Ehhh, chyba zacznę olewać to złe samopoczucie i znów zadbam o siebie (żeby nie ująć tego: wezmę dupę w troki czy jakoś tak sie to mówi). W każdym razie czuję przypływ energii dietetycznej.
dziś sie szkaradnie leniłam caaały dzień, jedyna aktywność to ten powyższy rajd po second-handach i rajd po mieszkanku z odkurzaczem... Ale jutro podrepczę na siłownię, coś tak czuję, najwyższy czas szczerze mówiąc. I chyba też poraz uściślić dietę, bo jedzac to i tyle co dziś to szybko "odbiję" utracone centymetry....
Idę się stroić, mam dziś pracową imprezę w jakiejś wypasionej knajpie, a łaże w dresie w tej chwili. Ehh, ale mi się nie chce