mam nerwa okrutnego , a właściwie doła. jestem w takim stanie, że nawet już jeść mi się nie chce. od ponad tygodnia mam chorego psa . niby wyglądało na zwykłe przeziębienie , a tu chyba trzeba będzie echo serca robić i rtg klatki piersiowej - jestem załamana. mąż marudzi i klnie pod nosem ,że wydatki na kundla straszne ( już przez tydzień wydałam 350 zł ciekawe ile mnie te badania wyniosą - ryczeć i rzygać mi się chce. musze sobie pomarudzić i wyrzucić to z siebie bo oszaleję za chwilę. nie dość ,że pies chory to jeszcze te stęki męża. normalnie tak na mnie działa ten chłop, że mam czasem ochotę wziąć do ręki łopatę i dobić biednego zwierzaka , żeby się tak nie denerwować . jezu ja chyba się zaryczę na amen jak psina nie wydobrzeje. jestem kłębkiem nerwów - plecy mnie bolą makabrycznie - już nie pomagają leci na rozluźnienie mięśni szkieletowych ( mam takie napięcie mięśni w stresie , że mi kręgi przemieszcza i boli okropnie). kuuurcze gdzieś się muszę wyżalić , bo sfiksuje za chwilę . a w domu muszę wyglądać na niby obojętną i zadowoloną , by mąż mnie nie dobijał minami i stękami - jak on mnie potrafi w....
Zakładki