Bo mi wczoraj na rowerze tak przyszło do głowy, że nasze pakiety awaryjnie może odebrać kapitan drużyny. Awaryjnie ofkors. Tylko musiałabyś mieć Frey podrukowane nasze oświadczenia zdrowotne i zgody rodziców dla bejbików.
Bo mi wczoraj na rowerze tak przyszło do głowy, że nasze pakiety awaryjnie może odebrać kapitan drużyny. Awaryjnie ofkors. Tylko musiałabyś mieć Frey podrukowane nasze oświadczenia zdrowotne i zgody rodziców dla bejbików.
nie boli, nie boli, nie boli, nie boli!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Nie boli mnie stooooooooopaaaaaaaaaa!
Poszłam z Zochą na spacer i nie boliiiiiiiii! Nic a nic! Rozciągałam mięśnie tyłka, bioder i ud! Masowałam stopę, łydkę i uda! I poszłam na szybki spacer! I nie boli! Ani jak naciskam, ani jak się schylę na wyprostowanych nogach i ręką złapię za kciuka i pociągnę!!!!
Huraaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa! Dziś się jeszcze będę rozciągała i jutro też! I masaż oczywiście też!
Nie wiem co to było! Ja nie mogłam chodzić!!!!!!!!!!!!! Może to jakiś skurcz był?
aaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
Co do pakietów, trochę próbowałam Justkę w to wkręcić, ale coś chyba nie za bardzo jej się chciało Zdążyyyymy! G na 100% sprawdzi adres. Znajdziemy i szybciutko odbierzemy. Nie martw się nic
Shin, cudownie! Bardzo bardzo się cieszę.
Tylko... to znaczy, że pobiegniemy. Ehhh, a już myślałam że mi się upiecze
nie zgadzam się, aby mówić, że będę kobieca jak będę nosiła różowy!
Śliczna... Ślicznusia. Rzygam tęczą!!!!!!!!!!! Ciemne moce się we mnie kotłują jak widzą ten róż!
hm...
Ej. Może to jest sposób, aby je do końca wygonić? Rogów się już nie pozbędę pewnie, ale może ze środka???
Wiecie co?
Dobrze. Będę w niej biegać.
Zacisnę zęby i będę w niej biegać.
I nawet ... Dobra. Zamówię obraz.
Bo my obrazu szukamy. Będzie szaro różowy. W stylu japońskim.
Ej, bo mi się może trochę różowy może podoba. .... Ale nie każdy. I nie dużo. Ja z ciemnych mocy wyciągnięta. Ja nie mogę tak od razu na głęboką wodę. No już saszetkę mam z różową lamówką, no... P O W O L I bo ucieknę...
Dobrze. będę w niej drałować. Zwłaszcza, że nie jest obcisła
Dobra, trochę przesadziłam z ciągłym sprawdzaniem mojego palca Zaczęło znowu boleć. Ale lekko. Jeszcze się dziś porozciągam i będzie dobrze.
może się upiecze, a może i nie. Zobaczymy
a w ogóle jaki dziś miałam sen....
Poza tym, że w nocy któraś sąsiadka miała mega zarąbisty orgazm i wielką przyjemność (!) to dręczył mnie koszmar.
Biegłam zawody i nie mogłam biec... Ciężkie nogi, nie mogłam się rozpędzić, nie mogłam złapać oddechu! A jedna znajoma, ubrana na czerwono, zaczęła mnie łapać i pchać do tyłu! Nie dość, że każdy krok to była walka o przeżycie, to ona mnie jeszcze cofała! Ukończyłam ten bieg, ale to było KOSZMARNE!
A potem sen się zmienił. To był zły sen. Niedobroć. Mega niedobroć. Chyba trzeba z tym różem się pogodzić... Albo posprzątać w głowie.
O Bogowie! jestem padnięta....
Zrobiłam sobie niezły trening hehehehe... pobiegłam 3,5 km do lasu, po drodze jeden długi podbieg....
A w lesie skipy, wieloskoki, wyciągnełam jakąś kłodę z chaszczy i przeskakiwałam przez nią na rózniaste sposoby.... i tak 20 minut. Wiem, może to nie dużo ale tak się zmachałam jak już dawno nie. I potem jeszcze ponad 2 km do domu I po schodach na wiadukcie hehehehhe...
Zajebiście wygląda ten wykres z ćwiczeń hihihihi
Kurde, lubię to!
Hmmm.... tylko pytanie kto będzie pierwszy w Poznaniu
Możemy się wymienić tymi wszystkimi papierami na maila ( o matko, ja to muszę jutro w pracy wydrukować!!!! no dobra, mogę w sobotę bo też pracuję) i kto pierwszy ten odbiera.
Micha:
Zaspałam do pracy, to znaczy zdązyłam ale wstałam w chwili odjazdu mojego tramwaju, którym zwykle jeżdże hehehe więc nie było wody z cytryną z rana
Śn: musli, truskawki, jogurt
Śn II: koktajl białkowo-truskawkowy, 3 wafle ryżowe, w tym jeden z masłem orzechowym
Lunch: sałatka z kaszy gryczanej z pomidorkiem suszonym, burakiem marynowanym, mozarallą, szczypiorkiem i koperkiem oraz pestkami dyni, do podgryzania ogórek świezy sztuk 2
Obiad: spaghetti - powtorka z wczoraj i 1 kotlet sojowy z wczoraj
Kolacja: koktajl białkowy z 1/2 banana i truskawkami, garść słonecznika
Na minutę. Ja już nic nie wydrukuję bo jutro jadę raniutko do Warszawy i wrócę późno i już nie będę w biurze przez cały weekend. W domu nie mam drukarki.
Muszę opowiedzieć o rogach, obrazie i zwierzętach mocy. Ale nie teraz.
Caluski :*
szubko szybko puki pamiętam!
bazylia
kremy
..
i już zapomniałam...
kiełki!!!!!!
dobra.
Niobe, olejek do włosów mega super! To jest pierwszy olejek, po którym mam miękkie włosy i jednocześnie włosy nie są tłuste! Jak przesadzę, to są. Ale jeśli nie, to nie! A przy innych, które do tej pory miałam, to nawet małe ilości powodowały, że włosy za bardzo się obciążały i tłuściły.
Krem pod oczy - bez wowa, ale mi nie szkodzi. Jakbym miała wybrać sklepowy, to byłby to ten.
Bazylia. Wyhodowałam z nasionek bazylię cytrynową.... Wiecie co? Zarąbista do wody! W sensie, że do dzbanka wlewam wodę mineralną + zioła. I ona jest super do tego! Ale na kanapki niedobroć :P Zbyt cytrynowa
Kiełki. Znalazłam stado przedziwnych kiełek! Kapusta biała, jęczmień, rukola, cebula i ... kurde, coś co pachnie jak cebula, ale nią nie jest. Wyrzuciłam już opakowania. nie wiem
Frey ja ci wyślę tą chustę jak przyjdzie. Bo będziemy się widziały znowu dopiero w lipcu, a tak to już sobie pobiegasz.
Aha, koszulka!
Niobe, niestety, ale koszulka jest za wielka na G. OGROOOMNA!
Frey, świetny trening! Ale miałaś radochę!!!
Zdążyyyymy. G już myśli o tym, aby wyjechać o 6 W najgorszym razie ostatnia tura ludzi wybiega o 12 Jeśli o 6:00 wyjedziemy to w najgorszym razie dojedziemy o 10:00. Może chwilę po.
Malta (darmowe parkingi) oraz miejsce odbioru pakietów oraz start, to wszystko jest dość blisko siebie. Na mapie przynajmniej Znajdziemy się.
dziewczyny!
Muszę wam coś opowiedzieć! Ale nie mogę jeszcze wszystkiego!!!
Chciałam powiedzieć, że od piątku żyję tak aktywnie, że nie wiem dlaczego jeszcze oddycham!!!
W piątek trening. I w zasadzie od czasu "przed treningiem" wszystko się zaczęło. Cała prędkość życia, informacji i działania szarych komórek!
W sobotę piętnastka.
GORĄCO!
Spotkałam super biegaczy na trasie! Nie no, masa rzeczy dobrych się wówczas wydarzyła! Tyle emocji, tyle ludzi, tyle dobroci!
Ta piętnastka w sobotę naprawdę dała mi w kość. Przedziwna trasa, gorąc ... Bolały mnie nogi! UDA! TYŁEK! I nie wspomnę, że całą piętę miałam zdartą bo mi się skarpetka zsunęła :P A około 8. km zabrakło mi już paliwa. Zjadłam po treningu w piątek makaron (o 21:15!) ale śniadanie trochę bylejakie. No zabrakło paliwa w sobotę. A żel zostawiłam w samochodzie
No nieważne. Cała impreza cudowna. Nawet to, że na obiad w burgerowni pani pomyliła moje zamówienie i dostałam nie to co zamówiłam (wyszłam głodna :P Nie umiem się kłócić...) obszedł mnie jakoś bokiem, bo miałam w sobie tyle radości, że normalnie... Nie potrafiłam jej unieść i się wylewała!
Potem Sis, namiot, Maja, która wkur$%^& G tak bardzo, że postanowił spać w aucie. Ale zaproponowałam spanie w domu (bo jakaś mega impreza była na wiosce i disco polo było mega uciążliwe. Jak to G stwierdził, dalibyśmy radę, ale Maja wymyślające kolejne pomysły dlaczego jeszcze nie zamierza spać (siku, kupa, picie, w głowie jej się kołuje itp), dobiły go totalnie. W pokoju, w którym spaliśmy nie byliśmy w stanie usnąć. Zochę brzuch bolał, bo dorwała się do wiaderka z wyrzuconymi resztkami z grila (skóra z ryb, ości, resztki spalonych ziemniaczków, spalone części kiełbasy...), o 2:10 wypuściłam ja na dwór. Podobało jej się bardzo. Pogoniła kuny i zjadła ich kupy. Najwyraźniej ból brzucha przeszedł. Spała. O 3:30 ptaki zaczęły śpiewać tak pięknie!!! Troszkę mnie uśpiły. Wreszcie. Na sekundę w sumie. W tym pokoju naprawdę nie da się spać. Myślałam, że to przez to, że nowe miejsce, ale nagle G mówi, że ten pokój ma tak dziwną energię, że on nie jest w stanie spać!!! No. No to sobie nie wymyśliłam. Jak śpię u nich w tym pokoju, to nigdy nie jestem w stanie usnąć. Wstaję padnięta i obolała...
I o 5 rano pobudka. Cieszyłam się, że wreszcie możemy wstać, a z drugiej strony, wreszcie ciało zaczęło się rozluźniać, gdy słońce wschodziło!... No trudno, czas wstawać!
Więc spoko, że w nocy zero snu. Potem podróż i spędzenie w Poznaniu naprawdę cudownego czasu! Trochę dziwne było to, że tak krótko, ale jeszcze się będziemy widzieć długo, prawda? Potem powrót, załamanie G (początkowo ze zmęczenia w aucie, a potem, pod samym domem Sis nie wytrzymał i nawrzeszczał na Maję ),... W domu byliśmy po 21:00.
Zocha obrażona. Serio Miała focha na nas. Nie chciała w ogóle z nami wracać. Sis stwierdziła, że na widok Jarka bardziej się cieszyła niż na nasz widok. Nie wiem czy to dlatego, że było jej aż tak dobrze tam, czy była na nas zła, że ją zostawiliśmy. Dziś już ok, ale wczoraj... Mało tego, ona wczoraj w ogóle drzemki nie miała w ciągu dnia, więc jak wróciliśmy to padła.
I spaliśmy prawie 11h.
Aż byłam odwodniona i ból głowy ściągnął mnie z łóżka. Czy się wyspałam? Gdyby nie ten ból głowy, spałabym dalej. Ale przyznaję, że ciało mam wypoczęte. Wreszcie! G się poddał i nie poszedł do pracy.
Myślicie, że to koniec?
Nie.
Dziś spotkałam się z Rafałem. Ale skoro obudziliśmy się o 11:00, to nie zdążyłam na autobus więc musiałam pojechać na rowerze. Ciekawe kiedy moje ciało się zbuntuje :P
Ale warto było.
Naprawdę warto!
Nie mogę wam nic opowiedzieć jeszcze. Bo wiem tylko ja i G. Ale. To jest coś. I potwierdza się zasada, że ten rok jest rokiem zmian. I spełniania marzeń. I że trzeba chwytać co świat przynosi i nauczyć się iść za tym, bo inaczej za rok będzie przeeeechlapane.
Matko z córką!
Wiecie co?
Strasznie intensywne to wszystko.
Aż się trochę przerażam. Ale jedyne co mogę, to się rozluźnić i pozwolić by zmiany wokół się działy
Zakładki