Witajcie kochane dziewczyny (jak i nieliczni panowie) ...
Piszę tego posta spłakana jak bóbr, ale dobrze mi tak.
Zaczynając od początku...miałam dzisiaj spotkać się z pewnym mężczyzną...poznaliśmy się 3 lata na czacie. świetnie się dogadywaliśmy, mieliśmy wiele wspólnych tematów, śmialiśmy się z tych samych żartów i dobrze nam było w swoim towarzystwie (mam na myśli rozmowy na gg, meile i rozmowy przez telefon) aż w końcu ww jegomość wyszedł z propozycją spotkania się. Ja oczywiście byłam nastawiona pozytywnie, owszem nawet bardzo chciałam, ale zawsze znajdywałam wymówkę albo zajęcie by do tego spotkania nie doszło. Trwa to już dwa lata. Sama się dziwie, że jeszcze nie ma dość moich wymówek i drobnych kłamstw, gdy wychodził z propozycją spotkania...Na pewno wiecie dlaczego tak się zachowuje i zachowywałam...po prostu się boje, że gdy już dojdzie do tego zetknięcia z rzeczywistością to już się do mnie nigdy nie odezwie, przez to jak wyglądam (wtedy wiedziałabym chociaż, że nie jest tego wart), mimo wszystko szkoda mi naszej znajomości, która miałaby się nagle skończyć....
powracając do sedna sprawy to mieliśmy się dzisiaj spotkać, ale wyłączyłam telefon na cały dzień, żebym znowu nie musiała wymyślać kolejnych wyssanych z palca argumentów w które on i tak dawno przestał wierzyć. Wieczorem, gdy włączyłam komórkę dostałam smsa "nie ładnie się ukrywać" właśnie od niego...i to był początek końca...nagle zdałam sobie sprawę z tego, że przez ostatnie 3 lata to codzienne zaczynanie diety by w południu stwierdzić, że jutro też jest dzień. Czuje się jak potwór, nie potrafię siebie zaakceptować z tą wagą.Jestem beznadziejna!Wiem, że teraz gdy jestem w takim psychicznym dołku mam sobie w takie przekonanie...zdaje sobie sprawę, że rzeczywistość wygląda inaczej...problemy z wagą to ciało ale również i umysł...i wewnętrzne przekonania, które w sobie nosimy.
Mam 21 lat, 169 cm wzrostu i ważę 111 kg. Niestety jest to również 15 kilogramowy efekt jojo. Jestem uważana w kręgu swoich znajomych za nudziarę, ponieważ nie chodzę do klubów ani na imprezy ... z prostego powodu, boję się wyśmiania i tego upokorzenia gdy z ust osoby szczupłej usłyszę kąśliwy komentarz na swój temat. Wystarczy, że w gimnazjum wycierpiałam się dzięki "przyjaźnie" nastawionym kolegom z innych klas, którzy znaleźli sobie pięć tysięcy określeń by skutecznie popsuć mi dzień, samopoczucie i humor aż w końcu przyczynić się do tego, że zaczęłam symulować choroby byle by nie iść do szkoły następnego dnia. Nie potrafiłam tego znieść. Są również osoby które uważają mnie za wiecznie uśmiechniętą, sympatyczną i ciepłą "grubaskę" jednak na dzień dzisiejszy mam zaniżone poczucie własnej wartości, jeśli coś wiem to i tak nie udzielę się publicznie na forum grupy, bo mogą się na mnie krzywo spojrzeć, nie potrafię walczyć o swoje.....
Chcę się zmienić, raz na zawsze!
Wiem, że to forum działa cuda, wszystko dzięki Wam. Dodajecie motywacji i siły.Nikt tutaj nie śmieje się z niedoli "grubaska". Byłam już tu kiedyś, ale niestety nie wytrwałam, aż w końcu moje konto straciło ważność, bo nie logowałam się przez ostatnie pół roku.
Teraz chcę zacząć wszystko od początku. Wierze, że mi się uda....może powinnam mu podziękować za tego smsa, w pewien sposób wskrzesił we mnie nowe siły...
A co najważniejsze...mam na imię Magdalena i miło mi was poznać
dziękuje, za to, że mogłam się wyspowiadać z moich smutków...ciężko mi...
Zakładki