-
Muchy masz w miescie?? dziwne, ja mam 24h/d otwarte na osciez okno i nie mam w ogole....
Ale u rodzicow muchy sa, ale za to w oknach siatki wiec luuuuz....
Co do wkurzania avasta - po pierwsze fakt jest wkurzajacy, po drugie zamula, po trzecie do niczego i przepuszcza viry.... Ja np 2 lata temu mialam trojana dzieki avastowi... Od tego czasu mam inne, porzadne antyviry
Tyle moich rad, moze troszke pomoga
Buziaki!!
-
Co do much to bardzo dobrze Cię rozumiem.. U mnie dzieje się to samo, nie wiem co te muchy w nas lubią. Kurczę mieszkam na 8 piętrze to co one robią tak wysoko
-
Twoje powszechne wkurzenie na wszystko troszkę mnie rozbawiło, przepraszam ale mamy tyle wspólnego w dziedzinie wkurzania się.
Jak nie miałam siatek w oknach to much miałam w każdym pokoju po kilkadziesiąt sztuk, a tym bardziej jak w nocy nie dawały mi spać, i znalazła się zawsze taka franca która po mnie łaziła, tak więc pół a czasami i całą noc leżałam łamane przez spałam przykryta kołdrą od stóp po czubek głowy....w noc po upalnym dniu, gdzie ta noc w ogóle chłodna nie była, duszno, gorąco i te sprawy...albo rano o 4 jak któraś franca wpadła między żaluzje i tak bzyczała jak wściekła...
pająka mogłaś potraktować odkurzaczem, może by coś dało. Nienawidzę pająków, najgorsze co może być, w dodatku mam ogród pod domem, więc tych ogrodowych pająków czasami trochę na wchodzi do domu przez jakąś szparę po między siatką i oknem (w sumie to nie wiem jakim cudem), w lato niesamowicie wkurzają mnie też żuki, (które też nie wiem jakim cudem wchodzą do domu), tak więc było już późno i z przyjemnością się położyłam do łóżeczka...nagle słyszę a po mojej poduszce coś biega, myślałam, że to żuk (ich się akurat nie boje) więc wstałam wkurzona, zapaliłam światło, a tam na poduszce, duży, czarny ogrodowy pająk <aaaaaaaaa!!!> więc ten "kozak" co się we mnie obudził, przed zapaleniem światła od razu struchlał i zawołał męską część rodziny, żeby coś z tym zrobili, odechciało mi się spać i całą nockę nasłuchiwałam )))
wkurza mnie też kogut sąsiadów, mieszkam w specyficznej okolicy, obok rzeczka, drzewka, las ze zwierzami a obok normalna cywilizacja...i na to całe nieszczęście moi sąsiedzi mają kury, wraz z kogutem ,który nieważne o która godzina, ale pieje cały dzień! już mnie czasami taki szlag trafia, że chodzę i burczę po domu: "weź się już k***a zamknij!!" oczywiście w dyskretny sposób by mama żyła w przekonaniu, że me usta nieskalane są wulgaryzmami ))
musiałam się rozpisać
bo sama ostatnio chodzę wkurzona na wszystko co tej porze letniej towarzyszy.
ja już czekam na porę gdzie zaczną reklamować środki na przeziębienie....
ładnie dietkuj i niech ci motywacja czasem nie spada :* :*
jesteś rowerkowym wzorem
buźka :*
-
Witam
Dzisiaj z nauką szło mi opornie, zagadnienie piąte tak mnie znudziło, że z godzinkę nad nim przespałam . No cóż, trzeba będzie się przyłożyć mocno jutro. Ale ogólnie to hm.. chyba pierwszy raz od czasu rozpoczęcia studiów (4 lata temu ) uczę się tak w miarę rozsądnie, że regularnie, codziennie i w ogóle, i dochodzę do wniosku, że to wcale nie jest taki zły system . Dorastam!
Za to dietowo póki co fajnie:
śniadanie: melon i DuoFruo
drugie śniadanie: puszka groszku Bonduelle
obiad: warzywa na patelnię z papryką i ziołami
podwieczorek: Activia z garścią suszonych żurawin i otrąb (naczytałam się dziś o błonniku)
To wszystko daje: 791kcal.
Na kolację planuję parówę, pomidorka i Wasę, bo ostatnio mnie wieczorami ssie i wolę zjeść coś konkretnego, żeby uspokoić żołądek bądź mózg, bo nie wiem kto tu jest bardziej głodny.
Znowu dzisiaj wąchałam czekoladki, ale na szczęście jest ich już mniej niż było wczoraj, więc ojcu chyba uda się dziś z nimi uporać i pozbawić mnie pokusy. Ale właściwie jakoś specjalnie mnie nie ciągną, tylko to wąchanie.. A te czekoladki, co je dostałam od przyjaciółki dwa tygodnie temu, wciąż czekają zapakowane w kredensie na imieniny znajomej Mamy . Nie jest źle.
26 dni bez słodyczy za mną, ach żeby mi ciągle tak bezproblemowo szło..
Udało mi się dzisiaj też powstrzymać przed wołającymi mnie cichymi głosikami Bakusiami, one tam w lodówce na dole sobie siedzą i mnie nawołują skubańce. Ale dzielnie je ominęłam i sięgnęłam do kryjącej się za nimi Activii, która całkiem smaczna jest, nie przeczę. I w sumie się przeraziłam, tych Bakusiów tam cholernie dużo jest . Ale się nie zmarnują na pewno, Mamie zasmakowały, to w razie czego - z bólem co prawda - ale jej oddam swoje. Bo już dawno wprowadziłyśmy podział w lodówce, bo nic mnie tak nie wkurza, jak sobie zaplanuję, że coś zjem, sięgam po to do lodówki, a tu się okazuje, że mój zaplanowany posiłek dziesięć minut temu zniknął w przepastnych czeluściach otworu gębowego któregoś z przedstawicieli mojej rodziny. Grrr.
Ten czekoladowy zwłaszcza tak mnie dziś wołał, mówię Wam.. sierota jakaś czy co. No ale się nie zlitowałam. Nie ma zmiłuj!
Zaraz wskakuję na rowerek i może pojeżdżę dziś dłużej, niż ta wczorajsza godzinka. Tylko będę musiała zrobić małą przerwę na przygotowanie kolacji, bo parówka na ciepło lepsza niż na zimno.
W piątek ważenie, myśl o nim zaczyna mnie powoli osaczać. Dzisiaj środa!
Z lubym pogadałam wczoraj jakieś całe 5 minut. Oczywiście nie zauważył mojej irytacji. Ja nie wiem jak faceci to robią, oni naprawdę są bardzo mocno upośledzeni emocjonalnie, w sumie to poszkodowani.. no ale mógłby się chociaż wysilić i zapytać mnie jak mi minął dzień, nie? Powtarzam sobie, że muszę jeszcze wytrzymać do końca tego tygodnia, potem będzie z powrotem chodził do pracy i się poprawi. Poza tym znając mnie - fochy mi do tego czasu miną i sama się będę zastanawiała o co mi chodziło. I dobrze.
A na dodatek jak się chciałam komuś wygadać, to akurat nikogo nie było na gg. Życie! Za to położyłam się wcześniej spać, powkurzałam w poduszkę i usnęłam.
Kiełeczki puszczają się popisowo, soczewica tak jak poprzednio wystrzeliła pierwsza i już robi za trawnik, a słonecznik też pięknie się rozrósł - ostatnio zdecydowanie miał za mało miejsca i światła. Soja za to się ociąga, niech jej będzie - trochę jak facet, jak reszta już dojrzeje, to ona jeszcze będzie w fazie zadawania pytań "po co ja mam dorastać?".
Oj, biedne to moje Kochanie będzie, jeśli dziś porozmawiamy. Bidak.
dolino, mam nadzieję, że pomęczyłaś orbiego za siebie i Ivett jednak . A siatka to dobry pomysł jest, muszę nad tym podumać. Ale znając ojca, to jak go poproszę o pomoc z tym, to mi przyniesie siatkę i opisze jak to zrobić.
Wampirzyco, z mojego punktu widzenia byłby to zaawansowany masochizm, gdybym miała sobie kazać celowo nałapać i napuścić much do pokoju... brrr.. Jeśli chcesz, to ja Ci bardzo chętnie oddam swoje - narysuj jakąś mapkę, to im wywieszę drogowskaz na oknie, żeby wiedziały gdzie lecieć..
chusteczko, dziękuję za odwiedziny, ale ta kawka to dla Ciebie tylko . Ja owej nie pijam już od hmm siedmiu czy ośmiu lat .
monique, sama się zastanawiam skąd się te muchy biorą. Może to od tego psiego żarcia, które sąsiedzi sobie gotują codziennie na obiad. Lecą do smrodu. A mieszkam na szóstym piętrze, dość wysoko przecież.. komary praktycznie tu nie dolatują, a muchy jakby się uparły. Masakra.
A co do Avasta, to chyba też zmienię go na coś innego, bo mnie strasznie wkurza. Aktualizuje się mimo że wcale go o to nie proszę, a przy okazji na pięć minut komputer zwalnia do prędkości niemal takiej, jak moja na rowerze pod górę
Ivett, mówię Ci, sprawdź co Twoi sąsiedzi jadają na obiad. To musi mieć jakiś związek z tymi muchami. MUSI!
MMRose, cieszę się okropnie, że znów Cię widać na forum .
Nie przepraszaj, że Cię rozbawiło moje wkurzanie się, mnie też to bawi i opisałam ku uciesze czytających . Też nienawidzę, jak mi coś bzyczy po pokoju. Ostatnio wleciała taka wielka, tłusta, latająca krowa (tzn. duuuuża mucha..) i jak mi zaczęła bzyczeć.. myślałam, że mnie szlag trafi. Nadawała mi cholera morsem aktualne współrzędne geograficzne swojego położenia chyba.
Z pająkiem problem taki, że musiałabym rozkręcić okno - 1. nie chce mi się za bardzo, 2. żaluzje to się tam trzymają na słowo honoru i wolałabym nie ryzykować.. A dzisiaj też skubańca widziałam. Może tam umrze z głodu, bo o nieobecność much dbam skrzętnie .
Z żukami, pająkami i kogutem szczerze Ci współczuję, ja bym chyba umarła ze strachu, gdyby mi po poduszce łaził pająk.. o matko... No ale za to mieszkasz w fajnym miejscu - lasek, rzeczka.. coś za coś chyba .
Ja też z utęsknieniem czekam na jesień i zimę..
A w ogóle z tymi pająkami to mania jakaś. Nie zawsze tak miałam, kiedyś to wręcz przeciwnie - ooo, pajączek, zaopiekuję się nim! I hops, w łapy . Zmieniło się to ostatnio. Od czasu do czasu jeżdżę z rodzicami rano samochodem, jak mam na rano zajęcia. No i tak się zdarzyło razu pewnego, że jechałam z nimi. Tak sobie siedzę, siedzę, rozglądam się.. patrzę, a tu w moją stronę zmierza pająk. Podskoczyłam i wrzasnęłam, starając się odsunąć na ile to w aucie możliwe - jak najdalej od owego wytworu natury. I ku swemu nieszczęściu zaczęłam się rozglądać intensywniej.. i dostrzegłam gęstą sieć pajęczych nici dookoła siebie idących po oparciach foteli, dachu.. A na domiar złego z lewej strony zmierzał ku mnie wielki, paskudny pająk. Nie przesadzam - nawet Mama się go przestraszyła, chociaż ona ma do robali podejście neutralne. Dziewczyny, pierwszy raz w życiu przeżyłam atak paniki - no bo co, siedzę w aucie, z każdej strony czyha na mnie coś potwornego z niewydepilowanymi odnóżami, w moją stronę zmierza statek-matka, a ja kulę się między nimi (na ile kulenie się jest możliwe przy moich gabarytach) i trzęsę ze strachu. Ojciec coś tam zaczął szemrać, żebym się uspokoiła i nie przesadzała. Jak tylko przystanął w korku, wyskoczyłam z auta i próbowałam powstrzymać nadchodzący zawał.. Coś strasznego. I już sobie pojechałam na zajęcia autobusem, na wszelki wypadek wypatrując wroga. Od tamtego dnia codziennie mówiłam ojcu, żeby posprzątał w aucie i nie wsiadłam póki się nie przekonałam, że zostało wyczyszczone, a mieszkańcy wyeksmitowani.
W ogóle wtedy miałam cały tydzień taki, przyciągałam te obrzydlistwa i codziennie spotykałam przynajmniej jednego. What the fuck?!
A moje słoneczko też mnie ostatnio "rozbawiło". Siedzimy sobie, ja przy komputerze, on obok na łóżku.. coś tam sobie czytam, a on w pewnym momencie mnie pyta: "ty nie przepadasz za pająkami, co?" - "no nie, a czemu pytasz?" - "a nic nic". Każdy by się zrobił podejrzliwy po takim pytaniu, nie? Rozglądam się i co widzę? Po ścianie, metr w poziomie i półtora metra w pionie ode mnie idzie sobie taki jeden. Potem wydarzenia potoczyły się następująco: moje głośne i typowo kobiece wyrażenie swojej dezaprobaty dla obecności tego stworzenia w tak bliskiej odległości ode mnie (czyt. pisk), szybka reakcja w postaci: odskoczenia, zdjęcia kapcia, chwycenia kapcia w pozie zawodowego zabójcy, doskoczenia, wejścia na krzesło i przyłożenia pająkowi z backhandu, po czym płaczliwe zapytanie "i co teraaaz?" i przekazanie narzędzia mordu memu mężczyźnie, który dokończył dzieła i pogrzebał stworzenie w chusteczce, w koszu na śmieci.. To ostatecznie przekonało go, że "nie przepadam" za pająkami i na przyszłość sam ma się nimi zajmować.. zabierać je z mojej drogi, eksterminować z otoczenia etc..
No dobra. Dość tego paskudnego owłosionego tematu.
Oczywiście czas zleciał jakoś za szybko, też mi nowość.. chyba przelenię się jeszcze przez to pół godziny do osiemnastej, zjem kolację i po niej wskoczę na rower.
Życzę Paniom miłego wieczorka i samych dietowo-ćwiczeniowych sukcesów
Buziaki, C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
ejjjjjj, to chyba wszystkie muchy poleciały do Ciebie!!!! bo u mnie ani jednej!!!
ehhh, z tymi facetami! to też szkoda gadać
to jedzenie tak głośno woła, ja nie wiem kto je wyposazył a struny głosowe? e, to chyba jednak telepatia, drą się skubańce faktycznie, że szok
buziaki!
Czas wszystko zmienia. Tak mówią, ale to nieprawda. Konieczne są czyny. Gdy nic się nie robi, wszystko zostaje takie jak było.
I just can't wait until tomorrow... because I get better-looking every day!
Mój pamiętnik:Ogarniam jamę chłonącą i przełączam odkurzacz na niższe obroty!
-
Hmmm, Cauchy, zainspirowalas mnie do czegos.......
Mowisz ze masz dola, nie ma nikogo na gg... Chyba kazda z nas tak ma... Moze by tak sie wymienaic numerami gg ??? Co wy na to???
-
No.
Na kolację jednak nie było parówy - i dobrze - bo nie chciała współpracować (a konkretnie, to chyba za długo leżały w lodówce i nie prezentowały się najlepiej, zacznę chyba kupować te Jedynki, bo teraz to nie będę zjadała trzech za jednym kłapnięciem..). Zamiast tego było mleko czekoladowe Łaciate i Danacol - takie w smaku podobne do Actimela z jakimiś tam kulturami bakterii i wpływa na obniżenie cholesterolu. A jakoś tak chwyciłam w Tesco bezmyślnie, ale ma 48kcal, to niech będzie. Więc dzisiaj na liczniku w sumie 970kcal. Ale przed obiadem podjadałam żurawinę, więc na pewno do tysiąca doszłam.
Za mną półtorej godziny rowerowania (uspokoiłam się trochę przy okazji, dobrze jest się tak zmęczyć i wypocić, może rzeczywiście dlatego ostatnio taki humor, bo nie jeździłam) i 3 serie po 15 półbrzuszków - zaszalałam .
Teraz siedzę z maseczką oczyszczającą na mordzie, zaraz idę zmyć i nałożyć drugą, nawilżającą. Bo w TVN Stajl mi powiedzieli, że najlepiej tak robić jedna po drugiej, bo po oczyszczającej skóra jest najbardziej chłonna i nawilżająca da najlepsze efekty. No to się słucham, nie?
Potem konieczna jest kąpiel.. balsamowanko, gadka na dobranoc z lubym i lulu. Oj, ale mi się będzie dobrze spało dziś.
Autkobu, Ty się śmiejesz, a ja czasem naprawdę mam wrażenie, że cała populacja krakowskich much krąży po moim osiedlu i tylko czeka, aż otworzę im okno. Niedoczekanie!
monique, z numerkami gg dobry pomysł, dobrze jest się wygadać komuś znającemu temat . Bo tak, to nie mam komu nudzić o odchudzaniu, tylko Wam tutaj wypisując posty. A rozmowa to co innego trochu. Ale ja się wstydzę, więc nie zacznę
No, idę, bo 15 minut maseczki minęło.
Dobrej nocy Paniom
Buziaki, C.
A do mnie
TĘDY - walczę od nowa.
-
Jeeeejkuu!!! Jak nie muchy, to pająki! Uważaj Cauche na karaluchy, bo trzeba będzie dezynsekcję zamówić
A maski też bym musiała sobie chlasnąć na ryjek, ale.......chyba dzisiaj mi się nie chce. Zrobię to , jak mnie najdzie
"gadka na dobranoc z lubym i lulu" - wiesz, co ja przeczytałam ...... gładka na dobranoc z lubym.......... głodnemu chleb na myśli
DOBRANOC WIęC
-
Jesuu jakie scarry story
a ja się boję żab..od razu pisk krzyk i uciekam..:P:P
maseczki-hmm domowe spa ja lubie nawilżające z avonu bo tak ładnie pachną....
buziolce kotkusiu.. i kurde kolejna u której to napisze..czekam na fotki! chccę Cie poznać dziubasku mądry i kochany :*:*
-
" coś potwornego z niewydepilowanymi odnóżami"
Kobieto, jesteś fenomenalna :P
Ale co ciekawe też kiedyś miałam do pająków i komarów (tych dużych... czyli niegroźnych ale... paskdnych) podejście zgoła inne, a dziś - w sensie ostatnimi czasy - po prostu jakaś żywa panika. Historia sprzed paru dni - wpada takie ogromne komarzysko do pokoju i wlatuje do lampy. A ja pisk, krzyk i telefon do lubego w łapkę, że dziś to ja w wannie śpię bo toto lata bzyczy i jest straszne.
Po godzinie pokonałam komara...
To był taki pierwszy i ostatni [I hope so] raz. ile się z siebie i głupoty swej uśmiałam. Właściwie - zrobione trochę podświadomie w celu rozładowania stresu...
Gdzieś pisałaś zdaje się, że masz czasami tak, że zdaje Ci się, że kochanie o Tobie nie myśli... Ja też tak mam, a poza tym potrafię nawymyślać niestworzone rzeczy, czepiać się nieistotności... Ech, kto tu zrozumie kobiety Dobrze, że Oni jak kochają to na wszytstko potrafią przymknąć oko...
Pozdrawiam. Muszę wpadać częściej, bo chwilę mnie nie ma, a już kilka stron do czytania
Uprawnienia umieszczania postów
- Nie możesz zakładać nowych tematów
- Nie możesz pisać wiadomości
- Nie możesz dodawać załączników
- Nie możesz edytować swoich postów
-
Zasady na forum
Zakładki