-
ja kiedyś zime lubilam kiedy na diecie nie bylam, bo sobie jadlam słodycze...
teraz nie lubie zimy...jenyyyy jak ja chcce wiosne i latooooooo..... :P
-
ja nie lubie zimy od kiedy jest mi zimno ;/
-
ja nie lubei zimy. lubiłam jak byłam łodsza... teraz jest mi cholernie zimno
-
Mi tez strasznie zimno jest.. mam dziwne wrazenie, ze odkad zaczelam sie odchudzac to straszny zmarzluch sie zrobilam..
-
Luzia, ja dokladnie tak samo, wczesniej w zimie bylo mi ok
-
a to jest normalne bo woda z nas schodzi czy coś... kiedyś mój lekarz o tym mi mówił ale chyba go dokładnie nie sluchalam, ale tym sie nie mamy co martwić, ze przy diecie jest nam zimno
-
a mi już nie jest tak zimno :P kupiłam sobie termofor
-
a ja już chcę latoooooooooo chce widzieć jak wszystkie biegamy w miniówach i bluzeczkach króciótkich
-
I właśnie tych krótkich sukienek i bluzeczek to ja jak ognia się boję . Z balu nici, nie dopięłam żadnych z kreacji moich (i to zawsze zimą byłam raczej grubsza niż patyczak) . A ja kooooocham zimę - czym większy mróz tym lepiej, kiedy było koło -25stopni to byłam w takiej euforii jak nigdy (bez różnicy czy akurat chudłam czy grubłam )
-
Cześć laski! Nie wiem czy mnie pamiętacie jeszcze? Dzisiaj szczególny dzień... Mija pół roku (wg kalendarza) odkąd zaczęłam dietę.
Już od 6 miesięcy nie zjadłam normalnego obiadu ociekającego tłuszczem, nie licząc przy tym kalorii, ani nie opychałam się słodyczami po 24. Widocznie da się tak żyć.
Niby po tym długim czasie osiągnęłam swój cel... Ale czy napewno chciałam tego, co mam teraz? Czasami myślę, że lepiej było zostać taką jaką byłam...
Takie małe podsumowanko może
pozytywne skutki diety:
*waga 45-46 kg (czyli tyle ile chciałam)
*jestem szczupła
*koniec negatywnych komentarzów na temat mojej tuszy
*mniej jem - mama oszczędza na dodatek
*ogólnie poprawa wyglądu, dbanie o siebie
*mała poprawa na lepsze mojej pewności siebie
*bezstresowe (?) pokazanie się np. w obcisłej bluzce
negatywne skutki diety:
*ciągłe liczenie kcal (po 100 razy na dzień )
*komentarze o anoreksji, itp.
*brak okresu
*zamknięcie się w sobie
*mniej znajomych
*nerwica
*ciągłe siedzenie w domu, bo przecież nie mogę nigdzie iść, bo kto za mnie poćwiczy? ehh...
*myśl, że MUSZĘ ćwiczyć, bo inaczej przytyję
*irytuje mnie wszystko i wszyscy
*większość ciuchów ze mnie leci
Nie wiem czy niektóre punkty są przez dietę, ale tak mi się wydaje.
Teraz jem 1800 kcal, chociaż dawno powinnam już mieć 2000 kcal. Boję się. Taa... boję się przytycia. Ćwiczę codziennie ok 1,5 - 2 godziny. Moje uzależnienie.
Chciałabym móc kiedyś zjeść coś bez liczenia kcal. Niby z pozoru nic takiego, ale jednak psychika robi swoje. Nie jem rzeczy, których wcześniej nie zważe i nie oblicze ile dokładnie mają kcal.
Jutro tłusty czwartek, więc zrobię go naprawdę tłustym Zjem pewnie 3000 kcal. No, ale ostatnio jadłam 1500 kcal. Nie chcę przytyć. Mam nadzieję, że nic się nie stanie... A za to będzie moje pierwsze obżarstwo od sierpnia ;]
W sumie to nie żałuje niczego. Mam to co chciałam. Przynajmniej nie będzie już takiego wstydu wyjść w kostiumie na plaży.
Z Wami by mi się to nie udało... Długo mnie nie było, ale czytałam cały czas forum na bieżąco
Musiałam to napisać, żeby mi ulżyło. Zobaczymy co będzie w przyszłości. I nie stawiajcie diety na 1 miejscu w Waszym życiu... Pozaglądam teraz do Was Trzymajcie się ;*
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki