Witam Siringo lekki ptaszku mój!!!
podniebnych lotów życzę,
okruszków radości dostatek,
gniazdka miłego i słonecznego
a drapiezniki niech się z dala trzymają
i spokoju nie zakłócają .
- nie bede wszystkiego cytowaćNapisałam to jako odpowiedź na post muminki, w jej wątku. Pisała tam,
że ma 38 lat i rodzina akceptuje jej wagę i wygląd.
Doszłam do wniosku, że chcę to mieć i u siebie, więc sobie wkleiłam.
sorki ale musze zareagowac na ten wpis - zupełnie sie z tym nie zgadzam, to że kotos coś stracił nie jest tylko winą tuszy ale przede wszystkim duszy, nie wim dlaczego niektórym kobietom wydaje sie ze jak schudna to dopiero zacznie sie lepsze zycie a to nieprawda bo zawsze beda z siebie nie zadowolone, trzeba umieć zaakcetowac swoje ciało ( co nie oznacza że nie należy sie odchudzać), nawet bedąc grubym mozna ładnie wygladac, fajnie sie bawić i szalec w życiu, może dlatego tak trudno mi schudnąć bo po za wzgledami zdrowotnymi nie mam zadnej innej motywacji, to ze jestem gruba nie znaczy że nie mam innych ładnych części ciała. Rany ale sie rozpisałam - sorki
buziolki
Witaj Siringo -troche mnie tu nie bylo ,ale spowodowane to jest moim ciagle zlym samopoczuciem.Na forum jestem codziennie ,ale nie zawsze zdaze wszystkim odpisac.Przychodzi moment i koniec musze konczyc bo poprostu nie wytrzymuje bolu.Tak sie jeszcze pomecze i to pewnie dosc dlugo.Roznie to bywa .
A jak u Ciebie Nie czytam wszystkiego ,bo z reguly chce chociaz troche do ludzi napisac,a tak nie zdazylabym .Życze Ci zdrowia i wszelkiej pomyslnosci i dobrej spokojnej nocy.
Dziękuję Wam za odwiedzinki i pozdrawiam serdecznie.
Luizku
To o czym napisałam nie wynika tylko z faktu, ze moje ciało wyglądało
jak wyglądało. Moja "dusza" bardzo często akceptowała moje ciało
ale często też działała po swojemu.
Tak naprawdę dokładnie widzę i rozumiem to wszystko dopiero teraz.
Mnóstwo rzeczy wtedy takich... och i ach, dzisiaj wygłada zupełnie inaczej.
I nie jest tak jak piszesz, że niczego nie traci się tylko i wyłącznie z powodu
tuszy, bo akceptując siebie można wszysto. Ja też prezentowałam takie
poglądy /z praktyką bywało różnie/, ale dopiero teraz wiem,
że nie pochodziły one tak naprawdę z głębi serca i duszy.
Poza tym dusza wielokrotnie się na mnie i moją chęć akceptacji wypięła,
no i dopuściła do zaniechania czegoś, ukrycia się w kącie, niewyciągnięcia ręki
po coś, albo po kogoś. Nie zdecydowałam się na nurkowanie, nie poleciałam
lotnią z nartami, nie wzięłam udziału w wielu imprezach, nie kupiłam
i nie założyłam mnóstwa ciuchów, nie wzięłam udziału w wielu wykazdach
do krajów,które uznałam za zbyt ciepłe jak dla mnie. ... to tylko tak po łebkach wymieniłam.
Z drugiej strony ta chęć akceptacji, kochania siebie, często za wszelką cenę
i na przekór wszystkiemu, ustalenia co we mnie piękne i dużo ważniejsze
od tych nadprogramowych kilogramów dawało szansę na pokazanie tego
co wiem, umiem, potrafię. Przeżywałam w miarę normalnie to co zwykle
dane jest ludziom przeżywać. Miałam też fajne "pięciominutówki", a czasem
nawet"dziesięciominutówki " i jakieś "fajerwerki". Dwie nagrody ministra
za osiągnięcia w pracy, narty na lodowcu, karawana przez pustynię,
wieloletni "romans" z telewizją, poznanie wielu ludzi i przyjaźnie
ze znanymi i popularnymi osobami,
ale.... to wszystko nie zmieniało faktu, ze ciągle byłam gruba
i widać nie da się, albo ja nie nie potrafiłam tego akceptować tak w pełni.
Gdyby istniała taka możliwość, że moża by się nie przejmować swoimi
kilogramami, akceptowac się w pełni
to po co podejmowałabym "sto pięćdziesiątą ósmą" próbę odchudzania,
Po co inni próbowaliby schudnąć, po co byłoby to forum
i tylu ludzi piszących tu ze względu na wspólny cel -
SCHUDNĄĆ
Siringo, masz absolutną rację. Pod każdym Twoim stwierdzeniem mógłbym sam się podpisać. Dodam to, co mi przedwczoraj powiedział kardiolog: "to, że ma pan niedomykalność zastawki, zawdzięcza pan swojej wieloletniej otyłości. Dobrze, że pan schudł, bo teraz stan serca znacznie się poprawił". Obok estetyki bardzo ważne jest zdrowie, zwłaszcza w naszym wieku. Dla mnie to było ostatnio najistotniejszą motywacją. A że przy okazji poprawiłem swój wizerunek, tym lepiej.
Pozdrawiam bardzo ciepło
Względy zdrowotne są dla mnie na pierwszym miejscu,
Tak bardzo na pierwszym, że nawet nie wspominam o tym,
bo to jest po prostu oczywiste ponad wszelką wątpliwość.
Stringo znowu tylko wypada mi sie podpisac pod tym,co napisalas i przyklasnac Tobie
Zgadzam sie z Toba w 100% juz pomijajac te wszystkie zdrowotne problemy z tusza zwiazane.
Milego dnia
no dobra niech ci będzie, skoro tak uważasz to twoja sprawa ale ja nigdy nie miałam problemu z wyjściem na basen, na plaże, itp. , z graniem w piłkę na plaży, oczywiście znając swoje ciało chodziłam w jednoczęściowym kostiumie a nie w bikini - i to całe wyrzeczenie
ja będę upierać sie przy swoim : waga wagą a psychika psychiką, zawsze potrafiłam sie śmiać ze swoich wad i może dlatego podchodziłam i podchodze do nich z dużym dystansem,
fakt jest faktem czy to dla lepszej psychiki czy dla zdrowia schudnąć trzeba i już.
ja cały czas podziwiam twoją determinacje w dążeniu do celu i nie bedę ukrywać ze ci jej zazdroszczę
buziolki
Myślę, że bardzo dużo zależy od temperamentu. Wielu (podobno większość) ludzi otyłych, to pyknicy: jowialni, weseli, typ Zagłoby. Taki człowiek nie martwi się własną tuszą. Ale jest też sporo osób, do których i ja należę, a Siringa chyba także: to ludzie o nieraz obfitym ciele i "szczupłej" astenicznej duszy. Takim źle z własną otyłością. Moja żona nieraz mówiła do mnie: jak taki romantyk, jak ty, może być tak gruby? Bo to była prawda. Chciałbym, żeby to słowo "była" pozostało na zawsze w czasie przeszłym. Pozdrawiam wszystkich
I to jest urok forum,jeden myśli tak inny inaczej.Fajnie poczytać różne opinie.Częściowo zgadzam się z Siringą,ale i z Luizkiem też.Myślę ,że człowiek który nie lubi sam siebie nie ma szans na to pod jakąkolwiek postacią chudzinki czy grubaska.łatwo zwalić nacoś kiedy się nie udaje,a to jestem za gruba,a to za wstydliwa,albo mam rzadkie włosy,albo szparę w zębach.pomijam kwestie zdrowotne nadwagi czy otyłości.
Czytajac ciebie Siringo spotkało cię bardzo wiele ciekawych rzeczy,ja może w ułamku nie doswiadczyłam tego.
Tak się złożyło,że w ubiegłym roku zaczęłam zmieniać coś w swoim życiu,to się tyczy mojej osoby.Niektórzy mówili ,,ja bym nie mogła,,a ja mogłam bo chciałam,choć wymagało to poświęcenia czasu i dużej cierpliwości.Z pomocą innych udało mi się i jestem dumna z siebie.Wiem ,że taką samą drogą dochodzi się do innych szczyt ów i raczej otyłość w tym nie przeszkadza tylko podejście do życia.Najważniejszym jest polubić siebie.
Nie chcę tu za bardzo filozofować ,ale myślę Siringo ,że ty wiesz o czym mówię.
Zakładki