-
Dziewczyny, dziękuję, że pisałyście, jak mnie nie było.
Wszystko rozstrzygnęło się w zeszłym tygodniu. Jestem w żałobie po naszym Dzieciątku. Ale wierzę, że Zmartwychwstały się nim zaopiekował.
Ale życie trwa i muszę dojść do siebie. Teraz jestem bardzo słaba i zmęczona. Straciłam dużo krwi etc... Ale pomału do siebie dochodzę...
Mam zamiar wrócić do Was, jak już odpocznę. I jak będzie mi lżej na sercu. Proszę, bądźcie delikatne. Nadmierne pocieszanie wcale nie pociesza, już to wiem.
Uściski!
-
To ja czekam az wrocisz, anczoks.
Przykro mi, swiatelko dla Malenstwa |*|
-
Przykro mi, że jednak się nie udało. Teraz musisz dużo wypoczywać i organizm musi się zregenerować. Musisz być silna i stawić czoła życiu i dalszym przeszkodom, wierzę, że będzie dobrze. Trzymaj się kochana, myslami jestem z Tobą! :*
-
Czołem baby i ty anczoksiku.
Widze ze dzielna z ciebie kobitka.....i oby tak dalej....Przezyłam kiedys to samo co ty wiec wiem co czujesz.Nie zamierzam cie pocieszac bo i tak zadne słowa nie zdziałajš cudu.....nic nie naprawiš.Jednakze pamietaj o tym ze masz tu przyjaciól i jak bedziesz bardzo zła na to cholerne życie to własnie tu mozesz sie wyżyc.
Całuje cie mocno i cały czas jestem z tobš:)
-
Całe świeta byliście w mojej modlitwie, smutno że sprawy potoczyły sie tak a nie inaczej.. ale widocznie KTOŚ miał inne plany dla Was, czasem poprostu trzeba zaufać i żyć według tego co jest dane...
trzymaj się Kochana
:*
-
Przykro mi kochana że tak się stało ale widocznie ten w górze tak postanowił.Napewno z czasem wszystko się ułoży.Wierzę w to z całego serca.
Modlę się za Ciebie
-
Nie chcę się kłócić, ale wierzę, że Bóg nie chce śmierci. A jeśli się ona przydarza, to wolę nie obarczać Go odpowiedzialnością. Pociesza mnie to, że On wie, czym jest śmierć i cierpienie, choć sam ich wolał uniknąć...
Ale dość teologii. Ufam, że Bóg nas przez to przeprowadzi.
A Wam dziękuję, że o mnie pamiętacie :)
-
Witajcie!
Fizycznie czuję się już lepiej, dochodzę do siebie. Psychicznie - chandra, ale cóż.
Jutro ślub mojej Przyjaciółki, jedziemy dziś do Wrocławia. Od poniedziałku wracam do odchudzania. Wiem, że przytyłam - widzę to i czuję. Myślę, że ważę koło 87-88 kg, ale zważę się w poniedziałek rano.
Moj cel to wstępnie 79 kg do 2 lipca - wtedy zaczyna się nasz urlop. Cel ostateczny to... trudno powiedzieć. Maksymalna waga, jaką uznaję za przyzwoitą dla mojego wzrostu i sylwetki to 75-76 kg. Chciałabym ją na stałe osiągnąć. Ale jeśli udało by się spaść do 69-70, byłoby już genialnie. Zatem w poniedziałek się ważę, mam nadzieję, że nie będzie więcej niż 9 kg do wakacyjnego planu:)
Miłego weekendu!
-
9 kilo do 2 lipca - powinno się udać :) ja chciałam ważyc 58 do końca czerwca, ale to oznacza 12 kilo w 2 miesiące, więc mało możliwe, ale może chcociaż do końca lipca się uda ;)
-
To trzymam kciuki za powodzenie diety :)