-
hehehe, pris, jestem ale nie czytam, co jadłas w kinie
kurde, mam wielką ochotę opisać teraz coś, co dziś widxiałam i mnie tknęło, ale chyba napiszę u siebie
-
Najgorsze są takie produkty, które są zrobione z nie wiadomo czego i które nie mają żadnej informacji na temat kalorii
Ajć, a ja nakupowałam dziś różnych szwabskich ustrojstw, bo przecież trzeba spróbować.
-
Dzisiaj dzień raczej "brzydki" dietowo. Tzn wchłonęłam coś, co mi blokuje żarcie do końca dnia Ale oj tam, jestem napompowana wodą przez ten zbliżajacy się @.
Dziś pożarte:
śniadanie: standard (350kcal)
II śniadanie: kawa z mlekiem i cukrem (80kcal)
obiad: barszczyk czerwony wege (75kcal), 2 naleśniki razowe z bananami (ok. 500kcal)
podwieczorek: lód z toffi (180kcal)
= ~1200kcal.
A zaraz jadę pić wino.
Ech... do dupy z taką dietą Nie chudnę, całe weekendy grzeszę alkoholem (w nadmiarze, także kalorycznym). Tym sposobem nie schudnę, no way. Teraz jem tak, że nie tyję chociaż... Od ostatniego miesiąca nic nie spadło, ani gramik. Nie jest mi źle, ale chciałabym EFEKTÓW!
Myślę.
O.
Czymś.
Radykalnym.
Na.
DWA.
Tygodnie.
TYLKO.
A potem wrócić do obecnego jedzenia...
Peszymistin kombinuje z Montignakiem.
Wykluwa mi się myśl o węglowodanach tylko na śniadanie, w postaci 2 kromeczek ziarnistego chleba. Nic więcej. Muszę się zakwasić, zaketozić, bo czuję się zbyt dobrze, syto i wygodnie z tym co jem, nie chudnę. Te lody które jem Ech... Niby kalorycznie w normie, ale w weekendy już nie...
Na diecie od zawsze na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]
-
lód z toffi, mniam... wczoraj jadłam, pychota... będę się musiała nieźle pilnować żeby nie pochłaniać codziennie...
brak efektów musi być naprawdę wnerwiający przemyśl sobie wszystko ładnie, może wpadniesz na jakiś świetny pomysł
-
co wy z tymi niskowęglowymi??!?!?!? poszalałyście
mnie by sie nie udało, bo jem super węglowo, no tym bardziej,że znów zaczynam weganować, więc nijak...
-
Bosz, ja to dopiero wędlowa dziewczynka jestem! Dzisiaj łącznie 8 dużych kromek mieszanego chleba! Bez węgli nie funkcjonuję!
Pris, spróbuj pobiegać, pomaszerować chociaż energicznie z godzinkę dziennie. Albo wybierz się na dłuuuugą przejażdżkę rowerem. Daleko. Czerwiec się ładnie zapowiada (pogodowo). Spróbuj przeznaczyć więcej czasu na rower, np. w każdą sobotę o 7 rano ruszamy, z wodą i małą przekąską np. do Tyńca, czy gdzie tam lubisz. W końcu waga ruszy, poczujesz się genialnie, a ciało zrobi się gibkie. Jak dłuższy czas jesz na tym samym poziomie organizm się przyzwyczaja i niestety reguluje przemianę materii do ilości kalorii jakie się mu dostarcza w ten sposób, by nie tracić na wadze. Zresztą, komu ja to piszę, ty to wiesz
-
ja zawsze kombinuję z dietą a później wychodzi że wracam na stare śmieci nie jedzenie słodyczy po godzinie 18 i jedzenie 5 posiłków o równych godzinach to jest moja prosta teoria dążenia do celu i na tej teorii chudnę...
-
-
No, logiki w tym nie ma. Ale im więcej jem tym chudnę Wczoraj po napisaniu tamtego posta wkurzyłam się, zjadłam dwie kanapki z szynką, poszłam na imprezę. Wypiłam wina czerwonego dość, ale nie tak żeby dziś mieć kaca i odwodnionko. Jutro @.
A na wadze 71
Heh.
Na tyle chimeryczna ta moja waga jest, że nie zmieniam tickera. Pojutrze będzie 73 pewnie.
Co do tego czepiania się niskowęglowej - na niej schudłam pięknie. Że to wróciło z nawiązką, to rzecz jasna, ale nie wróciło błyskawicznie, tylko o dziwo, wolno dość. Dlatego mam ciągotki do tego sposobu na szybkie zrzucenie... tylko chcę teraz mądrze z tego wyjść. Spokojnie i na 1200kcal. Bez szarży ułańskiej na pizzę i colę.
Felicja to co piszesz - nie będę powtarzać, bo pisałam to x razy nie jestem sportowe zwierzę i nie będę. Nie mam ani czasu, a tym bardziej chęci na bieganie, pompki na podłodze, czy wyczynowe podjazdy rowerowe...
Na diecie od zawsze na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]
-
mi przybywało kilogram na miesiąc to też wolno bo z tego co czytałam to takie 10 kilogramów dziewczyną wracało w ciągu 2 tygodni może dlatego że chudłam 1 kg na tydzień no ale też bujda piszą wszędzie że jak się chudnie 0,25-1 kg to nie będzie jo-jo... na pewno jak się wraca do jedzenia przed kuracją to nawet przy spadku 0,1 się przytyje musimy po prostu pogodzić się z tym że już do końca życia nie będziemy jadły w takich ilościach....a może jest taka osoba której się udało mimo powrotu do starych nawyków....
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki