wlasnie mnie mobilizuje takie codzienne wazenie bo jak cos jest nie tak to od razu to widze, jasno i wyraznie...

kurcze to nie takie proste, jedzenie to cos wiecej nie jedzenie to spoleczny rytual a nie uczestniczac w nim czuje sie gorsza...
tak bylo wczoraj poszlam ze znajomymi... chcieli isc na lody, no to ja tez... jedna galeczka a potem oni do KFC no to mi glupio bylo i tez z nimi poszlam i tez jadlam bo mi koszmarnie glupio bylo sie tak gapic jak oni jedza i jak oni jedli to mi sie tez chcialo jesc...

ale tak nie mozna bo nawet jak schudne to jojo murowane, musze sie nauczyc jakos to rozwiazywac... jak radzicie sobie w takiej sytuacji???

teraz sezon grilowan, wyjazdow i takich tam... no juz sie stresuje...

wczoraj 1600kcl :/ rower 1.5h

dzis 49.2kg ale jutro pewnie znow w gore :/