Fjordingu radość była wielka, skakać odważę się za 10 kg Na razie oszczędzę sąsiadów na dole
Piszesz, że otworzyłaś się przed ciocią i ujawniłaś wagę. Z doświadczenia wiem, że to bardzo trudne. Ukrywałam swoją wagę przed mężem, chociaż On wielokrotnie pytał mnie ile ważę. Kiedy się przełamałam nie był zachwycony moją wagą. Dzielnie to znióśł, ale chyba myślał, że ważę poniżej 100 kg. Ach ta miłość przysłania wady.:P Ale ulżyło mi bardzo, teraz mąż kibicuje mi dzielnie i cieszy się z każdego kilograma w dół. Wczoraj zażartował sobie ze mnie, że skoro waże już 99 to musimy to uczcić i pójdziemy na pizzę, złośliwiec jeden
Jutro przede mną ciężki dzień. Zostaję sama na weekend i po głowie chodzą mi różne rzeczy, w większości to myśli niedozwolone typu "zjem ciastko, nikt się nie dowie". Dzisiaj robiłam zakupy w hipermarkecie, przechodziłam między półkami z serami w poszukiwaniu jakiegoś smakołyku dla męża i mignęła mi taka myśl, co by jtro sobie trochę pofolgować. Wiem, że nie mogę, ale jakiś dabełek we mnie siedzi i wodzi na pokuszenie... jeju, ale jestem miętka kaczucha:P
Na temat diety Montignaca czytałam troszkę i tak sobie myślę, że kiedy schudnę już do wymarzonej wagi (heheh, powinnam napisać jeśli) spróbuję na przejść na Montignaca, aby utrzymać wynik. Póki co zostaję przy tysiącu z małymi odstępstwami

Aaaa jeszcze muszę się pochwalić, że byłam dzisiaj dzielna i kupiłam mężowi w sklepie Prince Polo:P Tylko mężowi. Jak wrócił z pracy i zobaczył batona myślał, że kupiłam dla siebie, nie chciał uwierzyć, że to dla niego. Do teraz uważa, że to jakiś podstęp

Życzę Ci miłego wieczorku