-
chwilowo mam 940 kalorii na dzień dzisiejszy, czyli coś się jeszcze zmiesci.
ferie się zaczęły, czyli trzeba by było zacząć ćwiczyć. Jutro. Znalazłam jakieś ciekawe ćwiczonka w najnowszym "Shape", zobaczymy
-
no i dalej mi się znów nie chciało liczyć. dziś już będę liczyć, obiecuję. zobaczymy czy jutro następna połówka kilograma, czy stoi, czy może (o zgrozo!) w drugą stronę.
a dziś basenik
o, kurcze i na dziś obiecałam ćwiczenia, hmmmm, a basen się liczy jako ćwiczenia? No, żartuję, zobaczymy, chwilowo nie mam się gdzie z tymi ćwiczeniami umiejscowić
-
pojechałam wczoraj na ten nieszczęsny stadion dziesięciolecia. handlujących jak na lekarstwo, głównie "spiryt i cd", ale poszukiwałam spodni od dresu. Jakichś takich fajnych żeby się zachęcić do ćwiczenia i sportu. I cO? Są fajne, nawet mnóstwo, ale na rozmiar słoniowy (czyli mój) jedyny dostępny kolor to...uwaga....różowy! wściekli się, oczu nie mają, czy żarty się ich trzymają? Nie kupiłam oczywiście.
-
No co! Bo to nie tylko, zeby sie cwiczyc zachcialo, ale zey odrazu jak BARBIE wygladac
Poza tym pomysl Bev....kupujesz rozowe i tak ich nienawidzisz, ze cwiczysz jak szalona, zeby szybciej wbic sie w inny kolor
-
to jest pomysł! Do głowy mi nie wpadła taka opcja... ale i tak nie kupiłam, a zanim tam mnie ktoś zmusi, żeby pojechać drugi raz, to potrwa troszkę....
a z innej beczki, wyczytałam dziś w Super Linii, że za przemianę materii są odpoiwedzialne głównie tarczyca i jajniki. hmmmm....z tarczycą zawsze coś miałam porypane a jajników...nie mam. ciekawe......i jak tu się odchudzać, człowieku?!
-
MOnia no co różowa landynka na wieczór
NIe no spoko ja w piątek wychodzac z przychodni natrafiłam na sklep z tanimi ciuchami i kupiłam białe dresy z wysokim zielonym ściągaczem u góru zamiast gumy w pasie fajne rozszerzane za 15 zeta to jak za darmo patrząc nawet na gatunek
Mam w sam raz do "domowania się" bo ja dresowiec domowy jak przyleze musze się zaraz rozbierać
i luknij do orsaya bo za te same dresowe spodnie moja teściowa zapłaciła 19,90 a ja dałam 59,90 to więc różnica jest nie powiem , ze się ucieszyłam było nie było 40 dychy w kieszeni by zostały.
Polataj po sklepach mają super prommocje o np Cheroke (czy jak to tam się pisze ) też bluzę co kosztowała 6 dych za 9 zeta kupisz u nas cheroke ma tesco nie wiem jak u Was.
Miłego weekendu
-
fakt u nas tez jest. ale Ty za darmo kupiłaś. na stadionie, gdzie ponoć jest super tanio 3 dychy chcieli. pogięło ich równo. ale zajrzę do tego CHerokee i do Orsaya, mówisz. trzba pójśc.
dziś 1134 i basen zaliczony,w ięc całkiem porządna jestem. i zadowolona z siebie.
chociaż w kuchni stygnie.. szarlotka i jak pachnie, o rany
-
nic nie ruszyło. ani w tę ani na szczęście we wtę. no, ale co zrobić jak średnia kaloryczna w tym tygodniu była raczej 1400 zamiast 1200. wten sposób to ja nigdy nie schudnę
-
siedzę nad tłumaczeniem książki SF. potem to wyślę do wydawnictw i agencji. moze tak znajdę pracę. Jak ktoś lubi sf, to niech czyta.
Ciekawe?
Rozdział 1
Przerażona, kadet Kathryn Janeway wpatrywała się w panel bio-kontroli w laboratorium naukowym statku. Pole ograniczające, izolujące trujący obcy mikroorganizm, który mieli zanalizować, właśnie opadło.
“Chov, zrób coś!” Mario Santori spojrzał na Tellarytę, który był odpowiedzialny za dokonanie skanów.
Kadet Chov zamarł położywszy rękę na panelu.
“Tava, co się stało?” zawołała Kathryn do Andoriańskiej kadet, która stukała, jak szalona, w klawiaturę żeby zapobiec zabójczemu wybuchowi intensywnego promieniowania.
Chov nie miał czasu na to, żeby wymyślić sposób obrony.
“Skok energii w przewodach energetycznych przerwał jej przepływ do pola i - i nie zauważyłam tego od razu!” Niebieska skóra Andorianki pociemniała, gdy spojrzała na panel Kathryn. „Całkowite czyszczenie! Zwariowałaś? Zginiemy!”
“Tava, już zginęliśmy!” Chov prychnął swoim świńskim nosem. „Powinienem był pomyśleć o czyszczeniu promieniowaniem.”
„Przynajmniej reszta załogi będzie miała jakąś szansę.” Mario westchnął ciężko i dalej monitorował tablicę stanu środowiska. „Mogło być dużo gorzej. Czynnik korozyjny nadal jest zamknięty w laboratorium-”
“Uszczelnienia laboratorium zanikają,” usłyszeli beznamiętny, spokojny głos komputera. „Całkowity zanik za 3 sekundy.”
Kathryn się nie wahała. Zainicjowała sekwencję czyszczenia promieniowaniem.
“Zanik integralności uszczelnień.”
Dosadny meldunek komputera uderzył Kathryn z siłą strzału z fazera. Zamknęła oczy, żeby uchronić się przed oślepiającym blaskiem wybuchu promieniowania, który zniszczył wszelkie życie w laboratorium – o sekundę za późno.
Przybyły z przestrzeni mikroorganizm rozprzestrzenił się po statku. W ciągu mniej niż 30 sekund wszyscy na statku U.S.S. Lancaster zginą…
Wspomnienie katastrofy na Lancaster płonęło w umyśle Kathryn. Zawiodła – całkowicie. W jaki sposób mogłaby wyjaśnić ojcu, że jest odpowiedzialna za śmierć całej załogi? Niezależnie od tego, że była to tylko holo-symulacja. To proste, pomyślała ponuro. Nie mogłaby.
Ponaglając Shawnee do kłusu, Kathryn zaczęła cwałować z wyćwiczoną łatwością. Poruszając się w górę i w dół w siodle, żeby zamortyzować odbicia podczas dziarskiego biegu konia, koncentrowała się na jednostajnym dźwięku uderzeń końskich podków o twarde podłoże. Jazda konno była jedną z wielu rodzajów aktywności, jakie kadetom zapewniała Akademia Gwiezdnej Floty. Kathryn nie miała czasu odwiedzić stajni odkąd przybyła kilka tygodni temu, ale pięć minut spędzonych na wybiegu przekonało komandora porucznika Ralstona, że jest ona doświadczonym jeźdźcem. Nie tylko pozwolił jej na samodzielną jazdę, ale pozwolił jej też ujeżdżać Shawnee, nerwowego konia pełnej krwi, który zdecydowanie potrzebował gimnastyki. Udanie się na szlak bez Bramble boleśnie przypominało Kathryn niedawną śmierć jej małego psa, ale, jeszcze w domu, w Indianie, jazda taka zawsze pomagała jej pozbierać myśli i pozbyć się kłopotów.
Dziś rano to nie działało.
Kathryn miała nadzieję, że hipnotyczny rytm konia pod nią uciszy jej niespokojny umysł, ale nic nie mogło odciągnąć jej uwagi od tego, czego obawiała się najbardziej – porażki. Ale tak żałosna klęska spowodowana przez fatalny błąd kogoś innego była czymś, z czym nie potrafiła się pogodzić.
Ten błąd mógł kosztować życie siedemdziesiąt sześć osób na statku badawczym – włącznie z nią samą – gdyby była to prawdziwa sytuacja, a nie tylko symulacja treningowa.
Lekko ściągając cugle, Kathryn zwolniła kłus Shawnee i skierowała go na ścieżkę w stronę lasu. Wysokie drzewa zasłaniały słońce, tworząc mrok i szare cienie wzdłuż szlaku. Taka atmosfera bardziej pasowała do jej spokojnego nastroju. Nie potrafiła uciec przed trzeźwym wnioskiem, że pewnego dnia naprawdę może zginąć z powodu niekompetencji kogoś innego.
Jeszcze gorzej, pomyślała ponuro, a co, jeśli to mój osąd kogoś zabije? Tej możliwości nie była w stanie zaakceptować, ale musiała się z nią zmierzyć.
Nagle przeraźliwy krzyk paniki przeszył ciszę lasu i przebił się przez posępne refleksje Kathryn. Jej reakcja była natychmiastowa i instynktowna.
Spychając inne sprawy z umysłu, Kathryn zacisnęła nogi i uchwyt cugli. Koń zaczął nerwowo stawać dęba, ale przytrzymała go i zmusiła do jednostajnego biegu ścieżką, próbując określić kierunek, z którego usłyszała krzyk i dźwięk biegnących stóp. Zobaczyła błysk zieleni i szarości przebijający się przez gęste listowie przed nią po prawej. Po lewej, przez rzednące drzewa, inny jeździec Gwiezdnej Floty ubrany na czerwono-czarno pędził, żeby przeciąć drogę uciekającemu. Był on jednak dobrych kilkaset jardów za uciekinierem.
Kathryn zdała sobie sprawę z tego, że sama jest dużo bliżej, przeszła więc w galop i zjechała ze ścieżki zanurzając się między drzewa. Skracając drogę przez las, mogła przechwycić uciekiniera na długo przed tym, zanim uda się to drugiemu jeźdźcowi.
Pochylając się nisko nad karkiem Shawnee, Kathryn pilnie wpatrywała się w przestrzeń przed nią. Jazda terenowa była niebezpieczna, zarówno dla niej, jak i dla konia. Duża gałąź z łatwością mogła wysadzić ją z siodła, a jeśli Shawnee z tą prędkością wpadłby w dziurę, mógłby złamać nogę. W większości, droga była czysta, a odległość między drzewami pozwalała utrzymać prosty kurs jazdy.
Wtulając twarz w Shawnee żeby uniknąć uderzenia o konar, Kathryn spojrzała w górę i zobaczyła przed sobą wielką kłodę. Była już we właściwej pozycji, przesunęła tylko ręce do przodu, żeby uniknąć rozerwania końskiego pyska, gdy będzie wyciągał go do przodu pokonując przeszkodę. Zbierając lejce, gdy Shawnee wylądował, spojrzała ponownie w lewo, gdzie uciekający jeździec znów zawył rozpaczliwie.
“Co do licha-” Kathryn mrugnęła. Przez prześwit w drzewach, zobaczyła chłopca w szarym mundurze kadeta, desperacko czepiającego się własnego siodła. Ale nie jechał na koniu. Siedział na gigantycznym, czteronogim, zielonym saurianie? Z trzema głowami! W porównaniu z ziemskimi gigantami, które wyginęły, był niewielki, ale gibki i prędki!
Szybko otrząsnąwszy się z szoku, który spowodował nieoczekiwany i dziwny widok, Kathryn przekalkulowała swój kierunek i szybkość w porównaniu do saura, biegnącego przez las. Lejce uzdy założone na środkową głowę powiewały na krańcu długiej szyi. Nawet, jeśli chłopcu udałoby się opanować panikę, nadal nie mógłby powstrzymać zwierzęcia. Przed sobą Kathryn widziała olbrzymią łąkę, która oddzielała lasy od terenu Akademii. Jeśli Shawnee dałby radę przyspieszyć, mogłaby na trawiastym terenie znaleźć się przed galopującym jaszczurem.
„Trzymaj się, Castille!” krzyknął mężczyzna.
Kathryn spojrzała do tyłu, gdy jej koń odpowiedział na przekaz jej nóg i pospieszył przed siebie. Oficer Gwiezdnej Floty zbliżał się do uciekiniera, ale nie wystarczająco szybko. Jeśli nie uda się zatrzymać jaszczura, mógłby pognać prosto na zatłoczone dziedzińce Akademii. Wielu ludzi zostałoby wtedy rannych.
Przestrzeń między Kathryn a uciekinierem stopniowo się zmniejszała, gdy nagle wszystkie trzy głowy szarpnęły się do góry i stwór spłoszył się i skręcił. Nieprzygotowany na nagły ruch, jeździec spadł. Widząc, że oficer Gwiezdnej Floty biegnie w stronę chłopca, Kathryn skupiła się całkowicie na jaszczurze.
Zorientowała się, że Shawnee wbiegł na łąkę lekko przed saurem. Nie wiedząc, jak jej koń zareaguje na zbytnią bliskość obcego dinozaura ze zbyt dużą ilością głów i o nieznanym zapachu, Kathryn utrzymywała dystans zataczając szerokie koła wokół pola trawy. Zmęczony i bez jeźdźca, jaszczur również nie wydawał się chętny zbliżyć do niej i Shawnee. Zamiast skierować się na nią, również zataczał coraz mniejsze koła.
Prowadząc wyczerpanego konia, oficer Gwiezdnej Floty wyszedł z chłopcem z lasu w tym samym momencie, kiedy stwór się zatrzymał. Kathryn ściągnęła wodze Shawnee, żeby przy nim stanął. Saur wgapiał się w nich swoimi sześcioma żółtymi, nie mrugającymi oczyma. Koń parsknął, zaś Kathryn ścisnęła go, żeby się nie wycofał. Mężczyzna podał wodze chłopcu i podszedł do niej powoli. Kathryn musiała pilnować saura do chwili, aż mężczyzna chwyci jego cugle. Gdy jaszczur odskoczył, Kathryn zablokowała go używając techniki, której nauczyła się na kursach ujeżdżania, a której nigdy nie doceniała.
Oficer Gwiezdnej Floty otworzył szeroko oczy ze zdumienia, gdy Shawnee stąpając w bok zastąpił drogę jaszczurowi. Powoli przesuwając się w stronę stwora, wyciągnął do rękę cały czas mówiąc miękkim głosem. Jakby wyczuwając daremność oporu w tej sytuacji, zwierz opuścił środkową głowę i mężczyzna mógł chwycić za luźno zwisające cugle. Odskoczył, gdy głowa z lewej strony próbowała go uszczypnąć w ramię. Głowa z prawej strony nadal wpatrywała się w Kathryn.
Skoro już złapali uciekiniera, Kathryn mogła wreszcie odetchnąć i poklepać Shawnee po karku.
“To był najsprawniejszy pokaz ujeżdżania, jaki widziałem od długiego już czasu, młoda damo. To okrążanie to był bardzo sprytny manewr.”
“Dziękuję, sir.” Choć Kathryn zawsze dążyła do doskonałości, źle się czuła, gdy ktoś prawił jej komplementy. „To zawsze działa z końmi, które poniosą.”
“Ale nie byłaś też pewna, jak twój koń zareaguje na zbliżenie się do trzygłowego dinozaura.”
„To fakt, sir.”
“Kapitan Holbrook. A pani to kadet -” Mężczyzna pocierał spód długiego, spiczastego środkowego pyska drżącego jaszczura, co wydawało się go uspokajać. Lewa głowa przejęła obserwację, podczas, gdy prawa zapolowała na konika polnego w trawie.
“Janeway, kapitanie. Kadet Kathryn Janeway.”
“Uścisnąłbym pani dłoń, ale nie chciałbym zdenerwować ani pani konia, ani ponownie tego wężowego Seghala.”
“W porządku, sir. Muszę już wracać do Akademii na zajęcia a Shawnee musi trochę ochłonąć. Za pozwoleniem, sir.”
“Proszę bardzo.” Kapitan Holbrook skinął głową z uśmiechem, pozwalając jej odejść.
Pochylają głowę z szacunkiem, Kathryn zawróciła Shawnee do lasu. Opierała się przed sprawdzeniem, która godzina aż do chwili, gdy znikła kapitanowi z oczu. Było później, niż zdawała sobie z tego sprawę, ale nie mogła jechać ani trochę szybciej. Koń był zgrzany i musiał ochłonąć, zanim wróci do boksu. Jeśli teraz nie da mu na to czasu, będzie musiała z nim spacerować, jak już dojedzie na miejsce.
A ona musiała jeszcze wziąć prysznic i przebrać się. I najprawdopodobniej dziś to jeden z tych dni, kiedy jej włosy absolutnie nie dadzą się ułożyć.
Kathryn przerażała perspektywa odprawy, która z pewnością skupi się na niewłaściwym i zabójczym działaniu jej zespołu przy symulacji obcego organizmu.
A teraz jeszcze – spóźni się na nią!
-
z jednej strony mam chęć wstawić suwaczek, jakoś porządniej i uczciwiej to wygląda. ale z drugiej - przeraża mnie to, co na nim widzę... brrrr....
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki