Nie wiem skad się bierze mój pesymizm w tej kwestii, ale moze chce sie pozytywnie rozczarować.
Pisanie idzie mi opornie, tzn nie, ze ja nie chce pisac, tylko jak juz to robie to nie moge tego jakos zebrać w zgrabną całość.
W niedziele w nocy wracamy do kraju,wiec moze w poniedziałek zdążymy przed północą.
Troche sie boje,bo strasznie wieje ostatnio, dzis to chyba rekordowo, a my płyniemy promem az 10 godzin. Ostatnio przy takich wiatrach promy miały problemy, no ale staram sie byc dobrej myśli.
Chyba troszke schudłam. Staram się nie zaprzepaścic tego, co juz osiagnęłam. Zrobilismy sobie kilka dni temu wycieczkę klifami. Doszlismy do innej miejscowosci(8km w 1 stronę) a wracac musielismy za droga, bo juz bylo ciemno. Zmęczeni, ale zadowoleni.
No i wyszła cała prawda o mojej przemianie materii. Dopiero w połowie drogi powrotnej mój tyłek się zorientował,ze powinien włączyc spalanie. Reszta ciała wiedziała o tym znacznie wcześniej. Tak więc 12 km przeszłąm zanim tyłek sie rozgrzał i tylko 4km spalał, no chyba, ze było troche spalania na zimno, jesli trzymałabym sie teorii o spalaniu po pół godzinie aktywnosci. A godzin było ponad4...
Zakładki