szlag, szlag, szlag by to trafił.
dziewczyny. od soboty po prostu nie mogę wytrzymać! jestem przed okresem: zła, napęczniała, nienażarta. wiecie co mam wieczorami? ataki kompulsywnego jedzenia! to tragedia jest, no. a ile dzis na liczniku? w cholere! ponad 2500. mam dość. będę gruba. szlag. :[
po miesiący diety wariuję.
ale nie, wiem, że nie mogę. od kwietnia znów, wolniej, spokojniej, rozważniej. odchudzam się z koleżanką, będziemy maszerować wieczorami, kupuje slim figure iiii kurrrna. i 1500 kcal. nie tysiąc. nie tysiąc. bo potem opędzić się od jedzenia nie mogę.
ratunku.
a tak poza tym to
chyba wpadam w ortoreksję.