ja dzis tez tak jakos klotliwa i zla jestem. bo ojciec caly czas w poznaniu cos do jedzenia proponowal, no juz myslam ze kurwicy dostane. bo caly czas
tata: a moze mc donald?
ja: nie chce
t: od keidy nie lubisz mc donalda?
ja: no jezu czy ja od razu musze nie lubic? nei chce i koniec no chce skonczyc z takim zarciem i je ograniczac kiedy tylki mi silnej woli stracza, a Ty mi wpychasz.
tak caly cza sbylo. on mi z kebabem, grillem bla bla, myslalam ze go zamorduje. jeszce do mnie z enie moge sie glodzic, no ale skad on wie, czy ja glodna bylam grr.
drugie co mnei wkur, to jak musze jesc jakis oblesny obiad, mega kaloryczny np jakies kotety, ziemniaki i takie tam. nie dosc ze tego nie lubie, to nei najadam si etym, a zajmuje mi np 500-600 kcal ktore moglabym przeznaczyc na cos dobrego, na co mam ochote. dzis to sie ledwo wybronilam. bo mama mowi ze 4 pyzy drozdzowe mam zjesc. ja ze nie chce 4. no o ona ze 3. to mowie ok, bo 3 to akurat na obiad, a ta mi jeszcze ze nie same pyzyz tylko z kotletem. i sie wojna zaczela. ona mi ze ja moge wclae nie jesc, ona wcale nie musi gotowac i takie rzeczy, w koncu te 3 pyzy zjadlam.
Zakładki