W zasadzie to już od 20 siepnia się odchudzam. Ważę, a raczej ważyłam jakieś 69 kg i nie chcę tego pamiętać! Mam jedynie 160 cm wzrostu więc waga moich marzeń to jakieś 55 kg.

Zaczęłam się odchudzać do kiecki, w której chciałam iść na wesele przyjaciółki. Niestety wielkie uda nie zmniejszyły się wtedy aż tak bardzo i musiałam się wspomóc rajstopami obciskającymi - na marginesie mogę powiedzieć, że cuda potrafią zdziałać! - ale postanowiłam powtórzyć sukces sprzed 4 lat i ważyć wymarzone 55 kg.

Wtedy to było łatwiejsze. Mieszkałam sama i w lodówce było tylko to co mogłam jeść. Teraz jest mąż, który bardzo lubi słodycze, których trudno mi było sobie odmówić. Ale jestem twarda! Nie jem słodyczy! A co! Jak mój małżonek chce brzuszek chodować to beze mnie!

No więc jem jakieś 900-1200 kcal 5 posiłków dziennie, piję mnóstwo herbaty zielonej i wody mineralnej. Ale nie ćwiczę. Wiem, że źle robię ale i do tego się pewnie przekonam.

Trzymajcie za mnie kciuki!