-
Szane uszki do góry ,leż w łóżku my się bydziemy trzymały a ty nasz aniele
kuruj się ,i szybciutko wracaj
Pozdrowionka Bacio
-
Szane,
Biedactwo moje, jak bierzesz antybiotyk, to po trzech godzinach od lyknięcia antybiotyku musisz łykac Lakcit, zeby uzupełnić florę bakteryjną, nie dostać grzybicy etc. Nie wiem czy Ci lekarz przepisał? Ale to bardzo ważne.
Trzymaj się i wracaj do nas szybko.
FLEUVE
P.S. U mnie dzisiaj znowu dzień wodnika, bo wczoraj były dwie wpadki.
-
290 (15.07.04 ) to był okropny dzień
289
Chyba zaczyna być lepiej, zobaczymy jak będzie popołudniu. Jestem pełna nadzieji, że najgorsze samopoczucie mam za sobą
Fleuve łykam, łykam osłonowe też. Ja wogóle źle toleruję antybiotyki, tak że zawsze dostaję osłonę też.
Wybacz , że się wtrącę , ale nie przesadzaj z wodnikowaniem. Wydaje mi się , że raz w tygodniu to dość. Organizm może zacząć się bronić przed tak dużym ograniczeniem a weekend na karku i tysiąc pokus. Jak będziesz wygłodniała możesz nie wytrzymać i efekty wodnika pójdą w diabły, a szkoda by było.
Bacio dzięki za miłe słowa
Dziękuję wam dziewczyny , z wami nawet choróbsko łatwiej przetwać
-
Szane, ale ja robię zmodyfikowany dzień wodnika, piję wszystkie możliwe płyny od herbatek po maślankę, a nawet zupy, więc chyba nie powinno mi szaszkodzić.
Wczoraj przeszłam bez wpadek: 250 ml zupy ogórkowej, 400g jogurtu 0% bez cukru i 250 ml maślanki niesłodzonej. Waga ruszyła o 0,5 kg. Także jednak mimo wszystko przynajmniej dwa razy w tygodniu będę robić mój zmodyfikowany Dzień Wodnika.
Może mi nie zaszkodzi, w końcu jak by nie było można powiedzieć, że jest i śniadanie i obiad i kolacja
Trzymaj się dzielnie i szybko zdrowiej,
Buźka
FLEUVE
-
a ja nie całkiem wytrzymałam dzień wodnika, około godziny 18 zjadłam troche bobu, ale właściwie to nawet dobry sposób na co dzień. Piłam sok pomidorowy i warzywny, jogurt, kawę , herbatę i maślankę, a potem nie za obfity obiad, trochę ćwiczeń i spałam nie czując ssania w żołądku, a co najważniejsze dżinsiki sa ok, chodziłam w nich dziś, i byłam dumna z tego tygodnia diety bo było warto
Trzymajcie się
-
witaj
Szybkiego powrotu do zdrowia
wracaj do nas ,bo pustawo bez ciebie
czy ci już mówiłam żebyś usmażyła sobie wątróbki???
pozdrowionka
-
witaj szane
wracaj bo 314 dni niedługo minie
musze wiedzieć jak sobie radzisz
Czy ty naprawde nie masz wpadek jedzeniowych?
klapki na oczy zakładasz w sklepie??
zazdroszcze charakteru
-
Hej Szane! Oto jestem jak ten Dzin na zyczenie
Cos nam zamilklas, juz od piatku zadnych nowych wpisow . Dzis taki upalny dzien, ze wogole jesc sie nie chcialo.Ale za to wypilam mnostwo bardzo kalorycznej fanty i innych swinstw farbowanych. Te 4 kg co mi urosly ostatnio nawet mnie nie zmartwily, a wlasciwie powinny bo zawsze od kilku sie zaczyna i potem to juz sie rosnie jak na drozdzach.
Napisz koniecznie jak ci poszlo wczoraj i dzis.
Buzka!!
-
288,287 na trudności techniczne nie ma rady
286
Zdrówko wróciło, dobry humor wraz ze słonkiem też
, tylko internet robi mi głupie kawały. Nie dość, że chodzi jak muł, to jeszcze wogóle się wyłancza.
Wredna bestia
Wrrrrrr
Waga grzecznie oscyluje wokół 79. Raz troszkę więcej , raz troszkę mniej , ale globalnie jest w porządku.
Dziś wodniczek może troszkę spadnie
, zobaczymy jutro.
Krysial fakt dni szybko lecą
. Widzisz ja to moje odchudzanie ciągnę już praktycznie drugi rok, nawet chyba trochę więcej. Początki to była zgroza
. Czego ja nie próbowałam to się w głowie nie mieści, ile kasy straciłam na różne "cudowne" wspomagacze nawet wstyd się przyznać. Jedyny pozytywny efekt to wniosek , że za własną głupotę najdrożej się płaci. Szukałam pomocy u lekarzy, na stronach netu, naczytałam się o odchudzaniu, dietach, zdrowym odżywianiu do wypęku. Wpadek, załamań i totalnej niewiary we włane możliwości zaliczyłam od groma.
Chudłam powolutku, ( zaczynałam prawie od 100, dokładnie 98,5) z 90- tek zeszłam w parę miesięcy, ale 80- tki wydawało się że rozparły się na stałe. Pierwszy raz doszłam do równej 80- ki w sierpniu 2003 r. Moja radość była tak wielka, że sobie popuściłam.
Reakcja idiotyczna ale tak było. No i waga zamiast spadać poszła ochoczo w górę.
Jak mi przybyło 4 kg zaczęłam się hamować. Męczyłam te 4 kg do świąt Bożgo Narodzenia.
Znowu 80 kg, znowu duma i radość, i znowu głupota
.
Gdzieś tak w marcu ruszyło forum, do tego czasu nazbierałam 6,5 kg, czyli 86,5 to był mój start z forum.
Zaczęłam czytać o problemach innych, porównywać ze swoimi i chyba dopiero wtedy zaczęłam myśleć. Myśleć : "nie ja chcę schudnąć" , ale dlaczego to takie trudne, skąd biorą się niepowodzenia, jak podchodzić do własnej psychiki i żołądka , żeby jednak efekty były pozytywne i trwałe. To był proces dość długi, ale po pierwsze forum dawało do myślenia, po drugie wreszcie trafiłam na mądrego lekarza (tuż przed Wielkanocą), który nauczył mnie liczyć zapotrzebowanie kaloryczne i wyjaśnił mi prosto i jasno czemu mój organizm tak bardzo się broni przed odchudzaniem z jednej strony i jak ważne jest dla mnie odchudzanie z drugiej.
Od 24 lat towarzyszy mi bardzo poważna choroba (zostanie ze mną do końca), leczona jestem międdzy innymi sterydami i to jest jedna z przyczyn szczególnej tendencji do tycia.
Nie jedyna, moje błędy żywieniowe też robią i robiły swoje , ale to w znacznym stopniu utrudnia mi pozbywanie się tłuszczyku.
Wszystko to razem na początku trochę mnie podłamało, ale potem sama zmusiłam się do tego, żeby stało się to moją silną motywacją do walki.
Jak mnie korci coś czego nie powinnam jeść, mówię sobie zjem jutro. W 99% przypadków skutkuję
. W sklepie staram się patrzyć na to czego nie lubię lub wręcz nie jadam i wogóle chodzę z kartką i kupuję tylko to co na kartce. Trochę trwało nim narzuciłam sobie tego typu rygory, ale w końcu się udało .
Nie jestem żadnym ideałem, to do czego doszłam to wynik długiej , ciężkiej pracy, pełej potknięć i wpadek.
Ale z drugiej strony jestem faktycznie przykładem , że mimo tysiąca przeciwności można dopiąć swego.
Wreszcie , nareszcie zeszłam na 79 kg. Teraz już głupoty nie popełnię. Pilnuję się chyba aż do przesady, ale przy braku ruchu jest to konieczne.
Przekonałam się na własnej skórce, że jeśli w odchudzaniu istnieje jakiś cudowny wspomagacz to jest nim właśnie ruch
Tylko trzeba pokonać własne opory psychiczne i chorobę zwaną "leńgotropi" , a to wcale nie jest łatwe.
Zawsze można znaleźć tysiąc wymówek na usprawiedliwienie niechęci do ćwiczeń.
Ogólny wniosek : walka z nadwagą , to głównie walka z własną psychiką, własnymi przyzwyczejaniami, poprostu z samą sobą. Dodatkowe utrudnienie to , to że nie żyjemy na bezludnej wyspie, tylko w konkretnym otoczeniu, wśród konkretnych ludzi i musimy się z tym liczyć, co też nie ułatwia sprawy.
Rozpisałam się potwornie , ale chyba udało mi się powiedzieć to co chciałam. Jeśli ci to w jakiś sposób pomoże będę szczęśliwa.
Sibuś witaj , witaj, witaj
nie pij tych farbowanych świństw, to i tak nie gasi pragnienia. Bądź z nami
Tak się cieszę, że zobaczyłam twój wpis, że nie potrafię nic sensownego w tej chwili napisać. Po pierwszym szoku mi przejdzie
Asiora, Fleuve, Louna, Marzenka co u was
Do poklikania, jeśli tylko net pozwoli
-
Szane, week-end raczej udany, w sobote 740 kcal, ale te kalorie niestety glownie z alkoholu. W niedzielę 1040 kcal i mały grzeszek w postaci trzech lyzek lodów tiramisu. Generalnie jednak, słodyczy umiem sobie odmówić, gorzej z alkoholem, kiedy wszyscy rozkoszują sie trunkami na tarasie, nie potrafię siedzieć o suchym pysku, i co gorsza, wcale nie wybieram dopuszczalnego wina
Ale się poprawię. Dzisiaj Dzień wodnika, moze jutro bedzie 78?
FLEUVE
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki