jakby mi ktoś wiadro z lodem położył na czubku głowy..... serce mi zaczęło walić.... a tu kuźwa jeszcze kilometra pełnego nie było.
    Chyba zaczęłam źle reagować na kawę z ekspresu.... niby powinna dawać kopa... i daje... tylko moje serce tego nie wytrzymuje.... dostaje trzęsawy, rzuca się jakby mi miało zaraz wyskoczyć i polecieć beze mnie.... Nie powiem żeby to było miłe uczucie...

    Poza tym, bieg niby inny ale jako powtórka poprzedniego więc..... medali nie było, budżet się wyczerpał
    W nagrodę - na mecie uścisk dłoni k-ta WOJEWÓDZKIEGO (!!!HAHA) i podanie przez niego buteleczki wody mineralnej - własnoręcznie przez niego odkręconej takie rzeczy tylko w tej instytucji!
    Za to chłopaki mają ze mną dobrze bo znowu zyskali dodatkową porcję grochówki i kiełbaski
    No i zawsze to dzień wolny od pracy hehe.

    W weekend za to przetestowałam sobie ćwiczenia core z piłką z majowej gazetki be active i powiem Wam - są super!!!! Jak macie piłkę to przy okazji mogę zeskanować i wysłać bo cudowna praca dla pleców!

    Wczoraj za to totalny chill
    W sobotę wysprzątałam i zrobiłam obiad na dwa dni - papryczki faszerowane bulgurem z warzywami!
    Więc wczoraj do południa opalanie na balkonie z książeczką i z przerwą na walenie w worek - super, dzisiaj bolą mnie nawet mięśnie dłoni - muszę częściej hihihihi
    Potem super długi spacer do lasu - niech się Junior przyzwyczaja do marszów (nie ważne że znowu mamy antybiotyk, czuję że trochę na wyrost i niepotrzebnie).
    No a wieczorkiem oczywiście meczyk.

    Całkiem niezły weekend
    Ostatnio edytowane przez Freyra_77 ; 13-06-2016 o 22:20

Strona 49 z 51 PierwszyPierwszy ... 39 47 48 49 50 51 OstatniOstatni

Zakładki

Zakładki
-->

Uprawnienia umieszczania postów

  • Nie możesz zakładać nowych tematów
  • Nie możesz pisać wiadomości
  • Nie możesz dodawać załączników
  • Nie możesz edytować swoich postów
  •