-
gdzie sie podziewacie?? ja tu w rozpaczy tone a moich towarzyszek niedoli dietowej nie widac.....
-
Co do moich ćwiczeń nie będę dla ciebie przykładem. Mnie poprostu ćwiczyć się nie chce. Robię sobie brzuszki (pół brzuszki jeśli chodzi o dokładność), trochę sobie na stepperze pochodzę. I z ogromnym wstydem stwierdzam, że nie robię tego codziennie. Z systematycznością u mnie zdecydowanie na bakier. Ja poprostu mam te swoje 1000kcal, nie jem już prawie słodyczy, używam patelni teflonowej i odcedzam tłuszcz z wszystkiego co się da. Mam sobie w głowie, że chudnę. I chudnę. Na początku to było zdecydowanie szybciej, ale tak jest zawsze. Przez pierwsze dni tracisz wodę i wydaje ci się, że chudniesz bardzo szybko.
No nie wiem, co ci powiedzieć, żeby ci było lepiej. Może za dużo ćwiczysz i masa mięśniowa ci wzrasta? Nie waż się codziennie, bo to naprawdę stresujące. Od jakiegoś czasu ważę się raz w tygodniu i lepiej mi z tym. Bo też miałam takie skoki wagi jak ty.
I wykryłam jedną rzecz: wprawdzie owoce i warzywa mają niedużo kalorii, ale są ciężkie i mają duże objętości. Na początku mojego odchudzania jadłam dużo właśnie owoców i warzyw. I co z tego skoro cały czas byłam głodna, bo mi się żołądek nie skurczył? Więc teraz jem to wszystko w umiarkowanych ilościach, tak żeby na talerzu za dużo ilościowo nie było a nie tylko mało kalorycznie.
Nie poddawaj się Ziabulek. Zaszłaś tak daleko, to napewno ci się uda. A żeby mieć większą motywację napisałam do swojej przyjaciółki w Polsce, że się odchudzam i zobaczy, że jednak można jak pojadę do Polski. I teraz muszę się kontrolować, bo mi zwyczajnie głupio będzie, że nawaliłam.
Nic się nie przejmuj, będzie dobrze.
miłego dnia
-
dzieki za slowa otuchy!!
nie odzywalam sie tyle dni bo nawalil mi komputer i tragedie straszna tu przezywalam do wczoraj a dzisiaj siedzimy razem z mezem i WSZYSTKO wgrywamy od poczatku. Szlag mnie trafia na miejscu ale nie ma innego wyjscia. Dietka przez te nerwy troche nawalila (wczoraj mialam 1200 kcal ale nie moglam tego kontrolowac bo brak dostepu do sieci!!) ale waga zaczela sie ruszac i to cieszy. Na razie tylko po jakies 30-40 dag dziennie ale tlumacze sobie to ze teraz to juz napewno tluszcz bo jestem przed okresem wiec teoretycznie powinnam zbierac wode a tym samym kilogramy. Jest dobrze, moje 1000 kcal jest dla mnie w sam raz, odzwyczajam sie od slodyczy- dzisiaj podkradlam mezowi rurke z bita smietana i juz polowy dokonczyc nie moglam bo mi nie smakowalo ( a naprawde byla dobra) wiec gusta kulinarne mi tez sie zmieniaja. Cwicze tez codziennie bo chce szybciej ta mase tluszczowa zamieniac na miesnie. Poza tym teraz mam czas, a po powrocie z Polski moge juz go miec mniej wiec zawsze lepiej cos niz nic
pozdrawiam,
-
Lounka!! gdzie sie podziewasz?? tyle dni i cisza?? jak tam dietka?? u mnie tragedia ze az szkoda mowic, ale Tobie zycze wszystkiego najlepszego z poniedzialku
-
kochane!! gdzie wy sie tam odchudzacie po katach?? meldowac te spalone kalorie i tysiace kilometrow przepedalowane na rowerze!!
ja dzisiaj kupilam smycz dla mojego kota - jak sie pancia odchudza to i kot moze nie?? na razie ciezko wystraszony siedzi za telewizorem, ale chociaz zdarzylam go ubraz w uprzaz dla kota. Smycz zostawiam na jutro jak sie juz przyzwyczai do uprzezy......
czekam na news od Was...
-
Jestem, jestem. A nie było mnie bo poprostu nie miałam czasu. Po pierwsze mieliśmy przez parę dni dwoje dzieci - 3 i 6 lat. Poza tym do piątku muszę skończyć bluzkę, bo wybieramy się na weekend do Belgii. No i czasu brakuje mi ostatnio na wszystko. No i jeszcze od paru dni jest piękna pogoda (tfu tfu- co by nie zapeszyć) i szkoda mi przed kompem siedzieć.
Z dietą jak z dietą - zaczyna być wkurzająca, bo dzisiaj się zważyłam i dalej 65 kg. Mam nadzieję, że w przyszłą środę będzie 64. Nic z tego nie rozumiem, 1000 kcal przecież się trzymam. Może to 65kg to moje miniumum?
Byłam wczoraj obciąć włosy. Jeszcze nigdy chyba takich krótkich nie miałam. Coś nie mogę się przyzwyczaić.
Szkoda Ziabulek, że cię z tym kotem na smyczy nie mogę zobaczyć. Mój kot jest tak udomowiony, że na balkon nie wychodzi, bo się boi.
Rozumiem twój ból z wgrywaniem wszystkiego od początku do komputera. U mnie parę miesięcy temu było to samo. A teraz nic nie działa dokładnie tak jak powinno. Szkoda gadać.
Postaram się jutro napisać.
A na razie miłej środy.
pa
-
no nareszcie jestes Lounka bo juz sie martwilam co sie z Toba dzieje.....
zapowiada CI sie fajna wycieczka- w Belgii bylam tylko przejazdem ale chcialabym zobaczyc wiecej...
Moja waga dzisiaj okazala swoje milosierdzie i pokazala 67.30 czyli ponad pol kilo mniej a co najwazniejsze to pokonalam ta moja magiczna granice 68 kilo (co mnie strasznie meczylo) Pewnie Tobie po tym weekendzie z dziecmi tez waga spadnie ( bo to przeciez trzeba miec oczy dookola glowy..)
A jaka bluzke robisz??? szyjesz czy jakos inaczej?? Ja kupilam spodnie na wyjazd do Polski (czyli za 2 tygodnie) i sa za dlugie wiec musze wyciagnac maszyne i je skrocic, a tak mi sie nie chce ze szok.
Wyobraz sobie ze ja tez jakies 2 tygodnie temu scielam wlosy na krotko i na razie mi sie nie ukladaja tak jak bym chciala, wiec nie wiem czy musze zmienic fryzure czy fryzjerke zeby cos zmienic.
A z kotem to same smiechy bo sie przyzwyczaja do uprzezy.....
musze na razie uciekac......
-
Hej, dziewczyny. Poczytuję sobie Waszego posta, to pomyślałam, nieładnie tak cicho siedzeić i tylko czytać. Więc się odzywam, żebyście wiedziały, że cichcem Wam towarzyszę i wspieram, już teraz orwarcie.
Pozdrówka - batorek
-
Czeeeść
Bluzkę sobie robię na szydełku. To mój bluzkowy debiut, bo jak do tej pory to tylko jakieś serwetki mi się zdarzało, albo torebki - bo to najprościej. Jeszcze mi plecy zostały. Jak mi oczy nie zdechną do soboty, to skończę.
Weekend nie będzie typowo turystyczny, bo do "szwagierki" jedziemy (której zresztą jakoś nie mogę polubić). I niech jej oczy wyjdą jak mnie w nowym ciuchu zobaczy. A poza tym mój chłop nie należy do "wycieczkowców". Nawet jak jest pięknie na dworze, to on woli przed telewizorem siedzieć. Turysta z niego żaden. Głęboko ubolewam nad tym faktem.
Wczoraj teściom prosto w oczy powiedziałam, że schudłam prawie 10 kilo i nikt mnie nie chwali. Grzecznie się zapytałam, czy wszyscy oślepli. Usłyszałam, że owszem, zauważyli, ale nie chcieli nic mówić, bo myśleli, że jak powiedzą, że schudłam, a faktycznie nie, to odbiorę to jako aluzję, że muszę się odchudzać. No i powiedzcie, czy Holendrzy nie są nieco kopnięci?
Nikt z mojej nowej rodziny prawdy nie powie. Włosy są zawsze perfekcyjnie ścięte, nikt nie jest za gruby czy za chudy i takie tam. Ja tam walę prosto z mostu. To niestety mój życiowy problem.
Dzięki batorku, że się w końcu odezwałaś. Ja to muszę stwierdzić, że oststnio się trochę opuszczam w pisaniu. Mam nadzieję, że to się zmieni. A na razie miłego dnia.
pa pa
-
louna: zajelam sie czytaniem Twojego tematu, bo Holandia stala sie nagle dosc bliska mojemu sercu spedzilam 4 dni w Amsterdamie i okazuje sie, ze ten wyjazd obfituje w konsekwencje. bardzo mile, jak rowniez pozyteczne w kontekscie diety - z wrazenia jesc nie moge od poniedzialku nie ruszaja mnie nawet stroopwafels przywiezione w ilosci hurtowej.
ziabulek: moj kot nie przyzwyczail sie do smyczy. nie chcial chodzic jak cywilizowany siersciuch i trzeba go bylo ciagnac na sile. a ze on tak samo mocno udomowiony jak kot louny odpuscilismy sobie. ale na balkon od czasu do czasu wychodzi
trzymajcie sie kobietki!
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki