-
Jakie sliczne kociaczki
A kto sie nimi bedzie opiekowal jak wyjedziecie?
Swietnego wyjazdu zycze
-
Widze ze milo spedzasz czas....To dobrze....Swieta sa min. po to zeby spedzic czas z najblizszymi....Ciezko bedzie powrocic na droge dietowa,( idealnie),ale sprobujemy
).
Poki co popijam czerwone wino. Twoje zdrowko Anisku!!.
Buzka.
-

Anise, cudownej zabawy Sylwestrowej i wszystkiego co najlepsze w Nowym Roku. Sukcesów w odchudzaniu tez.
-
Anisku ja Tobie zycze ogromu usmiechu, radosci i optymizmu! ukonczenia remontow, cudnego efektu koncowego
i jeszcze jednego... kota :P :P
buziaki :***
-

12 miesięcy zdrowia
53 tygodni szczęścia
8760 godzin wytrwałości
525600 minut pogody ducha
i 31536000 sekund miłości
w NOWYM ROKU 2008
Życzy
***
Grażyna
Anise podglądamCie od dawna, trafilam tu za Milasówną, wiec nie mogłam sie oprzeć,zeby nie złożyc Ci zyczeń
-
Hejka, Anise, witam Cię gorąco!
Jestem, wpadłam się zameldować i życzyć Ci w Nowym Roku spełnienia marzeń i aby wszyskto co bedzie Cie otaczać napawały Cie radością i optymizmem
Ja powracam (to chyba za duże słowo - cały czas bylam tyle, ze trochę nieobecna
) teraz trochę odsapnę, fakt, że zaraz czeka mnie sesja (wróciłam na studia - spełniając swoje największe chyba pragnienie oraz lecząc stare kompleksy - nabrałam wiatru w żagle)
ale i tak wiem, że pociąga mnie nadal i to d\forum i wasze życie i to co się dzieje w tematyce "zdrowie, odchudzanie, sport..."
czy uprawiam prywatę (?) bo pisze tutaj osobiste rzeczy
Pozdrawiam Cie Anise i tęsknię za Twoimi relacjami, zdjęciami oraz tym, co jeszcze nas łączy (a jeszcze o tym nie wiemy) bo czasem jest tak, że coś napiszesz a ja czytam jakby o sobie
-
Witam Dziewczyny w Nowym Roku 2008!
Jej! Jak to przyjemnie otworzyc swiezy kalendarz z nadzieja na nowe i jeszcze nieznane tak do konca. Nie wiem jak Wy, ale ja to mam naprawde duzo pary w sobie wlasnie na poczatku stycznia.
Od razu napisze, zeby bylo jasne... zgrublam. Dwie wycieczki i swieta pozostawily po sobie balast w formie tluszczu. Nie jestem zaskoczona, ale szkoda ze cudow nie ma.
Nie bede teraz duzo pisac, bo chcialabym zobaczyc co u Was.
Katson, kociaki dogladala moja Sasiadka. Musisz wiedziec, ze jakis czas temu, z mysla o bardziej czestym podrozowaniu, zakupilam pomocne wynalazki typu 'litter robot' i fontanna-poidlo dla zwierzat i to byl naprawde swietny pomysl. Teraz nie musze grzebac w kocim piachu i tez nie zmuszam innych do wykonywania tej czynnosci, po prostu luz. Jak wyjezdzamy to najwazniejszym czynnikiem jest zabawa z kociakami i pogadanie do nich troche, co by nie czuly sie za bardzo osamotnione. Tez ze mam dwa a nie jednego milusinskiego to nie jest przypadek, dotrzymuja sobie towarzystwa i sie bardzo kochaja.
W ogole witam serdecznie Gayga. Widze ze masz w awatarku symbol yin i yang, swietnie! Chyba razem zmierzamy wytrwale do wewnetrznej rownowagi. Dziekuje Ci za zyczenia i w ogole Wszystkim Wam bardzo dziekuje za dobre slowo.
Magdahi, przed nami nastepny rok walki z tluszczykiem i moze ostatni? Niech tak sie stanie i tego nam zycze z calego serca. Pisz u mnie wszystko na co masz ochote, absolutnie nie wiem o co chodzi z prywata o ktorej wspomnialas. Hej! To chudniemy!
Ago, trzeciego kota? Od razu pomyslalam o tym co juz mam w glowie. Powiem Ci szczerze, ze jakby sie jakis przyplatal przez przypadek do mojego domu to i bym pewno przygarnela, ale takie cos to sie tutaj nie zdarzy. Po prostu nie ma w mojej okolicy wolno chodzacych kociakow, ani psow.
Pozdrawiam Cie Milas bardzo serdecznie. Tussiaku, Ty juz pewno na drodze dietowej jestes ide poczytac.
-
Cudow nie ma, mnie tez jest odpowiednio wiecej, ale nie ma bata Anise, 2009 rok witamy jako laski, nie? To nasze glowne postanowienie na ten rok
-
Ziutka, bedziemy laski w 2009 roku, nie ma bata
.
Jej! Uwielbiam Montreal! Musze przyznac, ze nasza wycieczka byla przednia. Bawilam sie od poczatku do konca swietnie, ale inaczej w tym miescie sie nie da. To miejsce ze wspaniala atmosfera, architektura przypominajaca Europe i sympatycznymi ludzmi. Oczywiscie jezyk francuski jest tam oficjalny, ale nie mielismy zadnych problemow z porozumiewaniem sie. Wiekszosc lubi mowic po angielsku, zwlaszcza mlodych ludzi.
Wszystkie dni przechodzilismy zwiedzajac muzea, galerie i wpadajac co jakis czas do restauracji. Na poczatku zrobilismy zakupy nabywajac sery roznego rodzaju, wedzone ryby, kielbasy z klasa, pasztety z kaczki, wina, owoce i pieczywo ktorego rodzajow bylo wszedzie mnostwo. W hotelu mielismy lodowke, wiec na nocne podzeranie bylo akuratnie.
We Francji nigdy nie bylam, ale moge sobie wyobrazic te wszystkie tam piekarnie, ciastkarnie i sklepiki z czekoladkami.

Mieszkalismy w hotelu na jednej z atrakcyjniejszych ulic miasta St-Denis.


Piec dni minelo szybko. Jednak dzienne croisanty prosto z pieca na sniadanie (z maslem i dzemem), biale pieczywo, wiecej niz zwykle posilkow dziennie daly mi po zadku, a wlasciwie w zadek. Mimo tego ze wedrowalismy duzo dziennie, objadanie sie nie poplacalo. Tylko ze jak tu sie oprzec wstapieniu do restauracji pod szyldem Euro Polonia? To nic ze nie glodni ale najpierw pogaduchy z wlascicielem (przemily Slawek i goscinny dokladnie po polsku), a potem to juz krokiet slicznie na zloto smazony wczesniej panierowany ze szpinakiem i jajkiem wsunelam bez problemow popijajac czerwonym barszczem. Do tego tak pyszna surowka z kiszonej kapusty (na miejsca robiona), ze jednym slowem historia nie do zapomnienia. Innym razem znowu spacer, a tu rosyjska knajpa wiec dlaczego nie wpasc na pare wodek popijajac czajem? Potem to jeszcze sledz w oliwie i chleb ciemny podany w koszyku smarowany duza iloscia masla... uroki wakacji.
Restauracji w Montrealu jest tak duzo, ze mozna stresa dostac starajac sie wybrac cos co jest godne uwagi. Nasz pierwszy posilek to byla wielka klapa, niby wietnamskie jedzenie ale z ta kuchnia to tylko z wygladu podobne. Pozniej to juz wiadomo, prawdziwe wietnamskie zarelko musialo byc, chinskie w Chinatown jak najbardziej, tylko ze troche mi zbrzydlo patrzac jak Moj stopy kaczki obgryza. Byla i pizza oczywiscie... ech! Na meksykanska restauracje sie nie skusilismy, chociaz do tej pani Frida nieustannie wszystkich zapraszala.

Piwska sie opilam jak jakas wariatka, chociaz wina rowniez, ale to sie nie liczy. Montreal to stylowe kamienice, grafiti na scianach i rowery poprzywiazywane wszedzie gdzie popadnie. Doszlismy do wniosku, ze po prostu ludziska nie maja miejsca na przetrzymywanie tych pojazdow w mieszkaniach i tak pozostawiaja je na zewnatrz i narazaja je na zly wplyw zimowej pogody.
Jak ten na przyklad osobnik, raczej zardzewialy.





Montreal ma rozne ciekawe dzielnice. Jest gejow tak zwana 'The Village'.


... jest stare miasto oczywiscie...

Jest tutaj 'Olimpik Park' z robiacym wrazenie 'Biodome', 'Little Italy' gdzie robilismy zakupy itd. itd. Polaczenie komunikacyjne jest swietne, tak ze przemieszczanie sie z miejsca na miejsce odbywalo sie bez problemow. Miasto ma rowniez siec korytarzy podziemnych dlugosci okolo 28 km, dzieki ktorym mozna sie przedostawac z miejsca na miejsce chodzac nie bedac narazonym na niskie temperatury zewnetrzne. W jednych miejscach wyglada to jak puste tunele, gdzie indziej wypelnione sa ludzmi, sklepami, kawiarniami i wszystkim czym popadnie.

Bylismy rowniez na wystepie slynnego "Cirque du Soleil". Jak dla mnie moze byc, tylko szkodaz ze nie mialam lornetki. Mozna by podziwiac te wszystkie makijaze i przebrania z blizszej odleglosci. Jednak mimo wszystko bylo smiesznie i czasami strasznie kiedy to akrobatki i akrobaci skakali i robili rozne niebezpieczne fikolki na wysokosci. To bylo bardzo kolorowe przedstawienie "Saltimbanco".
Ofert na zabawe sylwestrowa bylo mnostwo. Bary i kluby oferowaly rozne atrakcje, w tym jeden mial miec bar na zewnatrz zbudowany z z bryl lodu (chyba bar)...

My wybralismy wypad do znajdujacego sie naprzeciwko naszego hotelu "Cafe Chaos".

Muzyka na zywo i to punkowych zespolow byla kuszaca propozycja, jak rowniez lokalizacja miejsca nie byla do przebicia. W sumie to nie wiedzialam, ze jestem jeszcze taka swirnieta. Mimo moich podejrzen, ze wiekszoc ludzi bedzie tam w wieku mojego Dziecka i mlodszych, nie bylo tak zle. Wytanczylam sie, poznalismy swietnych ludzi w tym jak sie pozniej okazalo zone wokalisty glownego zespolu (dalysmy razem czadu) i takze chyba nastarszego na swiecie aktywnie dzialajacego punk'a. W ogole noc sie zakonczyla przesmisznie i szczesliwie dowleklismy sie do hotelu chwalac tajemnicze zbiegi okolicznosci jego polozenia.

Nowy Rok, nowe plany i wyzwania. Oczywiscie jednym z nich to zrzucanie sadelka i trzymajmy sie razem w tym postanowieniu. Niech moc bedzie z nami!
... i jeszcze dzisiejsze jedzenie...
- 2 x Jajko sadzone na margarynie, 1/2 kromki chleba (pozostalosci z wycieczki)
- 2 x Mandarynka
- Kasza gryczana + margaryna, kefir w ilosciach 1 i 1/2 szklanki
- Kielbsa podsuszana, ogorki konserwowe
- Filizanka rosolu z kurczaka + troche miesa kurczaka z tej wlasnie zupy
- Kasza gryczana z sosem curry (czyli duszony kurczak w sosie i bez kurczaka)
- Orzechy typu brazylijskie, migdaly, laskowe (postaram sie nie zjesc za duzo)
-
Musze przyznac ze interesujaca opisalas nam wycieczke. Z pewnoscia zachecilas niejedna osobe do odwiedzenie tego ciekawego miejsca. Zdjecia swietne.
Ja rowniez jestem pelna zapalu do chudniecia wiec bierzemy sie za siebie.
Pozdrawiam Cie cieplo Anisku.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki