Batik, dziękuję... Nawet nie wiesz ile takie słowa dla mnie znaczą Dziękuję...
PS Nie mogę znaleźć Twojego wątku....
Batik, dziękuję... Nawet nie wiesz ile takie słowa dla mnie znaczą Dziękuję...
PS Nie mogę znaleźć Twojego wątku....
a bo ja tak sobie u kogos przycupnelam tutaj:
http://ww2.dieta.pl/forum/viewtopic.php?t=56607
a jesli chodzi o facetow, to my, kobitki zawsze mamy racje, bo oni sa zbyt duzymi egoistami, zeby dojrzec drugie albo i trzecie dno sytuacji. badz ponad to i ponad niego. potraktuj sytuacje i to co on mowi z dystansem. sluchaj go, ale i tak wiedz swoje. bo dla ciebie TY powinnas byc najwazniejsza!!
Witam dnia następnego
Wczoraj kompletnie nie mogłam zasnąć.... Nie spałam do 3:00. Dzisiaj też wcześnie wstałam... M dzisiaj robi mi łaskę że się do mnie odzywa.... Szlag mnie z tego powodu trafia, powiedziałam mu że mam tego dosyć i nie zamierzam już więcej zagadywać.... Pierniczę to wszystko, nie czuję się winna i nie będę chodziła i prosiła o przebaczenie... M się przyzwyczaił że to zawsze ja wyciągam pierwsza rękę, że wychodzę z siebie by po każdej kłótni znowu było jak dawniej... Całą winę brałam zawsze na siebie, dla dobra związku... A teraz tak jak pisała batik, zrobię coś dla siebie i uniosę się honorem... Skoro dla niego mamusia aż tak ważna i jej "honor" wart więcej niż nasz związek to ja to mam gdzieś... W takiej sytuacji lepiej niech się to skończy...
Mam też jedną dobrą wiadomość: weszłam dziś na wagę i zobaczyłam 57,0 a ze dwa razy nawet 56,8. Podejrzewam że to efekt wczorajszego stresu. Jutro powinnam dostać okres więc spadki wagi nie były przewidziane. Nie mam nastroju jeszcze zakładać nowego wątku, więc jeszcze przez jakiś czas pozostanę na tym... Ogólnie nie mam nastroju... Nic mi się nie chce... Nie bardzo wiem jak poprawić sobie humor... Po raz pierwszy od bardzo długiego czasu znalazłam się w sytuacji kiedy nie widzę w niczym żadnego sensu.... Normalny, najzwyklejszy w świecie dół... DÓŁ!! Pierwszy od ponad 3 lat....
Uciekam zmienić tickera i chyba zajmę się pracą to może nie będę o tym wszystkim myśleć...
Hej Yen!!!
Wpadłam Ci pogratulować, a tu takie buty.... Trzymaj się, nie daj się - jestem z Tobą
Pozdrawiam
Grażyna
Link do starego forum: http://forum.dieta.pl/viewtopic.php?t=56238&highlight=
[link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
No właśnie Yenny ja także wpadłam złożyć gratulacje...a tutaj tak smutno....
Wiesz jak przeczytała Twoje wypowiedzi to poczułam się jakbym przez chwilę była w Twojej skórze.....bo ja też na początku byłam zadobra,za dużo Tomkowi pozwoliłam i teraz musze go sukcesywnie sicągać na ziemię!Napewno jest Ci bardzo smutno......ale może znajdziesz siły by się postawić M. powiedzieć że właśnie tak czuejsz i jeśli jego to zabolało to Ci przykro ale czy lepiej by było jakbyś to myślałą a nie mówiła!?Jeśli on Ci robi łachę,że się do Ciebie odzywa to może Ty bądź twardsza i się do niego nie odzywaj pierwsza w ogóle....no chybaże lepiej by było jeszcze raz po opadnięciu emocji o tym wszytskim porozmawiać z dystansem....
Moja mamma mi kiedyś powiedziałą,że nawet najlepszy związek może rozwalić mówienie złych rzeczy na Swoje rodziny....więc może postanówcie o tym nie rozmawiać...wiem,że to ciężko jeśli się najbliższej osobie na świecie nie może powiedzieć tego co czuje ale może tak będzie lepiej właśnie dla tej najbliższej osoby?!Może tak bedzie lepiej dla Was.....myślę,że takie uciekanie na stałae w stylu pakuję się i wynosze nie rozwiąże problemu a w przyszłości może doprowadzić do tego,że można pożałować tej decyzji....fakt,że odpoczynek(ale nie zaraz wyprowadzka na stałe)od siebie duzo pomaga w związku po kłutni....ludzie wtedy czują się samotni,zaczynają szukać winy w sobie.....M. mógłby w końcu jej poszukać ....
Och....Yen...strasznie ciężko mi pisać cokolwiek....bo wiem,że to nie jest związek gówniarzy,którzy nie planują ze sobą przyszłości....dlatego już nic nie radzę....
Mam tylko nadzieję,że kochacie się moocniej niż myślicie i te negatywne emocje szybko z Was ulecą!
Jestem z Tobą!
Tak właśnie zrobiłam, wszystko powiedziałam. Niestety jedyną reakcją było jego milczenie...ale może znajdziesz siły by się postawić M. powiedzieć że właśnie tak czuejsz i jeśli jego to zabolało to Ci przykro ale czy lepiej by było jakbyś to myślałą a nie mówiła!?
Włąśnie taką taktykę postanowiłam zastosować...może Ty bądź twardsza i się do niego nie odzywaj pierwsza w ogóle....
Nawet nie będę już próbować... On nie będzie chciał o tym rozmawiać gdyż uważa ten temat za zakończony. Niestety...chybaże lepiej by było jeszcze raz po opadnięciu emocji o tym wszytskim porozmawiać z dystansem....
Wiesz, ja dotąd dzielnie znosiłam to wszystko tzn. milczałam, nawet pomagałam... Ale teraz... My mieliśmy zupełnie inne plany.... Runęły tylko dlatego że jego matka wyskoczyła z kolejną fanaberią... Po prostu nie wytrzymałam, nerwy mi puściły... Musiałam powiedzieć co o tym wszystkim myślę... Czy nasze plany się nie liczą? A co jeśli byłoby to coś naprawdę ważnego??? Mam coraz mocniejsze wrażenie że nic co związane ze mną nie będzie nigdy tak ważne jak cokolwiek związane z jego rodziną... Po prostu czuję że jestem za nimi daleko w tyle w hierarchii ważności... No bo skoro jego matka po raz kolejny mówi ZRÓB TO, a ja ośmielam się prosić by ten jeden raz TEGO NIE ROBIŁ i wynika z tego ogromna awantura burząca w znacznym stopniu to co budowaliśmy przez kilka lat, to chyba mam prawo tak myśleć....nawet najlepszy związek może rozwalić mówienie złych rzeczy na Swoje rodziny....więc może postanówcie o tym nie rozmawiać...wiem,że to ciężko jeśli się najbliższej osobie na świecie nie może powiedzieć tego co czuje ale może tak będzie lepiej właśnie dla tej najbliższej osoby?!Może tak bedzie lepiej dla Was.....
Zdaję sobie sprawę, lecz to była jedyna rzecz jaka mi przyszła do głowy... Czułam się tak bezradna, bezsilna, odrzucona i wręcz poniżona że jedyne o czym byłam w stanie myśleć to ucieczka, jak najdalej... Było mi tak przykro, że moje uczucia kompletnie się nie liczą, liczy się tylko to, czego ona chce, że miałam ochotę zwiewać jak pies z podkulonym ogonem... Tyle że nie bardzo miałam możliwość i w efekcie wystawiłam kły i zabrałam się za kąsanie... W sumie to chyba nawet tego nie żałuję bo nie zasłużyłam sobie na takie traktowanie...myślę,że takie uciekanie na stałae w stylu pakuję się i wynosze nie rozwiąże problemu a w przyszłości może doprowadzić do tego,że można pożałować tej decyzji....
Ech, gdyby to było takie proste z tym odpoczynkiem to już by mnie nie było...odpoczynek(ale nie zaraz wyprowadzka na stałe)od siebie duzo pomaga w związku po kłutni....ludzie wtedy czują się samotni,zaczynają szukać winy w sobie.....M. mógłby w końcu jej poszukać ....
To bardzo mądre co napisałaś, dziekuję... Myśl że ktoś choć przez chwilę chce mi pomóc jest dla mnie bardzo podbudowująca... Nie czuję się dzięki temu taka samotna z moim problemem... Nawet nie wiesz ile Twoja słowa dla mnie znacza, ile znaczy sam fakt że tu jesteś, że pomimo iż sama masz mnóstwo spraw na głowie, znalazłaś chwilę by napisać te parę słow... Jeszcze raz dziękuję... Aż mi się łza w oku kręci... A co do Twojego przedostatniego zdania to ja również mam taką nadzieję... To chyba jedyne co mi w tej chwili pozostało... Kompletnie nie byłam na to wszystko przygotowana, wydawało mi się że wszystko jest tak dobrze... Może sobie to wmawiałam, może nie zauważałam pewnych rzeczy... Może żyłam złudzeniami... Bo chyba nie było aż tak dobrze skoro taka bzdura, jeden mój sprzeciw wszystko popsuły.... Kompletnie nie wiem co o tym wszystkim myśleć... Mam pustkę, a raczej totalny mętlik w głowie... Na myśl o nadchodzących świętach robi mi się niedobrze... Obudziła się we mnie tak ogromna niechęć do jego matki że to głowa mała... Nie wyobrażam sobie zasiąść z nią przy jednym stole, znowu słuchać tego zrzędzenia i patrzeć na jej niezadowoloną minę... A w dodatku się uśmiechać i robić dobrą minę do złej gry... Co prawda zdolności aktorskie jakieś tam posiadam, moja praca sprawiła że potrafię wykrzesać z siebie najszerszy uśmiech nawet w chwili gdy mam głowę pełną zupełnie odmiennych myśli... W zasadzie to w stosunku do jego matki chyba cały czas ową praktykę stosuję i stosowałam od początku... Być może dlatego że od początku czułam że jej uśmiechy również nie są szczere... W końcu zabrałam jej z domu ostatnie dziecko... Wrr... Jak tak dalej będzie postępować to być może uda jej się osiągnąć swój cel tzn może syneczek wróci do domu rodzinnego...strasznie ciężko mi pisać cokolwiek....bo wiem,że to nie jest związek gówniarzy,którzy nie planują ze sobą przyszłości....dlatego już nic nie radzę....
Mam tylko nadzieję,że kochacie się moocniej niż myślicie i te negatywne emocje szybko z Was ulecą!Jestem z Tobą!
Witajcie dziewczyny
Mam z samego rańca dwie wiadomości-jedną dobrą, drugą neutralną Ta dobra to to że już M jest w miarę dobrze tzn wczorajsza taktyka olewania poskutkowała w 100% i w końcu sam zaczął zagadywać Do tematu kłótni w ogle nie wracaliśmy i z czystym sumieniem mogę napisać że zaczynam dostrzegać że słoneczko wychodzi za chmur Mam nadzieję że już niebawem nawet nie będę pamiętać o tym co się stało... Oczywiście dziekuję Wam za to że cały czas byłyście ze mną, że mnie wspierałyście i podnosiłyście na duchu... Bardzo mi to pomogło... Dziękuję że jesteście....
Druga sprawa, trochę dziwna, mianowicie stanęłam dziś na wagę (już po wypiciu kawy jak zwykle) i ujrzałam 56,5 kg. Zakład został oficjalnie uznany za wygrany W każdym razie zastanawia mnie fakt skąd to chudnięcie skoro wczoraj zjadłam 1370kcal czyli wcale nie tak znowu mało... Zawarte w tym było duże a raczej ogromne grzane piwo zaproponowane zresztą przez samego M To chyba byla taka męska akcja pojednawcza No ale wracając do wagi to podejrzewam że to wszystko przez stres i nerwy ostatnich dni... Inaczej nie potrafię tego tłumaczyć... Poniżej podam wyniki oficjalnych pomiarów dokonanych dzisiaj po zważeniu się
WAGA 56,5 KG ŁĄCZNIE STRACONE OD LISTOPADA 13,5 KG!
BIUST 87CM STRACONE 9CM
TALIA 63CM STRACONE 11CM
POŚLADKI W NAJSZERSZYM MIEJSCU CZYLI BIODRA 93CM STRACONE 11CM
UDO W NAJSZERSZYM MIEJSCU 51CM STRACONE 7,5CM
ŁYDKA W NAJSZERSZYM MIEJSCU 36CM STRACONE 2CM
I WYMIARY KTÓRE ZACZĘŁAM KONTROLOWAĆ PÓŹNIEJ NIŻ W LISTOPADZIE:
POD BIUSTEM 70,5CM STRACONE 4,5CM (NIE PAMIĘTAM OD KIEDY)
NA WYSOKOŚCI PĘPKA 69CM STRACONE 4CM TEŻ NIE PAMIĘTAM OD KIEDY
NA WYSOKOŚCI KOŚCI BIODROWYCH 81CM STRACONE 9CM I ZNOWU NIE PAMIĘTAM OD KIEDY...
I to by było na tyle. Chyba najwyższy czas założyć nowy wątek... Taki o utrzymywaniu wagi Jak tylko znajdę chwilę czasu to się za to wezmę. Na razie borę sie za robotę bo mam sporo rzeczy do zrobienia dzisiaj..... Buziaki!
PS Wieczorem niestety mnie nie będzie bo idziemy do znajomych, ale obiecuję że najpóźniej jutro zagoszczę na Waszych wątkach... Buziaiki ogromne!!! Dziękuję że ze mną byłyście! Gdyby nie Wy, nie osiągnęłabym tego wszystkiego Udanego weekendu!!!
Zapraszam na mój nowy wątek związany z utrzymywaniem wagi
Gratulacje, spadku wagi, ale przede wszystkim silnej woli
pozdrawiam serdecznie, trzymaj się
Zakładki