NO KOCHANIE TO TERAZ JUŻ TYLKO 100GDO 8 MARCA TO 0,5 KG MOGŁOBY CI SPAŚĆ
JA PRZEZ TE TABLETKI MAM 7 DO ZRZUCENIA
POZDRAWIAM SERDECZNIE
![]()
NO KOCHANIE TO TERAZ JUŻ TYLKO 100GDO 8 MARCA TO 0,5 KG MOGŁOBY CI SPAŚĆ
JA PRZEZ TE TABLETKI MAM 7 DO ZRZUCENIA
POZDRAWIAM SERDECZNIE
![]()
Witaj Justynko
7 kg? O rany! Ale co to dla Ciebie... Na pewno Ci się uda! Jestem o tym bardzo mocno przekonana. Trzymam kciuki! Wczoraj u mnie był dzień ciutkę imprezowy co poskutkowało 1848kcal (niepotrzebnie zjadłam jeszcze w nocy jogurt=z łakomstwa-dużą jogobellę light=dodatkowe niepotrzebne 300kcalA wcale nie byłam głodna
) Wypiłam też na imprezce 1 piwko grzane co dało 400kcal. Oprócz tego coś tam w domu jadłam i efekt jest jaki jest
Najgorsze jest to że dzisiaj czeka mnie powtórka z rozrywki czyli kolejna impreza-o wiele większa niż wczoraj... Co prawda dzisiaj robię za kierowcę więc z alkoholu to uraczę się co najwyżej na samym początku imprezki jednym małym piwem bezalkoholowym... Ale pewnie będą jakieś sałatki, ciastka, orzeszki i inne temu podobne imprezowe przegryzki
Ale się nie dam i postaram się 2000kcal nie przekroczyć. A 2000kcal to chyba wynik który jeszcze da się przeżyć.... Co do wagi to nie podejrzewam by do wtorku spadła poniżej 57 kg. W końcu ostatnio ciężko mi utrzymać dietę.... Wiecie, meta-mobilizacja znacznie spadła.... Gdybym miała cel 55 albo chociażby 56 to pewnie jeszcze bym dietowała ale jak cel 57 a na wadze 57,1 to jakoś tak ciężko się zmobilizować
i utrzymać np 1000-1200 a nawet 1500 kcal.... Tu kosteczka gorzkiej czekolady, tu cappuccino, tam batonik musli czy gigantyczny jogurt.... Myślę sobie-o rany, przecież od tego nie przytyję a tyle czasu sobie odmawiałam... I bach w efekcie zjadam tyle ile wynosi moje zapotrzebowanie i nie chudnę nawet tych 100g
Ale jutro się za siebie biorę! Dzisiaj zrobiłam gigantyczną michę surówki z kapusty i jutro będę ją wcinać razem z mięsem z indora, nie więcej niż 1000kcal. W poniedziałek powtórka. Tak abym w przyszłym tygodniu wreszcie ujrzała 57,0. Co prawda wiele mi to nie da bo pieniążków na wygrany zakład i tak nie mamy ale przynajmniej zapewnię sobie zwycięstwo.... Teraz uciekam! Do zobaczenia po imprezie! buziaki i udanego weekendu życzę wszystkim!!!
Yenny no 2000 kal.to przynajmniej nie tyjesz!Słyszałam że jak już na dietce ma się pić alkohol to najlepiej czerwone wino połączone z wodą mineralną!Chociaż myslę,że tobie jedno piwko nie zaszkodzi!Tym bardziej,że jesteś zdyscyplinowana dziewczynka!
Życzę miłego weekendu!Buźka!![]()
Hmm...!
Aż wstyd się przyznać.... Sobotnia impreza to kompletna dietetyczna porażka... Zgubiły mnie mini krakersy... Moje ulubione..... Nie wiem ile ich zjadłam ale podjadałam i podjadałam..... Łakomstwo okropne! Do tego jeszcze moja najlepsza koleżanka patrzyła na mnie podejrzliwym okiem czy oby się w anoreksję nie wpędzam i aby jakoś udowodnić że jem w miarę normalnie to wcięłam gigantycznego i tłustego krokieta.... Poza tymi krakersami i krokietem to tylko sałatki (niestety z majonezem więc dość tłuste).. To był mój pierwszy dietetycznyt wyskok poza barierę 2500kcal. I to wyskok podwójny bo jak sobie podliczyłam ile kcal mogły mieć te sałatki, ten krokiet i te nieszczęsne i najgorsze ze wszystkiego krakersy to wyszło mi że zjadłam około 5000kcal. Pięć tysięcy-to powinno mi wystarczyć prawie na tydzień...!!! W każdym razie wczoraj już było przyzwoicie tzn 1200, dzisiaj również nie zamierzam zjeść więcej-jednym zdaniem-wracam do dietowania. Powinnam nawet mocniej ograniczyć kalorie gdyż sobotnie mega obżarstwo odbiło się wyraźnie na wadze która dzisiaj rano wskazała 58kg. Czyli wszystkie zjedzone w sobotę kalorie organizm sobie od razu sprytnie zmagazynowałNo ale nic, nie zamierzam się poddawać. Cel jeszcze nieosiągnięty i trzeba przesunąć dzień jego osiągnięcia z 8 marca na np 27 marzec czyli Wielkanoc. Myślę że to realne... choć 8 marca też wydawał się być realnym. Najgorsze jest to że gdzie nie pojadę to muszę coś jeść bo wszyscy mi mówią że już jestem chuda i nie potrafią zrozumieć że muszę jeszcze kilkaset gram schudnąć... Patrzą na mnie jak na wariatkę.... Efekt jest taki że dla świętego spokoju zaczynam jeść, przez co do celu mam zamiast bliżej to dalej! Wszyscy myślą że mam jakieś początki anoreksji bo pomimo że jestem już chuda to nadal nie chcę jeść... A nikt nie potrafi zrozumieć że to dla mnie sprawa zakładu i ambicji.... W tą sobotę znowu jedziemy do moich rodziców... aż się boję co tam się będzie działo.... znowu będę musiała zjeść normalny obiad bo w przeciwnym razie zostanę posądzona o anoreksję... A mój zakład z M cały czas będzie nade mną wisiał.... Wrr.... Wściec się można.... Czuję się jakbym uczestniczyła w jakimś rajdzie którego celem jest przekroczenie mety samochodem... A mi się właśnie zamochód zepsuł 150m przed metą.... I tak go próbuję do tej mety dopchnąć a tam co chwila coś innego się psuje. A to koło odpadnie a to jeszcze coś innego... w końcu mi przyjdzie poprzenosić en samochód w kawałkach za linię mety.... Tyle że to zajmie strasznie dużo czasu i będzie kosztowało mnóstwo wysiłku... No bo niby już się jest na mecie, a jednak nie do końca... I w dodatku wiatr sypie piachem w oczy! Co prawda ta sobota to tylko i wyłącznie moja wina, bo gdybym się nie skusiła na taką ilość tych krakersów to pewnie waga by nie podskoczyła... No ale nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem... trzeba ruszać dalej.... Kiedyś w końcu się uda.... a że pokonanie 150 m zająć może prawie tyle co przejechanie 50 km to już inna sprawa
Tak czy owak, cały czas tu jestem, nie poddaję się i nadal dietkuję, z przyrzeczeniem nie poddawania się już więcej absolutnie żadnym tuczącym pokusom. niezdrowe rzeczy będę jadła tylko z konieczności (czytaj obiad u rodziców)... Ale do tego czasu mamy jeszcze 5 dni.... A przez ten czas może zdażyć się wszystko.... Mam tylko nadzieję zobaczyć w tym tygodniu na wadze 57 kg. Obojętnie z jakim hakiem... Oby to było 57....
Pozdrawiam wszystkich cieplutko w ten na maxa śnieżny dzień.... Dzisiaj po raz pierwszy w życiu musieliśmy założyć łańcuchy na koła naszego samochodu bo nie mogliśmy wyjechać z posesji.... Pomyśleć że tyle razy bywaliśmy w przeróżnych górach i łańcuchy leżały bezużyteczne, aż tu nagle przydały się w domu, pare dni przed kalendarzową wiosną.... Pozdrawiam jeszcze raz i uciekam na Wasze wątki...
Y.E.N.E.F.E.R. no wiesz...faktycznie pokonanie 150 m. może zając tyle co 50 km....ale za to jaki relax...no i można zobaczyć coś co wcześniej umknęło naszej uwadze!Uważam,że jeden kilogram drastycznie Cię nie zmieni....to kwestia Twojej psychika....a ona patrzę jak uparta martwi się tym kilogramem!Sopkojnie!Nie ma co narzekać!Przecież odchudzanie to przyjemność!Powoli przy Twojej wytrwałości waga pokaże jeszcze mniej niż te 57 kilo!
A co do imprezy(a może imprez)to należała Ci się taka totalna rozpusta....tyle wytrzymałąś!No i to 1 kilogram więcej....pewnie zaległość w żąłądku i jelitach....a co do tłuszczyku to myślę,że nic Ci go nie przybyło!Możesz sama sprawdzić i się uspokoić....wystarczy się zmierzyć....sama zobaczysz w środę,że wszytsko jest na dobrej drodze!
Buziaczki!![]()
Szybciutko melduję: wczoraj zjedzone 1216kcal w tym:
*duuuuużo sałatki z kapusty pekińskiej i tuńczyka
*trochę truskawek mrożonych
*4 parówki fitness
*2 małe kromki chleba fitness
*1 cappuccino
*trochę mleka do kawy
*trochę margaryny do chleba
*odrobina musztardy.
Ogólnie uważam że było bardzo dobrze, pomimo sporej ilości kcal. Pozdrawiam cieplutko i życzę udanego dnia...
hej Dziubek!
jeejku, ale was zasypało!!! hmm, kiedys bybly to dobry pretekst, zeby zostac w domu i wcinac czekolade przed tv
a moze akurat ten dzien pod kryptonimem "57" to juz jutro? a party i obzarstwo tez uwazam, ze ci sie nalezalo w pelni, po ponad pol roku i na kilka metrow przed dieta!
no i w ogole!
uciekam do siebie!
buzka i kobiecego dnia kobiet!
Witaj zabiegana
Wątpię aby dzień jutrzejszy był właśnie tym dniem kiedy ujrzę na wadze 57,0. Co prawda dzisiaj skusiłam się jednak na ważenie i rezultat był O.K. tzn 57,8 po śniadaniu (2 kromki chleba+ 125g sera białego+dżem) i dwóch kawach (tzn. zwykłej i cappuccino), ale dzisiaj na kolację planuję pizzę własnoręcznie robioną na cienkim cieście (dzięki czemu bedę mogła dokładnie obliczyć ilość kcal w niej zawartą) co raczej nie wpłynie pozytywnie na spadek wagiOczywiście poza limit kalorii nie zamierzam wychodzić... Dam znać wieczorem co i jak... Wieczorem też zajrzę na zaprzyjaźnione wątki... Przesyłam buziaki i również życzę udanego dnia kobiet (ja dostałam już 2 bombonierki którymi teraz tuczę wszystkich możliwych znajomych-skusiłam się sama na 2 czekoladki)... Pa pa
Wszystkiego naj Yenny!Z okazji naszego święta!No i waga też Ci prezent zrobiła i zmiejszyła się o 200 gram!![]()
Mam nadzieję,że Twój facet dał Ci odczuć,że jesteś najcudowniejszą kobietą na świecie!Buziaczki!![]()
Zakładki