-
to żeś mnie pocieszyła tymi wafelkami
-
dajcie spokój bo ślinotok trzeba zaliczć ...
a najzdrowsza dla nas idiety jest czekolada z ddddużym procentem kakao
-
temu ja jadam gorzką ... 3 kostki dziennie
ale ciichoooo
-
ok. ciiiii
-
Posmęce sobie trochę przed snem, a co!
Mam humor do przysłowiowych czterech liter. Z racji forum i powodu, który nas zjednoczył...diety nie było, ale tragedii tez nie. Tzn pocieszający jest fakt, że moje obecne obżarstwo (czyt. pchaj do pyska wszystko aż poczujesz opór) jest mniejsze niż to co kiedyś było zwykłym jedzeniem. W sumie to nawet objętościowo nie było strasznie, ale jakość woła o pomste do nieba. Najgorsze, że to nawet nie była kwestia tego, że miałam smaka na takie "śmieci", ale najzwyczajniej nie chciało mi się nawet kanapki czy czegokolwiek robić... do pyska pchałam to co było na stole a u mnie w domu nie jada się zdrowo.
Zowu coś spieprzyłam. Na własne życzenie. Szkoda słów. Głupia sprawa jak odkładanie sprawdzenia maila "służbowego" (czyt. do załatwiania spraw ważnych lub poważnych) na za 5 minut. Z tego zebrały sie dwa dni i teraz mam za późno przeczytanego maila...a wystarczyło wejśc na ta głupią skrzynkę...Ja zawsze tak mam, wszystko na później a później to same problemy...
Cholernie chcę już być na swoim, choćby to była jakś rudera z karaluchami a na obiad musiałabym jeśc tynk. Nie potrafię się dogadać z moimi rodzicami, tzn...nie wiem jak to właściwie opisac, żeby nie usłyszec "że jestem *******nięta i przesadzam". Nie żeby byli jacyś straszni czy żebym nie mogła na nich lciczyć kiedy tego potrzebuję, ale...no własnie jest ale. Mi się czasami wydaje, że jestem adoptowana. Zresztą to nie tylko moje zdanie. Oczywiście nie dosłownie...ja po prostu pasuje do mojej rodziny (i tej domowej, jak i dalszej z obu stron) jak kwiat do kożucha. No jakbym sie z innej bajki urwała. Rodzice nigdy mi specjlanie niczego nie zabraniali, nawet wspierali do strony technicznej prawie wszytsko co robiłam...tyle, że nigdy nie rozumieli i chyba nawet nie próbowali. Doskonale potrafią stłumić mój zapał. Teoretycznie jestem już na tyle dużą dziewczynką, że powinnam sie wyrwac spod tej presji, ale jak się coś słyszy prawie codziennie to cycki opadaja piętro niżej
Jestem już tym zmęczona.
W ogóle chyba wpadam w nastrój "łzy się leją przy reklamie proszku do prania"
Przepraszam za smęty, ale musiałam się uzewnętrznić co by się lepiej spało...
-
Czukierasku drogi ja Cię rozumiem bo też czasem nie mogę się dogadać z moją rodzinką... niby coś do nich mówię, niby mi przytakują a i tak robią po swojemu....
Czas najwyższy przeciąć tę "pępowinę" tylko czekam aż moja siostra wraz ze swoją rodzinką łaskawie wyprowadzi się do domu który wybudowali tylko jakos brak im czasu na urządzanie w środku... czekam tak i czekam już chyba z rok... oni tez mnie nie rozumieją, że bardzo mi zależy na ich obecnym mieszkaniu 

Normalnie nie wiem jak mam do nich przemówić 
Miłego dzionka Słońce
Mam nadzieje, że wstaniesz z nieco lepszym humorkiem
-
No nie jakiś płaczliwy czas. Ja sobie popłakałam dzisiaj oglądając mtv... Zawsze to te parę mg mniej...
Heh... a ja zostanę starą panną i będę do końca życia mieszkać z mamą.
-
COS MI SIE ZDAJE ,ŻE TE ODGONIONE ODEMNIE CHMURY PRZYWLOKŁY SIE DO CIEBIE CUKIER!!!!
SZKODA,ZE BIUST NA TYM WSZYSTKIM CIERPI, JA CHOC JUZ 14 LAT MIESZKAM POZA DOMEM RODZINNYM JAK SROJRZE NA SIEBIE W LUSTRZE TO IDĄC TWOIM ROZUMOWANIE WIDZE ŻE TEZ MOJE RELACJE Z RODICAMI BYŁY TRUDNE..
KOCHANA NIE DAWAJ SIE
!!! JESTES TUTAJ NASZĄ PODPORĄ ....
-
Kochanie moje... Kto jak kto, ale Ty jesteś jedną z bliższych mi tutaj osób i oczywiście, wiem, że jesteś popieprzona :P ale w ten pozytywny sposób. Mi też się jest czasem ciężko, bo mój chłopak często śmieje się z tego mojego odchudzania.. Że przesadzam, że po co mi waga kuchenna, że od łyżeczki cukru nic mi się nie stanie i nie chcę zrozumieć, że ja chcę się zmienić.. Wiem, że mnie kocha, ale na wszystko potrzeba czasu.. Twoi rodzice też Cię kochają tylko wyrażają to inaczej.. Jestem z Tobą i pamiętaj, że robisz to dla siebie i nie ważne co mówią inni.. BUZIA DUZIA :*****
-
Cześć Słodziutka !
Też myślę, że pójście na swoje, jak by nie było, oczyszcza atmosferę i mimo odległości zbliża rodzinkę. Nie musicie się znosić całymi dniami, a spotykacie się, gdy zatęsknicie za sobą. Ja jak po ślubie mieszkałam z moimi rodzicami, to ciągle coś było nie tak. Niby się kochaliśmy nawzajem , ale przeszkadzaliśmy sobie. Jak wyprowadziłam się z domu (z deszczu pod rynnę - do teściów
) , to się okazało, że jestem najlepsza córunia
I bądź tu mądra.
A teraz moich rodziców już nie ma
.
W każdym razie na pewno masz rację. Choćby z karaluchami, ale na swoim. Jeśli tylko masz taką możliwość.
Co do słodyczy, to gratuluję opanowania! Ja też wczoraj zawaliłam dzień. Wieczorem rozpakowałam chłopakom czekoladę i........zjedliśmy ją razem i...............straaaasznie mnie kusiło, żeby drugą rozpakować i..............biłam się z sumieniem i smakiem dobrych kilkadziesiąt minut i..................zwyciężył zdrowy rozsądek
NIE ROZPAKOWAłAM !!!
Pozdrawiam Cię i mam nadzieję, że dołek już zasypany
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki