Aaaa jeszcze miałam dzisiaj niespodziankę. Jadę sobie rano do pracy rowerem nad rzeką... jest ok.
Wracam a tu jakiś taki wysoki poziom wody, myślę sobie - jechałam rano było sucho to będzie dobrze. wyjeżdżam zza zakrętu a tu kuźwa woda. Mam takie miejsce gdzie wylewa na brzeg a obok jest mur i nie ma nawet jak ominąć. Myślę sobie dam radę. Ile może być tej wody? ok, było płytko przejechałam powoli. Za mną widzę kontem oka inny rowerzysta. Też jedzie twardo. Jedziemy dalej. Kolejne rozlewisko, no dobra. Znowu jadę, powoli... Przejechałam. Za mną dalej rowerzysta.
Jedziemy dalej a tam kuźwa taaaaakie rozlewisko. Zerkam na trawę ale tam jeszcze gorzej bo takie grzęzawisko. No dobra, dałam radę wcześniej to i tu dam radę. Wjeżdżam a tu kur*** coraz głębiej! Jadę ale wodę mam już do pół koła i pedałuję pod wodą!!!!! Klnę głośno

i słyszę za sobą "o Kur***!!!!! ja pier*** co to ma być?!!!"

Przejechałam oglądam się a to rowerzystka była za mną inna, i razem uchachane - mokre buty i nogi prawie do łydek! Ona mówi - kurde rano jechałam i było sucho! Ja się śmieję, że wiem bo też jechałam. Ale w końcu stwierdziłyśmy, że dobrze, że z pracy wracamy do domu a nie odwrotnie. No i ciekawe co będzie jutro rano? tym bardziej, że własnie wraca burza....
Czasem się zdarzało, że było zalane ale tylko w jednym miejscu a tu kurde takie niespodziewajki?
No nic, lecę jeszcze głowę umyć. Znowu pójdę spać z mokrymi włosami.
Zakładki