-
Zjedzone, brat przyszedł z 'koleżanką' zjedli, napili się czegoś i poszli balować. A, żałować im nie będę.
Specjalnie z myślą o Grażynce wklejam przepis:
Sałatka z selera naciowego i kurczaka
1 duża pierś z kurczaka
seler naciowy - cały pęczek
makaron ryżowy - szklanka
płatki migdałowe - pół szklanki
winogrona zielone - 1 kiść
Pierś ugotować w bulionie, następnie gorącym bulionem zalać makaron pokruszony na 1-2 cm kawałki i poczekać aż się zaparzy. Seler podzielić na łodygi, umyć i pokroić w cieniutkie pół plasterki. Zagotować wodę z łyżeczką soli i na wrzącą wrzucić kawałeczki selerowe. Gotować aż seler zmięknie i nie trzeba będzie obierać z twardych włókienek. Kurczaka pokroić na malutkie kawałeczki, dodać seler, makaron (wszystko ostudzone), dodać winogrona przekrojone na pół, dosypać płatki migdałowe, posolić, popieprzyć i wymieszać z 2 łychami majonezu. Następnie dodać 1 płaską łyżeczkę curry i ponownie wymieszać.
Moim zdaniem brzmi dobrze. ;-)
-
Zosiu,
mam nadzieję, że lepiej się czujesz i nie myślisz o pracy.
Tylk opozytywnie, jakoś o tej sytuacji. Może to wszystko dzieje się po coś.
Zosiu jesteś cudowną, mądra osobą. I tego się trzymaj.
Wróciliśmy własnie od Włocha, najadłam się cudów róznych. Padam trochę, bo i cudów się napiłam.
Dobrej nocy.
-
Hej Zosienko..
Przepis brzmi smakowicie.. Az mi slinka cieknie.
A jak tam samopoczucie? Lepiej troche?
-
witaj zosiu!
bardzo mi przykro, ze masz taka nerwowa atmosfere w pracy, co za czasy! jakby nie bylo innych zmartwien, to teraz praca jest zazwyczaj numer jeden, bo o nia ciezko, a jak juz sie ja ma, to zjada nas od srodka :( zeby to takie latwe bylo, po wyjsciu z niej, zapomniec, ze sie tam wogole bylo. ale warto sprobowac, ja notorycznie to stosowalam, chociaz nie moge porownywac, bo ja bardzo lubilam swoja prace w katowicach, cudna atmosfera, kochany kierownik i szef... ewenement, niestety :(
-
Zosia to dzisiaj stawiasz znów czoła pracy...mam nadzieję, że będzie lepiej...że jakoś się zdystansujesz..
Pomyśl o weekendzie ...i o słonku, które świeci...i o ukochanym mężu...
http://www.bizz.pl/kartki/nowe/image...pozytyw000.jpg
-
Witajcie w ten piękny, słoneczny, piątkowy poranek. Tudzież przedpołudnie.
Wczoraj dałam sobie czas, odpoczęłam, wypoczęłam i wygadałam z mężem. Nerwy odpuściły i jakoś tak lżej się zrobiło. Na dodatek okazało się, że przyjacióła dostała stypendium, jedzie na pół roku do Budapesztu na jesieni, zdolna bestia. Poszłam spać w miarę wcześnie i choć wyspana nie jestem to jakoś lepiej niż wczoraj. Póki co udaje mi się nieprzejmować atmosferą choć nic się nie zmieniło. Pod adresem Nowej lecą tak zjadliwe, złośliwe i krzywdzące komentarze, aż przykro słuchać. Nie włączam się w żadne rozmowy, z Agatą zagaduję jak mam okazję i robię za zdrajce. Ich problem.
Jedzeniowo w porządku i jak zwykle. Czyli na śniadanie płatki z mlekiem, a przed chwilą jabłko. Waga pokazała to co wczoraj czyli 65,8 ale chwilowo się tym nie przejmuję. Mąż zawyrokował, że wyglądam świetnie, przypomniał że jeszcze jakiś czas temu nawet nie marzyłam, że będę ważyć tak mało. I powiedział, że jak gdzieśtam na mnie czekał czego nie byłam świadoma więc zachowywałam się naturalnie, to wyglądałam rewelacyjnie i aż miło było patrzeć. Musiałam więc się ugiąć i przestać przejmować. Nie wiem czy na długo starczy ale teraz jest lepiej.
Emilko, wieczór był bez porównania lepszy niż dzień. Cieszę się, że było miło. I ciekawa jestem co zaserwował :)
Hana, lepiej, lepiej. ;) A przepis rzeczywiście brzmi dobrze. Może w weekend będę testować.
Jumbo, niestety z tą atmosferą jest najgorzej. Szczerze mówiąc to jak do tej pory tylko raz pracowałam w miejscu gdzie atmosfera sprzyjała pracy i tam też robiłam coś co mnie ciekawiło i sprawiało przyjemność. Może kiedyś znów tak trafię.
Najmaluszku, dziś stawiam czoła dzielnie, już 11, a ja nadal mam dobry humor ;-) Postaram się utrzymać ten dystans.
Myślami jestem już przy tym co po pracy. Czyli przy kawie gratulacyjnej z przyjaciółą i przy jodze, na którą pójdę zaraz po niej. W domu wyląduję nie wcześniej niż o 20:30 ale nie będę się tym przejmować. Tylko że chyba kolacja dziś będzie później niż bym chciała. Ale coś za coś.
-
Zosieńko strasznie się cieszę, zże humorek wreszcie powrócił...oby został do końca dnia z Tobą...
Zazdroszczę dzisiejszej jogi ja będe w pracy napewno do bardzo późna :-( ale nie psuje mi to humoru :-)
-
Hej Zosienko.
Faktycznie, dzien piekny no i piatek na dodatek. Sama juz nie moge sie doczekac weekendu, bo w koncu sie wyspie porzadnie.
A moze czas zmienic suwaczek? Waga idzie w dol, maz zachwycony... Zyc nie umierac.
-
Hana, zmieniać nie będę, bo co to za zmiana 0,3 kg w dwa tygodnie? Zmienię jak będzie choć 65,5 na stałe bo tak się pojawia i znika. A mąż zachwycony 'globalnie' bo różnic typu kilogram w dół nie widzi. Ale może to i dobrze.
Najmaluszku, ja się na tę jogę strasznie cieszę. Lubię na nią chodzić, czuć ten wysiłek i sprawdzać swoje możliwości. Poza tym to odstresowuje, a bardzo mi tego potrzeba. No i trzymam się dobrego humoru kurczowo. Słońce na szczęście w tym pomaga.
-
Wyszłam przed chwilą na polko bez kurtki i zdziwiłam się pozytywnie jak jest ciepło :-) wiesz może jakie są prognozy?czy ma tak ciepło zostać?..nie obraziłam bym się gdyby już tak zostało :-)