Nie, nie i jeszcze raz nie Nie pozwilę ci opowiadać takich głupot...
Problem tkwi w główce Są dziewczyny które są grubsze, a mimo to szczęsliuwe, mają chłopaków i mnóstwo przyjaciół. Ona sie akceptuja. I nie mówię zebyś ty nagle po takich przeżyciach i przy swoich wyobrazeniach zaczęła sie nagle akceptować. Nie musisz. Masz do tego prawo. Połowa dziewczyn z tego forum ma z tym problem. Ja sama sie nie akceptuję. Ale po to tu jesteśmy. Żeby z tym walczyć. Żeby być szczęśliwe, skoro nasze szczęście mierzone jest kilogramami
A ty wcale nie jestes tak przeraźliwie gruba. Po prostu nie wierzę... Mam kolezanke o podobnej wadze i wzroście i ona po prostu ma okragłe biodra. Ale przeciez rozumiem że chcesz schudnać, skoro sie sobie nie podobasz. Z nami sie uda..Ale to długa droga jeszce przed nami... Przede wszystkim nie możesz mówić że masz wolną przemianę materi...Bo chyba wiesz skąd sie wzięła?? Pół dnia głodzenia, a potem obzarstwo. Pracuj nad soba.. Z nami pójdzie łatwiej... Przejdź na dietę 1000 kcal. Umiesz liczyć kalorie?? Jesli nie to coś wymyślimy. POwodzenia

A oto mój uniwersalny wpis przy takich wypadkach jak ty Młodzi ludzie myślą że tylko oni są najbardziej dotknięci przez los, że tylko oni cos czuja, cierpią...Też tak myślałam...Ale już jest inaczej.
Myślisz że my tego nigdy nie doświadczyłyśmy?1 Ja i inne dziewczyny z forum? Ze nie znamy taj rozpaczy, depresyjnych myśli, nienawidzenia siebie, obrzydzenia do własnego ciała, życia z poczuciem winy, odmawiania sobie każdego kęsa po to żeby potem znowu napchać się jak świnia?! Nie. Nie. Nie. Ja to znam doskonale. Rozpoczynanie każdego dnia z myslą że dietę zaczynam od dzisiaj a kończąc ten dzień, że nie, że jednak od jutra....Patrzenia z przerażeniem na każde ciastko? Odmawianie słodyczy na imprezach po to żeby w domu wszystko odpracować z nawiązką. Te myśli że jestem beznadziejna...Te dyskoteki, na których podpierałam ściany bo chłopcy prosili do tańca same laski...Tych rozmów z kumplami, którzy pytali " jak ją zdobyć?" i tej świadomosci że o mnie nigdy nikt tak nie zapyta....
Tych wyzwisk w podstawówce....Tego tyłka który nie mieści się w żadne spodnie dostępne w sklepie...Tego wielkiego brzucha, który sprawia jakbym wyglądała jak w ciązy...Tych monstrualnych i miękkich ud...Tych tłustych ramio i grubych palców....Tych przezwisk kolegów... Jak patrzę na to z dzisiejszej perspektywy to wiem że wcale nie byłam taka gruba. Tylko ludzie są okrutni...Krytykują innych żeby nie patrzeć na własne wady...

Minęło sporo czasu zanim przestałam tak myśleć. Ten problem tkwi w główce. To problem każdej z nas - każdej dziewczyny z nadwagą. Czy to my same wpędzamy się w choroby i w błędne koło odchudzania? Czy robią to za nas inni? Prawdopodobnie i to i to. a potem kończymy jaki biedne, zakompleksione, wątpiąc w swoją jakąkolwiek wartość...Bo przecież jesteśmy brzydkie i grube i nikt nigdy nie będzie nas chciał...Zaczyna się obżarstwo. Jedzenie. Jedzenie przez duże J. Tak żeby czuć to w brzuchu, zeby przeżyć te orgię głupiej przyjemności. A potem żeby żałować. Wymiotować. Jeszce bardziej się dobijać. Wpadając w choroby....

Do tego dochodzą problemy. Nie umiemy ich często same rozwiązać. A dorastanie to taki głupi okres. Nastolatki czują się zawsze niezrozumiane. Myślą że tylko ich dotyczą te problemy, że inni mają dobrze......ttylko nam tak źle. Nikt nas przecież nie rozumie....Nikt nie chce pomóc...ALe problem da się rozwiązać. Na chwilę. Jedzeniem. Ponownym obżarstwem. trudno z niego wyjść...

A przecież chcemy schudnąć. tak bardzo chcemy być szczupłe...I choć to tak bardzo niesprawiedliwe, bez diety tego się nie da zrobić...To wszystko tak niesprawiedliwe...To niesprawiedliweze koleżanki moga zjeść 3 marsy i nadal zachowują figury Angeliny Jolie, a my już po jednym na następny dzień więcej ważymy.. Ale tak bardzo chcemy...

Na początku trzeba się zmusić - to bardzo trudne. I nadal masz pełną świadomość swojej benadziejności, tego że nie wyjdzie...Następuje najgorszy okres...Jak go przetrwasz to zmienisz to całe głupie myślenie...Potem pójdzie jak z płatka...Bo przecież ludziom się udaje...To dlaczego nam ma sie nie udać? Udało się Motylkwii, udało się M-k....Nam też się uda...
ja nie piszę tego tylko do ciebie. piszę też do innych dziewczyn. Może ty nigdy nie doświadczyłaś takich myśli? Jeśli tak to jesteś szczęściarą. Ale musisz sama sobie poradzić, bo przecież nikt nie zabroni ci jeść ciastek..Musisz czuć to w sobie...Przecież masz już to pragnienie bycia szczypłą, to już duży krok...A przed nami milion następnych...Pomyśl że jak tego dokonasz to dokonasz więcej niż inni ludzie. Łatwo wygrać z innym człowiekiem. Najtrudniej wygrać z sobą.

Głupio mi że tak dużo piszę. Ale chcę żebyś wzięła to do siebie , że każda z nas to przechodziła. Ze każda z nas ma chwile słabości. A ty przecież już tak dużo schudłaś.Nie zmarnuj tego. W tym właśnie tkwi paradoks że to niby takie trudne, ale w sumie nic w tym trudnego. Ty panujesz. Wszystko zależy od ciebie.