brawo mojeodbicie...
Witajcie... dziś miałam pobudkę troszkę później niż zwykle bo dziś prywaciarze na Majorce mają wolne.... chciałm się wyspać ale nie dane mi było...bo przyjechał mój Anioł odwiedzic mnie na tej Majorce.... ponoć martwił się o mnie, pytał jak mi tu jest i jak mnie żywią (??) hahaha.. jak mu powiedziałm o wczorajszym wieczorze z kierownikiem to był taki zazdrosny, że o ja ale dobrze mu tak - za wszystkie krzywdy!!!
własnie jestem po porannej gimnastyce. Anioł już na lezaczku na plaży się wygrzewa. Niedługo do niego dołacze, tzn. ja to będę sobie w oceanie pływała bo piękna pogoda jest!!!
A potem ... .. przyznam się że wykorzystam odwiedzinki Anioła i będzie duuuuuuuuuuuuuuuuuuużżżżżżżżżżżżoooooo oo seksu................... ciekawe ile spalę dziś kalorii
hahahahahaha ale mam dziś dobry humorek...................
a jak u was dziewczynki??
pewnie duuuuuuuuuuuuuuuuzo!!Zamieszczone przez mojeodbicie
No witajcie moje drogie!
Miałyście miły weekend. Pełen atrakcji - i tak trzymać. Znaczy macie dobry program wykupiony.
Ja trochę nagrzeszyłam w weekend, ale za to odrobiłam z nawiązką. Dużo pyszności i dużo ruchu (rower 2 x po 1,5h, callanetics, bieganie z psami po lesie, seksik - nie z psami! ) Sumienie mam spokojne, choć nie liczyłam kalorii.
W mojej głuszy jak narazie głucho. Kierowników ani drwali nie ma. Jest bosko cichutko. Oby jak najdłużej.Jestem już po kawie i ciasteczkach ( ). Jest mi przyjemnie na żołądku. Zaraz zacznę poranny przegląd planu dnia. Ptaszki ćwierkają. Słoneczko świeci. Cudownie!
A jak wasze poranki?
przesadziłam w ten weekend..ale to chyba jak w każdy...zjadłam wczoraj chyba z 4000 kalorii i prawie nic nie spaliłam..no moze troche bo jednak 600 brzuszków zrobiłam, na spacerze godzinnym byłam..ale to wszystkjo.... jessuuuu jaka ja jestem cholernie głupia!!!! nie potrafię wytrzymac nawet 4 dni....o rany..jestem na siebie wściekła ale jak to mówią "mądry polak po skzodzie"!!!
boli mnie brzuch..a raczej jego dolna częśc czyli macica..nie mam "tych" dni i nawet na nie nie pora...więc o co chodzi??? boli potwornie a ja musze siedzieć w pracy..
jutro mija termin mojego małego postanowienia:<<<< waga wskazała dziś 64 kilogramy ja wiem ze to jest o 10 mniej niż przed miesiacem, ale załozenie było że ma wskazać 15 września 60!!!!!
rozchulałam się z tym jedzeniem i chyba znów musze sobie zacząc w mawiac że jedzenie jest ochydne!!!! dziewczyny błagam nawrzeszcie na mnie, powiedzcie ze robie źle, ze nie mogę tyle jeśc że jestem nienormalna i jak tak dalej pójdzie to efekt yo yo murowany!!!!!
ja to niby wiem, ale jak sobie sama mówię to nie działa
dziś na śniadanko zjadłam 2 jajka na twardo, 3 sucharki i popiłam capuccino
powinnam teraz pić czerwoną cherbatkę ale jakoś nie chce mi się jej zrobic...dzis czas tak szybko płynie w pracy, że ohohho
po południu idę na siłownie, spróbuje wypocić choć połowe wczorajszych grzechów i przedwczorajszych tez
mam żły humor...źle się czuję, siedzę w pracy i ciągle myślę o jedzeniu..... mam dosyć i to nie jest jakies tam lamentowanie czy użalanie się nad sobą...
to jest kryzys...cholerny kryzys....
Pierniczku mój kochany! Organizm to nie jest zegarek, że go nastawisz i ma chodzić jak zechcesz. Raczej jest jak małe dziecko - jak nie chce to nie chce! Dlaczego akurat nastawiłaś się na 15.09. Przecież ważniejsze jest, że za jakiś czas będziesz ważyć 60 kg. Ja schudłam 12 kg w ciągu 3 miesięcy, a te ostatnie 2 jakoś nie chcą zejść. Mój organizm nie chce. Narazie! Nie poddaję się i mimo tych zjedzonych kalorii w weekend nie załamałam się. Waga wskazuje 52 kg zamiast 50. Dlatego uważam, ze dobrym pomysłem jest twój dzisiejszy plan napadu na siłownię. Jestem zdecydowaną zwolenniczką spalania nadmiaru kalorii, a nie głodzenie sie następnego dnia, jak to robia niektóre dziewczyny.
Ja "ukarałam" się w sobote i niedzielę zwiększoną dawką roweru. W ten sposób uspokoiłam sumienie i moge dalej z szacunkiem dla siebie się odchudzać.
Może brzuch boli cię z nadmiaru ćwiczeń. 600 - to przecież trening dla kosmonautów. Zrób sobie jakąś pyszną herbatkę - a nie te czerwone błotko (błyy, ja juz wypiłam dzisiejszą dawkę!).
Nie martw się. Zaczął się nowy tydzień. Masz szansę odrobić weekendowe szaleństwo. A właściwie ile kalorii dziennie zjadasz w tygodniu. Może ciągle za mało. Odchudzasz się bardzo szybko, może za szybko! Mimo wszystko! Odpuść sobie terminy, bo stresujesz się niepotrzebnie jak na jakimś wyścigu. Świat nie kończy się 15.09!
O rany, ale się rozpisałam...
Przesyłam wielką dawkę ciepła i buziaki...
Dziękuję Celebrianno, moze masz racje.... ale jak tak bardzo chciałam....nazwałam nawet jutrzejszy dzień "dniem ostatecznym" hahahaha... jestem na siebie zła..zła okrutnie i za te lody czekoladowe i za te 3 kawałki ciasta i chipsy i wino...ach....
brzuszek nie wiem od czego boli ale boli potwornie...brzuszki rozkładam na dwie partie 300 rano i 300 wieczorem....
w tygodniu jem dziennie około 1000 kalorii... raz zjem 700-800 a raz 1000-1200 ..
weekenedy mi tak w dupsko włażą... już od dawna... w sobote i niedziele jem okrutnie dużo...za dużo...co zrobić by tyle nie jeść w weekend??
ja chce schudnąć!!!!! czy moje ciało nie moze tego zrozumieć i zawsze musi robić mi na złosc??
Ja mam identycznie jak ty. W tygodniu wszystko pod kontrolą, a w weeknd wielkie żarcie. Niestety mam za dużo czasu na myślenie o jedzeniu. Myślę, że najlepszym sposobem jest wymyślanie sobie cały czas jakieś zajęcia. Albo spanie, a najlepiej wyjść z domu bez portfela!!
Zawsze jem więcej w weekend więc moim sposobem jest zwiększenie spalania:
sprzątanie, zakupy, pranie w sobotę jak najbardziej - do tego rower, basen, callanetics, wycieczki do lasu...Roweruję najczęściej pod wieczór, bo wiem, że spalę ten nadmiar kalorii wchłonięty w ciągu dnia. (np 1,5 h roweru to 900 kcal!) I dlatego jestem spokojniejsza.
A ty - piszesz, że organizm robi ci na złość! A może on się wkurza za zbyt szybkie chudnięcie! Może daje ci jakiś sygnał! Zwolnij tempo!
Wiem o czym tu piszecie, ja w weekendy mam to samo i pewnie większość z nas tak ma...jest tyle okazji do jedzenia, wyjścia do znajomych, kina itp...
wczoraj się złapałam, że wieczorem, oglądając film w myśli kilkanaście razy powtarzałam sobie ile kalorii zjadłam i zastanawiałam się, czy w związku z tym mogę coś jeszcze wszmać...
nie pozwólmy, aby odchudzanie, bądź utrzymywanie wagi zawładnęło zupełnie naszym życiem
Ja już się prawie dałam zwariować
heja mojeodbicie!
trzymaj się i nie załamuj
w końcu jak my wszystkie jesteś człowiekiem (co więcej!!! - kobietą ), a nie cyborgiem!
a dieta to ma być sposób na POPRAWĘ samopoczucia!!!
patrz dziś jest i tak 10 kg mniej niż wcześniej
Twój TAto powiedział, że wyglądasz świenie
widzisz?
a gdzie Twoja farnma piękności?
ja wczoraj wzięłam godzinną relaksująca kapiel z mnóstwem piany, nałożyłam maseczkę, a wczesniej zrobiłam peeling, zrobiłam manicur i pedicur, a na koniec poopalałam się samoopalaczem
w sobotę pozwoliłam sobie na piwka, ale mimo diety wcale nie chcę z nich zupełnie rezygnować, dlatego też nie mam po tym wyrzutów sumienia
no i u mnie waga tez właściwie stoi
więc trzymaj się dzielnie i załamuj!!!
masz Nas!!!!
pozdrawiam serdecznie
Jonka
ps naleśniki polecam robić na teflonie - zupełnie nie traca smaku ( w przeciwieństwie do placków ziemniaczanych )
Zakładki