-
Anise, ja juz teraz chce Ci zyczyc jak najwspanialszych swiat. Niech beda takie, jak sobie zaplanowalas
Duzo szczescia.
-
Dziekuje bardzo za zyczenia swiateczne. Moze ja i kucharka, ale na Wielkanocy to ja sie za bardzo nie znam. To znaczy zawsze sie jajka jadlo, kielbase z chrzanem, to wiadomo. Tez nigdy nie organizowalam zadnych posiedzen przy jadle z tej okazji, a tylko wycieczki mi byly w glowie w tym czasie. Tym razem wyjatkowo zostalismy w domu i przez to moj ma muchy w noscie, jak to sie mowi, po prostu jest bardzo niezadowolony. Ja tez z reszta.
Agatkowa, bardzo jestem ciekawa Twojego jadlospisu. Ja zaczelam sie nawracac z momentem zalozenia tego pamietnika wiec od 22 lutego. Od tego czasu napewno jem mniej, co nie znaczy ze malo. Jak juz jest u mnie musli, to jest to porzadny kubek z uszkiem wypelniony dwoma rodzajami platkow sniadaniowych (oczywiscie pelnoziarnistych i takich co to Montignac jeszcze przymruzy na nie oko), do tego kopa truskawek, duzo mleka i na pare godzin mi to wystarcza. Potem mialam jablko, a lunch faktycznie byl wyjatkow maly, zwykle jem duzo wiecej. Po prostu nie chcialo mi sie nic gotowac i to bylo najlatwiejsze i najszybciej do zrobienia. Zupa szpinakowa w moim wydaniu jest przepyszna, z reszta z ksiazki Montignacowej. Brokuly najlepsze sa gotowane na parze 10 minut najwyzej, nawet soli nie trzeba dodawac. Jezeli gotujesz w wodzie to wystarczy tylko zblanszowac 5 minut i posolic do smaku.
Wieczorem mialam jeszcze ogorek konserwowy i polowe gruszki. Nie wspomnialam o tym tutaj, ale mi sie jakos zapomnialo wczesniej.
Do tego dziennie pijam kawy ze smietanka 0% tl., herbaty, wode oczywiscie w duzych ilosciah i wino czerwone okazyjnie.
Na poczatku bylo mi ciezko sie przestawic z ciaglego pojadania, ale teraz jest coraz lepiej.
Na lunch z tesciowa ide jutro, tak ze mam wiecej luzu. Wlasnie gotuje sobie kasze gryczana, ktora chyba nie jest dokladnie wedlug montignaca i zjem ja z kefirem. Bede na tyle mila dla siebie ze nie dodam duzych ilosci masla do niej, jak to zwykle praktykowalam. Bedzie mi musiala taka smakowac.
A na chleb pelnoziarnisty to ja musze podac przepis. Jest smaczny i bez zbednych dodaktow. Do takiego tez sie mozna przyzwyczaic. Oczywiscie pyszne sa biale buleczki z chrupiaca skorka, posmarowane grubo pachnacym maslem... ale trzeba sie nauczyc brac przyjemnosci tez z innych dobroci.
Ja rowniez zycze swietnych swiat, wesolosci, co by smiechu bylo mnostwo. Tez pysznosci na stole, ciekawych spotkan rodzinnych i nie tylko. Wesolych Swiat!
-
Witaj babeczko kochana, już się zjawiłam i poczytałam sobie spokojnie co u Was wszystkich się wpowydarzało... Masz rację musze się poprawić i systematycznie zaglądać do pamiętniczka i do Was, ale jakoś u mnie z systematycznością jestem na bakier
Ale co tam zaraz święta i jak pisałam u siebie piękna dziura na działeczce własnej pod domek cieszy okropniaście
Życzę wytrwałości, świetnego dietkowego zajączka, śmingusa co po łąkach hasa i nie chce mu się wcale przy tłustym stole siedzieć, motyli od tej chwili i jajek bez fajek, bo ze słońcem skaczące po łące i już o lecie myślące
Taak,, te święta są inne, ciche, spokojne, nie krzyczą na każdym rogu kolędą, nie muszą się bronic oprawą, bo mówią o czymś co historycy uznali za fakt udokumentowany, zbadany i opisany... I raczej nawołują do opanowania brzucha obżartucha niż wypasania, bo to przecież ciągle o poście i refleksji mówią... A więc beztroskich i spokojnych Świąt Wielkanocnych życzy Aga
-
U nas w domu tez raczej tradycyjne swieta zawsze byly, z jajkami, szynka, biala kielbasa, sledziem. Mazurka zaczela moja siostra robic pare lat temu, a ja te pasche tp wygrzebalam z 4 lata temu jak pierwszy raz mielimy spedzic swieta poza Polska. Zasmakowala nam wtedy, a i dzisiaj maz sprobowal i mowi ze dobra wyszla
-
Hej
Anise. Najpierw miałam zapytać, co to jest Montignac, ale postanowiłam sama poszukać – no i znalazłam. Czy rzeczywiście można jeść, nie głodować i waga spadnie?? Znalazłam jeszcze dietę SB, ale to zupełnie nie dla mnie. Montignac przynajmniej na makaron pozwala 
Nie złość się, że tak Cię molestuję, po prostu szukam sposobu dla siebie. 1000 wydaje mi się straszny, tyle potrafię zjeść sobie na obiad. Z deserem oczywiście. Wyszło na to, że zacznę od odstawienia słodyczy, w ogóle. No, tak... a babciny mazurek
Piszesz, że jesteś ciekawa, jak jem. Na pewno nie wg Motignaca....
Ale nie podjadam, u mnie w domu to było zakazane, tylko owoce ( słodycze były pod wydział, na deser) – śniadanie, II śniadanie, obiad, i lekka (stosunkowo) kolacja, zdrowo , o dziwo....
Po Twoich jadłospisach widzę, ze u mnie tragedia
może ja marudzę, dam radę jeść mniej, ale pewnych rzeczy w siebie nie wcisnę ( mam bliską rodzinę tuż, na wsi) na pewno nie dam rady: mleka chudego z kartonu, to w ogóle nie mleko... chleba ciemnego, sera bardzo chudego, zamiast babcinego ech....
OJ
ops
przepraszam za te długie elaboraty na twoim wątku... ale na razie nie mam swojego i troszkę boję się go zakładać – bo jak podpisanie cyrografu....
-
Agata, oczywiscie zapraszam i pisz ile wlezie, to moja jest przyjemnosc. Pytasz czy z Montignaciem mozna chudnac nie bedac glodnym. Moim zdaniem raczej tak, pod jednym warunkiem, ze wielkosc porcji jest w okolicach zdrowego rozsadku. Oczywiscie na poczatku bedzie tego jedzenia wiecej, ale z czasem sama zauwazysz ze spokojnie zaczyna Ci wystarczac mniej zeby poczuc nasycenie. Wazne jest zeby jesc pomalu, mozg rejestruje pelnosc zoladka dopiero po okolo 20 minutach. Generalnie skomponowane posilki wedlug tego sposobu jedzenia zadko sprawiaja ze czujesz sie ciezko. Moze na poczatku bedziesz myslec, ze jestes glodna bo nie czujesz tego nacycenia jakie daja kluski, chleb w duzych ilosciach, placki na bazie maki i tak dalej. Calkiem niedawno, moim dyzurnym jedzonkiem na posiedzenia przy kompku byl placek usmazony na duzej ilosci oliwy (czyli maka, jajko, mleko). Czasami ladowalam sobie na to dzem, czasami zolty ser... Az mi wstyd jak o tym pisze, ale tak bylo. Popijalam sobie takie cos szklanica mleka i po tym czulam sie n a j e d z o n a... ale przez czas niedlugi niestety.
Ale wiesz, jak makaron to znowu z maki z pelnego przemialu i tylko z weglowodanami o indeksie glikemicznym rownym 50 badz nizszym, zadne tluszcze wtedy nie wchodza w rachube. Natomiast jak jesz tluszcze (i do tego same dobre) to powinnas laczyc je z weglowodanami o IG rownym 35 badz nizszym. Tak to dziala. Generalnie trzeba skreslic z jadlospisu weglowodany ktore maja indeks glikemiczny wyzszy niz 50, no moze 55.
Do slodzenia ja uzywam fruktoze, ale w niewielkich ilosciach zeby sobie na przyklad poslodzic herbate czasami. Slodkie ostatnio u mnie nie istnieje.
Ja rowniez znam smak mleka prosto od krowy. Wiem jaka pyszna potem jest z takiego smietanka, ktora zbiera sie z zsiadlego mleka, poezja po prostu. Tez mialam babcie na wsi i bardzo sobie chwale ten fakt, poniewaz za kazdym razem jak jestem w Polsce to jade w tamte strony i jest mi tak dobrze... Ser taki swiezy zrobiony to mozna zjesc popijajac tlustasnym mlekiem, ale chyba nie za czesto. Ten rodzaj tluszczy nie za dobrze dziala na czlowieka i powinno sie go ograniczac. Ale wiesz... moja babcia tylko takie mleko pila przez cale swoje zycie, tylko taki ser jadla, nie przestrzegala diet. Tylko ze ona rownoczesnie pracowala ciezko, byla caly dzien praktycznie aktywna i to jest zupelnie inna juz historia.
Ojejku! Wlasnie sobie uswiadomilam, ze Ziutka juz po piatkowej imprezce! Musze poczytac jak Ci poszlo. U Agi jeszcze dzien. Bede musiala podzwonic do rodziny, ale moze jutro...
Zapomnialabym, jeszcze moj wczorajszy jadlospis:
9:00 - Grejpfrut
9:30 - Chleb, ser bialy, dzem
11:30 - Gruszka
13:00 - Kasza gryczana + kefir
15:15 - Orzechy wloskie
17:00 - Jajka przepiorcze z puszki
Wieczorem - Wieprzowina i kurczak duszone z przyprawami + 'tarka dhal'
-
Mleczko od krowy, mniam, mniam. Pilam bardzo czesto u babci...Ten zapach, ta pianka
.
Chcialabym zyczyc Ci zdrowych,rodzinnych SWait Wielkanocnych...
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-

anise przyszlam ci zyczyc wszystkiego najlepszego (czytaj: schudniecia +co tam sobie marzysz) na te swieta..
no i smacznego jajka itp..
opoprsotu wszystkiego NAJ
)))))))
hmmm.. sluchaj.. a jak ty robiosz zupe szpinakowa??
-
Przepis na zupe szpinakowa to ja zaraz wrzuce do odpowiedniego watku.
Jestem w tym momencie bardzo niezadowolona
. Troche z siebie, troche na reszte swiata. Wiec bylam na spotkaniu w restauracji z tesciowka (ktora nie zauwazyla moich prawie 5 kilogramow mniej, a widzialysmy sie ostatnio wlasnie kiedy bylo mnie o tyle wiecej). Generalnie zamowilam bezpiecznie filet z lososia ze szparagami i okazalo sie, ze nie dosc ze ten filet jest pod jakas smietanowa pierzynka (tu mi sie przypomina sledz pod pierzynka Ziutki), to jeszcze byl posypany tarta bulka i podany byl z odrobina szparagow na ktore czekalam, a za to z ryzem ktorego sie w ogole nie spodziewalam. W ogole malo tego bylo na talerzu i o tyle dobrze. Juz nie wroce do tej restauracji, zawiodlam sie. Oczywiscie moja wina bo moglam sie wypytac co i jak, ale nie chcialam robic zamieszania bo tesciowa znowu by krzyczala (czyt. mowila swoim normalnym natezeniem glosu), ze ja na diecie jakiejs jestem... ech! Tak ze zjadlam mimo wszystko pyszne danie, ale tak srednio mi ten ryz przez usta przechodzil. Moglam go nie jesc, ale bylam cholernie glodna plus samej ryby tez byla taka raczej dietetyczna ilosc. Teraz sobie mysle, ze w sumie to porcja typowo dla odchudzaczki to byla, fakt nie dla Montignacowej, ale jednak dla kogos kto dba o linie. Wiec postaram sie zapomniec o tym incydencie.
Do tego tak mi bardzo humorek siadl... Moze ja mam jakas depresje? Tak malo mi trzeba zeby mi chmura jakas glowe przyslonila. Generalnie wiem jakie sa w moim zyciu problemy, z czym sobie nie poradze bo nie mam na to wplywu... Cholerka...
W ogole dziekuje serdeczne za zyczenia, kurczaczki, zajaczki, kaczuszki.
No dobrze, moj dzisiejszy jadlospis:
9:00 - Jajecznica na margarynie, trojkat sera topionego
13:30 - Wspomniany juz przeze mnie losos z dodatkiem smietany, bulki tartej + ryz raczej brazowy pomieszany z dzikim ze szparagami
17:00 - Trojkat sera tiopionego
18:30 - Zupa z tofu i owocami morza + rozne przekaski w stylu koranskim (czyli cuda podawane w talerzykach w liczbie siedem, tyle naliczylam)
Tak, bylismy w naszej ulubionej restauracji koreanskiej. Ja zamowilam moja ulubiona zupe i zajadalam sie malymi przysmakami w stylu kielki marynowane, trawa morska, kimchi i tak dalej i tak dalej. Wyglada to mniej wiecej w ten sposob:

Na dzisiaj postaram sie juz zamknac rozdzial jedzenia. Do jutra.
-
Jeden ryz, czy panierka wielkiej szkody ni narobi, nie gniewaj sie az tak na siebie.
W koreanskiej knajpce jadlas same 'grzeczne' potrawy, wiec glowa do gory
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki