-
To już 16 tydzień. Mam dziś zły dzień, a może nie tyle zły, co smutny. Jestem w pracy i za nic nie chce mi się wziąć, nie chce mi się nawet grzebać w internecie. Najchętniej wróciłabym do domu i poszła spać. Nikosia przez ostatnie dni jest grzeczniutka. Byłyśmy przedwczoraj na szczepieniu. Bardzo płakała, ale już po wszystkim. Płakała więcej ze strachu niż z bólu, bo wyła nawet jak ją lekarz osłuchiwał, a to przecież nie mogło boleć Panikara, jak mamusia
Zaraz przeczytam co tam się będzie działo u mnie w środku w 16-17 tygodniu.
Wydaje mi się, że już widać u mnie zaokrąglony brzuch, na pewno spodnie mnie cisną. Muszę znów przystopować z jedzeniem, bo przez ostatnie dni obrzerałam się słodyczami i kolacjami i ogromnymi śniadaniami.
Smutno mi.
-
Madzienko! Nie badz smutna!!! Przestan!
Badz radosna i sie ciesz! Malutki czlowieczek w tobie to czuje!!!!
Staraj sie jesc rozsadne ilosci i warzywka i owocki, co to by malenstwo dobrze roslo.
P.S. A jak jestes taka panikara (bo ja tez!) to jak podchodzisz do porodu?
Buziaczki
-
Oj jestem panikara, jestem.
Z Nikolką musiałam mieć cesarkę, bo było już 10 dni po terminie, lekarz stwierdził, że łożysko się starzeje i po trzech dniach kroplówek z oksytocyną na wywołanie porodu nic się nie działo... Mała po prostu nie chciała się urodzić, więc zrobili mi cesarkę. Uśpili, dzidziusia wyjęli,zaszyli i po wszystkim. Na pewno mniej boję się cesarki niż naturalnego porodu. Mam nadzieję, że teraz też będę miała cesarkę. Lekarze po pierwszej cesarce obawiają się naturalnego porodu, a mi to jest bardzo na rękę. Ustaliliśmy już z Rafałem, że jeśli lekarz powie, że będzie cesarka to super, a jak trzeba będzie, to zapłacimy, żeby była cesarka... no cóż... takie życie. Ja się potwornie boję bólu, a poród naturalny boli i nikt mnie nie przekona, że to jest do zniesienia itp. Ja nie chcę.
A swoją drogą, to z Nikosią... ja mam swoją teorię na to, że ona się nie chciała urodzić. Uważam, że ja tak strasznie bałam się tego porodu, że swoją psychiką nie pozwoliłam mojemu organizmowi na wywołanie porodu. Wszystko było w należytym porządku i lekarze nie umieli podać przyczyny dlaczego nie ma symtopmów porodu, a tym bardziej nie umieli wytłumaczyć przyczyn trzydniowego bezskutecznego wywoływania... Ja po prostu nie chciałam - no i Nikolka to wiedziała i współpracowała z mamusią.
-
Madziuniu! Ja mam co do porodu, dokladnie takie same uczucia. Wczoraj rozmawialam z kolezanka, ktora urodzila dzidziusia miesiac temu. choc ona jest przekonana, ze naturalny porod to cudowne uczucie i w ogole niepowtarzalne, to jak mi powiedziala, ze jej porod trwal 40 godzin, to ja podziekowalam za to uczucie. Tez wolalabym miec cesarke. I jeszcze jakies nacinania i szycia. ojeje...okropienstwo.
A o dietkach to ty zapomnij, kochana!!! Teraz zapomnij!
Musisz sie racjonalnie odzywiac i bedzie ok!
Sciskam WAS!
-
coś nie tak...
Coś się dzieje ze mną niedobrego. Ciągle jest mi smutno. Cieszę się tym dzidziusiem, który się urodzi, ale ciągle ogarnia mnie jakiś smutek... Brakuje mi chyba czułości od Rafała, a jak się kłócimy, to później odsuwam go od siebie, a później żałuję, że tak robię, a robię... Jestem jakaś dziwna... może trochę niezrównoważona psychicznie? Coś jest nie tak, a poza tym dołuje mnie waga... Ważę 88 kg czyli od początku ciąży przytyłam 2,5 kg, a jest to przełom 16/17 tygodnia... Niby nie tragedia, ale jakoś tak mi źle... chyba chciałabym do samego końca tyle ważyć, a to się nie da... Wiem, że dziecko jest teraz najważniejsze, ale jestem przerażona, że po urodzeniu maleństwa znów będę się zmagać z wagą, ze sobą, ze zmęczeniem itp... Ale dzidziuś mi to wszystko wynagrodzi
-
Madziu. Nigdy nie bylam w ciazy, wiec nie wiem jak to jest, ale wydaje mi sie, ze takie nastroje sa normalne. Tak slyszalam. Przede wszystkim, jak jest ci niedobrze. Wydaje mi sie tez, ze 2,5kg to niewiele przytylas. Pilnuj sie, zeby w calej ciazy przytyc najwyzej 15kg i bedzie ok. Zaraz po porodzie 8kg ci zejdzie jak nic a reszte jakos oddietkujesz. I nie odtracaj meza. Przytulanki i czulosci napewno poprawia ci nastroj.
Sciskam cie.
-
17
Madziu zawsze podnosisz mnie na duchu
To już 17 tydzień. Dziś jedziemy do lekarza. Strasznie nie lubię tych wizyt... No ale wiem, że trzeba, więc nie marudzę, tylko się uszykuję na 17.
Ostatnio w pracy dni mijają bardzo spokojnie, lubię jak tak jest. Dziś odbębnię tą wizytę u lekarza, a wieczorem będzie fajny film, jutro już piątek i upragniony weekend. Dobrze, że te wizyty u lekarza są co kilka tygodni, bo jakby to było częściej, to nie wiem, jakbym to przeżyła... Ciekawe czy dzidziuś zechce pokazać czy jest chłopcem czy dziewczynką. Sama nie wiem, czy już chcę wiedzieć. Rafał chce synka, a ja? Nie miałabym nic przeciwko drugiej córeczce. Zobaczymy - może dziś, może za kilka miesięcy.
Z Rafałem już znowu jest dobrze. Wczoraj był miły wieczór... bardzo miły
U nas to chyba normalne, że co jakiś czas jest burza... Przynajmniej nie jest nudno
Już znowu jest wszystko dobrze i znów jestem szczęśliwa i nawet nie przeszkadza mi teściowa w domu, tylko ten stressssss przed lekarzem. Ale za jakieś 5 - 5,5 godziny będzie po wszystkim.
-
Madziuniu i jak bylo u lekarza?? Widzisz, juz wszystko za toba!!!
Ciesze sie, ze z Rafalem juz dobrze!! Niewarto sie klocic niepotrzebnie!
Teraz to powinnas byc zawsze radosna, wesola, w dobrym humorku..bo podobno dzidzius to czuje...
-
Wizyta u lekarza była całkiem znośna. W sumie, to nie wiem, dlaczego tak to przeżywam, ale jakoś tak jest. Nie wiemy jeszcze kto tam sobie u mnie siedzi. Ten lekarz nie jest chętny do określania płci dziecka przed 30 tygodniem, ale po świętach będę miała USG i może wtedy (o ile będzie widział dobrze) powie.
Z Rafim jest bardzo dobrze. Naprawdę czasami potrzebujemy jakiejś burzy, żeby później doceniać siebie na wzajem. Pojutrze zaczyna się 18 tydzień. Strasznie to szybko mija.
-
Dziś zaczął się osiemnasty tydzień. Moje maleństwo w środku ma około 17 cm. Coraz bardziej świadomie myślę o tym dziecku, może to dlatego, że już samo o sobie daje znać. Czuję delikatne łaskotanie od środka - pewnie się wtedy przeciąga.
Jestem z siebie dumna. Co prawda nie ważyłam się kilka dni, ale w dzień wizyty u lekarza było 87,5 co jest według mnie rewelacyjnym wynikiem. Ale chciałam napisać o tym, że jestem dziś w pracy w ślicznej bluzeczce, którą kupiłam w ubiegłym roku jesienią i na Boże Narodzenie musiałam mieć ją rozpiętą, a pod spodem inną koszulkę... tak, tak - nie dało się jej w żaden sposób dopiąć - ani w biuście, ani na brzuchu. Było mi wtedy bardzo smutno, bo kupując ją obiecywałam sobie, że na Wigilię ją założę.
A dziś... minął rok od tamtego czasu, jestem w piątym miesiącu ciąży i mam na sobie tą bluzeczkę dopiętą na ostatni guzik i to bez żadnych przerw na biuście czy brzuchu. Jestem z siebie dumna. Bardzo dumna. Bardzo. Bardzo !
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki