-
]DZIEWCZYNY MOJE KOCHANE!!!
BUTTI ,coś sie dzieje na tej granicy i tez mi ciężko , musimy zjednac siły
IVET, każda z nas ma swój sposób, ja kiedy sie przestaję ważyć tracę zupełnie kontrolę!!!! nad jedzeniem , bo mój mózg myśli ,że po diecie
BRZYDULAONA, u mnie różnie z tym pierwszym kawałkiem , czasami jest tym jedynym , a czasem nie
JESI, no tak , nie można utyć 1kg w dobę , dlatego waże sie codziennie , aby miec ogólny wgląd i choć trochę kontrolę
CZUKIER, ponikować nie mam zamiaru ale chciałoby sie nie myśleć tyle o diecie i mieć to za sobą a zdaję sobie sprawę ,że to tak będzie jużZAWSZE
zastanawia mnie moje postępowanie, staram się je analizowac z boku i nijak sobie z tym radzę ...
a zadziało sie tak; rano zjadlam 3 deski i mocno postanowilam walczyc dalej, po południu banan, warzywa nicea z patelni, spotkanie ze znajomymi na fajnym spacerze w stadninie no i kolacja.... przeglądałam kartę i niby decydowałam sie na jakąś sałatkę bo były ale niestety zamówiłam picce i karmi...
pytanie jest proste, dlaczego???? waga dziś rano podskoczyła więc powinnam uważać, jedyne co mi przychodzi do głowy jako wyjaśnienie , to jakaś podświadoma działalność oranizmu który chce zgromadzić zapasy, i nie wiem , czy dalej mu odmawiac , czy popuścic i podkręcic przemiane materi , ale to sie właściwie dzieje i to moimi rekami ,lecz wyraznie sterowanymi ...
tak mi dobrze szło... coś się wyrażnie zmieniło
chcę znów kończyć dni ze świadomością , że sie udało!
-
Hi Dolinko, organizm dopomina się o jedzenie, bo chce zrobić zapasy. Tłumaczę sobie, im bardziej chce mi się jeść, tym bardziej chudnę właśnie w tym momencie chcenia. Nie zawsze to działa, jednak jakoś pomaga. Wypróbuj wizualizacji swojej szczupłej sylwetki w myślach, to też mi często pomagało. A najważniejsze, to uśmiech na buziulec, i przeżycie dzisiejszego dzionka zupełnie dietkowo. :P :P
-
pozdrowienia dla wszystkich!!!
waga nieatety 83,1, niby jej nie biorę pod uwagę...
BELLA, postaram się , dziekuje za wsparcie :P :P :P
-
Dolinko
Myślę, że nasze organizmy w momencie, w którym dostają mniej paliwa natychmiast próbują bronić się przed zagrożeniem, jakim jest widmo głodu. W ciągu tysięcy lat ewolucji człowiek wytworzył mechanizmy (fizjologiczne, ale i psychiczne), które miały go jak najlepiej chronić przed śmiercią z głodu. Otyłość to problem ostatnich dziesiątek lat, więc te mechanizmy są ciągle silne i my grubasy padamy ich ofiarą. Miałyśmy, nie wiem: szczęście czy pecha, urodzić się w czasach, w których za obiadem nie trzeba gonić po buszu czy puszczy tylko wystarczy malutki skłonik w markecie i jedzonko ląduje w koszyku. Nie wymyśliłam tego tak całkiem sama, ale gdzieś tam przeczytałam. ( Już pisałam o tym, że z teorii odchudzania to mogłabym mieć doktorat).
Prawie wszyscy guru od odchudzania piszą też, by nie ważyć się codziennie, tylko najwyżej raz w tygodniu. Pewnie ma to sens, bo człowiek nie stresuje się dobowymi wahaniami wagi- ale ja niestety do tej światłej rady nie potrafię się zastosować. Sądzę wręcz, że codziennego porannego ważenia jestem wręcz uzależniona. Spadek wagi uskrzydla mnie, wzrost dołuje. Z Twoch wpisów wynika, że Ty też tak masz. Jak zachować zdrowy dystans? Nie wiem.
-
A porównywałaś te moje wyniki ze swoimi na orbiterku?
-
Ja bym jednak powalczyła... to taka walka z własną psychiką... jeśli nie chodzisz głodna i ilość żarcia które dostarczasz organizmowi jest wystarczająca by zaspokoić głód to zostań przy obecnej diecie. Natomiast jeśli czujesz sie słabo lub źle to zwiększ troszkę ilość kalorii, nie wiem czy to korzystnie wpłynie na metabolizm.
-
Hej Dolinko !!!
Dla mnie od lat, czy byłam gruba, czy szczupła, to paradoksalnie wiosna i lato to najgorszy czas na odchudzanie. Zawsze potrafiłam zrzucić parę kilo zimą, jesienią, a latem.....lody, grille, słodkie soki i napoje, imprezy do późnego wieczora na wolnym powietrzu, ogródki piwne....powodują mimowolnie zwiększony apetyt na pochłanianie śmieci. Zapach dymu z grilla sąsiadów wzmaga ochotę rozpalenia swojego. Spacer po plaży czy parku kończy sie z lodami w ręku lub piwkiem, colą w ogródku piwnym. Jeśli chodzi o ruch, to jego intensywność w moim przypadku jest porównywalna latem i zimą (różni się tylko rodzajem i różnorodnością)
Mówię serio. Ja zawsze latem tyłam (inni mówią, że latem się chudnie, bo warzywa, owoce, ruch - jeśli o mnie chodzi - guzik prawda)
Ale ja pewnie taki ewenement jestem. Już teraz widzę, że zaczęły mi się trudniejsze chwile. Ciągle na coś sobie pozwalam . Niby drobnostki, ale codziennie. Zimą jakoś tego nie mam.
Właściwie nie wiem czemu, ale tak jest. W zeszłym roku moja waga stała od maja do października. Dlatego nie liczę teraz na schudnięcie, tylko będę pilnować tego co mam. Będzie mi może łatwiej. A na jesień się zobaczy. No...., chyba że fuksem mi sie uda coś zrzucić. Chyba, że przytyję - wtedy się opamietam
-
witaj Dolinko!!!
dlaczego takie zdziwienie?
pozdrawiam i do ruchu zapraszam
-
dzień podsumowuje raczej pozytywnie;
4 deski z trójkacikiem , sałatą, papryką
jabłko
4 kostki czekolady 5 pistacji
jogurt naturalny z płatkami
omlet z2 jaj , pomidora i 3 plasterkami sera liht
miseczka spora salatki pomidorowo ogórkowej na maslance
:jablko, kilka suszonych żurawin
10 km orbitowania
godzina prasowania
oby jutro bylo jeszcze lepiej, DOBREJNOCKI
-
A dla mnie odchudzanie w każdej porze roku jest trudne Czy zima, czy lato - lubię jeść. Latem wcale nie mam mniejszego apetytu! Niektórzy mówią, ze nie mają wtedy ochoty na cieżkostrawne potrawy. A ja? Zawsze! Czy deszcze czy słońce...
Tak naprawdę nie pora roku decyduje u mnie , czy mi łatwiej, czy trudniej, tylko moja główka
wiem, jak wkurzające są skoki wagi w górę. wiem, bo sama tak miewam i wtedy dostaję wścieklicy. Oczywiście wiem, że tak może się zdarzyć i powodów jest wiele, ale chandra i tak łapie.
Ale jak się to przetrzyma, to waga znów spada i jest ok
Miłego dnia!
MŻ 1500-1700
początek odchudzania kwiecień 2012
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki