Witam wszystkich
Wiele razy pytana o swój wątek, w końcu w tym tygodniu obiecałam, że założę go w ten weekend, a jako, że jestem słowną osobą oto ten moment nastąpił
Z własnym tematem zwlekałam tyle czasu, bo obawiałam się, że kiepsko będzie ze znalezieniem czasu na jego prowadzenie, ale jak się okazało czas jakoś znajduję. Jak nie późnym wieczorkiem to rano, ale zawsze jakoś udaje mi się zajrzec na wątki innych, więc i znajde czas na prowadzenie własnego ( i nie będę już tak bardzo zadręczać innych w ich tematach tu przy okazji dziękuję za cierpliwość i zawsze ciepłe słowa w waszych tematach Zarazem zapraszam serdecznie do siebie, będzie mi bardzo miło, gdy ktoś tu czasami zajrzy
Na początku przydałoby się napisać coś o sobie. Hmm, zaczne od tego, że na tym forum jestem dość długo, z równie długa przerwą, która ,jak widać zakończyła się powrotem. Sporo osób może mnie wiec trochę kojarzyć. Swojej historii nie mam chyba co opisywać. Chciałam jedynie powiedzieć, że mimo wielkiej porażki jaką zaliczyłam, ostatecznie uznałam ją za potrzebną, wręcz za w pewnym sensie wygraną. Dzięki niej bardzo wiele zrozumiałam, zmądrzałam i chociaż wiele straciłam, jeszcze więcej zyskałam, omijając pułapkę, w którą niemal co się nie złapałam i która mogłabyć jeszcze gorsza w skutkach. Cieszę się, więc z tego,że los potoczył się jak się potoczył. Może to głupie, że człowiek cieszy się z własnego upadku, ale ten upadek mocno potrząsnął moją głową i sprawił, że spojrzałam wreszcie na wszystko inaczej. Może więc stąd tyle we mnie optymizmu,bo mam świadomość, że być może ta porażka którą zaliczyłam pokierowała mną we właściwą stronę? Nie wiem co by było i nie chcę gdybać. Koniec tematu Jednak podsumowując z przykrością muszę stwierdzić, że jestem podatna na popadanie w skrajności i właśnie uczę się z tym walczyć. Myślę, że jestem wreszcie na właściwej drodze i teraz już nie popełnie drugi raz tych samych błędów. Co więcej , jestem pełna optymizmu i czuję się niezwykle silna psychicznie. Przyznam, że dojście do obecnego stanu wcale nie było łatwe i trwało naprawdę długo, ale na szczęście udało się. Ominęłam jedno bagno, wkopałam się w inny dół, aż w końcu wyszłam na powierzchnię i teraz powolutku kroczę do przodu To wyjście na powierzchnię też nastąpiło już jakiś czas temu, bo i moje ponowne odchudzanie trwa już dość długo. To tak dla sprostowania Żeby nikt nie myslał, że dopiero zaczynam, a te 13 kg na suwaczku to wszystkie kilogramy, które musiałam i muszę stracić. Nie Kilogramow zlecialo już trochę ,a na suwaku widać koncowy etap, który zapisałam sobie po ostatnim zastoju,kiedy kilogramy znów ruszyły. Właśnie, co do zastojów… Na początku kilogramy leciały szybciej, teraz jest z tym różnie, wręcz czuję, że po tych –3,5 kg z ostatniego etapu, chyba znów czai się kolejny zastój… heh, ale wszystko można przeczekać. Nic mnie nie zrazi, bo już mówiłam jestem silna ,jak nigdy Poza tym zmieniłam całkiem swoje nastawienie,nawyki, myślenie, cele, czyny- wszystko- i to myślę, że na trwałe. Dodając moje doświadczenie (a podobno człowiek uczy się na błędach myślę, że naprawdę może być tylko dobrze i że nic mnie nie złamie Powolutku będę więc kroczyć sobie do przodu, bo nigdzie mi się nie spieszy. Nie ważne jak długo, ale ważne byle zawsze do przodu !
Koniec tych moich zwierzeń
Z podstawowych informacji dodam jeszcz tylko, że :
Mam 19 lat , "aż " 159 cm wzrostu i jak widać "troszkę" do zrzucenia. Chciałabym zrzucić to do wigilii, ale równie dobrze może być do lutego, a w ostateczności w każdym innym terminie, byle to nastąpiło :P
To na tyle, jeśli chodzi o wstęp i takie ogólne zarysowanie mej historii. Jeśli zas chodzi o terazniejszosc i dokladniej, dzien dzisiejszy, sprawozdanie postaram się umiescić dzisiaj wieczorkiem A teraz idę zrobić sobie obiadek :P , no i pozniej poodwiedzam inne wątk, w trakcie gdy jedzonko bedzie sie robiloi
Zakładki