-
Ja póki co z dzieci mam tylko bardzo ostatnio zapracowanego jeszcze_nie_męża, więc tak źle nie jest. Sprzątanie, prasowanie i inne takie ostatnio też stały mi się obce. Aż za bardzo, co widać po mieszkaniu. W ten weekend zamierzam to nadrobić. A z ćwiczeniami, jeśli by cię jednak Betsabe naszła ochota, to najlepiej sposobem. Powiedz sobie najpierw, że 10-15 minut dziennie. I dzielnie się tego trzymaj, aż sama będziesz miała ochotę dokładać więcej. Bo poczujesz, że jakaś partia mięśni jest zupełnie nie ruszona na przykład.
Ja dziś mam strasznie obolałe plecy. I straszną ochotę na jogę już. Zastanawiam się jak to zrobić, bo podobno początkujący nie powinni częściej niż 2 razy w tygodniu. A ja nie wiem, czy to co wykupiłam (na 5 wejść) to jest do końca miesiąca, czy do wykorzystania? Muszę się upewnić. Bo ja najchętniej to bym zaczęła chodzić i 3 razy. Więcej to by przesada była. 
Byłam już na lunchu, bo 12 to moja pora. Zjadłam dużo fasolki szparagowej z odrobiną bułki tartej i surówkę z selera (nadal nie wiem co w nim jest takiego). Mam jeszcze troszkę sałatki owocowej i jogobellę light. Staram się bowiem zmienić proporcję posiłków w ciągu dnia tak, by do wyjścia z pracy zjadać jakieś 700-750, a w domu już tylko lekką kolację i ew. jakiś sok / mleko do picia. Tak by wyszedł tysiąc, ale bez zjadania na kolację 400 kcal przed snem. Ucierpi na tym moje z Mężczyzną gotowanie niestety. Bo staramy się gotować jak najczęściej dla siebie na wzajem. Ale trudno.
-
mi się wydaje, że te 2 razy to dla osób zupełnie nie wysportowanych, do których Ty nie należysz przecież. Ale najlepiej chyba spytać się instruktora
-
Hmm, myślisz? Tak właśnie zrobię. Znaczy zapytam przy okazji. 
Z moich dzisiejszych ćwiczeń nic nie wyszło. Chyba straciłam gdzieś po drodze zapał. Mam nadzieję, że gdzieś się wala po podłodze i jutro go znajdę. Dziś po 19 zadzwoniła do mnie mama, że muszę koniecznie do niej przyjechać, ratować i w ogóle na tychmiast. Jutro jadą z ojcem na urlop, a ona zapomniała, że musi załatwić opiekunkę do kwiatków, bo zostający w domu bracia moi temu zadaniu nie podołają. I tak dorobiłam się nowego stanowiska :> A musicie wiedzieć, że moja mama ma DUŻO roślin w domu. No ale cóż.
Dostaliśmy kolację: kalafior, ryż, sałata z jajkiem, pomidorem, papryką i trochę nietypowego vinegret. Pycha i zmieściłam się w limicie. A przynajmniej tak sądzę
No i skończyliśmy jeść niedługo po 20, więc nie za późno.
Teraz jeszcze pu erh i do łóżka. Czuję się zmęczona, lekko obolała i chcę się wyspać. A z wagą podyskutuję jutro.
-
Humor mi dziś od rana dopisuje. Aż się dziwie, bo powodów się specjalnie nie nazbierało 
Dyskusje moje poranne z wagą wyglądają następująco:
16.07 72,30 kg
17.07 71,80 kg
18.07 71,90 kg
19.07 72,20 kg
20.07 71,80 kg
21.07 72,00 kg
Przy czym codziennie trzymam się limitu, z ćwiczeniami różnie. Czy to jest normalne?
Za oknem właśnie pojawiło się słońce, chmury co chwile pojawiają się i znikają, leje albo świeci słońce. Ciekawe co będzie dziś przeważało?
Na śniadanie zwyczajowo płatki, dziś zjadł je też Mężczyzna. Czyżby zaczynał dojrzewać do diety razem ze mną? Nic nie mówię, żeby nie zapeszyć.
Ze mną w pracy jest jogurt.
-
widzę tu wahania najwyżej 0,5 kg - od 71,8 do 72,3. Ponoć waga dorosłego człowieka może się w ciągu dnia wahać do 2 kg. Więc jak na mój prosty rozum, to JEST normalne.
-
Hej Wkra!! wiesz, ja mysle, ze twoja waga jest po prostu stabilna. Ale rozumiem rowniez, ze wszystkie twoje starania wcale nie daza do stabilnosci tylko do spadku wagi! Wiec jak dla mnie, to jest ta waga nienormalna..hiihi... Ale wiesz poczekaj kilka dni jeszcze, to moze sie to cholerstwo ruszy troche, w koncu ladnie dietkujesz!
-
No ja wiem, że w ciągu DNIA MOŻE do 2 kg. Ale te wagi są po pierwsze z mniej więcej tej samej godziny zawsze zaraz po wstaniu, na czczo, a po drugie wieczorami też się ważę i spadek wagi przez noc u mnie wynosi do 0,4kg. Poza tym wacha się tak przez tydzień - dwa, a potem nagle w ciągu jednego, dwóch dni spada o kilogram, albo nawet więcej. Może mam po prostu zbyt dokładną wagę 
A jeśli tak, to może powinnam znaleźć sposób na siebie i temat olać. Suma summarum schudłam już 7 kg w ciągu niespełna dwóch miesięcy, co jest może nie bardzo szybkim, ale chyba dość typowym tempem. Koniec tematu. Chyba. ;]
-
Na lunch zjadłam zupę jarzynową z ziemniakami i porcję brokułów. Czuję się najedzona, a nawet 500 kcal nie mam. W związku z tym na podwieczorek zamiast jogurtu light będzie serek wiejski i może jakieś owoce? Na kolację planuję zrobić w końcu duszone warzywa. Planujemy je zrobić już od weekendu ale co wieczór coś wypadało, najczęściej nas nie było, no i tak leżą.
Za oknem już na stałe zainstalowały się chmury, zimno i nieprzyjemnie. Ale humor trzymam w garści, nie ma szans na opuszczenie mnie. A wieczorkiem będę ćwiczyć.
Już zaplanowałam, że wezmę dwa dni wolnego. Wyjeżdżam w sobotę rano (następną) i wracam w poniedziałek. O Tym drugim dniu Mężczyzna nie będzie wiedział, a ja we wtorek po prostu nie pójdę do pracy. Zostanę z nim, ugotuję coś pysznego i wyciągnę może do kina w ciągu dnia. On jest niezadowolony z tego mojego wyjazdu, a w ten sposób po pierwsze mu trochę to zrekompensuję, a po drugie spędzimy nietypowy dzień cały razem. Oczywiście oboje będziemy mieli dużo pracy, szczególnie on, ale nie sądzę, by to w czymkolwiek przeszkadzało. 
Ps.
Zjadam właśnie serek wiejski, który powoduje, że moje dzisiejsze zużycie kalorii wynosi 550. A więc do dzisiejszych duszonych warzyw dorzucę ziemniaki. I może zetrę żółtego sera na wierzch. Albo zjem loda na deser
-
BROKULOM MOWIMY STANOWCZE NIE
-
Pogoda za oknem jeszcze gorsza niż wczoraj. Zimno mi mimo długiego rękawa i zarzuconego na to sweterka. To ma być lato? Phi!
Wczoraj udusiłam pół gara warzyw. Miało to wszystko niespełna 400 kcal, zjadłam 1/3 wszystkiego. Na deser zapowiedziane lody. Z trudem dobiłam do tysiąca, ale na szczęście skończyłam jeść chwilkę po 20. Potem półtorej godziny ćwiczeń (bo się potknęłam o motywację
) i spać. Po przespanych 7 godzinach wstałam i co? Waga mówi 72,3. No po prostu litość i trwoga. Zaczynam zastanawiać się jednak nad ważeniem co kilka dni. Bo to rzeczywiście dobrze mi nie robi.
Dziś na śniadanie standardowo płatki + otręby + mleko. Wcięłam już jedną marchewkę, druga przygotowana, a o 12 na lunch. W samochodzie czeka strój na jogę i w zależności od ochoty, pójdę na nią dziś po pracy, albo jutro. Jeszcze się zastanowię.
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki