-
widzialm te zdjatka...
i no kurcze nie jestes jako szczegolnie gruba jestes normalna nastolatka i ciesz sie ze tak wygladasz!
-
Oj nie gadaj ta fotka w sukience jest masakra... :-/ wyglądam jak mały pulpecik. Całe szczęście, ze w sukience, bo przynajmniej nie widać tam moich grubych ud i łydek. Feeee
Wiem, że niektóre by chciały mieć, chociaż taką sylwetkę, ale dajcie spokój do ładnej sylwetki mi daleko... dupa duża, uda grube, szeroka w biodrach i łydki jak u sportowca...
Feee
-
no co ty jestes niezla laska!
przesadzasz!
masz ladna kobieca sylwetke. wiesz ze gdybysmy nie mialy tluszczu na udach to by nie zachodzily reakcje hormonalne i bysmy byly bezplodne?
baw sie z ludzmi i ciesz takim wygladem :P
-
Ja to w ogóle paskudnie wyglądam w sukienkach. Zaś Ty na fotkach naprawdę się jeszcze prezentujesz . Moje nogi byly kiedys ladniejsze, troche z meisniami (efekt codziennych, szkolnych treningow i ukochanej mojej jazdy po wioskach na rowerze), ktroe nawet jakos sie prezentowaly. A teraz? Fałdy a nie nogi - 96 cm w biodrach i 56 udo . A tak chcialabym sie zaprazentowac w jakiejs fajnej sukience... Ech...
Wiesz, myślę, że dasz sobie radę z tym odchudzaniem. Chetnie sie nawet do Ciebie dołączę. Coprawda przede mną jeszcze długa droga, ale też staram się tracić średnio 1 kg na 1 tydzień.
Zycze dalszej wytrwalosci. Pozdro!
-
Dzisiaj jest dzień ważenia się... tak koło 16 się zważe i zmierze się wszędzie i napisze czy są jakieś efekty
uffff troszeczkę się stresuje.. :PJednak mam nadzieje, że będzie ok ...
Wczoraj mierzyłam swój strój kąpielowy i winiówkę to nie jest tak źle ,ale byłabym mocno nappy jakbym poprawiła stan moich ud wtedy już byłabym dla siebie „spoko” i nic nie chciałabym już więcej poprawiać.
-
Też mierzyłam swój. Iiii... Szczerze? Nie podobałam się sobie... Dupa dosłownie rozsadzala moje kapielowe spodenko-majtki. Ale jakos gdy tak dluzej popatrzylam w lustro, to jakos dziwnym trafem doszlam do wniosku, ze jednak nie zjem teraz posilku, tylko pozniej Kurna, muszę się trzymać.
Niech moc będzie z wami !!
-
Niestety po ważeniu się wczoraj nie jestem zadowolona Waga nie spadła ani grama. równiuteńko 57 (ważyłam się na wadze elektronicznej) wymiarów jeszcze nie sprawdzałam, bo boje się, że będzie wszystko tyle samo co było tydzień temu.
Widocznie tak jak już mówiłam mój organizm przyzwyczaił się do zjadania 1000 kcal dziennie, bo mi się po prostu nigdy nie chce jeść. Nie mam pojęcia co zrobić, żeby schudnąć... :] rozpocząć tygodniową głodówkę równą 500 kcal? wtedy może coś zyskam bo mój organizm chyba potrzebuje tylko i wyłącznie 1000 kcal skoro tyle jem i nic nie spalam... :P
Nie wiem co mam robić proszę doradźcie mi... Bo niby głodówka jest bezmyślna ,a ja juz nie widzę sposobu, żeby schudnąć... :P
-
Broń Ciebie Panie Boże z tą głodówką!
To do niczego nie doprowadzi, bo potem trzeba bardzo dokładnie pilnować się wagi, by nagle nie doleciało parę kilosków i trzeba z niej wychodzić ostrożniej.
Z tym pierwszym kiloskiem to u wielu osób jest wiele różnych historii. Często jest tak, że już po 2-3 dniach odchudzania stajemy na wadze i patrzymy, że jest przykładowo kilogram mniej. No jasne, że się wtedy człowiek cieszy, nie? Tyle tylko, że często ten pierwszy kilogram to po prostu woda. Dlatego zawsze należy podczas diety pić więcej wody, bo po np. tak jak mniej więcej u Ciebie po 6 dniach patrzymy, że to nic.
Ty jednak piszesz, że lecisz na diecie 1000 kcal. I przy tej dietce jeszcze się z czymś takim nie spotkałam. Dziwne by było, aby Twój organizm już po tygodniu włączył swoją 'oszczędnościową wersję'. Sama tylko wiem, bo nieraz rozmawiałam już z takimi osobami, że czasem waga może po prostu stać w miejscu naprawdę długo, np 3 tygodnie, mimo ciągłej, bezgrzeszkowej diety. Głupie, nie? Ale tak jest.
Tak więc trzymaj się i nie poddawaj. Dietkujmy razem dalej!
-
Napewno sie uda ja tak mam ze na poczatkui waga spada , pozniej stoooooooooooooooi i znwo spada :P
3 mam kciuki!
-
Evene ja na 1000 kcal jadę odkąd pamiętam (nie!!! specjalnie nie liczę kalorii) Ale ja nie lubię jeść i jak byłam mała to nic nie jadłam(dlatego wylądowałam w szpitalu) Miałam problemy z jedzeniem, bo co zjadłam to wymiotowałam ...
Wtedy zmuszano mnie do jedzenia. Ale jak podrosłam i chodziłam do szkoły to zawsze oszukiwałam rodziców ,że jem i wylewałam do kibla itp. nie lubię jeść i przynajmniej od 12 lat nie zjadłam dziennie więcej niż 1700 kcal.
Nie lubię jeść śniadań, bo jak wstaje to mam jakiś wstręt do jedzenia. Jakoś nie zbyt chętnie je jem. Później w szkole "francuskie" z czekoladą (chętnie), jak mieszkałam daleko od dziadków to obiad jadłam jak mi się chciało, ale teraz(od października) mieszkam pod dziadkami i niestety nie dadzą mi oni nie jeść obiadu, więc obiad mam dość syty. A z kolacją to zazwyczaj jest tak ,ze mi się nie chce jeść, ale jak długo siedzę na dworze to jem jedną kromeczkę tak koło 9 w nocy.
Taka jest cała filozofia mojego dnia...
Jak mieszkałam daleko od dziadków to bywało i tak ,ze obiadów nie jadłam w ogóle. :P
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki