aaaj, chyba będę jednak wiedziała Ślepota ze mnie
aaaj, chyba będę jednak wiedziała Ślepota ze mnie
Hmm.. coś mi ticker nie zaskoczył Chyba nie wiem do końca gdzie go wkleić ...
Nocne pozdrowienia
Niedzielne pozdrowienia
u mnie idzie kiepsko a raczej ogolnie moge przyznac ze nie idzie
nie potrafie sie w sobie zawziasc i poprostu nie jesc, zajadam stresy dodatkowo moja rodzina wcale mi nie pomaga wszystko mi sie wali i to w drobny mak.
Netu nie mam tylko na chwilkeczke... Polowek daleko a ciezko jest mi sie wyzalic przez telefon mam ochote rzucic to wszystko w pierony....
Pimbolinko nie poddawaj się Tu wszyscy wiernie ci kibicują Trzymaj sie kochana
Pozdrawiam Cię cieplutko Pimbolinko Jak już sobie odpoczniesz od forum to wróć proszę Będziemy dalej walczyć
Rodziną się nie przejmuj !!! W żadnym, ale to w żadnym wyadku !!! wiem, że to cięzkie, bo osoby najbardziej ci bliskie kładą kłody pod nogi i możesz to odczytywać jako chęć działania na twoją niekorzyść...podczas gdy to właśnie oni jak nikt inni powinni stać za tobą murem. Postaraj się od tego odizolować, nie słuchać ich, olać...bądź egoistką dla własnego dobra !!!
Ja osobiście przez ostatni rok nasłuchałam się od swoich rodziców, że jestem monstrualnie gruba i że oni nie mogą na mnie patrzeć. Było to straszne, bo zaczęłam się nawet zastanawiać, czy zaczną mnie bardziej kochać, jeśli schudne? Ich komentarze nie były mobilizujące ani zachęcające...a wręcz przeciwnie...chamskie i zniechęcejące. Ale jak zaczęłam się odchudzać i uprawiać sport też jest źle. Moja matka się wchrzania do mojego jadłospisu ( jej ideał diety do prawie w ogóle nic nie jeść, poza pomidorami i ogórkami) a jak kupiłam karnet na fitness to mnie zjechała z góry do dołu, że pewnie i tak go nie wykorzystam i pieniądze przepadną. Nie ma jak to pozytywna mobilizacja, no nie? Zamiast na fitness uważa, że powinnam jeździć na wycieczki rowerowe...bo ona z moim ojcem tak robią i jest najlepszy sport na świecie! Bo każdy powinien żyć tak jak oni.....
Zacisnęłam zęby i odcięłam pępowine w kwestii diety. Nic im nie mówie, o niczym w tej sprawie nie dyskutuje. Bo nie ma sensu. Może kiedyś się zmienią. A może nie.... ja robie swoje i tyle.
Wiem, że to bolesne, bo właśnie z najbliższymi ludźmi chciało by się pogadać, wyżalić, podzielić sukcesem... nie wiem czemu tak jest. Ktoś może wie?
Zakładki