-
Pris, nie ma bata, schudniesz!
pozdrawiam
[/url]
-
Pris, nie denerwuj się, ja wiem, że jesteś zwierzę niesportowe. Próbowałam cię przekonać, bo to świetna sprawa. Ale jak ma ci to moje pisanie ciśnienie podnosić to przepraszam, już nie będę.
Chciałam dobrze
-
Felicja wiesz że to nie tak. Chcesz dobrze, sprawdza się to u Ciebie, jesteś z tym szczęśliwa. Ale kilka razy jak o tym gadałyśmy to określałam się jako ta nieruchawa, dla której regularny sport, spalanie tłuszczu w ten sposób jest obce, po prostu: WBREW MNIE. Nie będę sama się męczyć w ten sposób, choćby to było jak najzdrowsze.
Stąd może moja nerwowa reakcja, ale zrozum, że nie chełpię się swoją awersją do wysiłku fizycznego, jest mi wstyd. Dlatego przypominanie mi raz na jakiś czas, żebym się ruszała więcej dodaje mi ekhm.... negatywnej energii
To jakbyś namawiała w obecności innych ludzi analfabetę, żeby jednak przeczytał tego "Pana Tadeusza", bo warto. Pewno że warto, ale trzeba umieć i chcieć. A tego analfabetę to zawstydza, bo wytyka jego wady.
Wiesz że Cię bardzo lubię, cenię i nie chcę Cię obrazić swoją reakcją. Ale zrozum proszę, że "dobre rady" pt. sport są mi zbędne, bo wiem jakie są zalety ruchu, ale z pełną premedytacją nie stosuję tej "terapii" u siebie.
Juem ja tyłam średnio 1,5-2kg/miesiąc po niskowęglowej. Czyli nie tak fatalnie... A samo chudnięcie poszło tak piorunem, efekty były widoczne tak szybko, że "serce roście"...
Na diecie od zawsze na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]
-
ale po jo-jo ci tak leciało czy przed
-
Rozumiem, dlatego nie będę Cię namawiać.
Szczerze mówiąc ja też jestem nieruchawa. Określiłabym siebie nawet jako kaciałę. Do ćwiczeń się zmuszam, w zasadzie te dywanowe to jeszcze ok, rower nawet lubię, choć nie mam teraz okazji, ale biegać NIENAWIDZĘ. I powiem Ci, że jak się zmuszę to dumna z siebie później jestem (TO NADAL NIE JEST NAMAWIANIE ). A co dopiero teraz, kiedy widzę rezultaty.Czasem człowiek jest uparty, mówi nie z zasady, a jak czegoś spróbuje w końcu, to sie przekonuje. Myślałam, że tak będzie z Tobą, dlatego chciałam Cię przekonać jednak. W zasadzie to ty wiesz, co dla Ciebie najlepsze. Więc zakończmy temat (<macha białą flagą>) w pokojowym nastroju
PS. Miałam kiedyś kumpelę, za czasów licealnych, która miała burzę loczków, baardzo nieswornych. Non stop narzekała, co ma z nimi zrobić. Powiedziałam jej: użyj prostownicy i po kłopocie. Zjechała mnie wtedy. A teraz, po latach, znalazłam ją na naszej klasie z ... prostymi włosami. Widocznie ludzie czasem lubią dochodzić do pewnych wniosków sami
(i nie piszę tego dlatego, żeby ci udowodnić, że dojdziesz do wniosku a propos ruchu sama, ale dlatego, zeby podkreślić rolę samodzielnego decydowania o sobie)
-
Nie twierdzę że się NIE przekonam Wszystko jest możliwe.
juem - ja zawsze byłam albo przed albo po jo-jo Schudłam sympatycznie na niskowęglowej, a potem to jo-jo nie było takie szybkie aż.
Dzisiejszy dzień kalorycznie nawet nie wiem jaki. Młode ziemniaki z maślanką, truskawki z kefirem i z cukrem, trochę chleba. Nie chce mi się liczyć dziś kalorii.
No, i wreszcie @.
Na diecie od zawsze na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]
-
Będzie dobrze
-
czyli przeszłaś już dużo...a mobilizacja skąd ją czerpiesz
-
juem - moja mobilizacja klasyczna to "nie chcę w lecie wyglądać jak prosiak w bikini" tak najkolokwialniej rzecz ujmując Tak jest co roku i co roku dochodzę do granicy "znośnej" dla wyglądu. Mozna by lepiej, ale zazwyczaj jak ważę te 68-70kg to jestem tak wyczerpana dietą, że cieszę się chociaż z takiej wagi. W tym roku nie jest najgorzej, bo jest koniec maja, a jestem na etapie PRAWIE znośnego wyglądu A siły jeszcze mam do dalszego boju.
Poza tym w tym roku nie mogę przejść jesiennego przesilenia ze świeżą depresją i dwoma batonikami dziennie I wagi w lutym w okolicach 80kg. To mój coroczny cykl, przykra sprawa. W 2008 muszę to zatrzymać, cholerne fatum i słabość
Ten weekend sobie odpuszczam. Bo @ no i ładuję akumulatory na niskowęglową. Zdecydowałam się, robię sobie 10-14 dni (od środy prawdopodobnie) na warzywach, nabiale i chudym mięsie. Chcę w ten sposób dobić do 70kg przynajmniej. Poza tym ostatnio przesadzałam z rzeczami typu lody i wino... Zrobię sobie akurat przerwę powodowaną nakazem wyższym
Na diecie od zawsze na portalu - od 2005.
Wzrost: 177, wiek: 29. [MÓJ WĄTEK]
-
Pris, skąd ja znam te jesienno-depresyjne historie Ja to generalnie mam z depresjami problemy, zaczęło się 5 lat temu od Diane 35. Byłam tak płaczliwa i zgrzędząca, że facet mnie rzucił. Potem rzuciłam ustrojstwo, bo trafiłam do psychologa, zażywałam deprim i inne ziołowe wspomagacze, i w sumie zbierałam się po odstawieniu tabletek anty jakieś 4-5miesięcy. Potem było super, poznałam faceta z którym byłam do zeszłej jesieni, no ale postanowiłam dla naszego bezpieczeństwa znowu łykać hormony i znowu łapały mnie doły. A jak dół, to podjadanie. Hormonów nie jem już od 1,5 roku, ale czasami zdarzają mi się małe smutki (depresja bym tego nie nazwała) bez powodu, szczególnie kiedy na polu jesienna mrokness&darkness. hormony zostawiają po sobie też inną pamiątkę: fatalny cellulit.
Ale w tym roku, moja droga, nie damy się żadnym nastrojom, nie będzie rządziło nami światło ( a raczej jego brak) i jedzenie. Utrzymamy piękną sylwetkę na wieki wieków, amen.
PS. Próbowałaś na jesienne smuteczki pić wyciąg z dziurawca? Uwrażliwia on skórę na światło, dzięki czemu już nawet jego małe ilości pozytywnie wpływają na nastrój (naparu nie wolno pić latem z powodu ryzyka poparzenia słonecznego) W zimie dobrze też robią naświetlania leczniczymi lampami (ale broń boże nie solarium!), terapia kolorami (ubieramy np. bluzeczkę albo apaszkę w kolorze, który nas pobudza, np. pomarańczowym) i aromaterapia (kadzidła może mniej, ale olejki podgrzewane w lampkach, kąpiele).
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki