no okej, ale np. ja nie chudne nawet na 1000kcal. Ja już nie wiem co się ze mną dzieje
http://forum.dieta.pl/forum/viewtopi...6613&start=330
no okej, ale np. ja nie chudne nawet na 1000kcal. Ja już nie wiem co się ze mną dzieje
http://forum.dieta.pl/forum/viewtopi...6613&start=330
Hehehe...ja już nie myślę o sobie : "dziewczyna w młodym wieku"
Wczoraj i dziś jest 1200 i 1150 kcal.
Nie mam siły wypisywać po kolei co jadłam.
Padam na twarz.... przepraszam..... nadrobie zaległości.
Ale kurcze.. Agassi ma rację z tymi przeliczeniami...ale 1000 kcal zawsze było dla mnie jakaś "magiczną, psychologiczną granicą" po której przekroczeniu najnormalniej źle się czułam.
Ale na razie rozepchany jak balon żołądek się kurczy.
Waszko... brawo !!! Zuch dziewczyna.
Aniko...a może to tylko chwilowy przestój?
Trzymaj się weekendowo Mamadu
ja tam w ogóle nie wyobrażam sobie siebie na tysiaku. nie ma szans po prostu
chociaż powiem Wam, że dwa lata temu odchudzałam się "pod kontrolą" pani doktor. wtedy miałam 16 lat. i ona właśnie zaleciła mi jeść 12oo kcal. trzymałam się 4 miesiące. schudłam 2o kilo. i przez wakacje wszystko wróciło
ale zapędziłam się, nie o tym miało być
wtedy byłam cały czas ospała, było mi zimno, owszem wyglądałam fajnie, ale dziwię się tej pani, że uważała taką metodę za najlepszą. szybko było, ale to wszystko.
teraz sama zmądrzałam i doszłam do wniosku, że wcale nie chcę szybko chudnąć. to znaczy inaczej. chcę, ale wiem, ze potem nie będę w stanie utzrymać nowej wagi.
więc zaczęłam jeść 15oo. czasem, zjadałam i 3 tysiące pewnie, jak była okazja. no przecież nie będę się wciąż katować
chudnę wolniej niż na tysiaku. ale w pierwszym miesiącu i tak zeszło z 4 czy 5 kilo. potem już wolniej, ale nie było źle
a ja przez całe wakacje (na wakacje zrobiłam sobie przerwę) przytyłam tylko kilogram
teraz zaczynam drugie etap (no kurde zabieram się do tego od początku września
AAnikAA: a byłaś u lekarza? bo nie chudnąć przy tysiaku jest trudne
chociaż moja babcia je jak "ptaszek" i wciąż tyje a prawda jest taka, że moja babcia chyba tylko myśli, że je tak mało. a do tego whisky wieczorami, czekoladki, wciąż coś gotują, pieczą... i potem nie ma się co dziwić
ale przebadaj się na tarczycę i w ogóle... masz jakiś ruch?
na pewno już to wszystko wiesz, ale zbierz wszystkie informacje, popróbuj różnych rozwiązań, na pewno w końcu się uada
to już uciekam, rozpisałam się
trzymajcie się :*
ja tez zaczynam od poczatku...
trzymam za nas kciuki i mam nadzieje ze sie uda!
Miałam zamiar dużo dziś napisac....ale już po 24.... i chce mi się spaaaaaaaać.....
Napisze jutro.
Uściski!!!
No czekam co tam ciekawego
sos do spagetti z pomidorków robie tak:
kilka pomidorów bez skórki ( mogą być z puszki) podduszam na oliwie, aż zrobi się gęste, nie wodniste, dodaję sól, pieprz, bazylię i odrobiną czosnku. Jesli sos jest za mało pomidorowy, pomagam mu koncentratem
spagegetti posypuję startym serem, polewam sosem i już
Etap I start 2-01-2014 koniec......- odchudzanie SEZON NA ODCHUDZANIE ......
Etap II ..... wychodzenie z diety
Etap III ..... stabilizacja wagi i pilnowanie się do końca życia
No, no kobietki..w końcu mam z wolną chwilkę....
Powiem tak : podłamałam się...
Zdałam sobie sprawę z tego jak bardzo , ach jak bardzo, jestem uzależniona od jedzenia!!!!
To jakiś koszmar. Dopiero gdy człlowiek stara się sobie ograniczyć daną urzywke, zdaje sobie sprawę jak bardzo jest od niej uzależniony.
Powinno być jakieś okreslenie jak dla alkoholików, czy narkomanów, lekomanów... takie samo dla ludzi uzaleznionych od jedzenia.
Jedzenie pocieszycielem, zawsze na wyciągnięcie ręki, zawsze gdy mam zły chumor...
Przetrwałam ten tydzień na jakiś 1500 kcal dziennie. Nie jadłam słodyczy...czekałam aż mi się żołądek skurczy i psychika przestanie krzyczeć we mnie :"jedz, JeDz, JEDZZZZ...!!!!"
No ale chyba trzeba juz na poważnie.Matwie się czy mi starczy siły i ochoty, czy znowu nie pójdę n łatwiznę.
Chciałabym na sylwestra ważyć z 80 kg.
A następne wakacje to już laska 68 kilo i tyle. Realne no nie? Tylko nie moge tego odkładać w czasie.Trzeba zacząć tu i teraz.
Martwie się czy ścisk w żołądku nie będzie mi przeszkadzał w nauce. I nie wiem jak ja wytrzymam na uczelni .... musze chyba zabierać ze sobą pełno jabłek itp.... ma ktoś jakiś pomysł jak przetrwać na uczelni od 8 do 18 i nie kupować w bufecie zapiekanek, batoników etc? co jesć????
Waszka i Shalala takie fotosy tu wklejają.. to i ja spróbuje.
Ech...nie wyszło mi...jak się wstawia i wkleja zdjęcia z cyfrówki????
Wita Mamadu
Kope lat!Ja tez mialam zalamanie.Nie bylo mnie na forum sporo czasu.Nawrocila mnie Luna.Jestem jej wdzieczna do grobowj deski!Od lata stoje w miejscu,bo niestety slaba jestem i przewaznie cos nabroje.Potem jestem na siebie wsciekla i tak w kolko.Dobeze ze stoje w miejscu.Mialam w pazdzierniku urlop i troche mnie przybylo,przybylo mnie prawie dwa kilo.Ale po powrocie na forum pozbylam sie tej nadwyzki.Nadal jest 82.Mam nadzieje ze w tym tygodniu uda mi sie wreszcie przesunac suwaczek choc o pare deko.Bardzo by mi to pomoglo w dalszej walce.
Ciesze sie ze jestej znowu z nami.Bede cie odwiedzac i SPRAWDZAC
Pozdrowionka
Zakładki