-
Czesc Agata!
-
Cześć babeczki.
Nareszcie mogę coś napisać, bo w ogóle się nie dawało.
U mnie wszystko w porządku nie było w sumie żadnej wpadki, tylko wiecie, jak czytam wasze jadłospisy, a przynajmniej wielu z was, to zastanawiam się, kto robi błąd. Szokuje mnie schodzenie poniżej 1000 kcal i uważanie tego za sukces – nie wiem, może ja jestem za krótka stażem odchudzaczka i nie kumam. Ja sama jem jakieś 1400 kcal i ponieważ jest to i tak mniej niż połowa tego co jadłam, chudnę. A przez to że nie chodzę głodna, permanentnie niedojedzona, mam mało wpadek. Na 1000 przypuszczam byłoby tak: 3 do 5 dni 1000 a potem wieczorowa wpadka na 5000. Może to dobre dla dziewczyn na pamiętnikach, które chudną przy 176cm z 62 na 55...... ( nawiasem mówiąc chore umysły z zapędami na anoreksję, albo to po prostu mechanizm projekcji. Przecież odchudzanie nie rozwiąże nam innych życiowych problemów)
Długo nad tym myślałam, bo doszłam też do wniosków, że i ja w części temu mechanizmowi podlegam. Tylko w części – bo na pewno odpowiednia waga pomoże mi w przyszłości w urodzeniu zdrowego dzieciaka, ale nie jest to jedyny czynnik i nie mogę pozwolić sobie na zakręcanie umysłu.
Dziwią mnie też osoby, których cały świat kręci wokół tego, co zjadły, ile zrobiły wymachów hantlami i brzuszków. Boją się pójść z koleżankami na kawę ( bo pokusy i nie zdążą poćwiczyć), unikają rodziny (karmienie), życie towarzyskie leży... gdzieś przeczytałam, że dziewczyna nie spotyka się ze znajomymi, bo okropnie wygląda, bo przytyła 10 kg. Może niech się rzeczywiście z nimi nie spotyka – bo jeśli Ci znajomi mieliby przestać ją cenić przez nadwagę, to szkoda czasu. A jeśli to siedzi w niej, to chyba potrzebuje nie diety, a psychologa. I to nie było na nastolatkach bo wtedy bym jeszcze zrozumiała.
To chyba dlatego któraś z was napisała, że nie jestem jeszcze dietą „zepsuta”. Tak teraz myślę. Bo moje życie nie kręci się wokół dietowania, doboru menu i ćwiczeń.
Jest zupełnie inaczej. Dieta jest czymś takim jak prowadzenie domu czy praca – zdecydowałam się na to i to robię, ale bez popadania w obsesję. Nadal spotkanie z koleżankami z Liceum jest dla mnie ważniejsze od nie zjedzenia kilku paluszków.
Myślę, że po prostu nie mam problemów z samoakceptacją, a odchudzam się głównie dla zdrowia, dla przyszłego dziecka.... jestem gruba, bo się zapuściłam, ale nie czuję wstrętna, ani mało atrakcyjna.
Ale się rozpisałam.
Dziś na śniadanie zaraz zjem sobie dwie kromki białego chleba ( ciemny mi nie przechodzi przez gardło, a kalorycznie wcale się znów tak nie różni) z twarożkiem z rzodkiewkami i szczypiorkiem. A ponieważ naczytałam się o błonniku, do twarożku dodam łyżkę otrębów pszennych będzie prawie jakbym ciemny chleb jadła . Muesli postanowiłam jeść na 4 śniadania, a resztę kombinować inaczej
Na drugie śniadanie mam mielonego kotleta na zimno i pomidora z cebulką
Na obiad zjem dziś gryczaną kaszę z kefirem 0% (piatnica jest pyszna)
Na kolację.... mam ochotę na jajka, jeszcze nie wiem, co to będzie
teraz lecę poczytać, co nowego u was
-
Hejo, hejo,
Aleś pojechała, ale popieram Cię w 100%, w całości, zgadzam się z Tobą i nie można było tego lepiej przedstawić...
To że ktoś jest chudszy ode mnie nie oznacza że jest szczęśliwszy, heheh, znam kilka chudych fajnych babek, które pomimo to sa nieszczęśliwe i wiecznie niezadowolone, bez przyjaciół, wiecznie w depresji, ja bym tak nie chciała, wolę być pulchniejsza ale szczęśliwa i mieć wielu przyjaciół
Ogólnie to bym się bała schodzić poniżej 1000 kcal. a nawet 1000 to jest dla mnie za mało, bo i tak (jak sama piszesz) nadrobię to inaczej, jak nie zjem w podstawowych posiłkach 1400-1500 to i tak dobije do nawet 2200-3000 w posiłkach pobocznych (pączusie, czekoladka, orzeszki, kabanoski itp.) Podobno powinno sie obliczyć potrzebną nam przemianę materii i żeby schudnąć odjąć od tego 500 kcal. czyli jeśli ja przy wadze 90 kg potrzebuję jakieś 2500 kcal to odejmując 500 zostaje 2000 więc można się obeżreć na maksa
Jednakże jak sama mówisz i tu się też zgadzam - wygląd to nie wszystko, ważne jest to co o sobie myslimy i odchudzanie powinno sie zacząć od zaakceptowania siebie takimi jakie jesteśmy z każdym wałkiem dodatkowych, każdym kilo więcej... I wtedy odchudzanie ma sens, bo nie robimy z tego tragedii i nie od tego zależy nasze życie i bycie...
I dlatego podoba mi się twoje podejście do diety i podejście Anise, bo Wy jesteście rozsądne babki i jecie takie dobre rzeczy że aż się chce odchudzać z Wami ,,,, mniam,,,
Chociaż rozumiem i te babeczki, które przeżywają swoje odchudzanie, bo to nie jest proste zaakceptowac siebie z całym balastem, i nie przejmowac się nim, a po to tu jestesmy, żeby się wspierać w najczarniejszych momentach ...
Pozdrawiam
AgaB
-
Aga, ja też rozumiem takie babeczki i żal mi ich trochę.... To chyba gorzej walczyć ze sobą, a nie tylko ze swoim tłuszczem. na pewno trudniej.
jesli chodzi o kalorie:
Kalorie (PPM/CPM) - prawidłowa przemiana materii mnie wychodzi
PPM to w przybliżeniu energia, jaką zużyjesz, leżąc przez 24 godziny 1632 kcal
CPM to w przybliżeniu Twoje dziennie zapotrzebowanie na kalorie 2774 kcal
Policzone na [link widoczny dla zalogowanych Użytkowników]
-
Hej Agatkowa , jak to Aga trafnie okreslila, pojechalas. Oczywiscie wszystko co powiedzialas jest prawda. To ja okreslilam Ciebie jako nie zepsuta dietami i dlatego dobrze ze obralas wlasnie takie podejscie do zagadnienia, a nie inne. Wydaje mi sie, ze osoby ktore przechodzily roznego rodzaju diety wlacznie z okropniasta kopenhadzka, zrobily sobie szkode w organizmie i to w pewnym sensie nieodwracalna. Nie bede odrzucac Twoich argumentow. Polowa sukcesu w zrzucaniu sadelka, to przestawienie myslenia w temacie odzywiania. Ja bardzo dobrze wiem dlaczego przytylam, ale tez zdaje sobie sprawe, ze potrzebuje duzo czasu zeby wrocic do jako takiej formy i to na stale. Za soba mam okres ilus tam miesiecy, nie pamieta, diety 1000 kcal i powiem Wam, ze wspominam to jak jakis horror. Liczenie, wazenie jedzenia... brrrrrr.... nigdy wiecej. Po prostu nie wierze, ze nie mozna byc znowu szczuplym w innym sposobie niz obsesyjne liczenie. Jednak dla mnie jest bardzo wazne jesc o tych samych porach i w ilosciach rozsadnych. Mam pewne zasady ktore nie sa trudne do przestrzegania, poniewaz uwielbiam moj chleb i wszystkie produkty pelnoziarniste. Jezeli nie bede tego przestrzegac to kiszka i nic z tego nie wyjdzie. Ale ze do tej pory robilam do siebie to co robilam, przytylam, wiec i te przyzwyczajenia jeszcze we mnie pozostaly z ktorymi musze walczyc. A ze kazda z nas walczy to wiadome. Jedna bedzie w wiekszej desperacji, druga w mniejszej, no i mozna robic przy okazji glupstwa i sie zalamywac i zajadac i tak dalej i tak dalej. A do psychologa to tak od razu nie wysylaj Agatkowa. To forum to tez w pewnym sensie terapia i wszystkie sobie staramy jakos pomoc, nieprawdaz?
Ja nie popieram pewnych sposobow na odchudzanie, ale i nie mam prawa negowac. W obecnych czasach informacja jako taka jest bardzo latwo dostepna. Internet to jest wielki wor wiadomosci dostepny dla kazdego. Czlowiek chociaz troche rozgarniety jak juz cos do siebie robi, to chyba robi to swiadomie. Kazda orze jak moze i predzej czy pozniej dojdzie do optymalnych wnioskow, albo i nie... ale to juz nie moj problem.
Agatkowa, powiem Ci tak. Jezeli uda Ci sie schudnac i trzymac ta swoja nowa wage to dobrze. Jezeli jednak po dziecku, albo w ogole w innych sytuacjach zyciowych znowu przytyjesz to zacznie sie wszystko dla Ciebie znowu od poczatku, a to juz nie bedzie tak jak za pierwszym razem. Organizm nie lubi wahania swojego ciezaru i sie msci niestety. Tak ze jak juz bedziesz z siebie zadowolona, to taka pozostan i juz nie grubnij i wszystko bedzie dobrze.
-
Ale żeście się rozpisały
Jeśli chodzi o mnie, to przyznaję - zeszłam kilka razy poniżej 1000 kcal, ale to tylko z własnej winy. Biorę to na kark mojego nieuregulowanego trybu zycia, ciągłego pośpiechu itd. Wg mnie lepiej ciut nie dojeść niż napchac się wieczorem, bo przez roztargnienie, mało czasu, ważne sprawy itd. nie zjadło się 1000 kcal w ciągu dnia. W moim przypadku najważniejsze jest regularne jedzenie, bo przede wszystkim przez jego brak - tak się zapuściłam. Co do motywu, który skłonił nas do odchudzania to po części się zgadzam a po części nie. Po pierwsze - długo przygotowywałam się do diety (intensywnie myślałam o tym i dużo czytałam). Chodziło mi o to, żeby zrobić to na poważnie. NIgdy wcześniej się nie odchudzałam. Chciałam to zrobić za pierwszym razem a nie podchodzić do tego z początkiem każdego miesiąca. Do tego moim zdaniem trzeba dorosnąć. POdobnie miałam z rzucaniem palenia. Podeszłam do tego też po długim czasie "przygotowań". Udało się i mam nadzieję z dietą też się uda. Nie zgadzam się z Tobą odnośnie tego po co się odchudzamy. Kłopotów ze zdrowiem nie miałam nigdy (i obym nie miała) a odchudzam się właśnie dlatego, że moja samoakceptacja kuleje. Mam kochającego męża i córkę. Jesteśmy szczęśliwi ale ................... No właśnie. Chętnie pojechałabym razem z nimi nad morze - ale po co? Żeby przesiedzieć cały urlop w budynku? Poszłabym na basen - ale nie pójdę. Założyłabym spodenki ale też nie założę. Będę piec się w jeansach. To nie jest problem psychologiczny, bo nic sobie nie wmawiam - ja po prostu mam w domu lustro i wagę. Chodzę też czasem na zakupy i możecie wierzyć bądź nie - nic tak nie dołuje jak głos ekspedientki - że nie ma większych rozmiarów i zostaje mi noszenie starych workowatych spodni, bo nic kobiecego niestety nie przelezie przez biodra. I jeżeli to jest sprawa psychologiczna - to chyba potrzebuję leczenia. Wydaje mi się jednak, że to jest teraz ostatnia rzecz, której mi trzeba. Kilogramy powolutku spadają, humor mi się poprawia, nowe spodnie pasują, micha mi się cieszy, córka mówi "ale jesteś śliczna" więc tylko się cieszyć. Robię to dla siebie i tego właśnie potrzebowałam.
Sorry, że się tak rozpisałam ale jakoś mnie poniosło
-
Witam w niedzielę
-
Cześć dziewczynki
Może trochę przesadziłam z tym psychologiem, ale miałam na mysli osoby, które wsydzą się swoich znajomych zamykają się w domu i całe dalsze życie uzależniają od schunięcia.
A ja też słodka nie jestem - w końcu sama wychodowałam sobie to sadło.
Po weekednie w miarę dobrze, jutro ważenie.
-
Gratuluję pięciu kilogramów i podziwiam za zdrową dietę.
-
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki