No dobra, wczoraj coś mi sie na mózg rzuciło. Przyznam się wam, że nawet się wczoraj o mało nie rozpłakałam przy szefowej. Nie, nie krzyczała na mnie, pytała, co mi się stało, bo wyglądam na smutną. Rany, trzeba się leczyć na głowę

No nic, dzisiaj już lepiej.

Ja wolałabym nie mieć wpadek. Bo zawsze tak było: jedna wpadka, porażający smutek i jazda po pizzę! Z doświadczenia wiem, że lepiej trzymać się twardo, chociaż tu mam tyle wsparcia, że może nie muszę być aż taka silna, bo jak widać, nie jestem. Najgorsze jest to, że wczoraj było tak, jak kiedyś. Jadłam i nie mogłam przestać. Mówiłam sobie "dość", ale ręka dalej sięgała wgłąb torby z płatkami.... Nigdy więcej....

No ja zabieram do pracy jakieś sałatki, jakieś wasy, ale wychodzi tego zawsze za mało, bo wydaje mi się, że to taka ilość kalorii, a podliczam i okazuje się, że do 18 zjadłam tylko 300... No i głód około 21...

Ten tydzień w pracy będzie koszmarny. Szefowa wyjeżdża na urlop i zostaję ze wszystkim sama, nie znam branży, nie mam dostępu do potrzebnych mi plików, nie wiem, jak to będzie. Dobrze, że za tydzień koniec! Bridget Ty też się trzymaj w tej Twojej pracy

Sissi żyję. Ćwiczenia dobiły, dzisiaj też. Dałam sobie w kość. Do końca wytrzymałam z obciążeniem na nogach, choć myślałam już, że mi te nogi odpadną od tyłka

Ech ech post straszliwie chaotyczny, ale cóż począć
Będę niecierpliwie wyglądać odpowiedzi...
A! no i wciąż biję się z myślami, kiedy mam się zważyć Widać nie mam większych problemów. Za tydzień, czy w sobotę, oto jest pytanie
Trzymajcie się w cieniu, bo dziś upał o mało mnie nie zabił, a w metrze prawie codziennie rano ktoś mdleje. Dosłownie ludzie zwalają się na podłogę jak kłody. To przerażające. Więc jedzcie śniadanka i do zobaczenia.