Szybki update. Siedzę od 4:40 i czytam metodologię. Hmmm i w sumie sesja nie byłaby zła, gdybym się sama nie napędzała. Czasem łapię się na myśli, że nie zdążę. Ale potem mówię, że mam przecież plan i realizuję go w miarę skrupulatnie, więc czemu nie? Z tego wszystkiego dowaliłam sobie jeden egzamin tydzień wcześniej. Jak przetrwam najgorsze natężenie egzaminacyjne, to odezwę się w czwartek wieczorem. Jak nie, to znaczy, że leżę gdzieś zagrzebana w popiele