fleuve - w 100 % popieram - każdy jeden paskudny stracony kg to powód do dumy ! a szczególnie jak się ma jak ja - w porywach skala dochodzi do 163 cm - na takim krasnalu widać każdy kolejny nabrany kilogram !
i jeszcze jedno - ja już przestałam przywiązywać jakąkolwiek wage do wagi teraz się od czasu do czasu mierzę - tak kontrolnie (czyt. obsesyjnie) - i faktycznie. waga stoi, ale cm lecą troszkę w dół... i o to chodzi

anekk - mało tego, że nie zaszkodzi czasem złamać jakieś silne postanowienia dietowe, z wykładów które uzyskałam od rodzinki (technolodzy żywności i żywienia) dowiedziałam się, że czasem nawet trzeba załamać dietkę, żeby na kolejne chude dni "napędzić" metabolizm ! Także jest to całkiem dobra wiadomość dla takich jak ja co to nie mogą sobie z niedzielą poradzić
a co do alkoholu - - alkohol podobno się nie odkłada wcale a wcale pod warunkiem , że się do niego nic nie je i że nie pije się tuż po jedzeniu ! ! !
kiedyś potrafiłam to wytłumaczyć od chemicznej strony, ale szczerze mówiąć zajęłam się sprawdzaniem tego w praktyce - i faktycznie - nic się nie działo... a wypić to ja potrafie

psychotropka - zazdroszczę więc opanowania jak ja już zacznę jeść, to pojawiają się myśli w stylu "a co tam, i tak zchrzaniłam już całą sprawę... " - i o zgrozo - jem dalej, ile wlezie...

trzymajcie się dziewczątka - ciepłe dni już tuż tuż !